Między słowami
(Lost in Translation)
Sofia Coppola
‹Między słowami›
Opis dystrybutora
Zapomniany, starzejący się aktor telewizyjny przyjeżdża do Japonii, aby wziąć udział w zdjęciach do filmu reklamowego. Młoda żona zapracowanego męża nudzi się, pozostawiona sama sobie. Pewnego dnia ich ścieżki przetną się...
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje
Filmy – Publicystyka
Utwory powiązane
Filmy
MC – Michał Chaciński [8]
Umiejętnie pokazuje to, czego słowami nazywać nie należy – może więc nie powinno się też o tym pisać? Film o spojrzeniach, półuśmiechach i o tym, że niezależnie od wieku bywamy zagubieni. (Może nie dotyczy to Japończyków, którzy choć przylecieli do nas z innej planety, najwyraźniej z ogóle nie czują się obco.) Ale i o tym, że właśnie zagubienie może nas połączyć z innymi. Paradoksalnie, w tej myśli, że zagubienie towarzyszy nam przez całe życie jest coś uspokajającego. Zamiast koncentrowac się na sobie, po filmie chce się po prostu odwrócić do drugiego człowieka i zacząć rozmowę. A jeszcze lepiej, zamiast rozmawiać, po prostu być razem...
Z pewnością nie jest to film zły, ma piękne zdjęcia i muzykę, ale że wszedł u nas w atmosferze Filmu, Przed Którym Cały Świat Padł Na Kolana – zwyczajnie się rozczarowałem, gdyż nic aż tak szczególnego w nim nie znalazłem. Ot, slapstickowo-melancholijna obyczajówka z niedopowiedzeniem, z którego wszyscy zrobili Tajemnicę Roku. Dla mnie tajemnicą jest, dlaczego z przeciętnie urodziwej i z przeciętnie utalentowanej (skromny zestaw min powtarzany w każdym filmie) Johansson zrobiono megagwiazdę ambitnego kina, skoro ładniejszą i bogatszą warsztatowo aktorkę można znaleźć w co drugiej niszowej produkcji.
Urzekający, szczery i prawdziwy film. To dlatego rozśmiesza, mimo że humor komediowych scen (ta pod prysznicem czy na rowerze treningowym) trudno uznać za wysublimowany, wzrusza, mimo że próżno tu szukać wielkich dramatów, i wciąga, mimo że fabuła jest szczątkowa i rozwija się wyjątkowo powoli. Świetne aktorstwo (Murray - brawo!), scenariusz i muzyka tworzą hipnotyzująca, rozegraną w sceneriach Tokio opowieść o nietypowym związku dwójki bohaterów. Jak na razie najlepszy film 2004 roku.
WO – Wojciech Orliński [10]
Dopiero luty, a ja już chyba zobaczyłem najlepszy film roku. Arcydzieło. To komedia bez gagów, romans bez miłości, dramat bez dramatów. Umarłem ze śmiechu przy scenie kręcenia reklamy i sięgnąłem po chusteczkę przy scenie szeptu - amplituda emocji wywoływanych bardzo skromnymi środkami. Kto by pomyślał, że z Murraya taki kawał aktora!
KS – Kamila Sławińska [10]
Jet-lag w obcym mieście robi z człowiekiem przedziwne rzeczy. Zwłaszcza, jeśli to miasto to Tokio – migające tysiącem neonów jak sceneria z Blade Runnera, nierealne, obce, fantastyczne jak metropolia innej planety. Oderwani od wszystkiego, co znane i bezpieczne – od znajomych pór dnia, zrozumiałego języka, oswojonych miejsc – bohaterowie filmu Coppoli chodzą po mieście jak lunatycy, zagubieni i bezbronni. Młoda kobieta, uziemiona w hotelowym pokoju pod nieobecność wiecznie zajętego męża-fotografa, i starzejący się aktor, wynajęty przez japońską firmę do reklamy whisky nie spotkaliby się i nie zaczęli rozmawiać, gdyby nie znaleźli się jednocześnie w tym dziwnym miejscu, w tym samym dziwnym stanie ducha. W scenariuszu napisanym przez kogo innego pewnie od razu padliby sobie w ramiona i przeżyli płomienny romans, ale u Coppoli nic nie jest ani tak proste, ani tak banalne. Relacja, która nieoczekiwanie połączy tych dwoje samotnych ludzi jest subtelna, ulotna – i niesamowicie wzruszająca w swej kruchej nieokreśloności. Nie wiem, co chwalić bardziej: fantastycznych aktorów w głównych rolach (Bill Murray i Scarlett Johanssen są absolutnie genialni!)? Pięknie napisany scenariusz ze świetnymi dialogami? Elegancką, wyrafinowaną reżyserię? Fenomenalne zdjęcia? Nastrojową muzykę? Z pewnością wszystko zasługuje na pochwałę, a suma tych pochwał nie wystarczy, by w pełni wyrazić mój bezgraniczny zachwyt nad tym filmem. Lost in Translation jest piękny pięknem japońskiego ogrodu, w którym pozorny minimalizm formy niesie więcej uczuć i więcej treści, niż można wyrazić słowami.
KŚ – Kamil M. Śmiałkowski [10]
Film - marzenie. Sympatyczny snuj, w którym Murray jest klasą dla siebie a ciepły i leniwy klimat udziela się całej widowni. Japonia jakiej nie znacie. Absolutna 10.
KW – Konrad Wągrowski [10]
Bardzo piękny film. Sofia Coppola dokonała niebywale trudnej sztuki - nakręciła film, którego tematem nie jest żaden bardziej lub mniej wymyślny dramat, lecz zagubienie w życiu - uczucie, które wielu z nas z pewnością nie jest obce. Chyba tylko ludzie ograniczeni mogą tą historię o pokrewieństwie dusz nazwać po prostu romansem. Coppola dotknęła czegoś, co każdy nosi gdzieś głęboko w sercu i często boi się nawet przed sobą przyznać, a na dodatek znalazła dla swej historii wspaniałą formę melancholijnej komedii w japońskiej scenerii. Piękno i oryginalność metropolii stanowi tło dla historii opowiedzianej z niezwykle delikatnie, z taktem i uczuciem. Co więcej - znakomity, dowcipny i inteligentny scenariusz współgra z idealnymi odtwórcami głównych ról. Nie znajduję słów, aby oddać uczucia jakie powoduje ten film, muszę więc po prostu złamać swoją dotychczasową zasadę przyznawania dziesiątek jedynie widowiskowym blockbusterom.