Krucjata Bourne’a
(The Bourne Supremacy)
Paul Greengrass
‹Krucjata Bourne’a›
WASZ EKSTRAKT: 90,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Krucjata Bourne’a |
Tytuł oryginalny | The Bourne Supremacy |
Dystrybutor | UIP |
Data premiery | 3 września 2004 |
Reżyseria | Paul Greengrass |
Zdjęcia | Oliver Wood |
Scenariusz | Tony Gilroy, Brian Helgeland |
Obsada | Karel Roden, Brian Cox, Franka Potente, Julia Stiles, Matt Damon, Joan Allen, Karl Urban, Tomas Arana |
Muzyka | John Powell |
Rok produkcji | 2004 |
Kraj produkcji | USA |
Cykl | Bourne |
Gatunek | sensacja |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Opis dystrybutora
Po brutalnym zabójstwie chińskiego wicepremiera, superagent Bourne zostaje wbrew swej woli wplątany w międzynarodową rozgrywkę, w której musi bronić dobrego imienia i ratować swe życie. Płatnym mordercą okazuje się bowiem osoba podszywająca się pod Bourne’a i wykorzystująca bez skrupułów jego tożsamość.
Inne wydania
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje
Filmy – Publicystyka
Utwory powiązane
MC – Michał Chaciński [8]
No cóż, zgadzam się, że pierwszy Bourne był lepszy koncepcyjnie i fabularnie, ale drugi jest moim zdanbiem blisko szczytu tego, co może osiągnąć sztampowe fabularnie hollywoodzkie kino. Paul Greengrass sklecił ten film w sumie wyłącznie z pościgów i zafundował raptem jedno nietypowe zaskoczenie fabularne (Franka Potente), ale nakręcił całośc w tak kinetyczny sposób, że siedziałem na brzegu fotela. Greengrass odrzuca punkt widzenia chłodnej widowni i szuka w jaki sosób wrzucić widza w środek wydarzeń. To powoduje, że owszem, kamera pracuje frenetycznie, ale widz bez przerwy ma wrażenie - tak jak bohater - że trzeba się na nowo odnaleźć w błyskawicznie zmieniającej się sytuacji. A przy okazji dostajemy niesłychanie realistyczne walki i pościgi. Po tym filmie Bourne zastępuje w mojej głowie Bonda jako agent na nowe czasy. I mam nadzieję, że na starość będę mieć do dyspozycji 20 filmów z tym gościem.
Nic odkrywczego, że supremacja sequeli nad pierwowzorami czy chociażby ich równorzędność to od zarania sequelozy utopia – weźmy choćby szmiry z ostatnich tygodni: „Dirty Dancing 2”, „Jak ugryźć 10 milionów 2”, „Smakosz 2”, „Cube 2”. Zdarzają się jednak wyjątki pokroju „Shreka 2”. I „Krucjata Bourne’a” na szczęście jest takim wyjątkiem. Greengrass z powodzeniem zastąpił Limana – „Tożsamość” oglądało się z rosnącym znużeniem, „Krucjatę” ogląda się z rosnącym zainteresowaniem. Dobrze to świadczy nie tylko o reżyserze – Tony Gilroy rozsądniej rozłożył akcenty w scenariuszu, dzięki czemu napięcie narasta a nie maleje i finał nie rozczarowuje. John Powell napisał niebo lepszą muzykę – tym razem znakomicie buduje atmosferę a nie tylko leci sobie w tle. Nawet damonowy Bourne to postać jakimś cudem ciekawsza, lepiej zagrana, bardziej wiarygodna niż w jedynce. Takiemu kinu sensacyjnemu (i takim sequelom) tylko przyklasnąć.
Zmiana reżysera na szczęście zbytnio nie wypłynęła na serię i powstał film równie dobry co poprzednik. "Krucjata" ma z literackim pierwowzorem jeszcze mniej wspólnego niż "Tożsamość", ale klimat powieści Ludluma został zachowany. Fabuła u Greengrassa jest prostsza niż w "Tożsamości", ale za to więcej tu bijatyk i pościgów, i to jak zrealizowanych! Zarzuty? Te same co przy jedynce. Damon jako Bourne wypada tylko poprawnie, a o filmie, mimo że dostarcza sporą dawkę emocji, niestety szybciutko się zapomina.
WO – Wojciech Orliński [5]
Pierwsza część podobała mi się nawet bardzo, ale tutaj poczułem się lekko rozczarowany. Sekwencje akcji owszem, znakomite: jeden z lepszych pościgów samochodowych jakie ostatnio widziałem (ulicami Moskwy, bardzo ostry, z mnóstwem realistycznych wypadków i miażdżonych wraków). Ale nie było już tego fantastycznego nastroju osaczenia z jedynki. Z książki nie zostało praktycznie nic poza tytułem (w jedynce też się od niej oddalili, ale tam robili to jakoś bardziej z głową). Największa rozpacz dla wielbicieli talentu Franki Potente - widząc, jak bardzo autorzy filmu odeszli od książki w kwestii Marie, jęknąłem tylko "CO IM DO XHEJNY NĘDZY ODBIŁO?". Da się oczywiście obejrzeć, ale na "Ultimatum Bourne'a" chyba nie pójdę już w otwarciowy weekend.
KS – Kamila Sławińska [5]
Jakoś nie mogę się zachwycić. Niby filmowi nic nie brakuje, ale nie wznosi się nawet na chwilę ponad przeciętność. Ogląda się przyjemnie, a potem natychmiast wszystko zapomina. Jedyne ważne odnotowania wydarzenie związane z tym filmem – to fakt, ze utalentowany Czech Karl Roden powolutku staje się dyżurnym bad guy’em Hollywood. Ja jestem za.
KW – Konrad Wągrowski [8]
Paul Greengrass podjął temat losów agenta bez pamięci po Dougu Limanie i stworzył kolejny świetny film. Poszedł w inną stronę niż poprzednik, który miał ambicje wpisać ludlumowską fabułę we współczesne czasy. "Krucjata Bourne'a" to klasyczne, dynamiczne kino sensacyjne. Film ma precyzyjny scenariusz, ale jego główną siłą staje się doskonałe tempo i sceny akcji (zwłaszcza pościg samochodowy na ulicach Moskwy), podkreślane przez świetnie dobrana muzykę i interesujące, zimne miejskie zdjęcia Olivera Wooda. Sprawdza się nieźle cała ekipa aktorska, miło obejrzeć Eomera w nowej roli. A Berlin okazuje się nadal idealnym miejscem do umieszczenia zimnowojennej fabuły. Wygląda na to, że cała nowa seria Bourne'owska jest niezwykle udanym powrotem do klasycznego kina sensacyjnego, czemu mogę tylko przyklasnąć. Ale uwaga dla miłośników powieści Ludluma - film odchodzi od niej bardzo, bardzo daleko.