Królowie nocy
(We Own the Night)
James Gray
‹Królowie nocy›
Opis dystrybutora
Nocne życie, nieczyste interesy, rosyjska mafia. Na tym tle rozgrywa się konflikt dwóch braci, z których jeden, manager nocnego klubu, jest związany z przestępczym półświatkiem Nowego Jorku, a drugi to uczciwy i wierzący w sprawiedliwość policjant...
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje
Utwory powiązane
Filmy
Nie mogę pozbyć się wrażenia, że włożono dużo pracy, by wcisnąć na ten kryminał kostium antycznej tragedii i zrobić z niego film wielki. No i fajnie, te dwa światy kleją się niźle, ale warto, by szlachetny kostium nie usprawiedliwiał każdego rozwiązania fabularnego. Mimo wszystko miłośnicy klimatu nie powinni być zawiedzeni.
Czy to możliwe, żeby film, w którego pierwszej scenie Eva Mendes onanizuje się przy dźwiękach „Heart of Glass” Blondie, był nudnawy i niezbyt ciekawy? Ano niestety możliwe, bo na reżyserskim stołku zasiadł James Gray, spec od zarzynania obiecującego materiału wyjściowego. Tu też, tak jak w „Ślepym torze”, na planie stawili się Wahlberg i Phoenix, a na dodatek dołączył jeszcze Duvall, więc aktorstwo jest oczywiście przednie. Ale sam film – podobnie nużący i aklimatyczny jak „Ślepy tor” właśnie.
Zapowiadało się na solidny i dobrze zagrany policyjny dramat. Ale potem reżyser/scenarzysta dokumentnie skopał historię, a ja – zamiast zgłębiać meandry fabuły – zastanawiałem się, jak człowiek tak mało bystry jak bohater Roberta Duvalla dochrapał się wysokiego stanowiska w policji. Rację mają ruscy gangsterzy z filmu Graya. Policjanci amerykańscy to wyjątkowi gamonie. Głupota i nieprofesjonalizm ich poczynań przy ochronie świadka w bardzo ważnym procesie kompletnie zepsuła mi przyjemność oglądania.
Bardzo fajnie i pomysłowo jest ten film skręcony, szczególne wrażenie robi scena pościgu w deszczu. Aktorzy obsadzeni dobrze, choć standardowo. Czuję tu ciężar, jakiś zalążek dramatu, ale przysłania mi go trochę ograna symbolika i trygonalna budowa. Niespecjalnie też przekonuje mnie przemiana duchowa, której doświadcza Bobby. A już kompletnie zdumiewa, jak można zamienić zjawiskową Evę Mendes na policyjny mundurek.
MW – Michał Walkiewicz [9]
Taki oldskulowy klimat mogę łykać w nieskończoność! Kino policyjne rodem z lat dziewięćdziesiątych (choć akcja dzieje się jeszcze wcześniej), oczywiście reżysersko i operatorsko uszlachetnione i zagrane tak przez Phoenixa, że głowa mała. Kuba narzeka na przenikające film składowe antycznej tragedii, ale nie poczytuję tego za wadę – dzięki obecności fatum finałowa scena mnie poraziła. Nie widziałem ostatnio lepszego filmu o blaskach i cieniach poświęcenia się dla „słusznej sprawy”.
KW – Konrad Wągrowski [6]
Dziwię się, że żaden z moich kochanych filmoznawczo wykształconych kolegów nie zauważył jeszcze, że ten film to w gruncie rzeczy „Ojciec chrzestny” a rebours. Mamy sobie młodego człowieka, który, choć szanuje swą rodzinę, chce prowadzić życie na swój sposób. W momencie próby więzi rodzinne okazują sie jednak najważniejsze. Najpierw jedna osoba z rodziny zostaje postrzelona, potem druga zabita, więc nasz bohater przechodzi na drugą stronę, porzucając kobietę – nic wam to nie mówi? Jaka różnica, że role ojca i brata zostały zamienione? A poza tym jest tu Robert Duvall. A wszyscy wiemy, że dla samego Duvalla warto obejrzeć każdy film.