Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Andrzej Wajda
‹Wałęsa. Człowiek z nadziei›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWałęsa. Człowiek z nadziei
Dystrybutor Vue Movie Distribution
Data premiery4 października 2013
ReżyseriaAndrzej Wajda
ZdjęciaPaweł Edelman
Scenariusz
ObsadaRobert Więckiewicz, Agnieszka Grochowska, Iwona Bielska-Grabowska, Zbigniew Zamachowski, Maria Rosario Omaggio, Mirosław Baka, Remigiusz Jankowski, Piotr Probosz, Marcin Hycnar
Rok produkcji2013
Kraj produkcjiPolska
Gatunekbiograficzny, dramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Światła na scenę: Monolog nad umarłym światem

Esensja.pl
Esensja.pl
1 2 3 »
„My, Jan Kazimierz, król polski, wielki książę litewski, mazowiecki, pruski etc., etc., etc. W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, amen. Wiadomo czynimy wszystkim, że jakiekolwiek winy i kary ciążyłyby na panu Andrzeju Kmicicu, te, wobec jego następnych zasług i chwały, zniknąć z pamięci ludzkiej mają. […] Przeto my, rozważywszy wszystkie jego zasługi, postanowiliśmy je wszem wobec oznajmić, aby nieżyczliwość ludzka dłużej już go nie ścigała, lecz aby przynależną cnotliwym chwałą i powszechną miłością okryty chodził”.

Marcin T.P. Łuczyński

Światła na scenę: Monolog nad umarłym światem

„My, Jan Kazimierz, król polski, wielki książę litewski, mazowiecki, pruski etc., etc., etc. W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, amen. Wiadomo czynimy wszystkim, że jakiekolwiek winy i kary ciążyłyby na panu Andrzeju Kmicicu, te, wobec jego następnych zasług i chwały, zniknąć z pamięci ludzkiej mają. […] Przeto my, rozważywszy wszystkie jego zasługi, postanowiliśmy je wszem wobec oznajmić, aby nieżyczliwość ludzka dłużej już go nie ścigała, lecz aby przynależną cnotliwym chwałą i powszechną miłością okryty chodził”.

