Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Odszedł reżyser niepokorny. Wspomnienie o Aleksieju Germanie starszym

Esensja.pl
Esensja.pl
Ostatnich czternaście lat życia poświęcił pracy nad adaptacją powieści Braci Strugackich „Trudno być bogiem” (której nadał tytuł „Historia rzezi arkanarskiej”). To było jego ukochane, choć bardzo niesforne, „dziecko” artystyczne. Gdy znalazł się nieomal na finiszu, pokonała go choroba. W listopadzie ubiegłego roku trafił do szpitala wojskowego w Petersburgu, w którym zmarł w czwartek 21 lutego 2013 roku. Rosja straciła kolejnego wybitnego reżysera – Aleksieja Germana (starszego).

Sebastian Chosiński

Odszedł reżyser niepokorny. Wspomnienie o Aleksieju Germanie starszym

Ostatnich czternaście lat życia poświęcił pracy nad adaptacją powieści Braci Strugackich „Trudno być bogiem” (której nadał tytuł „Historia rzezi arkanarskiej”). To było jego ukochane, choć bardzo niesforne, „dziecko” artystyczne. Gdy znalazł się nieomal na finiszu, pokonała go choroba. W listopadzie ubiegłego roku trafił do szpitala wojskowego w Petersburgu, w którym zmarł w czwartek 21 lutego 2013 roku. Rosja straciła kolejnego wybitnego reżysera – Aleksieja Germana (starszego).
Aleksiej Jurjewicz German urodził się dwudziestego lipca 1938 roku w Leningradzie; był synem słynnego pisarza Jurija Pawłowicza Germana i Tatiany Aleksandrownej Rittenberg. Niekoniecznie chcianym; po latach reżyser sam wspominał, że jego matka była przerażona przypadkową ciążą, którą zresztą próbowała przerwać, wielokrotnie skacząc z szafy bądź dźwigając ciężary zdecydowanie ponad jej siły i możliwości. Nie wynikało to jednak wcale z niechęci do macierzyństwa jako takiego, ale z sytuacji politycznej, jaka wtedy istniała w Związku Radzieckim. Był to okres Wielkiej Czystki, najstraszliwszych prześladowań i represji, kiedy nawet najbliżsi współpracownicy Stalina nie mogli być pewni przyszłości. Tatiana Aleksandrowna nie chciała, aby jej syn dorastał w takim świecie (a o innej rzeczywistości można było jedynie pomarzyć i to najlepiej po cichu). Mimo to Aleksiej, jakby na przekór całemu światu, urodził się zdrowy. Nie miał zamiaru robić kariery artystycznej; wolał zostać lekarzem. Już jako nastolatek chodził ze studentami medycyny na zajęcia z anatomii, zebrał też pokaźną biblioteczkę publikacji medycznych. O jego dalszym losie przesądził tak naprawdę upór ojca, który niemal siłą zmusił go do złożenia papierów do Państwowego Leningradzkiego Instytutu Teatru, Muzyki i Kinematografii (LGITMiK), gdzie trafił pod skrzydła Aleksandra Muzilia. Największy wpływ na młodego studenta reżyserii miał jednak inny z jego wykładowców, legendarny Grigorij Kozincew („Don Kichot”, „Hamlet”, „Król Lear”). Po ukończeniu Instytutu w 1960 roku młody German znalazł pracę w prowincjonalnym Teatrze Dramatycznym w Smoleńsku, gdzie debiutował jako reżyser teatralny. Po roku wrócił do Leningradu, gdzie otrzymał etat w Teatrze Wielkim, którym zawiadywał wówczas (od pięciu lat) słynny Gieorgij Towstonogow. Szybko jednak okazało się, że Aleksiej Jurjewicz gustuje bardziej w filmie niż w teatrze, stąd też w 1964 roku jego przenosiny do wytwórni „Lenfilm”.
Znalazłszy się w drugiej pod względem ważności i prestiżu – po stołecznym „Mosfilmie” – radzieckiej wytwórni filmowej, German podjął współpracę z Władimirem Wiengierowem jako drugi reżyser na planie kręconego właśnie przez niego dramatu społecznego „Raboczij posiełok” (1965). Poznał wówczas między innymi Olega Borisowa i Ludmiłę Gurczenko, którzy, jak pokazała przyszłość, zagrali również w jego samodzielnych obrazach. Dwa lata później Aleksiej Jurjewicz został współtwórcą, opartego na powieści Borisa Ławrieniowa, „Siódmego towarzysza” Grigorija Aronowa – dramatu wojennego, którego akcja rozgrywała się jesienią 1918 roku w czasie wojny domowej w Rosji. Dzieło zyskało pozytywne oceny, dzięki czemu German otrzymał wreszcie zgodę na realizację samodzielnego filmu. Postanowił przenieść na ekran… powieść Arkadija i Borisa Strugackich „Trudno być bogiem” – wieloznaczną i naszpikowaną aluzjami politycznymi książkę o podboju obcych planet i zaprowadzaniu na nich własnych porządków. Niestety, kilka miesięcy później napędzane przez Armię Radziecką wojska Układu Warszawskiego zdecydowały się stłumić Praską Wiosnę i atmosfera, także w środowiskach artystycznych, ponownie stała się duszna i klaustrofobiczna. O ekranizacji Strugackich, którzy stali się boleśnie aktualni, trzydziestoletni reżyser musiał zapomnieć na długie lata. Ratunkiem okazała się w tej sytuacji książka napisana przez ojca, a zatytułowana „Operacja Nowy Rok”, którą Aleksiej Jurjewicz postanowił oddać w ręce stawiającego dopiero pierwsze kroki w zawodzie scenarzysty Eduarda Wołodarskiego. Jurij German już wtedy nie żył, w przeciwnym wypadku to zapewne on dokonałby filmowej adaptacji swojej powieści.
