Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 16 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
80,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

Porażki i sukcesy A.D. 2012

Esensja.pl
Esensja.pl
1 2 3 6 »
2012: Rok, w którym nie nastąpił koniec świata. Podobnie zresztą jak w paru poprzednich latach. Po raz kolejny więc mamy okazję podsumować filmowy rok w redakcyjnej dyskusji. Wiecie, już jakie filmy uznaliśmy za najlepsze. Z dyskusji dowiecie się, które filmy wzbudziły największe kontrowersje.

Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Grzegorz Fortuna, Jakub Gałka, Mateusz Kowalski, Gabriel Krawczyk, Małgorzata Steciak, Konrad Wągrowski, Kamil Witek

Porażki i sukcesy A.D. 2012

2012: Rok, w którym nie nastąpił koniec świata. Podobnie zresztą jak w paru poprzednich latach. Po raz kolejny więc mamy okazję podsumować filmowy rok w redakcyjnej dyskusji. Wiecie, już jakie filmy uznaliśmy za najlepsze. Z dyskusji dowiecie się, które filmy wzbudziły największe kontrowersje.
WASZ EKSTRAKT:
80,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Konrad Wągrowski: Tradycyjnie dyskusję podsumowującą rok filmowy chciałbym zacząć od pytania o jedną impresję – scenę, dialog, wydarzenie, które było dla Was w 2012 wyjątkowe i zapadło w pamięć. Ja złamię zasadę i podam dwa, różne, może niewyszukane, ale emocjonalnie bardzo silne momenty – śpiew krasnoludów na wieczerzy u Bilba i śmierć bohaterki „Róży” Wojciecha Smarzowskiego. A dla Was?
Piotr Dobry: Mnie najbardziej ruszyła scena podcięcia gardła jednemu z bohaterów „Gangstera” Hillcoata. Tym bardziej, że okazało się to emocjonalnym oszustwem.
Sebastian Chosiński: Chcąc nie chcąc (raczej jednak chcąc), podpisuję się pod wyborem Konrada. Krasnoludy śpiewające „Misty Mountains” biją wszystko inne. Ale chciałbym też zwrócić uwagę nie tyle nawet na konkretną scenę, co całą kreację – Weronikę Rosati jako sanitariuszkę „Pestkę” w „Obławie”. Aktorka, którą do tej pory uważałem za kompletne beztalencie, udowodniła, że drzemie w niej spory potencjał. Oczywiście pod warunkiem, że trafi na odpowiedniego reżysera i dostanie dobrze napisaną rolę. W każdym razie – zwracam honor, pani Weroniko.
Grzegorz Fortuna: To ja też nieco oszukam, bo przypominam sobie dwa momenty, które mnie w minionym roku zmiotły, choć pochodzą z zupełnie odmiennych filmów i zupełnie różnych emocjonalnych rejestrów. Pierwszy to finał wspomnianej przez Sebastiana „Obławy” – porażający, makabryczny i nihilistyczny, niemal żywcem wyciągnięty z kina wojennego utrzymanego w tradycji „Idź i patrz”. Drugi to rozmowa Sama i Suzy w „Moonrise Kingdom”, podczas której pada słynne już chyba „kocham cię, ale nie wiesz, o czym mówisz”. To jeden z tych momentów, kiedy zza charakterystycznego dla Wesa Andersona ekscentryzmu wyłaniają się prawdziwi, wiarygodni pod względem psychologicznym bohaterowie. No i trudno o drugą równie subtelną i wzruszającą scenę wyznania miłosnego.
WASZ EKSTRAKT:
85,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Gabriel Krawczyk: O subtelności nie może być tu mowy, a jednak niebezpośredniość i teatralność uwodzenia (i de facto zdobycia, mimo że wyrażonego jedynie słowami!) bohaterki „Take This Waltz” przez Daniela oczarowała mnie w tym roku chyba najmocniej. Scena w kawiarni i gra, na którą dwójka postaci godzi się, role, które przyjmuje (choć oboje zapewne pragnęliby przestać grać, a fizycznie wyrazić swoje miłosne zadurzenie) to najoryginalniejsza scena miłosna, jaką dane mi było ostatnio oglądać. Zero nagości, przy maksimum gatunkowej treści…
Jakub Gałka: Też przekornie, bo momenty nie tyle emocjonujące co zaskakujące, no i też więcej niż jeden: udźwiękowiony koszmar z „Artysty” i chwilowa nadzieja na pesymistyczne zakończenie „Batmana”. Pod śpiewem krasnoludów chętnie bym się podpisał, ale boję się, że to w dużej mierze efekt nowości…
Małgorzata Steciak: Trudno mi wskazać jedną scenę, która wyjątkowo zapadłaby mi w pamięć. 2012 rok upłynął dla mnie pod znakiem wielu filmów bardzo dobrych, jednak bez wyraźnego faworyta. Najwięcej emocji wywołał jednak chyba „Mistrz” – moja pierwsza reakcja na sposób kadrowania, kolory, absolutnie bezbłędną grę aktorską (przez chwilę trudno mi było rozpoznać Joaquina Phoenixa!) i, być może nawet przede wszystkim, ścieżkę dźwiękową, która wyraźnie nie chce być jedynie ilustracją, tylko równoprawnym elementem opowiadania. Tak się już filmów prawie nie kręci…
Kamil Witek: Prawie wszystkie sceny z Hulkiem w „Avengers”. Gdyby wręczano nagrody za nieme comic reliefy, to zielony potwór w 2012 roku nie miałby żadnej konkurencji. Zresztą chyba nikt nie ośmieliłby się z nim mierzyć.
Mateusz Kowalski: Kontynuując wątek rozpoczęty przez Kamila: scena, w której Hulk pokazuje Lokiemu, co o nim myśli. Tak wiele pokazać nic nie mówiąc… (A tak szczerze: nic. Kompletnie. Ten rok to pod tym względem fiasko).
