Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
75,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

Filmowa historia Czerwonej Planety

Esensja.pl
Esensja.pl
Choć postacie z „Johna Cartera” znają swoją planetę jako Barsoom, dla nas jest to – zgodnie z ideą twórcy literackiego pierwowzoru E. R. Burroughsa – dobrze znany Mars. Ale właściwie w jaki sposób ten czerwony kamyk tak dobrze zadomowił się w naszej zbiorowej świadomości i jaką rolę miało w tym procesie kino?

Jakub Gałka

Filmowa historia Czerwonej Planety

Choć postacie z „Johna Cartera” znają swoją planetę jako Barsoom, dla nas jest to – zgodnie z ideą twórcy literackiego pierwowzoru E. R. Burroughsa – dobrze znany Mars. Ale właściwie w jaki sposób ten czerwony kamyk tak dobrze zadomowił się w naszej zbiorowej świadomości i jaką rolę miało w tym procesie kino?
WASZ EKSTRAKT:
75,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Z popularnością Marsa w powszechnej świadomości konkurować może tylko Księżyc. Ale postrzeganie naszego satelity szło nieco inną drogą niż Marsa, bo dzięki wynalezieniu najprostszych teleskopów najbliższe Ziemi ciało niebieskie mogliśmy obserwować już kilkaset lat temu. A możliwość obserwacji oznacza oczywiście odarcie z nimbu tajemnicy. Stąd twórcy literackiej i filmowej science fiction od początku postrzegali Księżyc w dość realistyczny sposób, czego przykładem są takie filmy jak „Kobieta na Księżycu” (1929) Fritza Langa, „Kierunek Księżyc” (1950), jak również powieść „Z Ziemi na Księżyc” (1865) Juliusza Verne’a (która inaczej niż zainspirowana nią filmowa „Podróż na Księżyc” (1902) Georgesa Meliesa traktowała wyłącznie o przygotowaniach do podróży, a zupełnie nie zajmowała się lądowaniem, a tym bardziej fantastycznymi mieszkańcami Księżyca).1) Oczywiście jakaś część fantastyki, wbrew wszelkim naukowym przesłankom, umiejscawiała na Księżycu, najczęściej na jego ciemnej stronie, fantastyczne krainy i stwory – dość wspomnieć powieść „Pierwsi ludzie na Księżycu” (1901) H. G. Wellsa i jej filmową adaptację z 1964 roku. Częściej jednak Księżyc był bohaterem dość realistycznych opowieści o pierwszym pozaziemskim domu dla człowieka.
Zupełnie inaczej XX-wieczna fantastyka traktowała Marsa. Bo choć człowiek miał możliwość oglądania czerwonej planety za pomocą teleskopów już od dawna, to jednak były to obrazy na tyle niedokładne, że bardziej pobudzały wyobraźnię niż ją blokowały. Linie stwarzające pozory regularności wydawały się kanałami, wzgórza piramidami, a zacienione formacje skalne strukturami o określonych kształtach (słynna „twarz”). To wszystko powodowało, że planeta nazwana od imienia boga wojny stymulowała wyobraźnię pisarzy i filmowców, dla których już sam krwistoczerwony kolor nie był bez znaczenia. To połączenie wyrazistej barwy i mitologicznej etymologii nazwy miało zresztą swoje znaczenie – za sprawą „Wojny światów” (1898) H. G. Wellsa Mars na długo stał się domem dla wszelkiego rodzaju wrogo nastawionych kosmitów. Oczywiście wiele filmów nie mówiło wprost o Marsjanach z dość oczywistych względów – w momencie gdy kino fantastyczne było u szczytu swojej popularności naukowcy amerykańscy i radzieccy mieli już dość dokładny obraz Marsa i przygotowywali się do pierwszych odwiedzin na tej planecie. Stąd „Wojna światów” była inspiracją dla książek i filmów, w których najeźdźcy są z głębszych otchłani kosmosu lub zupełnie nieokreślonego miejsca. Tak było w najnowszej adaptacji powieści Wellsa, „Wojnie światów” Spielberga (2005), „Dniu niepodległości” (1996), ale też w całej masie filmów z lat 50-tych: „Blobie” (1958), „Przybyszach z przestrzeni kosmicznej” (1953), „Planie 9 z kosmosu” (1959), „Rzeczy” (1951) i wielu innych.