Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 grudnia 2023
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

Ranking, który spadł na Ziemię

Esensja.pl
Esensja.pl
1 2 3 5 »
„Odyseja” czy „Blade Runner"? Jakie filmy są zbyt wysoko, a jakie zbyt nisko, a jakich szczególnie nam brakuje na naszej liście? Ile czasu trzeba odczekać, by film ocenić? I czym właściwie jest science fiction? O naszym rankingu najlepszych filmów science fiction rozmawiają Sebastian Chosiński, Artur Chruściel, Jakub Gałka, Jacek Jaciubek, Michał Kubalski, Jarosław Loretz i Konrad Wągrowski.

Sebastian Chosiński, Artur Chruściel, Jakub Gałka, Jacek Jaciubek, Michał Kubalski, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski, Kamil Witek

Ranking, który spadł na Ziemię

„Odyseja” czy „Blade Runner"? Jakie filmy są zbyt wysoko, a jakie zbyt nisko, a jakich szczególnie nam brakuje na naszej liście? Ile czasu trzeba odczekać, by film ocenić? I czym właściwie jest science fiction? O naszym rankingu najlepszych filmów science fiction rozmawiają Sebastian Chosiński, Artur Chruściel, Jakub Gałka, Jacek Jaciubek, Michał Kubalski, Jarosław Loretz i Konrad Wągrowski.
Konrad Wągrowski: Na ranking gatunku, który dla wielu członków redakcji jest niezwykle istotny, a dla całego serwisu wręcz kluczowy, musieliśmy trochę poczekać. Rozumieliśmy chyba powagę tematu, chcieliśmy, aby wypadł najciekawiej i chcieliśmy się do niego najlepiej przygotować (niektórzy w pędzie oglądali istotne klasyki). Wreszcie jest – i oczywiście wzbudzi kontrowersje. Ponieważ jest dziełem kolektywnym, oczywiste też, że spojrzenia osób z redakcji muszą różnić się od wyników całościowych. Wyraźmy więc własne zdanie, zaczynając od prostego pytania: Co byście widzieli na swym własnym miejscu pierwszym?
Michał Kubalski: Jednak „Blade Runnera”. „Odyseja” jest świetna, ale wolę oglądać ją etapami – osobno część prehistoryczną, osobno kosmiczną. Tymczasem „Łowca” to esencja (esensja wręcz) filmu SF – ma wizję, ma bohaterów, ma zwartą fabułę. A do tego fenomenalna ścieżka dźwiękowa Vangelisa, którą często puszczam i która wspaniale przywodzi na myśl konkretne sceny z filmu.
Sebastian Chosiński: Podpisuję się pod powyższym. Mimo całej atencji dla dzieła Kubricka, które postawiłbym na tej samej półce co „Łowcę androidów”, film Ridleya Scotta cenię bardziej – za niezwykły klimat noir, za dylematy psychologiczno-moralne Deckarda, za spójną w swej niekonkretności wizję świata przyszłości i za fakt, że Ridley Scott, przycinając powieść Dicka na potrzeby filmu, nie wykastrował go z ważnych dla pisarza idei. Zatem – remis, choć ze wskazaniem na adaptację (choć oczywiście nie do końca wierną) „Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?”.
Konrad Wągrowski: To ja muszę stanąć w obronie naszego zwycięzcy, dla mnie nie tylko najlepszego filmu SF wszech czasów, ale i w ogóle najlepszego filmu wszech czasów. Wizualnie zachwycającym już od pół wieku, a przecież ta warstwa najszybciej się starzeje, wieloznacznym, odważnym, mówiącym jednocześnie o ewolucji ludzkości, a kosmosie, o naszej w nim obecności, o relacjach między ludźmi i techniką… Jeden z nielicznych filmów, który wciąż i wciąż ma moc hipnotyzowania mnie przed ekranem.
