Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

„Star Trek” – ranking filmów kinowych (1)

Esensja.pl
Esensja.pl
Konrad Wągrowski
Na ekranach „W ciemność. Star Trek”, a my dziś zapraszamy na tak lubianą w „Star Trek” podróż w czasie i wspomnienie klasycznych filmów kinowych. Dziś część pierwsza rankingu – zestawienie sześciu filmów, w których wystąpiła ekipa „The Original Series”, a kapitanem „Enterprise” był James T. Kirk Williama Shatnera. Jutro część druga – nowe pokolenia Jean-Luc Picarda i Kirk J.J. Abramsa.

Konrad Wągrowski

„Star Trek” – ranking filmów kinowych (1)

Na ekranach „W ciemność. Star Trek”, a my dziś zapraszamy na tak lubianą w „Star Trek” podróż w czasie i wspomnienie klasycznych filmów kinowych. Dziś część pierwsza rankingu – zestawienie sześciu filmów, w których wystąpiła ekipa „The Original Series”, a kapitanem „Enterprise” był James T. Kirk Williama Shatnera. Jutro część druga – nowe pokolenia Jean-Luc Picarda i Kirk J.J. Abramsa.
Star Trek: The Motion Picture (1979, reż. Robert Wise)
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
„Star Trek: The Motion Picture” miał bardzo ciekawą historię, bo początkowo miał być… kolejnym sezonem serialu („Star Trek: The Phase 2”). Serialu, w którym miało nie być już Spocka (Leonard Nimoy był w konflikcie z producentami), jego miejsce miał zająć niejaki Xon, a do załogi dołączali Decker i Ilia. Zaczęto budować dekoracje, ale serialu nie udało się sprzedać telewizji, więc ostatecznie zdecydowano się nakręcić film kinowy (do którego ostatecznie powrócił Spock, a nowa para zagrała dwie istotne role, nigdy jednak nie mając już okazji powrócić do cyklu). Z oszałamiającym na owe czasy budżetem 35 milionów dolarów (!) i weteranem SF Robertem Wise’em („Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia”) na stołku reżyserskim. Efekt, mimo sukcesu finansowego, był jednak nie do końca satysfakcjonujący. Widać, że film, który miał być naukowo-filozoficzną odpowiedzią na „Gwiezdne wojny” jest wypełniony ambicjami od stóp do głów. W warstwie wizualnej i niektórymi koncepcjami fabularnymi jawnie nawiązuje do Kubrickowskiej „2001: Odysei kosmicznej”, manifestacyjnie rezygnuje z dynamiki i tempa na rzecz powolnej narracji i dywagacji filozoficznych. „Star Trek: The Motion Picture” porusza całą garść tematów kluczowych dla SF (i serii): ewolucja ludzkości, człowiek a technologia, możliwości kontaktu z obcą cywilizacją, ograniczenia komunikacji, perspektywy poznania. Z perspektywy czasu widać, że film miał za dużo nurtów, zbyt pobieżnie potraktowanych, nie miał też inteligencji i estetycznej siły oddziaływania Kubrickowskiego arcydzieła i w pamięć zapadł jako „ten z Voyagerem i łysą miss Indii”. Z drugiej jednak strony nadal potrafi urzec właśnie ową staromodnością spojrzenia na fantastykę naukową, zachwyca niektórymi rozwiązaniami wizualnymi, a Persis Khambatta rzeczywiście wygląda zjawiskowo. Powrót po latach do pierwszego kinowego „Star Treka” może więc być zaskakująco przyjemny.
Ocena: 70%
Star Trek II: Gniew Khana (1982, reż. Nicholas Meyer)
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Zaprawdę, wiele jest powodów, dla których można polubić „Gniew Khana”, drugą filmową część „Star Treka”. Twórcy po ambiwalentnych komentarzach dotyczących „The Motion Picture” poszli po rozum do głowy i jako główną spajająca klamrę wzięli nawiązanie do jednego z najlepszych odcinków serialu, stawiając naprzeciw Kirka naprawdę groźnego i malowniczego przeciwnika. Scenariusz jest spójny, fabuła znakomicie trzyma w napięciu, sceny akcji są mądrze przerywane scenami wyczekiwania i ciekawymi rozmowami na ulubione przez fanów, poważniejsze tematy. Pojedynek dwóch statków kosmicznych wzorowany jest – tak jak w „Gwiezdnych wojnach” – na klasycznych filmach wojennych, tyle tylko, że nie dotyczących jak u Lucasa działań powietrznych, ale morskich (widać tu wyraźny wpływ wojennego klasyka „Enemy Below” z Robertem Mitchumem i Curdem Juergensem w rolach głównych). Film też cieszy różnymi drobniejszymi elementami – ciekawą porucznik Saavik (Kirstie Alley) kultowym testem „Kobayashi Maru”, pionierskim wykorzystaniem grafiki komputerowej w scenie wizualizacji działania programu Genesys. Aktorzy nie udają już, że są w takiej samej formie, jak w serialu, ale ich starzenie staje się jednym z głównych tematów filmów, nadających mu psychologicznej głębi. Ale oczywiście najważniejsze są finałowe sceny poświęcenia Spocka i jego pożegnania z Kirkiem, sceny, które mogły się stać jednymi z najsłynniejszych w historii filmowej SF, gdyby nie zostały zdeprecjonowane w następnych częściach. Ale jednak gdy Kirk mówi, że spośród wszystkich istot, które spotkał na swej kosmicznej drodze Spock był najbardziej ludzki, nadal dreszcz przechodzi po plecach.
Ocena: 80%
Star Trek III: W poszukiwaniu Spocka (1984, reż. Leonard Nimoy)
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Wszystko to, co decydowało o sile „Gniewu Khana” zostało koncertowo roztrwonione w „W poszukiwaniu Spocka”. Wiadomo, że zarówno Nicholas Meyer, jak i Leonard Nimoy chcieli, by bohaterska śmierć jednego z głównych bohaterów serii pozostała nieodwracalna, producenci mieli jednak inne zdanie. Już w poprzednim filmie dodano sceny z przekazywaniem „duszy” doktorowi McCoyowi i wiele mówiącym ujęciem trumny stojącej w lasach Genesys, przywracanie Spocka do życia musiało mieć dalszy ciąg. Dzięki temu zdeprecjonowano piękną, jedną z najbardziej poruszających scen filmowej SF. Do tego rozsypano (dosłownie) cały program Genesys, ale akurat tutaj można twórców usprawiedliwić, że chcieli udowodnić, że człowiek nie powinien bawić się w Boga. Szkoda jednak, że stało się to tłem dla dość absurdalnej i raczej bardzo ciężkiej uzasadnienia (nawet jak na „Star Treka”) koncepcji ożywienia, błyskawicznego dojrzewania Spocka, które oczywiście zostanie zatrzymane, gdy ten dorośnie do wieku… Leonarda Nimoya. Kończąc listę wad – pojedynek Kirka i Kruge’a, to chyba najmniej spektakularne rozstrzygnięcie konfliktu w historii serii. Po stronie zalet – niezapomniany szalony profesor z „Powrotu do przyszłości” w roli klingońskiego lidera, duży udział malowniczego „Bird-of-Prey” wreszcie błyskotliwy pomysł na przechytrzenie Klingonów i poruszający koniec „Enterprise”. Nie zmienia to faktu, że „Poszukiwanie Spocka” to chyba jeden z mniej spektakularnych odcinków serii, który sprawia wrażenie, jakby powstał tylko po to, by tytułowy bohater mógł powrócić do cyklu.
