Nigdy więcej
(Enough)
Michael Apted
‹Nigdy więcej›
Opis dystrybutora
Slim (Jennifer Lopez) ma przemiłego i bogatego męża Mitcha (Bill Campbell). Jednak po urodzeniu córki zauważa, że jego osobowość ma również drugą, mroczną stronę. Bojąc się o swoje dziecko, próbuje uciec przed mężem. Zmienia imię i wygląd, jednak nawet w ten sposób nie może się przed nim ukryć. Również przyjaciele i policja okazują się bezradni. Slim, która ma już dość ciągłej ucieczki i strachu, postanawia stawić mu czoła.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje
Utwory powiązane
MC – Michał Chaciński [2]
O mamusiu... po prostu musicie to zobaczyć! 'Nigdy więcej' przez 2/3 seansu jest po prostu banalnym produkcyjniakiem - skrajnie schematycznym i przewidywalnym. Ale w końcowym akcie film przekracza granice absurdu i robi się niezamierzenie śmieszny jak cholera. Sekwencje treningów z murzyńskim odpowiednikiem Yody i późniejsze sceny niczym z 'Mission Impossible' mogłyby nadszarpnąć przeponę największym smutasom. Te hasła rzucane przez Murzyna w trakcie treningów powiny wejść do naszej konstytucji! Gdyby nie ta idiotyczna końcówka, dałbym jeden punkt, ale skoro do teraz chce mi się śmiać, film zasługuje na jedno oczko więcej.
Nigdy więcej.
KS – Kamila Sławińska [2]
Rozumiem, że oryginalny tytuł tego potwora zainspirowany był werbalnymi reakcjami publiczności po projekcjach testowych... W tym naciąganym pseudo-dramacie o dobrej samotnej matce, broniącej się przed niedobrym byłym mężem JLo przez prawie dwie godziny przygotowuje się do skopania tyłka Billowi Campbellowi, a jak przychodzi co do czego, to... szkoda słów, bo okazuje się, że ona kopać nie umie (choć się ponoć naprawdę uczyła) i nawet z udawaniem, że umie, jakoś kiepsko jej idzie. Film, w większej części obrzydliwie przewidywalny i naładowany okropnym dialogiem i fatalnym aktorstwem jak poranne metro zaspanymi ludźmi dostarcza mniej więcej tyle samo przyjemności, co przejażdżka w tłoku w poniedziałkowy ranek. Miłośnicy JLo może to jakoś zniosą, ale innym stanowczo odradzam.
KW – Konrad Wągrowski [3]
Gdy reżyser bez specjalnego talentu bierze się za kręcenie obrazu, który ma połączyć sensacyjną fabułe z poważnym społecznym przesłaniem, wynik musi być humorystyczny. Film rozbija się na kilka niespójnych części - melodramat, dramat społeczny, film sensacyjny i jest na pewno za długi. Ale przynajmniej w jednej kwestii podtrzymuje na duchu - okazuje się, że w Ameryce są dzieci, które nie potrafią grać dokładnie w takim samym stopniu jak dzieci polskie.