• • •
Konrad Wągrowski: Nie było chyba w tym roku jakichś produkcji bezapelacyjnie wybijających się ponad przeciętność. Jakie więc będą dla was filmy roku?
WASZ EKSTRAKT:
80,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Piotr Dobry: Ja się śmieję, że to był rok kina klasy B, bo Batman, Bond, Burton, no i Ben (Affleck). Właśnie „Argo” tego ostatniego stawiam na piedestale, bo poza przedstawieniem niesamowitej historii, na jednym z metapoziomów jest to też film o potędze kina, a takie klimaty od zawsze mnie jako kinomana szczególnie rozczulają.
Jakub Gałka: No i poza Affleckiem (chociaż posiłkuję się tu opiniami innych), żaden B chyba nie zadziwił, zaskoczył, nie oczarował. Ja jako miłośnik kina wysokobudżetowego najchętniej wyróżniłbym „Avengers”, ale z każdym kolejnym dniem ten film bardziej się zacierał w mojej pamięci (inaczej niż np: pierwszy „Iron Man” czy „Mroczny rycerz”) i teraz chyba jestem bliżej stanowiska, że to bardzo dobry w swojej klasie film, ale całkowicie nie zaskakujący. Więc ciężko mi nazwać go filmem roku. Żaden inny blockbuster nie dorównał do jego poziomu, nawet bardzo dobry przecież „Hobbit” budzi we mnie mieszane uczucia. Poszedłbym więc w stronę kina bardziej dramtycznego, ale do dziś nie znalazłem w sobie odpowiedniego nastroju żeby obejrzeć „Różę”, „Pokłosie”, „Wstyd” czy „Miłość”. Metodą eliminacji i nieco z musu postawiłbym na „Artystę"…
Sebastian Chosiński: Zabrakło mi filmu, który wbiłby mnie w fotel, sprawił, że po zakończeniu seansu długo jeszcze nie chciało mi się wstawać. Takiego chociażby jak ubiegłoroczne „Rozstanie” Farhadiego. Ale z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że takie obrazy trafiają się raz na kilka lat, że nie sposób oczekiwać ich rok po roku. Chociaż „Miłość” Hanekego była bliska dotarcia do tej granicy.
Mateusz Kowalski: Mam ten sam problem, co Sebastian. Nic, kompletnie. Cały rok był niemiłosiernie wyrównany – zero zaskoczeń. Trzeba jednak przyznać, że w tym roku stało bardzo mocno kino rozrywkowe. Jeżeli miałbym zatem wskazać obrazy, do których chętnie wrócę, to prawdopodobnie będą to „Igrzyska Śmierci” i, być może, „Avengers” właśnie. Z drugiej jednak strony gdzieś po głowie kołacze mi się „Sinister” jako pierwszy obraz, który od dawna mnie zmiażdżył. Tego się nie udało nawet „Musimy porozmawiać o Kevinie”, który jako dramat psychologiczny zdecydowanie również wywiera swoje piętno.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Konrad Wągrowski: Mnie bardzo dosłownie wgniotła w fotel „Róża”, tyle że widziałem ten film w 2011 roku…
Małgorzata Steciak: Zgadzam się z chłopakami – chyba nie obejrzałam w tym roku filmu, który by mnie jednoznacznie zachwycił. Bardzo podobał mi się „Artysta”, za sam koncept powrotu do estetyki kina niemego w konwencji „hollywoodzkiej”. „Moonrise Kingdom” to dla mnie stylistyczny majstersztyk, który zachwyca swoją bezpretensjonalnością w stosowaniu chwytów rodem z estetyki telewizyjnej telenoweli (ach, te transfokacje!) i kreacjami aktorskimi, na czele z debiutującą Karą Hayward, dziewczynką o aparycji młodocianej Lany Del Rey. Bardzo podobała mi się również „Dziewczyna z tatuażem”, wspomniana już wcześniej „Róża” czy „Igrzyska śmierci” (jak można było reklamować ten film jako „następcę Sagi Zmierzch"…?), a także „Margaret”, która przeszła przez polskie kina właściwie niezauważona. A szkoda, bo to jeden z najciekawszych filmów o dojrzewaniu, jaki powstał w ostatnich latach.
Gabriel Krawczyk: By nie powtarzać, wspomnę o kameralnym, niespiesznym kinie, z którym chyba lubię czasem powalczyć, mimo przyzwyczajeń do kina gatunkowego. Tureckie „Pewnego razu w Anatolii” to liryka w czystej postaci, egzystencjalizm w rytmie Czechowa, najbardziej poetycka opowieść policyjna w dziejach kina.
Konrad Wągrowski: Czytałem kilka recenzji „Pewnego razu w Anatolii” i każdy recenzent zwracał uwagę na coś innego, dla każdego film był o czym innym, bądź po prostu rozkładał ręce i twierdził, że jest bezradny wobec tego obrazu. Ja właśnie należę chyba to tych bezradnych – mam jakieś swoje rozumienie „Pewnego razu w Anatolii”, nie mam pojęcia czy słuszne, ale chylę czoła przed magnetyczną siłą tego obrazu.
Gabriel Krawczyk: Sekret tego obrazu tkwi nomen omen w sztuce udźwignięciu sekretu… nie w zrozumieniu go, a w uświadomieniu sobie, że on tam jest i w pogodzeniu się z tym. Enigma to słowo klucz: klucz dla bohaterów; dla nas – na płaszczyźnie odbiorczej; po trzecie wreszcie – w sferze autotematycznej kryminału. Bo Ceylan ogarnia w pewnym sensie tajemnicę kryminału – odwraca ją i reguły gatunku filmowego, ponad który się wznosi. Mnie urzekła również zastosowana metaforyka: nie nachalna i pompatyczna, lecz – rzekłbym – „prostolinijna”, bo subtelne zanurzona w codzienności.
1 2 3 6 »