Jakub Gałka: Nie rozstrzygnę Waszego dylematu, bo oba filmy według mnie zasługują na szczyt podium. Za to uchylę może rąbka tajemnicy i powiem, że „Łowca androidów” mocniej polaryzował redakcję, bo oprócz szeregu „dziesiątek” dostał nawet… 4/10! A może po prostu ci redaktorzy oglądali złą wersję zamiast Jedynie Właściwej Ostatecznie Reżyserskiej?
Jacek Jaciubek: Jak już pisałem w naszej wewnątrzredakcyjnej korespondencji, fenomenu „Blade Runnera” nie akceptuję, choć rozumiem, z czego wynika. I choć oglądany za dzieciaka zrobił na mnie piorunujące wrażenie (zwłaszcza sceny walk w końcówce), to odświeżony po latach wyłącznie nudził. Nie bardzo trafia do mnie filozoficzny wydźwięk tego filmu, a Harrison Ford z tym swoim wiecznie takim samym grymasem na twarzy wyłącznie irytuje. Na pierwszym miejscu widziałbym zaś, mimo wszystkich błędów, które po latach rażą (naiwne, żeby nie powiedzieć debilne, zachowania załogi Nostromo, palenie papierosów na statku kosmicznym itd.), „Obcego”. Ewentualnie „Terminatora 2”.
Jakub Gałka: „Terminatora 2"? Proszę cię! Jak można popcornowy sequel (choć doskonały jako rozrywka) stawiać ponad klimatycznym pierwowzorem?
Jacek Jaciubek: Ano tak. Ja równie dobrze mogę Was prosić o zmiłowanie w kwestii „Blade Runnera”.
Konrad Wągrowski: Nas wszystkich???
Jacek Jaciubek: Zresztą „Terminator 2” znalazł się w czołowej dziesiątce, więc ma chyba trochę fanów w naszym redakcyjnym gronie. Nawiasem mówiąc, ze wszystkich filmów na naszej liście to właśnie do niego wracam najchętniej.
Jarosław Loretz: Poniekąd – podkreślam: tylko poniekąd – rozumiem Jacka, bo choć osobiście nie wyobrażam sobie na pierwszym miejscu rankingu czegoś innego niż „Odyseja”, bo to film zwyczajnie wybitny i technicznie tak doskonały, że nawet dziś wygląda świeżo, to niekoniecznie znowuż ciągnie mnie do jej częstego oglądania. Na nią trzeba mieć nastrój, trzeba się przygotować wewnętrznie, w pewien sposób wyciszyć, bo nie jest to film najlżejszy w odbiorze, a już szczególnie jego końcówka. Natomiast od czasu do czasu lubię na przykład oglądać czereśniacki, ale mimo wszystko wywołujący uśmiech na twarzy „Dzień Niepodległości”. Czy jednak znaczy to, że umieściłbym ten film w czołówce listy? Tylko dlatego, że go często oglądam? No wolne żarty!
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Jacek Jaciubek: Ale ja tę wzmiankę o częstym powracaniu do drugiej części „Terminatora” wplotłem „nawiasem mówiąc”, więc nie przywiązujcie do tego aż takiej wagi. Absolutnie zgadzam się z tym, że częstotliwość projekcji nie jest skorelowana z jakością filmu. Gdyby tak było, nasza lista zostałaby wywrócona do góry nogami.
Sebastian Chosiński: I wtedy w moim przypadku wygrałby pewnie „Śpioch” Woody’ego Allena… Ze mną jest zupełnie inaczej – filmów, które bardzo, bardzo, bardzo mi się podobają, staram się nie oglądać zbyt często, aby każdy kolejny seans był świętem, a nie czymś powszednim.
Artur Chruściel: Mnie pierwsze miejsce satysfakcjonuje w pełni. „Odyseja” to nie jest film, który uwielbiałem od zawsze i bezwarunkowo, raczej się go uczyłem i do niego dojrzewałem. Ale jak na razie z każdym powrotem więcej mnie w tym filmie zachwyca. A to niemało, bo regułą przy takich powrotach bywa rozczarowanie. Nie bez znaczenia jest też fakt, że film Kubricka praktycznie nie zestarzał się pod względem wizualnym, co jest osiągnięciem niebagatelnym. Zaryzykowałbym tezę, że w dziedzinie komputerowych efektów specjalnych perspektywa wiecznej młodości otworzyła się dla kina dopiero na przełomie wieków i to przy bardzo poważnych budżetach. Tymczasem klasyczne techniki i perfekcjonizm Kubricka bronią się od niemal półwiecza. „Blade Runner” budzi we mnie natomiast mieszane uczucia – szanuję, doceniam, ale nigdy nie pokochałem.
