Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 24 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Jestem miłością (Io sono l'amore)

Luca Guadagnino
‹Jestem miłością›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułJestem miłością
Tytuł oryginalnyIo sono l'amore
Dystrybutor Gutek Film
Data premiery24 września 2010
ReżyseriaLuca Guadagnino
ZdjęciaYorick Le Saux
Scenariusz
ObsadaTilda Swinton, Flavio Parenti, Edoardo Gabbriellini, Alba Rohrwacher, Pippo Delbono, Diane Fleri, Maria Paiato, Marisa Berenson, Waris Ahluwalia, Gabriele Ferzetti, Martina Codecasa, Mattia Zaccaro
MuzykaJohn Adams
Rok produkcji2009
Kraj produkcjiWłochy
Czas trwania120 min
WWW
Gatunekdramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Opis dystrybutora
Emma jest od wielu lat żoną Eduarda Recchi, głowy potężnej rodziny z Mediolanu. Piękna, otoczona bogactwem kobieta, żyje w świecie konwenansów, rytuałów i codziennych obowiązków. Przypadkowe spotkanie z młodym, charyzmatycznym przyjacielem syna przypomni jej o głęboko skrywanych żądzach i stanie się początkiem erotycznego przebudzenia. Pełen namiętności potajemny romans na zawsze odmieni oblicze rodziny.
Utwory powiązane
Filmy      




Tetrycy o filmie [5.50]

PD – Piotr Dobry [5]
Och, „Moda na sukces” w wersji vintage! Wzorcowy przykład przerostu formy nad treścią. Na pocieszenie – pociągająca (!) Tilda Swinton – aktorski kameleon, który zapewne zachwycałby nawet w ekranizacji książeczki ubezpieczeniowej.

BH – Błażej Hrapkowicz [7]
Do klasy Viscontiego daleko (nie ta dyscyplina, nie ten gust, nie ta perwersja o zapachu rozkładu), ale film tak dziwny, że aż pociągający. Co nie znaczy, że w pełni udany – Guadagnino nie udźwignął ambicji, upchnął obok siebie zbyt wiele historii, wskutek czego narracja się rozłazi i osiada czasem na mieliznach. Nagromadzenie kiczu może powodować niestrawność, lecz finał wiele rekompensuje: dzieje się w nim dosłownie wszystko, Tilda Swinton pędzi ku miłości wspomagana trąbami jerychońskimi, a nadmiar – król melodramatu – ukazuje się naszym oczom w całej okazałości i wcale nie jest nagi.

MO – Michał Oleszczyk [8]
Szkoda, że Visconti był pierwszy, bo wówczas tytuł mógłby brzmieć po prostu „Zmysły”. Przedziwny film, nie do końca dający się objąć za pierwszym razem. Kadrowanie i ruchy kamery są tak niecodzienne, że chwilami nie wiadomo, czy Guadagnino wie, co robi. A jednak cała ta nerwowość, idiosynkrazje i montażowa szarpanina wychodzą filmowi na dobre. Gdyby tylko reżyser darował sobie szkolne przebitki na polne kwiaty w scenie kopulacji, byłby jeden punkt więcej. A scena miłosna między Tildą Swinton a krewetką – cytując Anthony’ego Lane’a – przejdzie do historii kina.

WO – Wojciech Orliński [2]
Dramat z życia wyższych sfer. Kulminacją sceny jest ważna biznesowa kolacja, na której zupa zaserwowana paniczowi i dziedzicowi rodu wytrąca go z równowagi, co skutkuje rodzinną tragedią. I’m not shittin’ ya. Może w tej fabule i był jakiś potencjał, ale zrealizowano ją w telenowelowej manierze. Bohaterowie wymieniają przeciągłe i znaczące spojrzenia, jedzą zupę, rozmawiają z pokojówką o tym, czy pani to, a czy panicz tamto. Jakoś mnie to kurna wszystko nie ruszyło, szczególnie wymęczył mnie finał, gdy – już po zupnej tragedii – wszyscy nadal wymieniają znaczące spojrzenia, ale w tle leci bardzo emocjonalna muzyczka, takie trąbiaste trutututu.

Oceń lub dodaj do Koszyka w

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Copyright © 2000-2024 – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.