10 najlepszych filmów Pedro AlmodóvaraDziś premiera „Przelotnych kochanków”, najnowszego filmu Pedro Almodóvara. Z tej okazji przygotowaliśmy dla was ranking 10 naszym zdaniem najlepszych filmów słynnego hiszpańskiego reżysera.
Esensja10 najlepszych filmów Pedro AlmodóvaraDziś premiera „Przelotnych kochanków”, najnowszego filmu Pedro Almodóvara. Z tej okazji przygotowaliśmy dla was ranking 10 naszym zdaniem najlepszych filmów słynnego hiszpańskiego reżysera.
Wyszukaj / Kup 1. Wszystko o mojej matce (Todo sobre mi madre, 1999) Nie dziwi fakt, że w naszym rankingu pierwsze miejsce zajęło Wszystko o mojej matce. Wszak to najbardziej obsypany nagrodami film Almodóvara, który zgarnął nie dość, że Oscara, to jeszcze Złoty Glob i Złotą Palmę w Cannes, a na wyliczenie wszystkich laurów nie starczy miejsca. Lecz by nie tylko biernie przyklaskiwać ocenom jurorów owych konkursów, trzeba po prostu stwierdzić, że ta historia matki, próbującej uporać się ze śmiercią nastoletniego syna, to najbardziej udana „almodrama”, ze znakomitymi kreacjami Cecilii Roth i Marisy Paredes. Wspomniane aktorki, do spółki z Penelope Cruz (także występującej w filmie), są stałym arsenałem twórczości Almodóvara. Plejada postaci (prostytutki, aktorki, transwestyci) i garść wątków (matczyna miłość, życie jako teatr, motyw zmiany płci, narkomania), też nie wydają się być czymś niepowtarzalnym. Jednakże jak nigdzie indziej, tak w tym przypadku Hiszpanowi udało się zrealizować obraz, który z każdej możliwej strony zalewa nas kiczem i absurdalnym humorem a jednocześnie zdaje się być przejmująco szczery. Nie stara się nas przekonać, że jest czymś więcej, niż jest. A jest po prostu opowieścią o matkach (to właśnie im reżyser dedykuje swój film) i o ich miłości. Miłości czasem zaborczej, czasem chłodnej i wystudiowanej, najczęściej jednak, bezgranicznej. Zuzanna Witulska Jak wielu innych widzów, śledzących przez lata karierę Almodovara, zastanawiałam się, czy „Wszystko o mojej matce” było chwilowym wzlotem ku uniwersalnym rozważaniom, czy też Pedro powróci do historii z życia ludzkich dziwadeł. Na szczęście utalentowany Hiszpan zasmakował w filmach, w których każdy z nas może jakoś się odnaleźć – i zaserwował w „Porozmawiaj z nią” wspaniałą, pełną pasji, a jednak niesamowicie wysmakowaną i elegancką opowieść o miłości: tej utraconej i tej nieosiągalnej. Mimo, że film pełen jest niezwykłych postaci, każda z nich jest jakoś bliska i zrozumiała, nawet kobieta-torreador i zdziwaczały pielęgniarz. Od pierwszej, niesamowitej sceny z „Cafe Mueller” Piny Baush aż do końcowych napisów nowy film Almodovara ogląda się z gęsią skórką, a nawet czasem z łezką w oku: starannie przemyślany scenariusz, znakomita gra aktorów, rewelacyjne zdjęcia i genialna muzyka współgrają w nim idealnie, dając w efekcie powalające, choć subtelne – prawdziwe dzieło sztuki. Kamila Sławińska
Wyszukaj / Kup 3. Kobiety na skraju załamania nerwowego (Mujeres al borde de un ataque de nervios, 1988) „Kobiety na skraju załamania nerwowego” to pierwszy film Pedro Almodovara, który zrobił prawdziwą międzynarodową karierę (nominacja do Oscara, Złotego Globu, wiele innych nagród), pierwszy, dzięki któremu przyznano reżyserowi miano wybitnego znawcy kobiecej duszy, film, którego nawet doskonały tytuł wszedł do potocznego języka. Kameralna, rozgrywana praktycznie w realiach jednego mieszkania komedia to opowieść o perypetiach kilku spotykających się w owym apartamencie kobiet z problemami oscylującymi oczywiście między tematami miłości, pożądania i zdrady, które nawet nie zdają sobie sprawy z nieoczywistych powiązań istniejących między nimi. „Kobiety…” nie tylko, jak tu o Almodovara bywa, wprowadzają zestaw malowniczych bohaterów, ale także zachwycają scenariuszem, wprowadzającym wciąż nowe wątki, nowe zwroty akcji i nowych bohaterów. Choć mamy tu i dramaty, i próby samobójcze, film jest też autentycznie bardzo śmieszny, co czyni go jednym z najłatwiej przyswajalnych obrazów Almodovara dla widzów nie