Opowiadająca o tragicznych czasach Wielkiej Wojny Ojczyźnianej i ludziach, którzy z różnych powodów zdecydowali się na kolaborację z hitlerowcami „Próba wierności” – nosząca taki sam tytuł jak powieść Jurija Pawłowicza – była gotowa w 1971 roku. I wtedy rozpętała się prawdziwa nagonka. Zapytany po wielu latach, dlaczego obraz został zatrzymany przez cenzurę, reżyser odpowiedział: „Za wszystko! Za Rołana Bykowa. Za to, że stoi on z nogami w misce. Za «abstrakcyjny humanizm». Za współczucie dla ludzi, którzy w okrutnych, przerażających okolicznościach przejawili słabość i poszli do niewoli”. Efekt był taki, że debiutanckie dzieło Germana wylądowało na półce; z aresztu zwolniono je dopiero po… czternastu latach. Dokument zezwalający na oficjalną dystrybucję podpisano w sierpniu 1985 roku (a więc już kilka miesięcy po dojściu do władzy Michaiła Gorbaczowa i zadekretowaniu pierestrojki), do kin radzieckich obraz trafił natomiast w kwietniu następnego roku. Wcześniej pokazywano go jedynie okazjonalnie. Co ciekawe, zmieniono jego tytuł – zamiast „Operacja Nowy Rok” film nazywał się teraz „Kontrola na drogach”, co w polskim tłumaczeniu przerobiono na „Próbę wierności”. Dzieło Aleksieja Jurjewicza zyskało wysokie oceny. Branżowe pismo „Sowiecki Ekran” przyznało mu w 1986 roku trzecią nagrodę w kategorii „najlepszy film” i drugą w kategorii „najlepszy aktor” (dla wspomnianego wcześniej Bykowa). Rok później na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Rotterdamie Germana uhonorowali krytycy – była to nagroda zbiorcza za wszystkie dotychczas nakręcone przez niego filmy (a więc także za „Dwadzieścia dni bez wojny” i „Mojego przyjaciela Iwana Łapszyna”). Twórcy „Próby wierności” doczekali się również uznania ze strony władz, otrzymując Nagrodę Państwową (1988) – jej beneficjentami stali się między innymi reżyser, scenarzysta i odtwórca roli zdrajcy Łazariewa Władimir Zamanski. Na liście laurów, jakimi obsypano autorów dzieła, najdziwniej (i, co tu kryć, z perspektywy czasu – najkomiczniej) wygląda nagroda dla Zamanskiego przyznana mu na XV Międzynarodowym Festiwalu Filmów o Wolności i Rewolucji, który odbył się w 1986 roku w… Sopocie.
Nie doczekawszy się premiery swego debiutanckiego filmu na początku lat 70., German zdecydował się przy drugim podejściu sięgnąć po prozę autora, który nie mógł wzbudzać ani wątpliwości, ani niechęci władz – Konstantina Michajłowicza Simonowa. Simonow był postacią bardzo niejednoznaczną i takim też pisarzem i człowiekiem pozostał w świadomości Rosjan do dzisiaj. Z jednej strony pomagał bowiem tysiącom weteranów w załatwianiu codziennych spraw (zdobywał dla nich miejsca w szpitalach, przydziały na mieszkania, należące im się, ale nieprzyznane nagrody, protezy dla inwalidów wojennych), z drugiej jednak – bezrefleksyjnie popierał politykę władz sowieckich i zawsze krytykował kolegów po piórze, którzy odstępowali od socjalistycznej jednomyślności. Jego ataków doświadczyli i Michaił Zoszczenko, i Anna Achmatowa, i Boris Pasternak, i Aleksandr Sołżenicyn, a nawet fizyk jądrowy Andriej Sacharow. Naprawdę trudno byłoby znaleźć pisarza bardziej „bezpiecznego”, jeśli German chciał zyskać pewność, że cenzura nie zapółkuje mu kolejnego filmu. Aleksiej Jurjewicz posunął się jeszcze krok dalej – zamówił u Konstantina Michajłowicza scenariusz do swego dzieła. tak powstała bardzo oszczędna w formie, ale niezwykle przejmująca i boleśnie prawdziwa adaptacja „Dwadziestu dni bez wojny”. Premiera filmu odbyła się dziesiątego maja 1977 roku, w trzydziestą drugą rocznicę podpisania hitlerowskiej kapitulacji (oczywiście z punktu widzenia władz Związku Radzieckiego). I chociaż dzieło Germana zostało wysoko ocenione, nie poprawiło jego notowań. Nawet jeśli bowiem film sygnowany był nazwiskiem Simonowa, to jednak nie takiego obrazu wojny (bez wojny) oczekiwały władze kinematografii. W efekcie wprowadzono na Aleksieja Jurjewicza nieformalny zapis cenzorski, co oznaczało, że w najbliższym czasie raczej nie mógł liczyć na zatrudnienie w roli reżysera czy nawet scenarzysty (w każdym razie jego nazwisko nie mogłoby się pojawić ani w początkowych, ani w końcowych napisach filmu). Wybrnął z tego, publikując kolejne scenariusze pod nazwiskiem swojej żony Swietłany Karmalitej. Dzięki temu były one kierowane do produkcji, a German zarabiał na życie. Z opublikowanych incognito tekstów skorzystali między innymi Jakow Bazelian (oparty na prozie Jurija Germana dramat wojenny o blokadzie Leningradu „Siądź z nami, Miszka!” z 1977 roku), Michaił Ordowski (komedia przygodowa dla dzieci „Podróż w góry Kaukazu”, 1981), Siemion Aranowicz (wojenne „Samoloty torpedowe”, 1983), Rudolf Fruntow (opowiadający o przedostatnim roku wojny „Odważny kapitan”, 1985) oraz Michaił Nikitin (rozgrywający się w 1945 roku „Mój bojewoj rascziot”, 1987). Ostatnim „archiwalnym” tekstem Germana i Karmalitej był dramat historyczny „Śmierć Otrara”, którego akcja przenosiła widzów do trzynastowiecznego Kazachstanu; został on sfilmowany w ostatnim roku istnienia Związku Radzieckiego (1991) przez Ardaka Amirkułowa.
