Mała Moskwa
Waldemar Krzystek
‹Mała Moskwa›
Opis dystrybutora
Jura, były radziecki pilot wojskowy, po ponad trzydziestu latach wraca do Legnicy odwiedzić grób swojej żony, Wiery. Towarzyszy mu dorosła już córka żony. Jadą zobaczyć miejsca, gdzie przed laty rozegrał się największy dramat ich życia. Ta podróż ma uwolnić ich od traumy przeszłości...
Teksty w Esensji
Filmy – Publicystyka
Utwory powiązane
Filmy
Strasznie chciałbym napisać, że moskwa nie taka mała, nie taka straszna i że z niej świetne (a do tego rodzime!) kino gatunkowe. Gdyby tylko ten film nie był tak nudnym, ładnie sfotografowanym sucharem. Zmysły prysły. W namiętność gorącej Rosjanki do Lesława Żurka uwierzyć naprawdę ciężko i wiarygodności tego związku broni jedynie mąż impotent, co charyzmę ma jak szczotka do butów. Oczywiście nieprawdą jest, że film przypomina telenowelę, ale to jeszcze nie dość, by nazwać go całkiem udanym. I naprawdę szkoda, bo temat i okoliczności przyrody naprawdę ładne…
Dobry film. Jak na polski, to nawet wyjątkowo dobry. Od strony warsztatowej – bez zarzutu. Od strony merytorycznej – takoż. Zabrakło mi tu jedynie jakiejś „iskry bożej”, która pozwoliłaby mocniej się przejąć pechowym losem kochanków. Ale może to zasługa znakomitej gry Dmitrija Ulianowa, że bardziej kibicowałem mężowi-rogaczowi?
MW – Michał Walkiewicz [5]
Podsumowując: Chodczenkowa – tak, Żurek – nie; duet Chodczenkowa i Ulianow – tak, duet Chodczenkowa i Żurek – nie; Pollywood – tak, telenowela – nie; scena na molo (dołączę się do chóru) – tak, tak, tak. Romans rozpalający serca i chwytający za gardło – nie, nie, nie.
KW – Konrad Wągrowski [7]
A mi się podobało. Dostałem to, czego w Polskim kinie zawsze brakuje – klasyczną, solidną historię miłosną z jakimś dobrze przygotowanym, konkretnym historycznym tłem, bez popadania w kicz czy sentymentalizm, ale też bez artystowskich zapędów. Oglądało się „Małą Moskwę” z zainteresowaniem i bez zażenowania, wzruszyć na koniec też można było. Szkoda, że Żurek charyzmy rzeczyiście nie ma (tu inny aktor by mógł się dużo lepiej sprawdzić), ale za to Chodczenkowa śliczna. Tym niemniej – więcej takich filmów w polskim kinie na pewno nie zawadzi.
Melodramat wtopiony w historyczny fresk o mrokach lat 60. i tytułowej „Małej Moskwie”, czyli bazie wojsk radzieckich w Legnicy. Zgrabnie poprowadzona historia miłosna, według może nieco staromodnego modelu, który jednak sprawdza się tu bardzo dobrze. Wiele osób na pewno łezkę uroni. Na opowieść o miłosnym trójkącie patrzymy z perspektywy lat 90., kiedy jeden z bohaterów wraca do Legnicy podczas sentymentalnej podróży. Ważne jest, że Waldemar Krzystek sięgnął po historię rozgrywającą się w przeszłości niedalekiej, ale już zapomnianej (lub takiej, o której pamiętać się nie chce, bo nie wiadomo, co z tym tak naprawdę zrobić). Aktorzy wywiązali się ze swoich ról bardzo przyzwoicie, ciekawie wypadł tak drugi jak i pierwszy plan. Spory, które wybuchły po ogłoszeniu filmu zwycięzcą 33 FPFF, odsądzające „Małą Moskwę” od czci i wiary, wydają się małostkowe. Film wcale aż taki zły nie jest.