obeznanych szerzej ze stylem tego reżysera. Konrad Wągrowski „Matadora” z pewnością docenią wszyscy fani „starego” Almodóvara – tego mniej subtelnego, jeszcze nie uładzonego, bezpruderyjnie atakującego na każdym kroku szokującymi obrazami. W otoczeniu przesiąkniętej zapachem krwi hiszpańskiej corridy rozgrywa się historia czwórki bohaterów. Tym, co ich łączy, jest szczególne uwikłanie w popędy życia i śmierci za sprawą Diega, tytułowego matadora, owładniętego obsesją seksu i przemocy. Młody i wrażliwy Ángel, zafascynowany Diego i widzący w nim swojego mentora, bierze na siebie jego przewiny by udowodnić sobie i światu, że jest prawdziwym macho. Eva, dziewczyna matadora, jest w stanie zgodzić się na wiele, by zaspokoić szczególne upodobania swojego ukochanego. Prawdziwą satysfakcję może mu jednak przynieść tylko María, pani adwokat, tak jak Diego lubująca się w aktach pożądania gwałtownie kończących się śmiercią. W świecie „Matadora” wszystko wydaje się być na opak i balansować gdzieś na granicy jawy i obłąkańczej wizji, jak wszystko tutaj wywołanej potrzebą doświadczenia czegoś do bólu granicznego. Na miłość, tę tradycyjnie pojmowaną, nie ma miejsca. A mimo to reżyser zdaje się sugerować, że to właśnie jego najbardziej zdegenerowani bohaterowie osiągają pełnię szczęścia. Zuzanna Witulska Zwariowany komediodramat o seksie, kłamstwach i kasetach wideo. Z naciskiem na to pierwsze. Chociaż Almodóvar zdążył przyzwyczaić widzów do swojej prowokacyjnej bezkompromisowości – czym wywoływał u tradycjonalistów święte, a u feministek laickie oburzenie – tym razem posunął się jeszcze dalej. W końcu niewielu mogłoby się spodziewać, że gwałt – wzięty oczywiście w duży nawias konwencji – może okazać się tak absurdalnie śmieszny. Duża w tym zasługa aktorek (jak zwykle genialna Rossy de Palma i wcielająca się w tytułową bohaterkę Veronica Forqué) i soczyście świńskich dialogów, które mimo natężenia pornoleksyki, nie mają w sobie nic z wulgarności, tak typowej dla komedii inicjacyjnej. Główną osią fabularną jest historia trójkąta miłosnego, która z czasem ustępuje miejsca iście hitchcockowskiemu kryminałowi (hispanizacja „Okna na podwórze”) i karykaturalnej satyrze na telewizję. Jednym słowem, kolejne krwiście czerwone filmowe gazpacho, które smakuje tylko wtedy, kiedy podaje je Almodóvar. Krystian Fred
Wyszukaj / Kup 6. Czym sobie na to wszystko zasłużyłam? (¿Qué he hecho yo para merecer esto?!!, 1984) „Czym sobie na to wszystko zasłużyłam”, można uznać – choć nieco na wyrost – za swego rodzaju prequel do o wiele późniejszego „Volvera”. Fabuła bowiem kończy się w momencie, w którym zawiązuje się akcja niedawnego obrazu Hiszpana. Tu kobieta musi bez chwili wytchnienia ścierać się z różnorakimi charakterami, harować jako sprzątaczka na kilku posadach i znosić humory własnej rodziny tylko po to, by i tak ledwo wiązać koniec z końcem. Czas na jej ukojenie zarezerwowane jest dopiero na finiszu, gdy pozbędzie się męża a z jej życia na zawsze zniknie nieznośna teściowa i dość niewdzięczne dzieci. Dlatego radość z chwili kiedy Gloria może zwyczajnie odetchnąć szybko znika wśród napisów końcowych. W „Czym sobie…” otaczające ją postaci Almodovar ujął w charakterystycznej dla siebie karykaturze, które swym absurdem niemal wypadają z filmowej ramy. Nawet jeśli przed oglądaniem założymy mocno jaskrawe okulary to i tak na całość filmu musimy patrzeć z przymrużeniem oka. Choć w wielu miejscach można jeszcze zauważyć brak typowej dla wytrawnego filmowca dyscypliny i wyczucia granic dobrego smaku, to nie można odmówić Hiszpanowi jednego: wrzucając bezceremonialnie Glorię w sam środek niekontrolowanego cyklonu przewrotnej komedii i obowiązkowego kryminału, potwierdził tezę, że kobieta u Almodovara przetrwa wszystko. Kamil Witek Po dwóch barwnych i żywiołowych dramatach z Penelope Cruz w roli głównej, Almodovar zmienił klimat na planie, zatrudnił zjawiskową Elenę Anayę i wziął się za kontrowersyjny thriller oparty na książce „Tarantula” Thierry′ego