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Ale były też przykłady, kiedy wprost mówiono, że inwazja przychodzi z Czerwonej Planety. Tak było w przypadku ekranizacji „Wojny światów” (1953) George’a Pala i spóźnionym o dekadę „Dniu inwazji Marsa na Ziemię” (1963), w którym Marsjanie, niczym w „Inwazji porywaczy ciał”, podmieniają ludzi w otoczeniu bohatera. Dość umownie Mars pojawiał się też w tytule kultowej „Devil Girl From Mars” (1954) z Marsjanką w lateksowym wdzianku szukającą mężczyzn (w telewizyjnym „Mars Needs Women” z 1966 roku Marsjanie z kolei, zgodnie z tytułem, poszukiwali kobiet). Podobnie jak w kiepskim serialu kinowym „Flying Disc Man from Mars” (1950), w którym Marsjanin, niczym Klaatu z „Dnia, w którym zatrzymała się Ziemia”, przybywa by wszelkimi środkami powstrzymać Ziemian przed zagładą – uznając, że nie nadajemy się by dysponować bronią atomową. Z Marsa pochodzili również kosmici planujący inwazję na Ziemię w typowych dla tego okresu „Najeźdźcach z Marsa” (1953) oraz w ich remaku z 1986 roku. Po latach powstało kilka filmów odnoszących się do złotej ery w kinie science fiction i również niektóre z nich upatrywały w Marsie źródła inwazji na Ziemię – na przykład prześmiewcze „Lobster Man from Mars” (1989) i „Marsjanie atakują!” Tima Burtona (1996) czy niedawne, animowane „Matki w mackach Marsa” (2011).
Podobnie jak Marsjanie Ziemię, tak i my często odwiedzaliśmy Czerwoną Planetę, co było okazją do przedstawienia wydumanych społeczeństw i nieprawdopodobnych stworów. 2) Pod koniec XIX wieku kilku pisarzy zajmowało się tym pomysłem i z ich dorobku z pewnością korzystał E. R. Burroughs tworząc cykl „Barsoom” zapoczątkowany wydawaną w 1912 roku w odcinkach „Księżniczką Marsa” (początkowo pod tytułem „Pod księżycami Marsa”). To właśnie ten autor na dobre wprowadził do kanonu literatury obcą planetę, jako miejsce fantastyczne, ale umożliwiające człowiekowi przetrwanie, jako świat nowoczesny, pełen cudów techniki, ale równocześnie romantyczny, jak wypełnione szlachetnymi rycerzami średniowiecze. W ten sposób pisarz nadał nowy sznyt powieści przygodowej o zaginionych, tajemniczych krainach, uprawianej przez takich autorów jak H. R. Haggard (twórca „Kopalni króla Salomona”), Rudyard Kipling („Człowiek, który chciał być królem”) czy Arthur Conan Doyle („Zaginiony świat”) – którzy zresztą chętnie byli odkrywani później przez kino.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Przeniesienie tego schematu w kosmos było posunięciem naturalnym w miarę jak na mapach świata ubywało białych plam i zaowocowało powstaniem nowego podgatunku zwanego „science fantasy”, popularnego w amerykańskich pulpowych magazynach przed II wojną światową. W kinie najoczywistszymi reprezentantami tego nurtu, poza najnowszą (i co zaskakujące jedyną) ekranizacją cyklu o Johnie Carterze, są rzecz jasna „Gwiezdne Wojny”. To w tej znanej wszystkim sadze statki kosmiczne pilotowane są przez rycerzy, a obce planety zamieszkują istoty władające „magiczną” mocą. Mniej bezpośrednim, a bardziej intelektualnym następcą „Księżniczki Marsa” jest też oczywiście „Avatar” (2009) Jamesa Camerona. Niebieskoskórzy Na’vi, którzy mają swój odrębny system społeczny, ujeżdżają fantastyczne smoki i sześcionogie wierzchowce, a spory rozwiązują za pomocą prymitywnej broni, to oczywiste nawiązanie do nomadycznych zielonych Marsjan i ich ośmionogich rumaków u Burroughsa.
Rzecz jasna inspirowana cyklem „Barsoom” wizja podupadającej obcej cywilizacji na Marsie, do której trafia ziemska ekspedycja, pojawiała się w kinie całe dekady wcześniej. Taką koncepcję przyjęły niskobudżetowe „Rocketship X-M” (1950) i „Flight to Mars” (1951), oba nakręcone w błyskawicznym tempie by zdyskontować popularność „Kierunek Ksieżyc” George’a Pala. W obu filmach załoganci rakiety trafiającej na Marsa odkrywają na Czerwonej Planecie cywilizację, która idąc podobną ścieżką historii jak ziemska zmuszona była przetrwać atomowy holokaust. Nieco podobnym tropem poszli twórcy „The Angry Red Planet” (1959), w której znów członkowie ziemskiej ekspedycji przeżywają mrożące krew w żyłach przygody na Marsie (m.in. spotkanie z gigantycznym szczuro-nietoperzem…), by w finale przynieść od Marsjan przestrogę dla rasy ludzkiej. Zresztą traktowanie Marsa (a w gruncie rzeczy jakiejkolwiek obcej planety i jej mieszkańców) jako alegorii Ziemi było posunięciem popularnym w literaturze i kinie. Dość wspomnieć radziecką „Aelitę” (1924) opartą na powieści Aleksego Tołstoja, w której Ziemianie, mając za sobą doświadczenie rewolucji październikowej, wzniecają na Marsie powstanie przeciw władcom planety. Z kolei w „Red Planet Mars” (1952) informacja o utopijnej cywilizacji na Marsie ma konotacje religijno-polityczne i jest tak naprawdę pretekstem do zbadania reakcji ziemskich społeczeństw, a niesławny „Święty Mikołaj podbija Marsjan” (1964), uważany za jeden z najgorszych filmów w historii, to w zamierzeniu przypowieść o roli zabawy, rozrywki i wolności w życiu dzieci.