Andrzej Wajda
‹Wałęsa. Człowiek z nadziei›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWałęsa. Człowiek z nadziei
Dystrybutor Vue Movie Distribution
Data premiery4 października 2013
ReżyseriaAndrzej Wajda
ZdjęciaPaweł Edelman
Scenariusz
ObsadaRobert Więckiewicz, Agnieszka Grochowska, Iwona Bielska-Grabowska, Zbigniew Zamachowski, Maria Rosario Omaggio, Mirosław Baka, Remigiusz Jankowski, Piotr Probosz, Marcin Hycnar
Rok produkcji2013
Kraj produkcjiPolska
Gatunekbiograficzny, dramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Są takie kłótnie. Starcia narodowe, cywilizacyjne. Rodzą się z nich Wielkie Spory przeważnie dlatego, że ogniskują się tam uniwersalne dylematy. Nie ma, nie było i nigdy nie będzie dobrego, obiektywnego ich rozstrzygnięcia. Nie ma, nie było i nigdy nie będzie akceptacji tej bezradności, tego wiecznego zawieszenia, kroku w tę czy we w tę, mnożących się „tak, ale”. Dlatego przez długi czas potrafią pozostawać one swoistym perpetuum mobile. Oczywiście nadchodzi w końcu taki moment, gdy emocjonują się nimi już wyłącznie eksperci (przykładem niech będzie gorąca ongiś przepychanka o Zamach Majowy), ale bywa, że ten moment wygaszenia jest bardzo odległy w czasie. Tak nie przestaje być wokół wciąż jątrzącej się rany po Powstaniu Warszawskim i odpowiedzi na nieśmiertelne pytanie: bić się czy nie bić? Tak jest również z kłótnią o Lecha Wałęsę i pytaniem również wracającym w naszej historii jak niezapłacona faktura: bohater czy zdrajca?
Lechu. Niewysoki, wąsaty mężczyzna, z Matką Boską w klapie. Wielki symbol polskiej historii, rozpoznawalny praktycznie na całym świecie, mimo wcale niełatwego do wymówienia dla obcokrajowców nazwiska. Honorowy doktor wielu uczelni, w rankingu atrakcyjności mówców lokowany na najwyższej półce, zarabiający za swoje wystąpienia bardzo lukratywne honoraria. „Skarb narodowy” dzisiaj. „Przyśpieszacz z siekierą” kiedyś. Mędrzec Europy aktualnie, ongiś nieformalna reklama odtwarzaczy video firmy Otake. Skomplikowana osobowość, powikłany życiorys. Ogromny, samorodny talent, tryskająca uszami charyzma, naturszczyk nie z tej ziemi niemalże. Do końca nierozgryziony fenomen. Człowiek niemożliwy w zasadzie.
Człowiek z każdym rokiem coraz bardziej mi obojętny. Bardziej niż stan glazury w cudzym kiblu.
• • •
Reżyser filmu, Andrzej Wajda, jest dziś gorliwym obrońcą tego, co się potocznie nazwa Wałęsą-symbolem. Scenariusz do swojego filmu o powierzył Januszowi Głowackiemu, który wprawdzie od razu oświadczył „ja nie jestem mocny w kapliczkach i pomnikach”, ale na pytanie: „Jaki jest twój stosunek do Lecha Wałęsy?” odpowiedział: „Dobry”. Ten wyrzucony kiedyś ze szkoły aktorskiej za kompletny brak talentu i za cynizm znany pisarz i światowej sławy dramaturg, zapytany przez Agnieszkę Kublik, dlaczego Lech Wałęsa ma w Polsce tak wielu przeciwników, niektórych wyjątkowo zajadłych, odpowiedział: „No bo to jest taki straszny kraj.” Przy innej okazji rzucił: „My lubimy kogoś bardzo wysoko wynieść, żeby go potem zrzucić i wdeptać w ziemię. Ale tak po ludzku, żeby chociaż włosy mu jednak wystawały.”
Ocenianie wielkich postaci historycznych to sytuacja żywcem wyjęta z greckiej tragedii. Jest w tym procederze spora doza niesprawiedliwości. Sądy bywają powierzchowne, często szybkie jak strzał z biodra. Za ocenianie biorą się ludzie tym postaciom współcześni, którzy sami nie umieli się wykazać odwagą, gdy nadszedł czas próby. Biorą się też następne generacje, „młodzi gnoje”, jak ujął to klasyk, którzy nie wskoczyli do pociągu historii, przyszli na świat zbyt późno, by móc przeżyć swój rite de passage w podobnych okolicznościach. Sytuację komplikuje grupa współczesnych, którzy też mają zasługi i o tchórzostwo nie sposób ich posądzić, lecz gdzieś po drodze przegrali, wieńce laurowe wziął kto inny, więc ich krytyczne sądy zwykle są tłumaczone zawiścią, zgorzknieniem, frustracją – jeśli ta przegrana oznacza, że po prostu wypadli z biegu, na margines. Ci, którzy swoją porażkę przypłacili życiem, nie bardzo mają techniczna możliwość, by formułować jakiekolwiek sądy. Wszelako zawsze mogą liczyć na to, że ktoś w ich imieniu wspaniałomyślnie machnie ręką i powie: było, minęło, przed nami przyszłość, a sądy niech wydaje historia.