Jonqueta. Ale chociaż Antonio Banderas grający opętanego śmiercią żony chirurga plastycznego jest niepokojący i w wielu momentach przeraża determinacją, z jaką podchodzi do wyznaczonego sobie zadania, to „Skóra…” nie tyle kwalifikuje się do kategorii thrillera, ile mrocznego dramatu, w którym Almodovar porusza jedne ze swoich ulubionych tematów. Reżyser analizuje kwestię płci, ideę ciała jako więzienia oraz opresji i narzucania woli. Nie obawia się przy tym drażnić widza kontrowersyjnymi pomysłami, jednocześnie prowokując do przemyślenia poruszanych przez niego tematów. Przy okazji w całość wplata tradycyjnie wątek kryminalny i wątki z opery mydlanej. Ewa Drab W „Zwiąż mnie!” szczególnie zapada w pamięć jedna scena. Najpierw widzimy obleczonego w skafander nurka, niestrudzenie płynącego przez wody oceanu. Po chwili jednak okazuje się, że ów nurek to zmyślny gadżet erotyczny, a jego wysiłki mają uprzyjemnić kąpiel Mariny, byłej prostytutki, stawiającej swoje pierwsze kroki w produkcjach kina klasy B. Te przezabawne ujęcia są swego rodzaju odbiciem całego filmu w pigułce, gdzie nic nie jest takim, jakim wydaje się być na początku. Choć kiedy mamy już jakieś obeznanie z kinem Almodóvara, to czy możemy się nie spodziewać, że początkowe uwięzienie Mariny w jej własnym domu przez niepoprawnie zakochanego w niej Rickiego, będzie tylko wstępem do długiej gry namiętności, na końcu której Marina wypowie słowa zapowiedziane w tytule filmu? Zuzanna Witulska „Volver” to film szczególny w karierze Almodovara, bo skupiający na jednym planie ulubione aktorki reżysera, ze szczególnym wskazaniem na Carmen Maurę i Penelope Cruz. To także mieszanka, w której Almodovar przoduje – kino kobiece połączone z wątkiem kryminalnym i historią rodem z telenoweli. Klimat nieokiełznanych emocji podsyca dodatkowo ognista paleta barw, pełna soczystych czerwieni, pomarańczy i zieleni, widoczna w każdym niemal kadrze. W „Volver” Almodovar składa hołd kobietom, które go wychowały, jak i płci pięknej w ogóle, dlatego mężczyźni albo są nieobecni, albo ucieleśniają ślepe żądze i zło. Kobieca siła okazuje się natomiast niespożyta, niespokojna i żywiołowa. Chociaż w sposób absurdalny, Almodovar pokazuje również więzi między bohaterkami – przede wszystkim matką i córką, ale również siostrami i przyjaciółkami. I nawet jeśli wszystko zostaje podane z przymrużeniem oka, w „Volver” jest coś poruszającego i nieuchwytnego, czego nie da ośmieszyć się stylem z telenoweli. Ewa Drab W latach 90. Almodovar przeszedł przemianę, dzięki której z kontrowersyjnego lokalnego filmowca stał się podziwianą gwiazdą o międzynarodowej sławie. Jego filmy nieco złagodniały na rzecz pogłębienia studium strudzonych zakrętami życia bohaterów. „Wysokie obcasy” są jednym z przystanków na drodze do almodramy jaką znamy dziś. Oś fabuły stanowi dramatyczna relacja córka-matka, najeżona wzajemną rywalizacją, brakiem zrozumienia i konfliktami, ale też paradoksalnie pełnią nieskończonej obustronnej miłości, nawet w obliczu pałającego uczucia nienawiści. Tytuł „Wysokie obcasy” odnosi się do wspomnienia córki z dzieciństwa, która nie była wstanie zasnąć dopóki matka nie weszła do pokoju a dźwięk stukających z daleka obcasów oznaczał jej powrót do domu – czas spokoju i bezpieczeństwa. Almodovar wplatając w fabułę ten niewielki, ale jakże ważny wycinek z pamięci córki nadał prawdziwy sens opowiadanej przez siebie historii. Płynąca bowiem z niej konkluzja musi najzwyczajniej ująć – miłość do matki na zawsze pozostaje w sercu, niezależnie czy jest pielęgnowana czy nie, nigdy nie wygaśnie. Nawet jeśli wszystko tu brzmi i wygląda jak klasyczna latynoska telenowela. Kamil Witek 10 maja 2013 |
A mnie z kolei męczy Lynch ("Eraserhead" wręcz odchorowałem), za to "Kika" mnie rozbiła. Almodovar zdaje się w niej mówić "ciekawe ile jeszcze zniesiesz, zanim się skrzywisz? A może to?...", tyle, że robi to w taki sposób, że ma się ochotę tę grę podjąć, a nie - jak to często z Amerykanami bywa - wyłączyć film.