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Nie licząc tego ostatniego filmowego „potworka” w latach 60-tych XX wieku było już widać odmienne podejście do Marsa i fantastyki w ogóle. 3) Zwiastunem zmian był „Robinsona Crusoe na Marsie” (1964), w którym kosmiczny rozbitek zgodnie z dobrze znanym schematem musi przeżyć w nieprzyjaznym środowisku i walczyć z łowcami niewolników, ale też zmagać się z tak podstawowym problemem (a wcześniej często ignorowany) jak brak tlenu do oddychania. To trzeźwe podejście ostatecznie przeważyło na dobre już rok później, gdy sonda Mariner 4 po raz pierwszy w historii ludzkości przeleciała w pobliżu Marsa, przekazując całą masę danych i zdjęć, które ostatecznie obaliły pogląd o istniejącej na Czerwonej Planecie cywilizacji i warunkach zdatnych do życia. Jeśli dodać do tego inne programy kosmiczne, w szczególności badanie planety Wenus i załogowy lot na Księżyc, jasne stało się, że układ słoneczny przestanie mieć rację bytu jako sceneria romantycznych przygód z pogranicza science-fiction i fantasy. Ale odkrycie nowego obszaru do eksploracji i potencjalnej kolonizacji otworzyło inne możliwości.
Jednym z kierunków, w które poszli twórcy były opowieści nie o przypadkowych bohaterach, przeniesionych w kosmos magicznymi sposobami, ale dzielnych pionierach, którzy z narażeniem życia szukają nowego domu dla całej ludzkości. W kinie o takich eksploratorach Marsa opowiadał już „Podbój kosmosu” (1955) George’a Pala, który już w latach 50-tych starał się podejść naukowo do pomysłu badania innej planety, w spektakularny sposób pokazując chociażby nieważkość w próżni kosmicznej i trafiając w sedno z przedstawieniem Marsa jako planety niegościnnej i nieprzyjaznej człowiekowi. Dziś co prawda mogą śmieszyć takie rozwiązania jak rosnąca bez udziału wody i tlenu roślina czy padający na Marsie śnieg, ale faktem jest, że pierwsze kroki zostały poczynione. Po czym okazało się… że eksploracja wierna naukowym faktom nie jest tym co kino lubi najbardziej.
O ile w literaturze Mars zadomowił się na dobre, stając się podstawą terraformingu, domem dla wygnańców, kolebką rebeliantów sprzeciwiających się ziemskiemu rządowi czy bazą wypadową dla kosmicznych górników eksplorujących asteroidy, to z kina właściwie zniknął. 4) Owszem, na fali niepowodzeń programu Apollo (w 1975 roku zamknięto program, zaprzestano lotów na Księżyc) i narastającej nieufności do rządu (afera Watergate, na temat sfałszowania lądowania na Ksieżycu), Peter Hyams nakręcił świetnego „Koziorożca 1” (1977) traktującego o próbach sfałszowania pierwszej załogowej misji na Marsa, ale był to raczej thriller polityczny, niż epicka wizja podboju kosmosu. Na prawdziwą wizytę na Marsie trzeba było czekać do roku 1990, w którym Paul Verhoeven kręcąc na podstawie powieści Philipa K. Dicka „Pamięć absolutną”, zabierał nas na już skolonizowaną Czerwoną Planetę, borykającą się ze społeczno-politycznymi niepokojami i zasiedloną przez mutantów, będących ofiarami niedostatecznej ochrony przed promieniowaniem kosmicznym. Ta dystopijna społeczność wyrzutków czeka na bohatera, który – zgodnie z popularnymi lejtmotywami dotyczącymi Marsa – odkryje pozostałości pozaziemskiej cywilizacji i przeprowadzi udany terraforming pozwalający na normalne funkcjonowanie ludzkości na Marsie.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Znów jednak był to jednorazowy powrót do tematu – na kolejny znów trzeba było czekać kilkanaście lat, gdy na fali popularności misji Pathfindera, jak grzyby po deszczu zaczęły powstawać filmy o podboju Czerwonej Planety. 