Kto znalazł się za wysoko?
Konrad Wągrowski: A jakie filmy uważacie za zbyt wysoko umieszczone?
Jakub Gałka: „Zakazana planeta”. OK, nie mam do niej jakichś specjalnych zarzutów, ale patrząc na całą listę widzę, że ta ramotka przeskoczyła dużo lepsze filmy. Bo jednak oglądając ten film dzisiaj – szanując jego nowatorstwo, staranność realizacyjną i całą tę gadżeciarską menażerię, którą wprowadzał do gatunku – można co najwyżej uśmiechnąć się z lekkim politowaniem. W tym samym czasie powstawały filmy, które co prawda lokują się w innych miejscach na gatunkowej mapie, ale są zwyczajnie lepsze, przede wszystkim dzięki fabule i aktorstwu, np: „20 Million Miles to Earth”, „When Worlds Collide” czy „Inwazja łowców ciał”. To samo tyczy się trochę „Podróży na Księżyc”, choć to film z na tyle odległej epoki, że nie przykłada się doń współczesnej miary.
Konrad Wągrowski: No daj spokój, dla mnie właśnie „Zakazana planeta” jest zbyt nisko w naszym zestawieniu. Zajmująca, zabawna, efektowna (nie tylko jak na owe czasy), prekursorska – dla mnie nadal bomba. Natomiast fenomenu „20 Million Miles to Earth” nie rozumiem – jasne, efekty Harryhausena, ale poza tym fabuła miałka jak nie wiem co.
Jakub Gałka: Nie, fabuła jest zwyczajnie prosta. Za to przyznasz chyba, że aktorstwo stoi na wyższym poziomie, a wątek romantyczny wygląda na wyjęty z zupełnie innej, współcześniejszej epoki, choć oba filmy dzieli zaledwie rok. Dla mnie „Zakazana planeta” to relikt szowinistycznej, mającej ciągoty faszystowskie przeszłości, który w obyczajowych fragmentach fabuły zwyczajnie ciężko się ogląda. Przypomina mi w tym inną ramotkę, tym razem naprawdę kiepską, z tego samego okresu, czyli „World Without End”, gdzie sztafaż społeczno-obyczajowy był równie ciężkostrawny.
Jarosław Loretz: To ja tylko dorzucę, że „20 Million Miles to Earth” ma jeszcze jedną niezaprzeczalną zaletę, mocno wyróżniającą go z kina sf tamtych lat – mimo że jest to film amerykański, z fabułą jak zwykle opartą na straszeniu morderczymi przybyszami z kosmosu, jego akcja dzieje się w dużym europejskim mieście. Stwór nie hasa po preriach USA, nie napastuje miasteczek Teksasu czy Nevady, nie kryje się po przydrożnych krzakach dróg stanowych, nie obala monumentów w Waszyngtonie. On biega po włoskim Rzymie!
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Jakub Gałka: Touche! To właśnie miałem wykorzystać jako koronny argument i zdzielić nim Konrada niczym obuchem! Ale może dość już o starociach, pewnie się znajdą bardziej kontrowersyjne filmy?
Michał Kubalski: „Raport mniejszości” jest wg mnie kiepską dickianą i umiarkowanie średnio przeciętnym filmem SF. Owszem, ma kilka niezłych scen (bójka Andertona z Witwerem, scena w windzie między tymi dwoma, gdy pewnemu siebie Witwerowi rzednie mina na odgłos syreny oznajmiającej morderstwo, próba odnalezienia domu premordercy), ale ilość założeń, które musimy łykać na wiarę, trochę mnie odstręcza. No i ta irytująca Samantha Morton, z irytującym happy endem.
1 2 3 5 »

