Ben Cronin ma wszystko, aby cieszyć się życiem – wypróbowanych przyjaciół, wspaniałą dziewczynę Amy i do tego jest utalentowanym pływakiem, któremu trener wróży karierę olimpijską. Jego świetlana przyszłość staje jednak pod wielkim znakiem zapytania, gdy w miasteczku pojawia się piękna i uwodzicielska Madison Bell. Postanawia zdobyć Bena za wszelką cenę. Jej namiętność szybko przeradza się w niebezpieczną obsesję i szaleństwo, krok po kroku osacza swego idola niszcząc jego życie. Wkrótce staje się jasne, że dziewczyna nie cofnie się przed niczym, nawet przed morderstwem, aby tylko osiągnąć upragniony cel.

„Fatalne zauroczenie” w wersji licealnej. Film tak głupi, że nawet otumaniony przez scenarzystów główny bohater decyduje się na romans ze średnio urodziwą panienką, mimo że własną ma o wiele ładniejszą… Strata czasu.

Przypuszczam, że scenarzysta wyobrażał sobie swoje dzieło jako odgrzaną wersję ‘Fatal Attraction’ dla nastolatków, w dodatku rozgrywającą się – jakże oryginalnie – w basenie. Efekt jest jeszcze bardziej idiotyczny niż można by przypuszczać po takim wstępie, i równie emocjonujący, co gapienie się na zajęcia nauki pływania. Nie dość, że nie ma o czym myśleć, to jeszcze nie ma na co patrzeć: kobiety w filmie są może ładne, ale kompletnie ubrane, co pozbawia wszelkich podstaw do myślenia, że za taką marnacją celuloidu stoją jakiekolwiek racjonalne czy choćby komercyjne motywy.

Z cyklu: licealne wersje klasyki. Po klasyce dramatu i literatury, teraz już się nawet klonuje do wersji młodzieżowych również filmy. Tym razem 'Fatalne zauroczenie'. Tyle, że przynajmniej młodziaki nieźle grają. Więc można popatrzeć, bo fabuła niczym nie zaskakuje.

Fatalne zauroczenie' w wersji dla młodzieży. Raczej śmieszne, bowiem niesamowicie przewidywalne i kompletnie pozbawione logiki.