Hidalgo: Ocean ognia
(Hidalgo)
Joe Johnston
‹Hidalgo: Ocean ognia›
Opis dystrybutora
Prawdziwa opowieść o przygodach jeźdźca Franka T. Hopkinsa, który jako jedyny Amerykanin wziął udział w najdłuższym biegu konnym na świecie - morderczym wyścigu przez Pustynię Arabską - organizowanym przez afrykańskiego szejka.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje
Utwory powiązane
Zadziwiająco niemrawe jak na film o konnym wyścigu. Ożywienie następuje tylko w dwóch scenach: gdy bliźniaczo podobny do Tony’ego Todda Peter Mensah rozpiernicza samodzielnie tuziny Arabów i podczas finałowej gonitwy. To mogła być sympatyczna bajka przygodowa, ale twórcy postanowili podpiąć się pod prawdziwą historię – stąd Buffalo Bill, masakra Indian pod Wounded Knee i kuriozalnie wzniosłe monologi wygłaszane przez aktorów, którym zdaje się, że grają Szekspira. Na szczęście jest też Omar Sharif i ładne plenery, ale i tak po seansie nie można odeprzeć wrażenia, że ktoś tu postawił nie na tego konia, co trzeba.
Najlepsze w "Hidalgo" są sekwencje, w których film zbliża się do konwencji "Indiany Jonesa" – szejkowie, arabskie księżniczki i pustynne pościgi. Przyprawione humorem sceny akcji i przygody dostarczają solidnej porcji rozrywki. Pomiędzy nimi jest już gorzej, bo moralizatorskie treści wplecione są nie bardzo wiadomo po co. Jakaś rzeź Indian i emancypująca się Arabka niepotrzebnie wprowadzają do filmu dłużyzny. Viggo gładko zrzucił maskę honorowego Aragorna i wcielił się w postać zmęczonego życiem cowboya-twardziela, sympatycznie wypada też Omar Sharif. Ogólnie sporo akcji, trochę dłużyzn, kalki, boleśnie ckliwe zakończenie, ale od biedy można.
KW – Konrad Wągrowski [6]
Zadziwiające jak dużo ostatnio kręci się filmów w starym stylu, jakby sprzed 20 lat. "hidalgo" jest takim właśnie przykładem - prosta, przygodowa historia, w ładnej, egzotycznej scenerii, momentami w stylu Indiany Jonesa. Dziś nie robi już wielkiego wrażenia, ale trudno też uznać 2h w kinie za zmarnowane - to po prostu miły, relaksujący film, z Aragornem w roli głównej (Viggo dobrze obsadzony). Ma jednak drugie dno - Amerykanin robiący w konia setkę Arabów, a potem symboliczny uścisk zgody i szacunku - nie, to niemożliwe, żeby nie było tu ukrytej roli propagandowej.