Dzielny Despero
(The Tale of Despereaux)
Sam Fell, Robert Stevenhagen
‹Dzielny Despero›
Opis dystrybutora
Główny bohater opowieści to Despero - mała myszka z wielkimi uszami, która wraz z rodziną mieszka we wspaniałym zamku. Jest niezwykłą myszką, uwielbia muzykę, czyta książki, zakochuje się w księżniczce. Zarówno te cechy, jak i wygląd tak różniące ją od innych myszy, sprawiają, że Despero jest odrzucony przez najbliższą rodzinę i otoczenie. Występują też inne niezwyczajne postaci: śliczna księżniczka, nierozgarnięta służąca i całkiem sympatyczny szczur.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje
Filmy – Wieści
Utwory powiązane
Filmy
Następna schizofreniczna animacja, która nie wie, czy mówi do dorosłych, czy do dzieci. Trochę ładnie, trochę mrocznie, trochę infantylnie, a już najmniej zabawnie.
Nie masz w domu odtwarzacza DVD, a na półce kilku fajnych bajek typu „Shrek” czy „Król Lew”? Nie masz telewizji cyfrowej z MiniMini czy Nickelodeonem? Nie grają akurat w kinie żadnej animacji Piksara czy DreamWorks, a dziecko uwieszone nogawki domaga się bajki? Jeśli już naprawdę jesteś aż tak zdesperowany, możecie wybrać się na „Despero”, chociaż z drugiej strony… może lepiej dziecku coś przeczytaj?
Prawdziwym despero będzie w tym przypadku rodzic, który – w poczuciu obowiązku – przetrwa przeraźliwie nudny seans dla dobra (?) swego równie znudzonego potomstwa. Animacja zrobiona bez krzty wyobraźni i wyczucia, zrzynająca nieudolnie z klasyki („Dumbo”, „Ratatuj”, „Shrek”, etc), z galerią wyjątkowo niesympatycznych bohaterów. Bo jak tu polubić brzydką pannę o nazwisku… Maciora, która terroryzuje tasakiem mdłą księżniczkę (za namową innego bohatera – paskudnego na pysku szczura, ponoć humanisty) i oddaje ją na pożarcie gryzoniom. Ufff. Dawno żaden seans mnie tak nie zmęczył.
KS – Kamila Sławińska [7]
Och, gdybyż tylko ta produkcja miała tyle szczęścia do scenarzystów, co do artystów, projektantów i animatorów! Postacie prześliczne, robota wspaniała – ale niestety forma przerasta treść o kilka długości. Obawiam się, że nawet dzieci, do których ten film jest adresowany, będą trochę rozczarowane płaską historią – w końcu jak wymagać od dzieciarni, wychowanej na Pixarze, by wczuła się w tę bajeczkę. Pewnie lepiej by się to oglądało jako pokaz slajdów, albo jeszcze lepiej wystawę kukiełek i dekoracji – ale cóż poradzę, mam słabość do takich piękności i stąd ocena końcowa odrobinę na wyrost.