5) O misjach załogowych opowiadały nakręcone praktycznie w tym samym czasie „Czerwona planeta” (2000), „Misja na Marsa” (2000) Briana de Palmy, hiszpański „Stranded” (2001) i telewizyjna „Ucieczka z Marsa” (1999). Praktycznie wszystkie opowiadały w konwencji thrillera o problemach i zagrożeniach z jakimi wiąże się lądowanie człowieka na Marsie, a „Misja na Marsa” i „Stranded” dokładały do tego wciąż atrakcyjny pomysł o odkrywaniu pozostałości marsjańskiej cywilizacji, która jakimś cudem pozostała ukryta przed badającymi planetę robotami. Ten popularny motyw wykorzystał i połączył z pomysłem na terraforming i zasiedlenie Marsa John Carpenter w swoich „Duchach Marsa” (2001), które jednak okazały się typowym horrorem z zupełnie pretekstową scenerią. Identycznie właściwie rzecz ma się z „Doomem” (2005) Andrzeja Bartkowiaka, ekranizacja gry komputerowej, w której istotne jest zabijanie kolejnych potworów z piekła rodem, a nie fakt, że rzecz dzieje się w laboratorium na Marsie. W stronę grozy poszedł też „Gatunek 2” (1998), który co prawda nie rozgrywa się na Marsie, ale stamtąd pochodzi zagrożenie, które rozprzestrzenia się na Ziemi.
Jak widać wbrew pozorom Mars wcale nie jest tak bogato reprezentowany w kinematografii jak mogłoby się wydawać, przynajmniej jeśli chodzi o filmy, w których Mars gra rolę więcej niż epizodyczną (dotyczy to oczywiście kinowych filmów aktorskich, bo produkcje telewizyjne czy japońskie anime znacząco poszerzyłyby powyższy przegląd). Czerwona Planeta była częściej symbolem i inspiracją niż rzeczywistym miejscem akcji mniej lub bardziej zgodnych z naukowymi realiami filmów o eksploracji kosmosu, a częstotliwość sięgania po podróż na Marsa (lub wizytę Marsjan) jako zabieg fabularny była związana z aktualnymi trendami w rozwoju nauki i podboju kosmosu. Czy „John Carter” rozbudzi kolejną falę popularności Czerwonej Planety? Zapewne nie, raczej możemy się spodziewać kolejnych filmów na modłę „Avatara”, o odległych planetach, zasiedlonych fantastyczną florą i fauną, na których Ziemianie przeżywają emocjonujące przygody – a więc dokładnie takiej fantastyki jaką tworzył Burroughs (i bez wątpienia przyczyną nakręcenia „Johna Cartera” była tyleż setna rocznica wydania „Księżniczki Marsa”, co sukces filmu Camerona). Na bardziej „prawdziwy” obraz Marsa i realistyczne filmy o kolonizacji trzeba będzie pewnie zaczekać do jakiegoś ważnego wydarzenia w programach kosmicznych. Może do ogłoszenia załogowego lotu na Czerwoną Planetę?
koniec
10 marca 2012
1) Zresztą Księżyc w kinie nie stał się nigdy tematem przestarzałym, a do tak zdawałoby się banalnego i ogranego tematu jak początki jego eksploracji i kolonizacji wracano nawet całkiem niedawno w „Apollo 13” (1995) Rona Howarda, „Moon” (2009) Duncana Jonesa czy żerującym na teoriach spiskowych „Apollo 18” (2011).
2) Z oczywistych względów taka koncepcja była atrakcyjniejsza niż ta, która na poważnie panowała na początku XX wieku w środowiskach naukowych – że Mars był domem dla jakiejś inteligentnej cywilizacji, która niestety dawno wyginęła pozostawiając po sobie widoczne ślady, takie jak piramidy. Ten motyw „śladów” jest zresztą dość powszechny w fantastyce i występuje również w odniesieniu do Księżyca czy nawet Ziemi – dość wspomnieć paleoastronautyczne teorie Danikena.
3) Podobnie jak w kinie, tak i w literaturze pojawiali się „spóźnialscy”, albo twórcy świadomie wykorzystujący Haggardową wizję Marsa, jak Roger Zelazny, który w 1963 roku w „Róży dla Eklezjastesa” pisał o badaniu kultury i dziejów wymierającej cywilizacji marsjańskiej.
4) W literaturze te tematy przewijały się przez całe dekady, pojawiając się jeszcze przed programem Mariner. O rewolucji na Marsie pisał już Robert A. Heinlein w „Red Planet” (1949) łącząc jeszcze nowoczesne problemy społeczno-polityczne, ze staroświecką wizją Marsa zamieszkałego przez dziwacznych, obłaskawionych przez człowieka autochtonów, a po latach tematem zajął się choćby Greg Bear w nagrodzonym Nebulą „Moving Mars” (1993). Terraforming i wykorzystanie ekonomiczne Marsa pod lupę wzięli pod koniec stulecia Ben Bova w swoim cyklu „Droga przez układ słoneczny” (luźno powiązane książki o eksploracji układu słonecznego autor tworzy od lat 80-tych do dziś) i Kim Stanley Robinson w trylogii marsjańskiej (1992-1996), ale o realistycznej kolonizacji Marsa Arthur C. Clarke pisał już w 1951 roku, w „Piaskach Marsa”.
5) Ten sam trend dało się zauważyć też w literaturze, w takich powieściach jak „The Martian Race” (1999) Gregory’ego Benforda, „Mars Crossing” (2001) Geoffrrey’a A. Landisa, „First Landing” (2002) Roberta Zubrina – wszystkie korzystały z najnowszych badań naukowych i opracowywanych wówczas planów ekspedycji na Marsa, w szczególności koncepcji „Mars direct”.