Mimo obowiązującego od końca lat 70. zapisu cenzorskiego, szefostwo wytwórni „Lenfilm” zdecydowało się zaryzykować i dało Aleksiejowi Jurjewiczowi szansę na dokonanie ekranizacji jednej z kolejnych powieści jego ojca. Obraz Germana gotowy był w 1982 roku; nosił tytuł „Szef grupy operacyjnej”. Cenzura zgłosiła jednak zastrzeżenia i trzeba było dokonać jeszcze pewnych przeróbek. Między innymi zmieniono tytuł. Gdy wreszcie Goskino, czyli Państwowy Komitet Kinematografii, wydało w czerwcu 1984 roku zgodę na dystrybucję kinową obrazu, na plakatach widniał napis: „Mój przyjaciel Iwan Łapszyn”. Była to bardzo ponura, rozgrywająca się w latach 30. XX wieku w prowincjonalnym miasteczku radzieckim, opowieść o milicjancie – naczelniku wydziału śledczego Iwanie Michajłowiczu Łapszynie. Aleksiej Jurjewicz idealnie oddał w swym obrazie duszną atmosferę poprzedzającą stalinowskie prześladowania i represje – stąd wszechobecna w filmie aura nieufności i podejrzliwości, szerzące się na potęgę donosicielstwo. Nic więc dziwnego, że to jedno ze sztandarowych dzieł pierestrojki zostało docenione również poza granicami kraju – na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym we włoskim Locarno w 1986 roku „Mój przyjaciel Iwan Łapszyn” otrzymał Brązowego Lamparta oraz nagrodę FIPRESCI, a rok później w Rotterdamie – nagrodę krytyków. Dla Germana wreszcie nastały lepsze czasy. W 1985 roku został nawet urzędnikiem państwowym, a mówiąc precyzyjniej – sekretarzem Związku Filmowców ZSRR. Urzędowanie to nie trwało jednak długo. Gdy jego dzieła zaczęły podbijać międzynarodowe festiwale, otrzymał zaproszenie do Stanów Zjednoczonych. W Hollywood złożono mu nawet kilka propozycji zawodowych, ale odmówił – nie chciał robić, jak chociażby Andriej Konczałowski, filmów komercyjnych. Wrócił wtedy do ojczyzny, do przeżywającego gigantyczne kłopoty finansowe „Lenfilmu”. W 1990 roku założył – wtedy jeszcze w Leningradzie – Studio Pierwszego i Eksperymentalnego Filmu, które powstało po to, aby umożliwiać debiuty młodym reżyserom; przygarnął doń między innymi Aleksieja Bałabanowa i Lidię Bobrową. Zajął się także pracą edukacyjną jako wykładowca na Wyższych Kursach Scenariuszopisarstwa i Reżyserii w Moskwie. Na następny swój film kazał czekać aż do 1998 roku, kiedy to powstał komediodramat polityczny „Chrustaliow, samochód!”, opowiadający o okolicznościach śmierci Józefa Stalina w marcu 1953 roku. Krytycy kręcili nosami i trzeba przyznać, że nie bez podstaw. Na dziele tym negatywnie odbił się głównie fakt, że z powodów finansowych było kręcone przez dziesięć lat.
Ale to i tak jeszcze nie jest rekord Aleksieja Jurjewicza. Swój ostatni obraz – „Historię rzezi arkanarskiej” (będącą adaptacją „Trudno być bogiem” Braci Strugackich) – realizował od… 1999 roku (wtedy przynajmniej rozpoczęto zdjęcia na terenie Czech, bo scenariusz czekał w szufladzie Germana od lat 60. ubiegłego wieku). Jego premiera zapowiadana była ostatecznie na ten rok, podano już nawet termin pierwszego pokazu – 1 kwietnia. Ale czy do niej dojdzie – nie wiadomo. W listopadzie ubiegłego roku reżyser trafił do szpitala wojskowego w Petersburgu – stało się to po tym, jak w domu stracił przytomność, przewracając się, odniósł poważne obrażenia wewnętrzne, wystąpiło krwawienie. W grudniu przeszedł operację; niestety, osłabiony organizm został dodatkowo zaatakowany przez zapalenie płuc. W środę 20 lutego 2013 Aleksiej Jurjewicz poczuł się gorzej, stracił przytomność, zmarł następnego dnia, nie odzyskując świadomości. O jego śmierci pierwszy poinformował na swoim blogu (na serwerze rozgłośni radiowej „Echo Moskwy”) syn – także reżyser Aleksiej German (młodszy). We wpisie stwierdził też, że prace nad „Historią rzezi arkanarskiej” są praktycznie zakończone; został jedynie do zgrania dźwięk. Zapewnił przy okazji, że całość zostanie sfinalizowana niedługo – w „dającej się przewidzieć przyszłości”. I raczej nie należy mieć co do tego wątpliwości. Syn reżysera ma bowiem świadomość, że to najważniejsze dzieło w życiu jego ojca, któremu Aleksiej Jurjewicz poświęcił się całkowicie, walcząc w tym samym czasie z postępującą chorobą.
koniec
21 lutego 2013