Ocena: 50%
Star Trek IV: Powrót na Ziemie (1986, reż. Leonard Nimoy)
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
„Powrót na Ziemię” to pierwszy filmowy „Star Trek”, który trafił na ekrany polskich kin, dla wielu fanów, w tym również dla mnie, będzie więc pozycją istotną. Nie znając tła, nie wiedząc, kim są bohaterowie, jaka jest ich historia, skąd zmierzają i dokąd zdążają, na szczęście dostaliśmy film, który broni się jako samodzielne dzieło i jest po prostu niezły. Co ciekawe, choć humoru nigdy w „Star Treku” nie brakowało, żaden do tej pory film nie aspirował do bycia klasyczną komedią. A właśnie komedią jest „Powrót na Ziemię”, w którym zgrabnie rozgrywane są zderzanie mentalności XX-wiecznej z XXIII-wieczną. Śmiejemy się szczerze, gdy Kirk zdobywa pieniądze, gdy w autobusie domagają się reszty, gdy Uhura i Czekov rozpytują się, gdzie jest baza okrętów atomowych, gdy Scotty próbuje nawiązać kontakt z komputerem mówiąc najpierw do niego, a potem do komputerowej myszki, gdy Spock ucisza punka w autobusie, gdy McCoy stwierdza, że poziom XX-wiecznej opieki medycznej to średniowiecze. A do tego dostajemy może nieco karkołomnie uzasadniony (sonda, która chce pogadać z wielorybami?), ale szlachetny i prosty przekaz ekologiczny. Sympatyczny, bardzo sympatyczny seans.
Jedna tylko myśl mnie trapi. Czemu, gdy bohaterowie spacerują po ulicach San Francisco nikt nie dziwi się, że wyglądają jakby ich żywcem wyjęto ze „Star Treka"?
Ocena: 70%
Star Trek V: Ostateczna granica (1989, reż. William Shatner)
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Podobno kiedyś Gene Roddenberry poprosił scenarzystów, by napisali mu jakiś NAPRAWDĘ EPICKI odcinek „Star Treka”. Ci wrócili po kilku dniach i mówią: „W tym odcinku „Enterprise” doleci do samego końca Wszechświata. Nadludzkim wysiłkiem ekipa przebije się jednak przez wydawałoby się ostateczną granicę, by po wielu przygodach dotrzeć do samego Boga”. Roddenberry skrzywił się, po czym powiedział: „Nie, ja wolałbym jednak coś NAPRAWDĘ EPICKIEGO”. Nie mam pojęcie ile w tym prawdy (słyszałem to tylko kiedyś jako anegdotę, bodajże w nieodżałowanej „Sondzie”), ale ta historia od razu przychodzi na myśl, gdy wspomnimy część piątą „Star Trek: Ostatnią granicę”. Część dość powszechnie uważaną za najsłabszą w całym cyklu, nagrodzoną nawet Złotą Maliną.
Całkiem słusznie zresztą. Miało być epicko: jądro galaktyki, spotkanie z boską istotą, wyszło coś w rodzaju parodii cyklu. Koncept jest absurdalny i budzi śmiech, religijne rozważania na poziomie szkolnych czytanek, film jest straszliwie rwany i niespójny w swych kolejnych, nieprzystających do siebie fazach, fabuła poprzedzająca spotkanie z „Bogiem” wygląda na pretekstową. Całość kładzie dodatkowo fatalna reżyseria Williama Shatnera (później na szczęście ograniczał się do reżyserii nielicznych odcinków telewizyjnych seriali) oraz dziwaczne i kuriozalne koncepty (mające w zamyśle chyba być elementami humorystycznymi) jak Uhura tańcząca lap dance z piórami, Scotty uderzający się w głowę i tracący przytomność, czy Spock w latających butach. Całość odrobinę ratuje humor McCoya, ale jednak jest to naprawdę słaby film.
Ocena: 30%
Star Trek VI: Wojna o pokój (1991, reż. Nicholas Meyer)
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Przed „Undiscovered Country” (oficjalny polski podtytuł nie chce mi przejść przez gardło) stanęło naprawdę trudne zadanie. Film musiał podratować reputację serii po fatalnej „Ostatniej granicy” i zapewnić godne odejście starej ekipy z cyklu. I udało się – z jednej strony dzięki dobremu scenariuszowi, z drugiej dzięki powierzeniu reżyserii znów weteranowi serii Nicholasowi Meyerowi. „Star Trek” po raz pierwszy stał się dramatem politycznym. Imperium Klingonów staje w obliczu technologicznej katastrofy, utraty zasobów naturalnych i musi otworzyć się na Wszechświat, rozpoczynając negocjacje pokojowe z Federacją. Oczywiście, po obu stronach znajdą się ludzie, którym ów pokój nie będzie w smak. Nie jest trudno odnaleźć tu analogie do ziemskiej polityki i sytuacji ZSRR na przełomie lat 80. i 90. Katastrofa księżyca to oczywiście analogia do Czarnobyla, kanclerz Gorkon nieprzypadkowo dzieli pierwsze trzy literki nazwiska z Michaiłem Gorbaczowem, twardogłowi kierowani przez generała Changa przywodzą na myśl pucz Janajewa. Oczywiście startrekowa polityka jest tradycyjnie w tym cyklu nieskomplikowana, nieco naiwna, choć szlachetna, ale do tego zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Tak czy inaczej scenariusz jest więcej niż poprawny – dobre zawiązanie konfliktu, trzymająca w napięciu scena zamachu, rozdzielenie wątku sensacyjnego i kryminalnego, zwrot akcji, efektowny finał – wszystko jak z podręcznika. A na koniec, bonusowo, wzruszające pożegnanie starej ekipy i konstatacja, że tak naprawdę przez kilka ostatnich filmów głównym tematem serii było starzenie się bohaterów i rozpaczliwe próby odsunięcia od siebie tego, co nieuniknione.
Ocena: 70%
koniec
3 czerwca 2013

