Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Jedz, módl się, kochaj (Eat Pray Love)

Ryan Murphy
‹Jedz, módl się, kochaj›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułJedz, módl się, kochaj
Tytuł oryginalnyEat Pray Love
Dystrybutor UIP
Data premiery1 października 2010
ReżyseriaRyan Murphy
ZdjęciaRobert Richardson
Scenariusz
ObsadaJulia Roberts, James Franco, Billy Crudup, Javier Bardem, Richard Jenkins, Viola Davis, Tuva Novotny
MuzykaDario Marianelli
Rok produkcji2010
Kraj produkcjiUSA
Czas trwania133 min
Gatunekkomedia
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Opis dystrybutora
Po kilku latach rozczarowań i ze złamanym sercem, 35-letnia Elizabeth Gilbert podejmuje ryzyko i wyrusza samotnie w roczną podróż, podczas której pragnie odkryć samą siebie. Elizabeth planuje odwiedzić trzy miejsca oraz skupić się na poszukiwaniu przyjemności, poświęcenia i równowagi. We Włoszech odkrywa sztukę przyjemności poprzez jedzenie i przyjaźń. W Indiach udaje się do aszramu swojego guru, gdzie studiuje sztukę duchowego poświęcenia...
Utwory powiązane
Filmy (8)       [rozwiń]






Tetrycy o filmie [1.86]

PD – Piotr Dobry [2]
Jedz, módl się, kochaj, wypróżniaj. Podaruj sobie odrobinę luksusu. Wszechświat został stworzony dla zaspokajania twoich kaprysów, więc śmiało – korzystaj. Tylko proszę, nie każ innym rajcować się twoim emo. Życie zbyt krótko trwa, by przyglądać się wydumanym problemom jakiejś narcystycznej paniusi. Seriously, guys, obejrzałem z recenzenckiego obowiązku, ale bardzo odradzam.

BH – Błażej Hrapkowicz [1]
Uśmiechnięta od ucha do ucha Julia Roberts dziarskim krokiem zmierza świetlistą ścieżką ku harmonii. Wie, że nic jej nie przeszkodzi – ani finanse, ani różnice społeczne, ekonomiczne i kulturowe, ani ewentualna wrogość wobec zapatrzonej w siebie paniusi, która swoje problemy emocjonalne winduje do rangi globalnego kryzysu. We Włoszech – kropla hedonizmu, w Indiach – kapeńka duchowości, na Bali – garść sensu istnienia. Świat to sklepowa półka, wszystko przenika jedna idea, trzeba więc tylko wziąć po kawałku, wymieszać i nastąpi iluminacja (postmodernistyczna wersja platonizmu, a to ci paradoks). Temu idiotycznemu przesłaniu, z którego dumni byliby redaktorzy „Bravo”, towarzyszy maestria reżysera Murphy’ego, który nie słyszał o czymś takim, jak styl i rytm, za to jest mistrzem filmowej odsłony gimnazjalnej poezji. Wertykalne ujęcia Julii (zgaduj zgadula, kto ją obserwuje? Jahwe? Bóg? Allach? Wszechświat?), oślepiające światło w niemal każdym ujęciu, dialogi, które nadają słowu frazes nowego znaczenia. Jęcz, męcz się, szlochaj.

UL – Urszula Lipińska [2]
Jedz, módl się, kochaj, po prostu zajmij się czymkolwiek przez te dwie godziny, które w kinie stracisz bez pożytku.

MO – Michał Oleszczyk [2]
Po 135 minutach cyklicznych epifanii nabywanych hurtowo przez biedną Julię czułem się bardziej przygnębiony, niż po trzech godzinach „Enter the Void” Noego. Lubię fast food, ale tylko wtedy, kiedy jest szybki i ma dużo kalorii. Tym filmem można się zagłodzić – i to w zwolnionym tempie.

WO – Wojciech Orliński [1]
Czasami naprawdę nie rozumiem plemienia zza Wielkiej Wody. U nich, jak wynika z serwisów metakrytycznych, ten film ma dobre recenzje. Umierając z nudów, próbowałem odgadnąć, za szto, za szto. Częścią tortur zadawanych z ekranu są rozwlekle opowiadanie żarty i przypowieści filozoficzno-kulturowe, na które odpowiedź widzowie w Polsce znają na pamięć. Czy jest w Polsce ktoś, kto nie zna dowcipu o tym, jak to Bóg odpowiada „ja cię proszę, ty kup los"? Albo ktoś, dla kogo zaskoczeniem będzie włoskie powiedzonko „dolce far niente"? W Ameryce tacy troglodyci piszą nawet recenzje filmowe…

KW – Konrad Wągrowski [4]
Tak to jest, gdy ktoś próbuje sfilmować książkę na zasadzie „jedziemy rozdział po rozdziale i wprowadzamy każdego z bohaterów choćby na 30 sekund, choćby widz nie pojął w jakim celu”. W efekcie coś, co mogłoby być jakąś tam opowieścią o szukaniu siebie staje się mozolnie odrobiną pracą domową, sprawiającą w czasie seansu coraz większą przykrość. Wszystkie punkty za ładne widoczki i w miarę się jeszcze broniącą sekwencję włoską.

BZ – Beata Zatońska [1]
Właściwie nie wiem, co gorsze – „literacki pierwowzór” czy wersja filmowa. Nawet Julia Roberts nie da rady, gdy tak kompletnie nie ma nic do zagrania. Seans w kinie można sobie urozmaicić – żeby nie umrzeć z nudów – czymś pysznym do jedzenia. Albo po prostu wyjść – wszak trzeba kochać siebie i o siebie dbać.

Oceń lub dodaj do Koszyka w

Komentarze

29 X 2010   22:48:07

Byl taki film "The Bucket List". Ten sam problem, nuda, nuda, niby odkrywcze o zyciu starych pierdzieli i te smieszne historie, jak ta o kawie, co to sa w sumie oklepane jak dobra posadzka.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Copyright © 2000-2024 – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.