Ale nie jest to jeszcze cały bitewny pejzaż. Dodatkowym wektorem jest bardzo gorąca chęć, wykazywana przez wielu znanych ludzi, od naszych przaśnych celebrytów począwszy, na wielkich, historycznych postaciach skończywszy – by zjeść ciastko i mieć ciastko. By czerpać wszystkie możliwe korzyści, wynikające z uprzywilejowanej pozycji (od wyłgiwania się z płacenia mandatów za nadmierną prędkość metodą „na znany ryj z telewizji”, przez wielkie gaże za reklamy czy zaszczycanie swą obecnością na rozmaitych „wydarzeniach”, po nagrody Nobla, doktoraty honoris causa i przyjazne klepnięcia po ramieniu ze strony wielkich tego świata) , ale nie płacić związanej z tym ceny. By móc swój wyjątkowy status dogodnie włączać i wyłączać, jak wentylator. A tak się nie da. Ludzie chcą wiedzieć jak najwięcej o swoich sąsiadach, o kolegach z pracy, a co dopiero o pomnikowych postaciach. Rozmaite rzeczy chcą wiedzieć, przeważnie jest to ciekawość błaha i powierzchowna. I bardzo chwilowa. Z innego kierunku nacierają na postacie historyczne fachowcy, którzy potrafią na tym budować naukowe kariery, więc zdobywają o nich wiedzę, jakiej nie zdobędzie szary człowiek, po prostu nimi zafascynowany (nawet jeśli czasem niezdrowo). Jedni i drudzy mogą oceniać, chwalić i oskarżać. To jest cena, którą się niechętnie płaci, dużo chętniej wykonuje się bezpardonowy kontratak.
Efektem jest dzieło krwawe.
• • •
Życie Lecha Wałęsy jest do zekranizowania niesamowicie niewdzięczne. Fantastycznie to zresztą można było zobaczyć na przykładzie „Żelaznej damy”. Twórcy tego filmu skoncentrowali się wyłącznie na życiu prywatnym Margaret Tatcher, jej publiczna działalność i uczestnictwo w polityce zagranicznej epoki, w której czas gwałtownie przyśpieszył, prawie zupełnie znikły – wszystko by się w filmie po prostu nie zmieściło. Z Wałęsą jest bardzo podobnie. Klęska urodzaju. To jest tak naprawdę materiał na kilku-sezonowy serial. A taki nie powstanie ani dla Wałęsy, ani dla Nowaka-Jeziorańskiego, ani dla żołnierzy Dywizjonu 303, ani dla Kuronia, ani dla Michnika, ani dla Bartoszewskiego, ani dla Miłosza, ani dla Gombrowicza, ani dla Giedroycia, ani dla żadnej innej postaci, której życiorys to fantastyczny, pulsujący emocjami materiał. Bo w Polsce, kraju, gdzie po ćwierć wieku sukcesów jest tyle, że aż strach iść chodnikiem, żeby któryś człowiekowi na łeb nie spadł – nie ma na takie ekstrawagancje pieniędzy. Nasze kinematograficzne muskuły możemy napinać dokładnie tak, jak to w legendarnym już wystąpieniu w programie Kuby Wojewódzkiego opisał Jacek Barciak. Więc trzeba było zrobić film. A jak film to wiadomo – ostre słów cięcie-gięcie.
I konsolidacja. Ludzie dobrze oblatani z historią strajku sierpniowego bez trudu znajdą całą masę skrótów i uproszczeń. Po lekturze książki Janusza Głowackiego powody stają się oczywiste, ten film był wyjątkowo żywą, dynamiczną, ruchliwą zwierzyną: „Zapisałem parę setek stron, obejrzałem tyle wersji montażowych, że już mylą mi się sceny, które weszły do filmu, z tymi, które nie weszły, i te, które napisałem, z tym, które chciałem napisać. Ostatnie dopisałem w kwietniu 2013 roku. Ale w lipcu dowiedziałem się, że są jeszcze jakieś dokrętki. A jakie, to nie wiem. […] Po kilku miesiącach Andrzej zawiadomił mnie, że zmienia koncepcję. Jednak musi być Stocznia, Stan wojenny, Internowanie, Nobel, Okrągły Stół, Wolne wybory i dopiero potem Kongres. To jednak ma być świadectwo historii i lekcja obywatelska się należy. […] Ale Okrągły Stół, Wolne wybory? Wykręcałem się, jak umiałem, że to się może zrobić publicystyka i nudny historyczny wykład, bo każde z tych wydarzeń osobno to by starczyło na cały film. A wszystko wrzucone na koniec opowieści, czyli w wielkim skrócie? […] Przesyłałem kolejne sceny, a Andrzej kręcił i tasował.”
Tak czy siak, film jakoś przeżył te perturbacje. Fabuła nie odtwarza prawdziwej historii, kto się tego spodziewał, sam sobie winien. To po prostu opowieść o narodzinach legendy Lecha Wałęsy. A legendy rodzą się w ten sposób, że wszystkie reflektory idą na rzeczy chwalebne, na pokonane przeciwności, na przełomy, przyziemne ułomności pokazuje się tylko w takich ilościach, by moc móc wzmóc. A naprawdę wstydliwe sprawy wywozi się na wózku widłowym, w zabitej gwoździami drewnianej skrzyni, w trzewia wielkiego, przepastnego wojskowego hangaru. Dlatego w filmie Wajdy Wałęsa faktycznie „coś tam podpisuje” pod wpływem wrzasku SB-ków, faktycznie skacze przez płot, a słowo Bolek nie pada ani razu. Puryści tego obrazu nie przełkną, będą latać epitety o filmowej propagandzie i o festiwalu kłamstw.
Niewiele to zmienia. Andrzej Wajda miał do tej produkcji bardzo dobrą rękę. Przyjemnie stwierdzić, że znać tu mistrza. Jego „Wałęsę” oceniam wysoko. Świetne aktorstwo, doskonała scenografia, udany scenariusz i montaż, brak dłużyzn, rewelacyjna muzyka. No i klimat epoki, a to jedna z najważniejszych rzeczy w obrazach historycznych. Jest kupowanie wózka dziecięcego na zapleczu sklepu i durnowate operatywki w stoczniowej hali. Widać potworną nędzę robotników (świetna scena z robotnikiem Mijakiem), widać bezwzględność aparatu terroru. Na aktorów z kierownictwa PZPR zabrakło miejsca, nie ma śladu Jaruzela, Jagielski jest tylko na zdjęciach archiwalnych, o Geremku i Mazowieckim jedynie się wspomina, że przyjechali do stoczni i chcieliby pomóc. Nie sposób było inaczej, nie było na to miejsca.
1 2 3 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Knajpa na szybciutko
Jarosław Loretz