BTW, jeśli "Kika" wzbudziła niesmak, to co powiesz na niektóre "dziwadła" Greenawaya?)
Brakuje mi w zestawieniu "Drżącego Ciała", wg mnie duzo lepszy niz np "Zwiaz Mnie"
ja uwielbiam matadora -jakby akcja toczyla sie w argentynie
kika wg mnie srednia-scena gwaltu nie zniesmaczyla mnie ale byla dziwna,irracjonalna podobna do sceny gdy maz wymierza kare swojej grubej zonie ze slaska-swieta wojna
za to kobiety na skraju...smieszne takie kino familijne
z dziewczynami ze studiow ogladalam tez kilka filmow w tym jeden mialki z banderasem i nie moge wyjsc ze zdziwienia ze to taki slaby aktor, ciacho i moze dlatego zrobil kariere
Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.
więcej »Co zrobić, gdy słyszało się o egipskich hieroglifach, ale właśnie wyłączyli prąd i Internetu nie ma, a z książek jest tylko poradnik o zarabianiu pieniędzy na kręceniu filmów, i nie za bardzo wiadomo, co to te hieroglify? No cóż – właśnie to, co widać na obrazku.
więcej »Barbara Borys-Damięcka pracowała w sumie przy jedenastu teatralnych przedstawieniach „Stawki większej niż życie”, ale wyreżyserować było jej dane tylko jedno, za to z tych najciekawszych. Akcja „Człowieka, który stracił pamięć” rozgrywa się latem 1945 roku na Opolszczyźnie i kręci się wokół polowania polskiego wywiadu na podszywającego się pod Polaka nazistowskiego dywersanta.
więcej »Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Zemsty szpon
— Jarosław Loretz
Taśmowa robota
— Jarosław Loretz
Projektowanie zmarłej żony, czyli „Skóra, w której żyję”
— Ewa Drab, Karol Kućmierz, Konrad Wągrowski, Kamil Witek, Zuzanna Witulska
„Drive” najlepszym filmem III kwartału 2011 w polskich kinach
— Esensja
Skóra, w której chciałbym żyć
— Łukasz Gręda
Dwubiegunowość seksualna
— Ewa Drab
Co nam w kinie gra: Skóra, w której żyję, W imieniu diabła
— Urszula Lipińska, Kamil Witek, Zuzanna Witulska
Do kina marsz: Wrzesień 2011
— Esensja
Filmy Nowych Horyzontów 2011 (3/3)
— Ewa Drab, Karol Kućmierz, Urszula Lipińska, Patrycja Rojek, Konrad Wągrowski, Kamil Witek, Zuzanna Witulska
Hiszpańska mieszanka wybuchowa
— Ewa Drab
ENH 06: Dzień Pierwszy – Hołd dla kobiety, pogarda dla widza
— Bartosz Sztybor
Po prostu porozmawiać
— Kamila Sławińska
Zmarł Leonard Pietraszak
— Esensja
50 najlepszych filmów 2019 roku
— Esensja
50 najlepszych filmów 2018 roku
— Esensja
20 najlepszych filmów animowanych XXI wieku
— Esensja
15 najlepszych filmów dokumentalnych XXI wieku
— Esensja
20 najlepszych polskich filmów XXI wieku
— Esensja
15 najlepszych filmów superbohaterskich XXI wieku
— Esensja
10 najlepszych filmów wojennych XXI wieku
— Esensja
10 najlepszych westernów XXI wieku
— Esensja
15 najlepszych horrorów XXI wieku
— Esensja
Wszystko bardzo pięknie (choć moim zdecydowanie ulubionym filmem jest "Porozmawiaj z nią"), ale w "Kika" imo przekroczył już jednak wszelkie granice dobrego smaku.
O gustach trudno dyskutować, z poczuciem humoru jest jeszcze większy problem... Jednak jeśli TA scena gwałtu kogoś śmieszyła (i to zabójczo)...
Ja tam po tej scenie z niesmakiem zakończyłem oglądanie tego filmu (a wrażliwcem nie jestem, ot choćby dziwadła Lyncha bardzo lubie)