Komentarze

09 I 2013   16:24:54

większością się zgadzam, aczkolwiek... Avengers okay, godny uwagi film, ale nie historia (która moim zdaniem była dość denna i nie mam tu na mysli samego Lokiego... jako "zagrożenie" o_O) czyni go filmem interesującm, a wzajemne relacje między bohaterami i resztą świata, słowem: gdyby nie Stark i Hulk to z tego filmu nie byłoby co zbierać... Bo przyznaję, że Downey ukazal mi się jako geniusz zbrodni po raz n-ty.
Dodatkowo "Igrzyska". Proszę... Czekałam na opinię pana Sebastiana, ale jej nie było. Jako entuzjastka całej serii "Hunger games" w wersii książkowej poczułam się niemalże obrażona tym filmem. Czekałam na nią, odliczałam czas do seansu i co? Jedyne czego sie doczekałam to przypomnienie, że nie istnieje "dobra" adaptacja filmowa książki, ponieważ postacie takie jak Cinna, Rue i wiele innych zostały naprawdę boleśnie spłaszczone. Jak w "Eragonie". Jako film- okay, bardzo ciekawy obraz i nowe spojrzenie na główną postać we współczesnym filmie młodzieżowym. Jako adaptacja? Do.. .
A na zakończenie powiem tylko, że z Kac Wawą zgadzam się w 200 %. Ale przydała się. Żeby wszyscy sobie uświadomili, że polskie komedie zmierzają w zdecydowanie złym kierunku :)

09 I 2013   22:13:50

Ode mnie tylko mała uwaga. Z powyższego tekstu można wywnioskować, że reżyserem "Battle Royale" jest Takeshi Kitano, a twórca "Hana-Bi" jedynie zagrał w owym filmie. Za reżyserię "BR" odpowiada weteran Kinji Fukusaku (widział ktoś "47 mieczy zemsty"? Wypas:D).

09 I 2013   22:30:51

Ale dlaczego nikt z Was nie wyczekuje "Gravity" Cuarona? Zapomnieliście, czy hard SF zrobiło się passe? :)

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: J-23 na tropie A-4
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.

więcej »

Z filmu wyjęte: Bo biblioteka była zamknięta
Jarosław Loretz

15 IV 2024

Co zrobić, gdy słyszało się o egipskich hieroglifach, ale właśnie wyłączyli prąd i Internetu nie ma, a z książek jest tylko poradnik o zarabianiu pieniędzy na kręceniu filmów, i nie za bardzo wiadomo, co to te hieroglify? No cóż – właśnie to, co widać na obrazku.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: Gdzie są naziści z tamtych lat?
Sebastian Chosiński

9 IV 2024

Barbara Borys-Damięcka pracowała w sumie przy jedenastu teatralnych przedstawieniach „Stawki większej niż życie”, ale wyreżyserować było jej dane tylko jedno, za to z tych najciekawszych. Akcja „Człowieka, który stracił pamięć” rozgrywa się latem 1945 roku na Opolszczyźnie i kręci się wokół polowania polskiego wywiadu na podszywającego się pod Polaka nazistowskiego dywersanta.

więcej »

Polecamy

Bo biblioteka była zamknięta

Z filmu wyjęte:

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Taśmowa robota
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż autora

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński

Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński

W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński

Od Bacha do Hindemitha
— Sebastian Chosiński

Z widokiem na Manhattan
— Sebastian Chosiński

Duńczyk, który gra po amerykańsku
— Sebastian Chosiński

Awangardowa siła kobiet
— Sebastian Chosiński

Czekając na…
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.