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: J-23 na tropie A-4
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.

więcej »

Z filmu wyjęte: Bo biblioteka była zamknięta
Jarosław Loretz

15 IV 2024

Co zrobić, gdy słyszało się o egipskich hieroglifach, ale właśnie wyłączyli prąd i Internetu nie ma, a z książek jest tylko poradnik o zarabianiu pieniędzy na kręceniu filmów, i nie za bardzo wiadomo, co to te hieroglify? No cóż – właśnie to, co widać na obrazku.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: Gdzie są naziści z tamtych lat?
Sebastian Chosiński

9 IV 2024

Barbara Borys-Damięcka pracowała w sumie przy jedenastu teatralnych przedstawieniach „Stawki większej niż życie”, ale wyreżyserować było jej dane tylko jedno, za to z tych najciekawszych. Akcja „Człowieka, który stracił pamięć” rozgrywa się latem 1945 roku na Opolszczyźnie i kręci się wokół polowania polskiego wywiadu na podszywającego się pod Polaka nazistowskiego dywersanta.

więcej »

Polecamy

Bo biblioteka była zamknięta

Z filmu wyjęte:

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Taśmowa robota
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż autora

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński

Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński

W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński

Od Bacha do Hindemitha
— Sebastian Chosiński

Z widokiem na Manhattan
— Sebastian Chosiński

Duńczyk, który gra po amerykańsku
— Sebastian Chosiński

Awangardowa siła kobiet
— Sebastian Chosiński

Czekając na…
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.