Komentarze

10 III 2012   13:50:12

"W kinie najoczywistszymi reprezentantami tego nurtu, poza najnowszą (i co zaskakujące jedyną) ekranizacją cyklu o Johnie Carterze, są rzecz jasna „Gwiezdne Wojny”."

"John Carter" nie jest pierwszą ekranizacją cyklu Burroughsa. W 2009 niesławna wytwórnia Asylum wypuściła na DVD film "Princess of Mars", który o ironia był mockbusterem "Avatara". Czyli historia zatoczyła koło.

11 III 2012   10:42:40

O tempora o mores

Na Marsie były KANAŁY, a nie twarze, czy piramidy... Widziane przez wielu, a będące dowodem istnienia sieci irygacyjnej, zbudowanej przez Marsjan w celu nawodnienia pustyń... Lowell odkrywał nowe setki kanałów, i pisał ksiązki o cywilizacji Marsa...
Naprawdę nikt już o tym nie pamięta?

11 III 2012   15:05:22

@mmm777
http://en.wikipedia.org/wiki/Cydonia_%28region_of_Mars%29
naprawdę nie pamiętasz? był nawet o tym odcinek X Files

11 III 2012   17:31:08

@tomasz
Problem z rozumieniem tekstów pisanych, jak widzę? Dobrze, więc wyjaśnie w prostszy sposób!

W tekście:
`Bo choć człowiek miał możliwość oglądania czerwonej planety za pomocą teleskopów już od dawna, to jednak były to obrazy na tyle niedokładne, że bardziej pobudzały wyobraźnię niż ją blokowały. Linie stwarzające pozory regularności wydawały się kanałami, wzgórza piramidami, a zacienione formacje skalne strukturami o określonych kształtach (słynna „twarz”).'

Gorączkę marsjańską rozpoczęło odkrycie kanałów w 1877 roku. Twory te zostały chętnie uznane za sztuczne przez wielu ludzi. Astronom Percival Lowell swoją żywą działalnością publicystyczną, w której przedstawiał wizję starej cywilizacji walczącej z suszą, pompującej wodę z pokrytych lodem obszarów czapek podbiegunowych na obszary pustynne - pobudził masową wyobraźnię...
I właśnie z tych kanałów wzięła się Księżniczka Marsa, jak i wiele innej literatury.
A buźki i piramidki to pojawiły się już po wszystkim...

