Szkoła Rocka
(The School of Rock)
Richard Linklater
‹Szkoła Rocka›
Opis dystrybutora
Dewey Finn zostaje wyrzucony z zespołu rockowego. Pozbawiony w ten sposób środków utrzymania, w obliczu widma bankructwa przyjmuje propozycję zastępstwa za nauczyciela muzyki w szkole podstawowej. Niekonwencjonalnymi metodami nauki stara się rozwinąć w uczniach zamiłowanie do muzyki, zwłaszcza, że odkrywa w swojej klasie 9-letniego geniusza, który może pomóc mu w wygraniu konkursu rockowego, co może rozwiązać wszystkie kłopoty finansowe.
Utwory powiązane
MC – Michał Chaciński [7]
Wymarzona rola dla Jacka Blacka, nad którym chyba pierwszy raz nikt nie musiał panować na planie. Ciekawe, że choć to komercyjny film dla dużego studia, Richard Linklater jednocześnie przemyca w nim swoje typowe tematy – bunt młodości przeciw ustatkowaniu, niechęć do zakłamanego świata dorosłych, krytykę tradycyjnego systemu edukacji i wyższość ulotnej duszy nad fizycznością ciężkiego portfela. Jest jednak zgrzyt – zakończenie. Po wszystkich buntowniczych gadkach koniec powinien być naprawdę rockendrolowy, a jest popowy. Ale to nie kino niezależne, tylko robota na hollywoodzkie zlecenie – nawet bunt ma sens tylko tyle, o ile daje się sprzedać.
Jack Black jakiego znamy z klipów Tenacious D: nadpobudliwy, przesadnie ekspresyjny i (mnie osobiście) denerwujący. Nie przepadam za takim akurat stylem komicznym, choć w paru momentach było naprawdę zabawnie, a i tak bardziej niż Black irytowała manieryczna Joan Cusack. Pal licho aktorów, spodziewałem się naprawdę czadowego, przebojowego rocka z dawnych lat, ale o AC/DC czy Black Sabbath tylko tu się gada, a puszcza Erica Claptona i Davida Bowie. W sumie więc spory niedosyt, choć mogło być gorzej – rzecz jest błaha, niespecjalnie śmieszna, ale też jak najbardziej oglądalna.
Ujdzie. Już po samym tytule i plakacie można się spodziewać czegoś boleśnie schematycznego i przewidywalnego, i jest tak rzeczywiście, ale dzięki popisom Jacka Blacka wszystkie niedostatki schodzą na dalszy plan. Agresywny wręcz show aktora przykuwa uwagę i "Szkołę Rocka" mimo tandetnej fabuły ogląda się przyjemnie. Aż do zakończenia. Tam ciężar infantylności powoduje, że nawet pod Blackiem uginają się nogi.
WO – Wojciech Orliński [5]
Jako teoretyczna analiza esetyki rockowej, zaskakująco wnikliwe i inteligentne. Można by ten film przerobić na interesujący esej na ten temat. Bo jako komedia jest beznadziejny - Jack Black to najgorsze komediowe zjawisko z USA od czasów Adama Sandlera.
KS – Kamila Sławińska [8]
Linklarter, jakiego najbardziej lubię, to ten, którego znam z „Tape” - kameralny, gęsty, piekielnie intensywny emocjonalnie i niesamowicie intrygujący. To tutaj to urocza komedia, z sercem, a nawet z kawałkiem mózgu – co w dzisiejszych czasach powinno być docenione. Za poskromienie na planie Jacka Blacka i gromady bachorów reżyser powinien dostać jakiś medal. Koniec może odrobinę za słodki, ale całość jest bardzo zabawna i broni się w stu procentach. Zwłaszcza ci, co jak pisząca te słowa wychowali się na rock and rollu obejrzą film z przyjemnością – dzisiaj już nie produkują muzyki, dającej aż takiego kopa!