Komentarze

05 XI 2013   20:10:42

Ja chciałbym w tym miejscu wystosować mały apel do Redakcji. Wszystkie rankingi tworzone są zbiorowo i demokratycznie, co sprawia, że tracą (muszą stracić) na wyrazistości: nie dość, że zawsze wygrywa "Wall-e", to na dodatek filmy kontrowersyjne, ale przez niektórych uważane za znakomite, nie mają szansy przebić się do czołówki.

Niedługo skończą Wam się jednak gatunki do rankingowania. Czy moglibyście potem powtórzyć te wszystkie zestawienia, ale tym razem tak, że każdy redaktor osobno spisuje swój topten? Nie bojąc się subiektywnych opinii i subiektywnych komentarzy do poszczególnych filmów? Z wielką chęcią przeczytałbym też coś takiego, pewnie nie tylko ja.

05 XI 2013   21:08:07

Ale przecież "Wall-e" nie wygrał...

05 XI 2013   22:15:48

Kreskówka o robociku zbierającym śmieci pokonuje "Terminatory", "Matriksa" i "12 Małp"? To chyba jednak zwycięstwo.

06 XI 2013   00:05:12

Ponawiam swoją prośbę o zestawienie dziesięciu "tak złych, że aż dobrych" filmów science-fiction.

06 XI 2013   07:49:12

Zamiast Raportu Mniejszości dałbym Impostora (też Dick), według mnie film miał lepszy klimat.
Dziwię się wysokiej pozycji Pamięci Absolutnej. Pamiętam jak wchodził do kin, ale już wtedy mi się nie podobał, był według mnie bardzo nierówny nawet pod względem efektów, nad którymi większość się zachwycała.
Żołnierze kosmosu - pamiętam pierwszy seans, dobrze się przy nim bawiłem, ale ostatnio miałem nieszczęście zobaczyć go raz jeszcze. Strawiłem, ale to słaby film.
Gattaca powinna być zdecydowanie wyżej.
Ciągle nie rozumiem braku King Konga. Dla mnie (i widzę nie tylko dla mnie) to sf.
Seksmisja - mimo że lubię ten film wylądowała zdecydowanie za wysoko. To samo Wall-e, którego lubię, ale który tak naprawdę jest genialny w pierwszej części, potem jest dużo słabiej.
Trochę dziwię się że nie wspomnieliście (nawet w 2 setce) o
Krwi Bohaterów, Wodnym Świecie (którego nie lubię, ale który mimo wszystko dał jakąś wizję przyszłości), Surogatach - zaskakująco dobrze się go ogląda.
Brakuje mi również Equilibrium, nie ma go nawet w 2 setce!
Przypomniał mi się jeszcze jeden film, widziałem go dość dawno i może moje wspomnienie płata mi psikusa, ale wspomnienia mam dobre - to Żona astronauty.

06 XI 2013   11:14:39

"Equilibrium" jest jednym z moich ulubionych filmów, widziałam go chyba ze 4-5 razy, co dla mnie oznacza dużo.
"Zona astronauty" - też niezły a "Surogaci" miło mnie zaskoczyli.
Cóż jeszcze - hmm, choć może gdzieś był - nie chce mi się teraz przeglądać tych list - "Johny Mnemonic"

07 XI 2013   10:16:50

Akurat tu muszę zaprotestować, bo "Equilibrium" to jedno z większych moich rozczarować - ciekawy pomysł zmarnowany przez masę nielogiczności fabularnych.

