Polak potrzebny od zaraz
(It’s a Free World…)
Ken Loach
‹Polak potrzebny od zaraz›
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Polak potrzebny od zaraz |
Tytuł oryginalny | It’s a Free World… |
Dystrybutor | SPI |
Data premiery | 7 marca 2008 |
Reżyseria | Ken Loach |
Zdjęcia | Nigel Willoughby |
Scenariusz | Paul Laverty |
Obsada | Kierston Wareing, Juliet Ellis, Lesław Żurek, Colin Caughlin, Joe Siffleet, Frank Gilhooley, Radosław Kaim, Steve Lorrigan, Nadine Marshall |
Muzyka | George Fenton |
Rok produkcji | 2007 |
Kraj produkcji | Hiszpania, Niemcy, Wielka Brytania, Włochy |
Czas trwania | 96 min |
Gatunek | dramat |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Opis dystrybutora
Trzydziestoletnia Angielka Angie zatrudniona jest w agencji szukającej w Polsce tanich pracowników dla przedsiębiorstw brytyjskich. Po kłótni z szefem razem z przyjaciółką zakłada własną firmę. Biznes rozrasta się, ale okazuje się, że prawdziwe zyski może przynosić dopiero wtedy, gdy dziewczyny złamią prawo. Angie i Rose zaczynają zatrudniać robotników nielegalnie…
Teksty w Esensji
Filmy – Publicystyka
Utwory powiązane
‹11'09''01›
–
Youssef Chahine,
Amos Gitai,
Alejandro González Iñárritu,
Shohei Imamura,
Claude Lelouch,
Ken Loach,
Samira Makhmalbaf,
Mira Nair,
Idrissa Ouedraogo,
Sean Penn,
Danis Tanović
‹Kocham kino›
–
Theo Angelopoulos,
Olivier Assayas,
Bille August,
Jane Campion,
Youssef Chahine,
Kaige Chen,
Michael Cimino,
Ethan Coen,
Joel Coen,
David Cronenberg,
Jean-Pierre Dardenne,
Luc Dardenne,
Manoel de Oliveira,
Raymond Depardon,
Atom Egoyan,
Amos Gitai,
Alejandro González Iñárritu,
Hsiao-hsien Hou,
Aki Kaurismäki,
Abbas Kiarostami,
Takeshi Kitano,
Andriej Konczałowski,
Claude Lelouch,
Ken Loach,
David Lynch,
Nanni Moretti,
Roman Polański,
Raoul Ruiz,
Walter Salles,
Elia Suleiman,
Ming-liang Tsai,
Gus Van Sant,
Lars von Trier,
Wim Wenders,
Kar Wai Wong,
Yimou Zhang
Loach robi swoje. Ze wszystkimi tego konsekwencjami. W wiecznej wojnie, jak w jego twórczości rozgrywa się między „sprawą” a „filmem”, „Polak…” jest niestety punktem dla „sprawy”. Ale to ciągle Loach – sprawny, wrażliwy i dojrzały – nie ma więc tu mowy o jakiejś eksplozji ideologii. Jeśli reżyser zajmuje stanowisko, to (jakkolwiek banalnie by to nie brzmiało) opowiada się wyłącznie po stronie człowieka.
Jaką trzeba mieć finezję, żeby przełożyć „It’s a Free World…” na „Polak potrzebny od zaraz”? Tym bardziej, że film dotyczy nie tylko Polaków, a wszelkich emigrantów harujących na czarno w Wielkiej Brytanii – fakt, że głównie z Europy Wschodniej, ale nie tylko – istotny jest tu na przykład wątek rodziny z Iranu. Loach bezbłędnie obnaża jedną z ciemnych stron kapitalizmu. Główną rolę gra intrygująca blondynka w typie krzyżówki Jenny Jameson z Justyną Pochanke, i gra świetnie. Nasz swojski Lesław Żurek też daje radę. Bardzo dobre, bardzo realistyczne kino. I bardzo na czasie.
WO – Wojciech Orliński [3]
Jaki kurna „realizm"? W połowie filmu pojawia się kompletnie odczapistyczny wątek sensacyjny – nagle okazuje się, że ci biedni, nieznający angielskiego nielegalni imigranci potrafią sprawnie zorganizować szajkę podsłuchującą prywatne telefony i dysponującą fałszywymi mundurami policyjnymi, w dodatku mówią po angielsku płynnie, nie robiąc żadnych błędów w zgodności czasu, a wszystko tylko po to, żeby odzyskać swoje groszowe pensje. Lesław Żurek jest sympatyczny i inteligentny, ale właśnie dlatego nie nadaje się do swojej roli; ludzi takich jak on nie ma wśród oszukanych wąsaczy, o których co jakiś czas czytamy w prasie, ludzie tacy jak on jadą do Anglii legalnie, błyskawicznie wtapiają się w tamtejszą klasę średnią i – guess what? – gardzą wąsaczami, którzy ich pośrednio kompromitują. Najgorsza w tym filmie jest publicystyka – bohaterowie wygłaszają sążniste komentarze („Otworzę ci oczy” – mówi jeden z nich i nagle wyciąga z szuflady akta jakiejś rozprawy sądowej, które nie wiadomo po co w tej szufladzie trzymał – „zobacz, jakie kary się w naszym kraju wymierza za taką nielegalną działalność”). Nie mogli napisać tego do prasy, a potem zrobić prawdziwy film, z autentycznymi bohaterami i jakąś spójną fabułą? Prościej im było publicystykę włożyć w usta papierowych bohaterów, typu „Polak tak zacny i szlachetny, że erekcji można dostać"?
Żeby nie było, Loacha bardzo lubię. W tym najnowszym filmie wszystko jednak za łatwo układa się w całość, a to dlatego, że zostało oparte na gazetowych oczywistościach, których nawet nie chce mi się wyliczać. Pewnie nawet to wszystko prawda, ale gdy się ją podaje wykorzystując retorykę niebezpiecznie ocierającą się o dokonania radzieckich mistrzów, po prostu łykam ją na chwilę, a potem zaraz bez żadnego moralnego kaca zwracam.