Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia
(The Day the Earth Stood Still)
Scott Derrickson
‹Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia›
Opis dystrybutora
Gdy na Ziemi ląduje statek kosmiczny, ludzkość staje w obliczu pierwszego w historii kontaktu z wysłannikami pozaziemskiej cywilizacji. Czy przybywają oni na naszą planetę z misją pokojową?
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje
Utwory powiązane
Filmy
Jak dla mnie super – jest mega rozpierducha, jest Keanu jako wybraniec i ta niesamowita scena, kiedy Connelly płacze przed kosmitą, mówiąc, że ludzkość może się zmienić. I to nie jest cyniczne – ta scena, na której pozwoliłem sobie wybuchnąć śmiechem, jednocześnie mnie wzrusza. Niezawodnie jednym z powołań kina, jest przedstawianie końca świata – i to właśnie odwracalnego.
Raczej film, w którym zatrzymała się taśma – ten kuriozalny wykład proekologiczny trwa nieco ponad 100 minut, ale jakimś cudem sprawia wrażenie jakby trwał 200. Nie wystarczy jeden Al Gore (nawiasem mówiąc, mający więcej charyzmy niż pięciu Keanu Reevesów razem wziętych), trzeba od razu bezcześcić klasykę?
WO – Wojciech Orliński [3]
Ja zawsze lubię obejrzeć na apokaliptycznie rozpirzony Manhattan, chociaż widziałem to już w tylu filmach (wliczając w to filmy o 9/11), że zaczyna mi się przejadać. Największą wadą tego filmu jest jednak to, że widok ruin zasłaniają jacyś kiepscy aktorzy grający w kiepskiej fabule, a ruiny też pojawiają się dopiero na deser.
KS – Kamila Sławińska [2]
Powinnam była posłuchać głosu złego przeczucia, które przekonywało mnie, żeby nie iść do kina już po tym, jak znajomi wspomnieli, że ta wersja obywa się bez kultowego „Klaatu barada nicto”. Nie posłuchałam przeczucia – i teraz nie pozostaje mi nic innego, jak dołączyć do chóru prześmiewców, przekręcających tytuł tego potworka na sposób najlepiej oddający rozmiar i powód swego rozczarowania filmem. Mój wkład w rosnący zbiór alternatywnych tytułów: „Dzień, w Którym Mózg Stanął w Poprzek”. Zdaje się, że Keanu jest jak grzybek zwany szatanem: jakkolwiek dobre byłyby inne elementy filmu (np. aktualny i ważny ekologiczny podtekst scenariusza), wystarczy dodać jednego Reevesa, żeby całość wyszła niejadalna. Dodaję jeden punkt za piękne sceny rozpierduchy, ale tylko za nie.
MW – Michał Walkiewicz [6]
Punkcik za idealne obsadzenie Keanu Reevesa, kolejne dwa za rozpierduchę i trzy za Jennifer Connelly – jak ona pięknie płacze, jak ona pięknie cierpi…
KW – Konrad Wągrowski [4]
Zupełnie niepotrzebny remake. I wcale nie chodzi o to, że gra tu Keanu Reeves (bo postać, jaką kreuje, gra nieźle), ale o to, że właściwie nie wiadomo po co film powstał, skoro większość elementów została skopiowana bez głębszej myśli z pierwowzoru, motyw ekologiczny nie przekonuje, a większa widowiskowość wcale nie jest taka fajna i niczym się nie wyróżnia na tle współczesnych produkcji SF.