18 XI 2013   13:48:38

Uwielbiam "Equilibrium" z powodu pierwszych 20-30 minut. Ale z powodu tego, co następuje potem, nie dałbym mu miejsca w pierwszej setce, nie ma mowy. Zbyt wiele bzdur.
"Surogaci" - uwielbiam z powodu... a nie, nie uwielbiam, bo nawet nie miał fajnych 20-30 minut. Katastrofalnie głupi, pod tym względem łączy mi się z "Gamerem", też o sterowaniu i życiu "w zastępstwie".

05 XII 2013   10:39:30

To kiedy była przeprowadzana ta rozmowa - przed publikacją rankingu bo Jakub Gałka na stronie 3 mówi że przed, a na stronie 2 że po ("No ale tu trochę dochodzimy do poruszonych przez naszych czytelników w komentarzach problemów z porównywalnością zupełnie innych filmów i podgatunków, które wrzuciliśmy do jednego wielkiego worka.")

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Uparty inspektor
Sebastian Chosiński

28 XI 2023

Chociaż o brytyjskim dramatopisarzu i prozaiku Patricku Hamiltonie dzisiaj już mało kto pamięta, wielbiciele klasycznych thrillerów psychologicznych sprzed dekad powinni kojarzyć przynajmniej dwie z jego sztuk, które dotarły do Hollywoodu – „Gasnący płomień” oraz „Sznur”. Ta pierwsza doczekała się także inscenizacji w ramach Teatru Sensacji „Kobra”, a reżysersko odpowiadał za to… Andrzej Łapicki.

więcej »

Z filmu wyjęte: Dysonans motoryzacyjny
Jarosław Loretz

27 XI 2023

Zdarza się, że za jednym zamachem twórcy oferują widzowi wizję całkiem trafioną, jak i kompletnie chybioną. Na przykład w kwestii rozwoju motoryzacji.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: Wielopiętrowe kłamstwo, okrutna prowokacja
Sebastian Chosiński

21 XI 2023

Joseph Conrad to – bez wątpienia – najwybitniejszy polski pisarz, który tworzył w innym niż polski języku. Choć przynależy do literatury angielskiej, chętnie podkreślamy jego pochodzenie. Zwłaszcza że po 1918 roku rozważał nawet powrót do ojczyzny, która odzyskała niepodległość. „Tajny agent” to jedna z jego powieści psychologiczno-sensacyjnych. W 1974 roku doczekała się inscenizacji w ramach telewizyjnego Teatru Sensacji.

więcej »

Polecamy

Dysonans motoryzacyjny

Z filmu wyjęte:

Dysonans motoryzacyjny
— Jarosław Loretz

Obrandowani
— Jarosław Loretz

Na wywczasie
— Jarosław Loretz

W kupie raźniej
— Jarosław Loretz

Proszę szanownej wycieczki
— Jarosław Loretz

Och jej, ja tu faktycznie mam tatuaż
— Jarosław Loretz

Proszę oddać mi kapelusz. W środku tkwi połowa mojego czerepu
— Jarosław Loretz

Superman z napędem kobiecym
— Jarosław Loretz

Warzywny dramat
— Jarosław Loretz

Międzygwiezdne fotele w natarciu
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż autora

Głębokość peryskopowa
— Sebastian Chosiński

Filmy malowane dźwiękami
— Sebastian Chosiński

W czasie spaceru…
— Sebastian Chosiński

Cztery pory zadumy
— Sebastian Chosiński

Świat widziany z Zelandii
— Sebastian Chosiński

Nad Karkonoszami też pojawia się Tęcza
— Sebastian Chosiński

Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz

Milicjant na urlopie wcale nie odpoczywa
— Sebastian Chosiński

Frywolna zaduma
— Sebastian Chosiński

W śniegu pod palmami
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.