Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Pasja (The Passion of the Christ)

Mel Gibson
‹Pasja›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPasja
Tytuł oryginalnyThe Passion of the Christ
Dystrybutor Monolith
Data premiery5 marca 2004
ReżyseriaMel Gibson
ZdjęciaCaleb Deschanel
Scenariusz
ObsadaMonica Bellucci, James Caviezel, Maia Morgenstern, Rosalinda Celentano, Hristo Shopov
MuzykaJohn Debney
Rok produkcji2004
Kraj produkcjiUSA, Włochy
Czas trwania125 min
WWW
Gatunekdramat, historyczny
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Opis dystrybutora
Film przedstawiający ostatnie 12 godzin życia Jezusa Chrystusa ma być wierny przekazom historycznym, biblijnym oraz teologicznym. Aby podkreślić autentyczność historii, aktorzy posługują się dwoma wymarłymi językami: aramejskim i łaciną. "Pasja" to opowieść prowokująca do poważnego myślenia i refleksji nad śmiercią Chrystusa osoby o różnych przekonaniach religijnych. Jest to film o wierze, nadziei, miłości i przebaczeniu - a więc o tym, czego bardzo potrzeba w dzisiejszych burzliwych czasach.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje      
Anna Draniewicz ‹Pasja Gibsona›

Marcin T.P. Łuczyński ‹"Pasja" znaczy cierpienie›


Filmy – Publicystyka      

Utwory powiązane
Filmy      






Tetrycy o filmie [4.83]

MC – Michał Chaciński [5]
Bardzo mieszane uczucia. Głównie dlatego, że jako człowiek wierzący ze zdziwieniem odkryłem, że film ruszył mnie w ledwie dwóch momentach - tych najbardziej ludzkich (zaparcie Piotra i montaż z matką biegnącą do upadającego dziecka). Cały dzień zabrało mi dojście dlaczego taki pozornie wstrząsający obraz śmierci Jezusa nie robi na mnie wrażenia. Otóż nie robi dlatego, że sprawia wrażenie, jakby jego twórca nie zrozumiał na czym ofiara Jezusa polegała. Przez sprowadzenie wszystkiego do poziomu fizycznych tortur Gibson spłycił ofiarę, która przecież nie polegała na fizycznym upodleniu. Polegała na przyjęciu przez bezgrzesznego Boga bezmiaru ludzkiego grzechu, przy którym ciosy i razy katów są, jak podejrzewam, niczym. W odbiorze nie pomogły mi sceny balansujące na granicy horroru, czy groteski, ale jednak nabardziej nieznośna jest myśl, że ktoś tu jakby nie rozumie po co i dlaczego Jezus umarł na krzyżu. W jej kontekście starcie na ekranie mesjasza na krwawą miazgę wydało mi się wręcz mocno ambiwalentne.

PD – Piotr Dobry [9]
Po powtórnym obejrzeniu widać w „Pasji” drobne niedoróbki techniczne, na które wcześniej, na gorąco, nie zwracało się uwagi. Emocje też nieco bledną. Wciąż jednak widać w „Pasji” pasję. Tak, nie jest to arcydzieło, ale na pewno jest to film wielki, poruszający i skłaniający do refleksji nad losem Jezusa i losem świata, który przez 2000 lat zmienił się zasmucająco mało (to znaczy mamy metro, Internet i iPody, ale niezupełnie o to mi chodzi).

TK – Tomasz Kujawski [3]
Męczący, sadystyczny film. Kilkudziesięciominutowa sekwencja biczowania to jedne z najgorszych chwil, jakie spędziłem w kinie. Do tego, aby było jeszcze dłużej, pół filmu w zwolnionym tempie. W całej tej jatce dobiła mnie tania, hollywoodzka scena "Jezus Wynalazcą Wysokich Stołów". Być może "Pasja" sprawdza się jako film użytkowy dla osób wierzących, taki wzmacniacz wyobraźni "aby łatwiej było zrozumieć". Dla pozostałych prócz zdjęć i ciekawej, pompatycznej muzyki z elementami etnicznymi nie ma absolutnie nic do zaoferowania, pozbawiony kontekstu fabularnego obraz drobiazgowo odtwarzający przez dwie godziny tortury inkwizycji niósłby w sobie równie dużo treści.

