Film opowiada o nastoletniej Nell, córce farmera z Luizjany Louisa Sweetzera, która zostaje opętana przez demona. Sweetzer wzywa na pomoc wielebnego Cottona Marcusa, który planuje na miejscu nakręcić dokument na temat swoich ostatnich egzorcyzmów. Kiedy przyjeżdża na miejsce, okazuje się, że nie był przygotowany na to, co zobaczył.

Chciałbym, żeby to był już naprawdę ostatni egzorcyzm w kinie. Te wszystkie badziewne horrory, jak ten, „Egzorcyzmy Emily Rose”, „Egzorcyzmy Dorothy Mills” czy „Egzorcysta: Początek”, robią tylko zły PR genialnemu dziełu Friedkina.

Jest tu tyle świeżości, ile da się wycisnąć ze sztampowego pomysłu, ale brak jakiejkolwiek nadbudowy. W zestawieniu z „Paranormal Activity” ten film dodaje niejako jeszcze jedno lustro do wcześniej ustawionego szeregu. Bohater trudni się symulowaniem egzorcyzmów, więc przez pierwszą połowę filmu może dekonstruować tradycyjne wzorce fabularne, zanim dopadną go w połowie drugiej (potwierdzając tym samym nieuchronność sztampy).