Daleko od nieba
(Far from Heaven)
Todd Haynes
‹Daleko od nieba›
Opis dystrybutora
Ameryka lat 50-tych. Frank - przystojny, odnoszący sukcesy biznesmen i jego żona Cathy, która dzieli swój czas pomiędzy wychowywanie dzieci, utrzymywanie domu oraz działalność dobroczynną tworzą wzorcową rodzinę... do czasu, gdy okaże się, że Frank ożenił się z Cathy tylko po to, by ukryć swoją homoseksualną naturę. Cathy zaczyna coraz więcej czasu spędzać na miłych rozmowach z młodym, czarnoskórym ogrodnikiem Raymondem.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje
Filmy – Publicystyka
Utwory powiązane
Filmy
Ojej, jaka szkoda. Spodziewałem się poruszającego portretu rasistowskiej i homofobicznej Ameryki lat 50., a dostałem błahy melodramacik rodem z telewizyjnego cyklu „Prawdziwe historie”. Twórcy co prawda podejmują tu sporo ważnych tematów, ale w żaden nie zaglądają zbyt głęboko, zupełnie jakby bali się zająć jakieś konkretne stanowisko. Aż żal serce ściska, że w czymś tak powierzchownym marnują się doskonałe kreacje aktorskie (rola życia Quaida!) i przecudowna robota scenografów i zdjęciowców (takiej jesieni jak żyję jeszcze w filmie nie widziałem!).
KS – Kamila Sławińska [9]
Julianne Moore po raz nie wiadomo który szlocha na ekranie – ale tym razem ma do tego powody, które doskonale rozumiemy i które mają szansę naprawdę nas poruszyć. Co więcej, aktorka zalewa się łzami w takich sceneriach, że to po prostu trzeba zobaczyć. Rewelacyjnie odtworzone wnętrza, kostiumy i wzornictwo lat 50. to dzieło natchnionych geniuszy production design. Moore znakomita, nie mogę pojąć, jak to się stało, że nie dostała Oscara za tę rolę – swój najlepszy występ od czasu przejmującego Safe. Świetny w swojej roli jest też Dennis Quaid: chyba po raz pierwszy zyskał mój najszczerszy szacunek jako aktor. Todd Haynes wyreżyserował wszystko w taki sposób, że smakuje jak uniwersalny, szekspirowski dramat, a nie jak odgrzewana historia z zeszłowiecznej Ameryki. Wydawać by się mogło, że zrobienie dającego się oglądać melodramatu bez uciekania w parodię nie jest już w XXI wieku możliwe. Haynes tymczasem dokonuje niemożliwego i daje nam przekonująca i tragiczną historię o miłości, która – gwarantuję! - wzruszy nawet cynicznych postmodernistów (choćby przez tę niesamowitą muzykę, jeśli nie przez co innego).
KŚ – Kamil M. Śmiałkowski [8]
Doceniam kunszt, choć to nie moja bajka. Sztywno (ale tak ma być), chłodno i gorąco na przemian, świetna Moore, przejmujący Quaid. Po prostu dobre kino.
KW – Konrad Wągrowski [5]
Głównym atutem tego filmu są niewątpliwie przepiękne jesienne zdjęcia Edwarda Lachmana i ładna nastrojowa muzyka. Nominowana do Oscara Julianne Moore jest sugestywna, ale z zeszłorocznych jej ról preferuję tę z 'Godzin'. Dla widza, który nie jest miłośnikiem melodramatów sprzed 50 lat i nie doceni kunsztownej stylizacji, film może być mało przekonujący.