Dziewczyny z kalendarza
(Calendar Girls)
Nigel Cole
‹Dziewczyny z kalendarza›
Opis dystrybutora
Chris i Annie przyjaźnią się od lat, mimo odmiennych charakterów i temperamentów. Obie mieszkają w małej osadzie w Yorkshire. Niestety, mąż Annie umiera na białaczkę. Chris wpada wówczas na pomysł, by miejscowe koło Women’s Institute przygotowało kalendarz na rok 2000. Z pozyskanych funduszy proponuje wesprzeć miejscowy szpital. Pomysł nie jest nowy, ale Chris chce go zrewolucjonizować: gospodynie mają wystąpić całkiem nago. Wieść o tym niezwykłym wydarzeniu podchwytują lokalne, potem londyńskie, a w końcu i amerykańskie media.
Inne wydania
Utwory powiązane
Filmy
Sympatyczne kino wyspiarskie oparte na historii z życia wziętej. Byłoby jednak niebo lepiej, gdyby tej, de facto niecodziennej historii nie polukrowano aż do przesady. W realnym świecie przyjaciółki od kalendarza przeżyły prawdziwe dramaty, skłóciły się z bliskimi i między sobą, sukces zrodził zazdrość, nienawiść. Nigel Cole proponuje zaś błahą komedyjkę z kryształowo czystymi charakterami wszystkich bez wyjątku bohaterek, które z rzeczy ważkich jak zdrada czy śmiertelna choroba potrafią tylko żartować. Robią to na szczęście z wielkim wdziękiem, ale niedosyt pozostaje.
Film podobny do "Full monty" i "Joint Venture", czyli kolejna opowieść o tym, jak flegmatyczni Anglicy zdobywają się na odrobinę szaleństwa. Historia bardzo ciepła, z mnóstwem sympatycznych postaci, budząca szczery śmiech. Z mądrością filmu bym jednak nie przesadzał, bo zachowanie bohaterów jest mało wiarygodne - wszyscy są tu dla siebie mili, wyrozumiali, każdy problem rozwiązuje się krótką rozmową, a raka i nieudaną chemioterapię wita bez wzruszenia.
WO – Wojciech Orliński [10]
Prawdziwa historia jest jeszcze piękniejsza, ale i tak byłem zachwycony filmem. Tym bardziej, że tutaj nagość nie służyła tylko wygłupowi jak w "Full Monty", ale wszystko razem splatało się w bardzo mądrą metaforę.
KS – Kamila Sławińska [8]
Twórcy komediowi wszystkich krajów, patrzcie i uczcie się! Nigel Cole (reżyser „Saving Grace”) znowu robi bardzo zabawny film o perypetiach starszych pań, tylko tym razem zajmuje się tematami o wiele poważniejszymi. Niesamowite, że można zrobić komedię o radzeniu sobie z nieuleczalną chorobą, ze stratą bliskiej osoby albo o tym, że przyjaźń znaczy więcej niż sława i pieniądze – a przy tym nie popaść w mentorski ton ani w sztampę. Może Cole utrafił po prostu w moją słabość do filmów, w których kobiety mogą zachowywać się naturalnie i nie muszą wyglądać jak topowe modelki, żeby zasłużyć na główną rolę – ale bardzo mnie urzekł ten film. Pro-ludzki, bezpretensjonalny, ładnie napisany i zagrany, bez przemocy i bez kloacznych dowcipów – takie komedie lubię.
KW – Konrad Wągrowski [6]
To niesamowite, ale ludzi młodszych niż 40 lat w tym filmie można policzyć na palcach jednej ręki. Znakomicie - gdyż zwykle kino bardzo boi się podejmować temat starości, tutaj czyniąc to w sposób inteligentny, dowcipny, pogodny z dużą dozą ciepła. Drugą zaletą tego filmu będzie ukazanie angielskiej prowincji - jak zwykle jako miejsca, w którym chce się mieszkać, niezależnie od tego ile ma się lat. Nie jest to, rzecz jasna, kino zaangażowane jak "Full monty", czy "Billy Elliott", nie jest też tak zabawne, szukanie dramatów nieco na siłę, ale nadal pozostają "Dziewczyny z kalendarza" miłym, pozytywnym filmem.