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: J-23 na tropie A-4
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.

więcej »

Z filmu wyjęte: Bo biblioteka była zamknięta
Jarosław Loretz

15 IV 2024

Co zrobić, gdy słyszało się o egipskich hieroglifach, ale właśnie wyłączyli prąd i Internetu nie ma, a z książek jest tylko poradnik o zarabianiu pieniędzy na kręceniu filmów, i nie za bardzo wiadomo, co to te hieroglify? No cóż – właśnie to, co widać na obrazku.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: Gdzie są naziści z tamtych lat?
Sebastian Chosiński

9 IV 2024

Barbara Borys-Damięcka pracowała w sumie przy jedenastu teatralnych przedstawieniach „Stawki większej niż życie”, ale wyreżyserować było jej dane tylko jedno, za to z tych najciekawszych. Akcja „Człowieka, który stracił pamięć” rozgrywa się latem 1945 roku na Opolszczyźnie i kręci się wokół polowania polskiego wywiadu na podszywającego się pod Polaka nazistowskiego dywersanta.

więcej »

Polecamy

Bo biblioteka była zamknięta

Z filmu wyjęte:

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Taśmowa robota
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż autora

Kosmiczny redaktor
— Konrad Wągrowski

Po komiks marsz: Maj 2023
— Sebastian Chosiński, Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski

Statek szalony
— Konrad Wągrowski

Kobieta na szczycie
— Konrad Wągrowski

Przygody Galów za Wielkim Murem
— Konrad Wągrowski

Potwór i cudowna istota
— Konrad Wągrowski

Migające światła
— Konrad Wągrowski

Śladami Hitchcocka
— Konrad Wągrowski

Miliony sześć stóp pod ziemią
— Konrad Wągrowski

Tak bardzo chciałbym (po)zostać kumplem twym
— Konrad Wągrowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.