KS – Kamila Sławińska [2]
Oglądana z perspektywy fotela w multipleksie (a nie z klęcznika, jak chce na nią patrzeć większość wypowiadających się dotychczas w polskiej prasie), otoczona kontrowersją Pasja okazuje się papierowym tygrysem. Co gorsza, okazuje się też bardzo słabym filmem. Gdyby nie sam temat – który z racji choćby kulturowej tradycji zasługuje na drobinę szacunku – zaproponowałabym użycie filmu jako materiał na drinking game, w którym gracze wypijają kolejkę za każdym razem, gdy na ekranie akcja pokazywana jest w zwolnionym tempie. Jedyne, co zasługuje na pochwały, to piękne zdjęcia Caleba Deschanela i rzetelna robota aktorów. Poza tym – tragedia. Gibson miesza tu prymitywne chwyty rodem z taniego horroru, prostackie metafory wizualne i potworną ilość niemal pornograficznej przemocy, sposób pokazywania której przywodzi na myśl najbardziej mizantropiczne kawałki z Gaspara Noe. Najsmutniejsze, ze całkowity brak proporcji w prezentowaniu nauki Chrystusa i jego męki (Kazanie na Górze-15 sekund; Ostatnia Wieczerza - 35 sekund; biczowanie - 20 minut!) kompletnie pozbawia to bezgraniczne, rozdzierające cierpienie kontekstu i sensu. Pasja sprawia wrażenie dzieła ciasnego umysłu fanatyka, zafascynowanego śmiercią, przeznaczonego dla równie ograniczonych, mało wyrafinowanych i równie fanatycznych głów. Ponury i głęboko antyludzki film.

KŚ – Kamil M. Śmiałkowski [2]
No jednak nie. Hollywoodzka wersja teleewangelizmu mnie nie przekonała: Jezus cierpiał za nas i bardzo nas wszystkich kocha - ale pokażemy Wam dokładnie to, jak cierpiał. Kicz i sadyzm, wmieszanie w to wszystko Ojca (Łza Boga) budzi niesmak, a zasada "Happy end musi być" dobija na finał seansu. Ciekawe, czy u nas też będą gwoździe w sklepach z pamiątkami?

KW – Konrad Wągrowski [8]
Tego filmu nie da się rozpatrywać w normalnych kategoriach, nie ma też co ukrywać, że jego odbiór będzie całkowicie różny dla ludzi wierzących i niewierzących. Nie wyobrażam sobie, żeby mógł spodobać się osobie niewierzącej, dla chrześcijanina jedyna kategorią oceny może być jego oddziaływanie na poziomie wiary i uczuć, pojmowania sensu Ukrzyżowania, nie zaś rozumu, czy efektu artystycznego. Mogę więc mówić jedynie za siebie - a na mnie film wrażenie zrobił. Owszem, jest okrutny i krwawy - ale jak sama nazwa wskazuje, jest to dokładnie opowieść o Męce Pańskiej, więc nie może być inna. Większa umowność nie spowodowałaby na współczesnym widzu większego wrażenia. Owszem, Gibson używa prostych środków - zwolnionych zdjęć, wyrazistej muzyki, dosłowności w scenach tortur. Pamiętajmy jednak, że nie kieruje tego filmu do krytyków, czy filmoznawców, lecz robi z niego swe wyznanie wiary skierowane do przeciętnego czlowieka - a do takiego łatwiej dotrzeć środkami prostymi, niż wyszukanymi efektami artystycznymi. A ja sam zbyt szanuję metody kultury popularnej i nadal jeszcze nie stałem się na tyle zblazowanym filmoznawcą, aby nie docenić dobrego wykorzystanie prostych, łapiących za serce, skutecznych środków. Widziałem na sali kinowej ludzi, którym dano do myślenia, którzy zaczynali inaczej odnosić się do innych - to znaczyłoby, że ten film ma sens. Ale nie jestem w stanie komukolwiek go polecić i nie mam zamiaru tego robić. Sądze jednak, że o tym, czy film poruszy czy zniesmaczy, warto przekonać się na własną rękę.

Oceń lub dodaj do Koszyka w

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Copyright © 2000-2024 – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.