Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 24 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Resident Evil

Paul W.S. Anderson
‹Resident Evil›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułResident Evil
Dystrybutor Vision
Data premiery26 lipca 2002
ReżyseriaPaul W.S. Anderson
ZdjęciaDavid Johnson
Scenariusz
ObsadaMilla Jovovich, Michelle Rodriguez, Eric Mabius
MuzykaMarco Beltrami
Rok produkcji2002
Kraj produkcjiFrancja, Niemcy, USA, Wielka Brytania
CyklResident Evil
Czas trwania101 min
WWW
Gatunekgroza / horror, SF
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Opis dystrybutora
Na początku XXI wieku The Umbrella Corporation staje się największą firmą w Stanach Zjednoczonych zajmującą się dostarczaniem technologii komputerowych i produktów medycznych. Jednak główne dochody firmy pochodzą z innego źródła. W supertajnym podziemnym laboratorium nazywanym The Hive trwają prace nad niezwykle niebezpiecznym wirusem. Kiedy ze zbitej próbówki wirus dostaje się do systemu wentylacyjnego, główny komputer odcina drogę ucieczki pracującym w laboratorium naukowcom. Z pomocą przybywa elitarna grupa komandosów, która ma unieszkodliwić wirusa. Przeszkadza im w tym jednak nie tylko główny komputer, ale także sami naukowcy, którzy zostali zmutowani przez wirus.
Teksty w Esensji
Filmy – Publicystyka      


Gry – Publicystyka      

Utwory powiązane
Filmy (11)       [rozwiń]






Tetrycy o filmie [3.29]

MC – Michał Chaciński [4]
Paul Anderson jest debilem. Każdy powyżej poziomu debila zorientowałby się, kiedy w filmie coś dobrze działa i próbował to podkreślić. W 'Resident Evil' co kilka minut pojawia się fajny klimat, ale jak tylko scena zaczyna się rozkręcać, Anderson szybko wszystko psuje. Najczęściej za pomocą wielkiego huku na ścieżce dźwiękowej. W pewnym momencie w filmie hałasuje wszystko - dosłownie każde cięcie montażowe. Bohaterowie posiedli nawet zdolność hałasowania spojrzeniem. Najgłupsi reżyserzy horrorów wiedzą, że ten chwyt można zastosować dwa, trzy razy na film i wymusić na widowni tani efekt, ale Anderson poziomem głupoty przebija wszystkich i stosuje zagranie prawie non stop, w większości kompletnie bez sensu, w efekcie nie wywołując żadnego wrażenia poza irytacją. Szkoda, bo historia jest bardzo przyzwoita (świetny początek, dobry koniec), ekipa aktorska całkiem znośna, a i kilka pomysłów realizacyjnych ładnie działa. Brak tylko przyzwoicie utrzymanej atmosfery. No ale do tego trzeba mieć za kamerą kogoś z IQ wyższym od zombie. Zamiast marnować czas, obejrzyj kolejny raz trylogię Romero.

PD – Piotr Dobry [3]
Kolejna adaptacja gry komputerowej, która poza ładną panią w roli głównej, nie oferuje widzowi nic ciekawego. A że mnie w dodatku Milla Jovovich średnio kręci, naprawdę nieźle się wynudziłem.

TK – Tomasz Kujawski [3]
Gierka była całkiem fajna - wciągała i straszyła. Do filmu podchodziłem, spodziewając się jakieś megatandety, tymczasem pierwsze kilkanaście minut ma w sobie potencjał. To naprawdę mógł być pierwszy udany film na podstawie gry komputerowej. Ale nie wyszło... Reżyser popsuł wszystko, co tylko dało się popsuć. Udany klimat zaszczucia, który pojawia się od czasu do czasu, jest chyba dziełem przypadku, bo zawsze niszczony jest w jakiś żenujący sposób - źle dobrana technomańska muzyka, złe prowadzenie aktorów czy tani chwyt w postaci łubudu orkiestry.

WO – Wojciech Orliński [4]
Był taki rysunek Mleczki: 'obawiam się, że reżyser stracił panowanie nad filmem' (przedstawiał faceta chowającego się ze strachu pod krzesło). Tu było kilka fajnych motywów, które dałoby się dobrze wykorzystać - ale reżyser przestraszył się własnych zombiaków. Gra należy do gatunku 'survival horror', a w kanonicznej postaci tego gatunku bohater jest samotny (najlepiej płci żeńskiej), przerażony i nieuzbrojony (na początku). Tutaj reżyser najpierw wprowadził doskonale uzbrojony oddział komandosów, by go nagle unicestwić, jakby sam nie wiedział, w co chce grać. W grze większość akcji rozgrywa się w ponurej posiadłości, stanowiącej wejście do tajnego laboratorium - tutaj posiadłość jest, ale kompletnie nie wykorzystana. Ale ogólnie mogło być gorzej.

KS – Kamila Sławińska [1]
Kolejna kompletnie nieudana próba zrobienia filmu przygodowego na podstawie gry przygodowej dowodzi, że podobny przymiotnik nie gwarantuje podobnych emocji. Oglądając ten pozbawiony dramatyzmu, do bólu przewidywalny, bezsensowny i po prostu nudny produkt trudno uwierzyć, że wyszedł spod tej samej ręki co ‘Event Horizon’. Momentami można się chociaż roześmiać, obserwując człapiących zmutowanych zombie – problem w tym, że efekt humorystyczny jest tu z całą pewnością niezamierzony. Ogólne wrażenie jest takie, jakby Resident Evil powstał na skutek przypadkowego spotkania majętnych wielbicieli wczesnych filmów Romero z Millą Jovovich, podczas którego ktoś niechcący włączył kamerę. Lepiej by jednak było i dla uczestników zajścia, i dla publiczności, gdyby ów materiał nigdy nie trafił do sal kinowych. Jedyne, co w całym filmie jest naprawdę przerażające – to to, że już wiadomo, że będzie sequel.

KŚ – Kamil M. Śmiałkowski [5]
Mogło być gorzej. A poza tym nawet jak akcja nie wciąga, to można sobie popatrzeć na Mille i typować w jakiej kolejności pozostałych szlag trafi (czy co tam ich trafia).

KW – Konrad Wągrowski [3]
W jakiś przedziwny sposób ten horror traci cały swój urok w każdej scenie, w której pojawiają się zombie, czyli główny element filmu. Ogląda się w miarę przyjemnie aż do momentu gdy pierwszy trup otwiera oczy, dalej nuda i znowu trochę ciekawiej gdy nie ma zombich. Ale generalnie o bohaterach nie wiemy nic, więc nawet nie ma szansy, aby nas w jakikolwiek sposób zainteresowali.

Oceń lub dodaj do Koszyka w

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Copyright © 2000-2024 – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.