22 IV 2024

Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: J-23 na tropie A-4
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Z tego cyklu

Tam, na piętrze…
— Marcin T. P. Łuczyński

Rozmowa przy kawie
— Michał Kubalski

Miasto za rzeką
— Marcin T. P. Łuczyński

Za dwadzieścia dolarów
— Marcin T. P. Łuczyński

Luke i jego Cień
— Konrad Wągrowski

Jednemu z tych braci moich najmniejszych…
— Marcin T. P. Łuczyński

Diamentowy pocisk
— Marcin T. P. Łuczyński

Graal dla każdego
— Marcin Łuczyński

Tegoż twórcy

Właściwie dlaczego pan pisze?
— Joanna Kapica-Curzytek

Dżanus o Dżerzim
— Joanna Kapica-Curzytek

By nie pozostał po nim nawet powidok…
— Sebastian Chosiński

Bez słabych punktów
— Joanna Kapica-Curzytek

„Idę sobie rześko Krakowskim Przedmieściem”
— Joanna Kapica-Curzytek

CamerImage 2016: Ostatnie dzieło mistrza
— Konrad Wągrowski

Esensja ogląda: Czerwiec 2014 (3)
— Sebastian Chosiński, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski, Piotr Dobry

Wstawaj, Dżerzi!
— Alicja Siwik

Grobowiec z kliszy
— Piotr Dobry

Nie mam już pomysłów, ale wciąż chce mi się kręcić
— Eryk Remiezowicz

Tegoż autora

Piosenki Wojciecha Młynarskiego
— Przemysław Ciura, Wojciech Gołąbowski, Adam Kordaś, Marcin T.P. Łuczyński, Konrad Wągrowski

Wracaj, gdy masz do czego
— Marcin T.P. Łuczyński

Scenarzysta bez Wergiliusza
— Marcin T.P. Łuczyński

Psia tęsknota
— Marcin T.P. Łuczyński

Dym/nie-dym i polarne niedźwiedzie na tropikalnej wyspie
— Konrad Wągrowski, Jędrzej Burszta, Marcin T.P. Łuczyński, Karol Kućmierz

Zagraj to jeszcze raz, odtwarzaczu…
— Marcin T.P. Łuczyński

Esensja czyta: Maj 2013
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Joanna Kapica-Curzytek, Jarosław Loretz, Marcin T.P. Łuczyński, Marcin Mroziuk, Joanna Słupek

Esensja ogląda: Maj 2013 (1)
— Anna Kańtoch, Gabriel Krawczyk, Jarosław Loretz, Marcin T.P. Łuczyński

Panie Stanisławie, Mrogi Drożku!
— Marcin T.P. Łuczyński

Towarzyszka nudziarka
— Marcin T.P. Łuczyński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.