12 III 2012   08:26:24

@mmm777
To się odnosi do całego okresu przed marinerem a nie tylko pre xx wiek - skrót myślowy.

12 III 2012   09:43:29

No to skoro już mamy rys historyczno teoretyczny za sobą, to napisze tylko, że to kawał dobrego popcornowego kina dla odprężenia myśli. Pan Raczek by go raczej nie polubił, ale Pan Kałużyński by go docenił

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: J-23 na tropie A-4
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.

więcej »

Z filmu wyjęte: Bo biblioteka była zamknięta
Jarosław Loretz

15 IV 2024

Co zrobić, gdy słyszało się o egipskich hieroglifach, ale właśnie wyłączyli prąd i Internetu nie ma, a z książek jest tylko poradnik o zarabianiu pieniędzy na kręceniu filmów, i nie za bardzo wiadomo, co to te hieroglify? No cóż – właśnie to, co widać na obrazku.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: Gdzie są naziści z tamtych lat?
Sebastian Chosiński

9 IV 2024

Barbara Borys-Damięcka pracowała w sumie przy jedenastu teatralnych przedstawieniach „Stawki większej niż życie”, ale wyreżyserować było jej dane tylko jedno, za to z tych najciekawszych. Akcja „Człowieka, który stracił pamięć” rozgrywa się latem 1945 roku na Opolszczyźnie i kręci się wokół polowania polskiego wywiadu na podszywającego się pod Polaka nazistowskiego dywersanta.

więcej »

Polecamy

Bo biblioteka była zamknięta

Z filmu wyjęte:

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Taśmowa robota
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Inne recenzje

10 filmów, których akcja rozgrywa się w 2022 roku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Porażki i sukcesy A.D. 2012
— Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Grzegorz Fortuna, Jakub Gałka, Mateusz Kowalski, Gabriel Krawczyk, Małgorzata Steciak, Konrad Wągrowski, Kamil Witek

Kowboj z Marsa
— Hubert Stelmach

Indiana na Marsie
— Agnieszka Szady

Do kina marsz: Marzec 2012
— Esensja

Zamiast Marsa dostaliśmy Snickersa
— Eryk Remiezowicz

Tegoż twórcy

Ultimate Goth
— Miłosz Cybowski

Spiesz się powoli!
— Sebastian Chosiński

Solidarni z uchodźcami
— Piotr Dobry

Esensja ogląda: Październik 2016 (3)
— Jarosław Loretz, Jarosław Robak

Esensja ogląda: Lipiec 2016 (3)
— Jarosław Loretz, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski

Esensja ogląda: Lipiec 2016 (2)
— Sebastian Chosiński, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Gdzie jest pomysł?
— Tomasz Kujawski

Gdzie jest autor?
— Karolina Ćwiek-Rogalska

Esensja ogląda: Luty 2013 (DVD i BR)
— Sebastian Chosiński, Jakub Gałka, Jarosław Loretz

Esensja ogląda: Grudzień 2012 (Kino)
— Sebastian Chosiński, Grzegorz Fortuna, Jakub Gałka, Jarosław Loretz, Marcin T.P. Łuczyński, Daniel Markiewicz, Agnieszka Szady, Konrad Wągrowski

Tegoż autora

Więcej wszystkiego co błyszczy, buczy i wybucha?
— Miłosz Cybowski, Jakub Gałka, Wojciech Gołąbowski, Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Nieprawdziwi detektywi
— Jakub Gałka

O tych, co z kosmosu
— Paweł Ciołkiewicz, Jakub Gałka, Jacek Jaciubek, Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski

Wszyscy za jednego
— Jakub Gałka

Pacjent zmarł, po czym wstał jako zombie
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Jakub Gałka, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jarosław Robak, Beatrycze Nowicka, Łukasz Bodurka

Przygody drugoplanowe
— Jakub Gałka

Ranking, który spadł na Ziemię
— Sebastian Chosiński, Artur Chruściel, Jakub Gałka, Jacek Jaciubek, Michał Kubalski, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski, Kamil Witek

Ludzie jak krewetki
— Jakub Gałka

Katana zamiast pazurów
— Jakub Gałka

Trzy siostry Thorgala
— Jakub Gałka

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.