Ten straszny potwór Michael MooreNagrodzony wyraził nadzieję, że jego rodacy obejrzą film, mimo wycofania się amerykańskiego dystrybutora, choćby on sam miał z nim jeździć po wszystkich Stanach. Europa dzięki albańskiemu dystrybutorowi zobaczy „Fahrenheita”, my chyba też, a co tam. Będziemy się mogli przekonać, jaki to z laureata arogant i kłamca. Chyba, że zdążymy do tej pory zmienić zdanie.
Jacek ŁaszczTen straszny potwór Michael MooreNagrodzony wyraził nadzieję, że jego rodacy obejrzą film, mimo wycofania się amerykańskiego dystrybutora, choćby on sam miał z nim jeździć po wszystkich Stanach. Europa dzięki albańskiemu dystrybutorowi zobaczy „Fahrenheita”, my chyba też, a co tam. Będziemy się mogli przekonać, jaki to z laureata arogant i kłamca. Chyba, że zdążymy do tej pory zmienić zdanie. Że też nikt go nie ustrzeli zza węgła, nie rozumiem. W Polsce od dawna robi za bufona i durnia. Taka niepoprawność polityczna, taka zaciekłość żeby zniszczyć Busha i pokazać rzekome fiasko demokratycznej interwencji w Iraku, gdy myśmy się tak lojalnie i odpowiedzialnie zaangażowali po właściwej stronie. Już słyszałem świeże oceny naszych komentatorów, że Złota Palma w Cannes dla jego „Fahrenheita 9/11” to polityczna prowokacja. Co więcej, w relacji z wręczenia nagród mogłem zobaczyć na własne oczy, jak ci wszyscy politykierzy wstali i wśród niemilknących braw długo demonstrowali na stojaka swój chybiony wybór polityczny. Coś podobnego oglądałem tylko na Festiwalu w Gdyni w pamiętnym 2001, kiedy to Dariusz Jabłoński wezwał do solidarności z tysiącami ofiar; wszyscy wstali, a ja małodusznie siedziałem. Nie żebym nie współczuł, tylko nie lubię solidarności. Potwór w wywiadzie dla francuskiej dziennikarki telewizyjnej trafnie zauważył, że to prawdziwy dar Francji dla Ameryki, ta nagroda. Trzeba dodać, że nie pierwsza. Francuzi mają uzasadnione historycznie tradycje w nagradzaniu Amerykanów. Ta dwuznaczna i prowokacyjna Statua Wolności, to też ich dar. Nagrodzony wyraził nadzieję, że jego rodacy obejrzą film, mimo wycofania się amerykańskiego dystrybutora, choćby on sam miał z nim jeździć po wszystkich Stanach. Europa dzięki albańskiemu dystrybutorowi zobaczy „Fahrenheita”, my chyba też, a co tam. Będziemy się mogli przekonać, jaki to z laureata arogant i kłamca. Chyba, że zdążymy do tej pory zmienić zdanie. Demagogicznie powołał się na Lincolna i znaczenie prawdy dla funkcjonowania republiki. No cóż, wtedy była to inna republika... Dziwny jakiś zresztą ten „Festiwal na proteście”; doprawdy nie wiem, jak będzie w Polsce przyjęte wyznanie izraelskiej reżyserki Keren Yedaya, która chyba nie ceni zbytnio swego pochodzenia i Złotej Kamery za najlepszy debiut, skoro poczuwa się do tragicznej odpowiedzialności za los trzech milionów Palestyńczyków i woła: Pomóżcie im! Moore już dwa lata temu odnosił triumfy w Cannes, gdy pokazywał tu swe „Zabawy z bronią”. A teraz wszystkie gazety są pełne jego zdumiewających oświadczeń. Cóż, trzeba przyznać, że facet jest odważny, chociażby z naszego lojalistycznego punktu widzenia nie miał racji. Najwyraźniej lubi estradę, choć nie każdy showman idzie na taką szarżę, by wyrzucić z siebie podczas oscarowej gali, ze statuetką w ręku: Chcę podziękować Akademii za jej wybór w imieniu producentów filmu Glynna i Michaela Donowana z Kanady. Zaprosiłem na estradę naszych kolegów-dokumentalistów w przekonaniu, iż są solidarni ze mną, ponieważ lubimy dokument. Lubimy dokument, a żyjemy w fikcyjnych czasach. Mamy fikcyjne wyniki wyborów i fikcyjnego prezydenta. Posyłamy na wojnę mężczyzn w imię fikcyjnych przyczyn. Jesteśmy przeciw wojnie, panie Bush, niezależnie od tego, czy jest to fikcja nienaruszonych plomb czy fikcja pomarańczowych alertów. Wstyd mi za pana, panie Bush, wstyd mi. A jeśli ma pan przeciw sobie papieża i te cipki z południa, pański czas się skończył. Jeszcze raz dzięki. Rok później, przy następnych Oscarach zdeptał go za te słowa monstrualny słoń z „Powrotu Króla”, wszyscy widzieli. Już myślałem, że to koniec potwora, a on udaje, że nic się nie stało. Jak to, nic się stało, teraz mu Palma odbiła i znów truje? Skaranie boskie, że też nie ma na niego silnych! 23 maja 2004 |
Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.
więcej »Co zrobić, gdy słyszało się o egipskich hieroglifach, ale właśnie wyłączyli prąd i Internetu nie ma, a z książek jest tylko poradnik o zarabianiu pieniędzy na kręceniu filmów, i nie za bardzo wiadomo, co to te hieroglify? No cóż – właśnie to, co widać na obrazku.
więcej »Barbara Borys-Damięcka pracowała w sumie przy jedenastu teatralnych przedstawieniach „Stawki większej niż życie”, ale wyreżyserować było jej dane tylko jedno, za to z tych najciekawszych. Akcja „Człowieka, który stracił pamięć” rozgrywa się latem 1945 roku na Opolszczyźnie i kręci się wokół polowania polskiego wywiadu na podszywającego się pod Polaka nazistowskiego dywersanta.
więcej »Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Zemsty szpon
— Jarosław Loretz
Taśmowa robota
— Jarosław Loretz
Gra komputerowa w stylu Bunuela
— Jacek Łaszcz
Polski sen – nie dla idiotów
— Jacek Łaszcz
Życie i nieżycie, czyli terapia u Tima Burtona
— Jacek Łaszcz
Jubileusz w rozkroku
— Jacek Łaszcz
Czyj Nikifor?
— Jacek Łaszcz
Mucha na słupku
— Jacek Łaszcz
Skąd ty masz te oczy?
— Jacek Łaszcz
W górę i w dół na diabelskim młynie
— Jacek Łaszcz
Poruszenia kuchenne
— Jacek Łaszcz
Testament Woody’ego Allena
— Jacek Łaszcz