Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 24 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

‹4. Festiwal Filmowy Era Nowe Horyzonty›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Organizator Gutek Film, Miasto Cieszyn, Stowarzyszenie Nowe Horyzonty
CyklFestiwal Filmowy Era Nowe Horyzonty
MiejsceCieszyn
Od22 lipca 2004
Do1 sierpnia 2004
WWW

Festiwal Era Nowe Horyzonty: Dzień Ósmy (29.07)

Esensja.pl
Esensja.pl
Bartosz Sztybor
Według matrixowej zasady równowagi dzisiejszy dzień powinien przynieść kilka słabych filmów. Stało się odwrotnie, pomijając drobny żart, którego nawet nie nazwę amatorszczyzną.

Bartosz Sztybor

Festiwal Era Nowe Horyzonty: Dzień Ósmy (29.07)

Według matrixowej zasady równowagi dzisiejszy dzień powinien przynieść kilka słabych filmów. Stało się odwrotnie, pomijając drobny żart, którego nawet nie nazwę amatorszczyzną.

‹4. Festiwal Filmowy Era Nowe Horyzonty›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Organizator Gutek Film, Miasto Cieszyn, Stowarzyszenie Nowe Horyzonty
CyklFestiwal Filmowy Era Nowe Horyzonty
MiejsceCieszyn
Od22 lipca 2004
Do1 sierpnia 2004
WWW
Projekt „Tulse Luper Suitcases” opisuje przygody niejakiego Tulse’a Lupera – pisarza i marzyciela. Jego perypetie nie są zbyt różnorodne, ponieważ bohater ma szczęście do bycia więzionym. Zwiedza więzienia w Walii, Utah, Antwerpii, Turynie, Budapeszcie, Moskwie, Szanghaju, Kioto i Manczurii. Opowieść toczy się przez około 60 lat, zaczynając od odkrycia Uranu w 1928 w Kolorado, a kończąc na zburzeniu Muru Berlińskiego w 1989. Odkrycie Uranu, jak i tytułowe walizki, to bynajmniej nie dzieło przypadku. Podczas trwania całego projektu odsłonięte zostaną 92 walizki, co symbolizuje również liczbę atomową Uranu. Dlaczego używam słowa projekt, a nie np. film? Mianowicie „Tulse Luper Suitcases” będzie wykorzystywał pięć różnych środków przekazu. Trzy filmy pełnometrażowe („Moab Story”, „Vaux to the Sea”, „Antwerp”), telewizję, liczne płyty DVD, internet, książki. Wspominanemu już przeze mnie „Matrixowi” podobna sztuka się nie udała. Greenaway powinien poradzić sobie lepiej. Piszę tak, ponieważ miałem zaszczyt obejrzeć „The Moab Story”, czyli początek całej mitologii. Jestem zszokowany jak ten człowiek – twórca estetycznego i klasycznego – mógł popełnić produkt z tak stylową oprawą wizualną i muzyczną. Nasze oczy nie mają tu prawa do czegokolwiek się przyczepić. Twórca „8 i pół kobiety” wykorzystuje wszystkie aktualnie dostępne możliwości medium jakim jest kino. Mamy świetne filtry (różniące się ziarnem, wprowadzające poświatę i wyciskające z kolorów ostatnie soki), przenikanie się kadrów, teksty pojawiające się na ekranie, wprowadzanie kilkunastu okienek fabularnych na raz i fragmenty wygenerowane komputerowo. Kostiumy i scenografia są wprost genialne. Wszystko w tak wspaniały sposób jest przerysowane i komiksowe, że czujemy się uczestnikami współczesnej baśni. Greenaway od kiczu i przesytu przechodzi do groteski i ekspresji, aby w końcu wszystko stonować, ugrzecznić i podporządkować regułom klasycznym. Przez cały czas oprócz właściwej fabuły obserwujemy pojawiające się napisy różnej treści, ujęcia z innych kamer, alternatywne wersje wydarzeń, innych aktorów w danej roli, motywy z legendarnych już filmów i komentarze dotyczące filmu. Efekt jest taki jak przy oglądaniu „Eurosport. News” czy „Bloomberg”. Efektowny jest też montaż, w stylu serialu „Fastlane” McG. Obrazy przyspieszają, aby za chwilę zatrzymać się, zaciąć i pójść swoim torem. Wyatt i Leupen (stali montażyści Greenaway’a) bawią się taśmą filmową jak najlepszy DJ płytami winylowymi. Największy problem dotyczy fabuły. Jest intrygująca, ciekawa, ale czasami jest tak zawiła, że można pogubić się na dobre. Jeśli Peter Greenaway nie zrobiłby „Tulse Luper”, to do podobnego wyczynu byłby tylko zdolny cały sztab zawodowców. Lucas/Spielberg stworzyliby historię („Indiana Jones”), Rick Simpson wybudowałby dekorację („Dick Tracy”), montażem zająłby się McG („Fastlane”), kostiumami Jane Ruhm („Smoochy”), a reżyserią… nie da rady – sam Greenaway. Teraz może zdołacie sobie wyobrazić jak wyjątkowy jest sam film, a także cały projekt.
Kolejny dobry film to „Noi Albinoi” Magura Kari. Zdobywca przeogromnej liczby nagród (Festiwale w Rotterdamie, Edynburgu, Geteburgu i na Festiwalu Filmów Europejskich). Bardzo ciepły, ale też strasznie gorzki utwór o dojrzewaniu, zagubieniu, wyalienowaniu i walce z otoczeniem. Noi (Tomas Lemarquis) jest 17-letnim albinosem mieszkającym z babcią. Olewa szkołę i wszystko, co związane z jakimikolwiek obowiązkami. Woli oszukiwać automaty do gier, pić piwo, szwendać się po zaśnieżonym miasteczku, wygrywać gazetki pornograficzne w masterminda. Jego wiecznie pijany ojciec próbuje bezskutecznie odnowić z nim kontakty. Wszystko toczy się monotonnie, dopóki Noi nie poznaje dziewczyny, do której od razu czuje afekt. Islandzka produkcja jest na pierwszy rzut oka komedią, jednak nie sposób nie dostrzec, że jest to film tragiczny i cholernie ironiczny. Bez problemu można uwierzyć w historię Magura Kari, dzięki bardzo dobrej obsadzie i zrównoważonej grze aktorskiej. Nie wiemy też, gdzie dokładnie dzieje się akcja, co wpływa na uniwersalność opowieści. To mogłoby równie dobrze zdarzyć w Polsce, gdyby tylko nasi rodacy nie woleli produkować gniotów o gangsterach, które z prawdą mają taki związek jak krab gigant z żyrandolem wielofunkcyjnym.
Odnośnie „drobnego żartu” ze wstępu – chodzi o pomyłkę Abbasa Kiarostamiego zatytułowaną „Five”. Przez 74 minuty oglądamy pięć ujęć morza. Każde po około 15 minut. Wyłącznie dla masochistów i lansujących się artystów.
koniec
30 lipca 2004

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Knajpa na szybciutko
Jarosław Loretz

22 IV 2024

Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: J-23 na tropie A-4
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.