Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Andrzej Wajda
‹Wałęsa. Człowiek z nadziei›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWałęsa. Człowiek z nadziei
Dystrybutor Vue Movie Distribution
Data premiery4 października 2013
ReżyseriaAndrzej Wajda
ZdjęciaPaweł Edelman
Scenariusz
ObsadaRobert Więckiewicz, Agnieszka Grochowska, Iwona Bielska-Grabowska, Zbigniew Zamachowski, Maria Rosario Omaggio, Mirosław Baka, Remigiusz Jankowski, Piotr Probosz, Marcin Hycnar
Rok produkcji2013
Kraj produkcjiPolska
Gatunekbiograficzny, dramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Światła na scenę: Monolog nad umarłym światem

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2 3 »

Marcin T.P. Łuczyński

Światła na scenę: Monolog nad umarłym światem

Janusz Głowacki
‹Przyszłem czyli jak pisałem scenariusz o Lechu Wałęsie dla Andrzeja Wajdy›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPrzyszłem czyli jak pisałem scenariusz o Lechu Wałęsie dla Andrzeja Wajdy
Data wydania23 października 2013
Autor
Wydawca Świat Książki
ISBN978-83-7943-323-0
Format240s. 130×240mm; oprawa twarda, obwoluta
Cena37,90
Gatuneknon‑fiction
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Formuła, którą ostatecznie wybrał Andrzej Wajda ładnie się rozrosła ze sceny wywiadu przeprowadzanego z Wałęsą przez Orianę Fallaci. „To jest sam początek długiego na kilkanaście stron wywiadu, który wydrukowała «Corriere della Sera», jedna z najważniejszych włoskich gazet. […] Dodała, że jej rozmowa z Wałęsą była jedną z najgorszych, jaką zrobiła, bo go oszczędzała, nie chciała skrzywdzić, a on też od początku jej nie lubił, bo ani młoda, ani ładna, ani Amerykanka. […] Była pewna, że Breżniew zrobi za chwilę z nim porządek i czuła się, jakby rozmawiała z trupem. […] Trochę pomontowałem i wsadziłem kawałki tej rozmowy do scenariusza”. I bardzo dobrze się to sprawdziło.
Pierwotna koncepcja, by całą fabułę rozpiąć pomiędzy kluczowymi scenami z trzech godzin, o które Wałęsa spóźnił się na strajk (pokazać go, jak stoi w oknie, pali papierosa i myśli, jak wskakuje do tramwaju, jak idzie chodnikami, tropiony przez SB, by zakończyć stopklatką na skok przez płot, ładnie symbolizujący punkt bez powrotu), była lepsza o tyle, że nadawałaby filmowi pewien dynamizm, symbolicznie pokazując Drogę, ważny komponent wielkich osobowości, które przecież nie rodzą się wielkie, lecz potrzebują czas na dojrzewanie i przemianę. W trakcie wywiadu prasowego bardzo tego brak, siedzi się po prostu na kanapie czy krześle i gada. Ale taka droga odbyłaby się w milczeniu, a wtedy nie udałoby się dobrze pokazać tego, co bardzo ważne dla sylwetki Wałęsy: jego sposobu myślenia, tego przebiegłego, cwanego, chłopskiego kombinowania, który w jego rękach okazał się tak skuteczny. I drugiego ważnego składnika jego politycznego talentu: kompletnego braku kompleksów wobec rozgadanych, egzaltowanych inteligentów (scena wizyty Wałęsy u głodujących protestantów zwala z nóg, ale ona tylko ilustruje wywód Wałęsy).
Decyzja jak najbardziej słuszna. Dzięki niej widz dobrze zrozumie, dlaczego tak trudno zrozumieć tego człowieka.
• • •
Zagranie wielkiej, historycznej postaci może być dla aktora życiową rolą, może go też wgnieść w ziemię. W tym wypadku rola bardzo ważna ze względu na status tego człowieka, jak i na wyzwanie, że tak to ujmę, rzemieślnicze. Wałęsa jest pod wieloma względami bestią, której się nie da okiełznać. Ile w jego sposobie bycia niuansów i zakrętów, ile fantastycznych elementów, które dotąd eksploatowali z przymrużeniem oka parodyści, a które aktor musi pokazać na serio. Jego język, mowa ciała, temperament. Jak często po prostu widać, że w jego głowie zębatki poruszają się jak szalone, a jego język za tym dramatycznie nie nadąża. Nie przetwarza dostatecznie sprawnie, by stworzyć zrozumiały przekaz. Wychodzi pełen myślowych skrótów bełkot. To był na pewno nielichy problem, by pokazać ten feler, nie obrażając prezydenta zbyt mocno. Po tym, co zobaczyłem na ekranie filmu Wajdy, Robert Więckiewicz powędrował w moim rankingu na bardzo wysoką półkę. Pisząc o tym Janusz Głowacki trafił w samo sedno: „O ile wiem, Andrzej Wajda się długo wahał, czy Borys Szyc, czy Robert Więckiewicz. Obaj byli na próbnych zdjęciach świetni. Borysa w ogóle w charakteryzacji nie poznałem. Był Wałęsą. Ale Więckiewicz był lepszy od Wałęsy i bardziej fizycznie pasował.”
Nie umiem powiedzieć, dlaczego, nie umiem za czorta z pełnym przekonaniem wskazać żadnego konkretnego powodu, detalu, to jest prawie podkorowe, ale faktycznie tak jest. Więckiewicz gra Wałęsę, ale jest lepszy od niego – cokolwiek to znaczy. Można mu z czystym sumieniem powiedzieć chyba najpiękniejszy dla aktora komplement: że znakomicie wcielił się w graną postać, dorzucając od siebie ekstra taką ilość groszy, by stworzyć wartość dodaną, a nie zwyczajną kopię (a zarzuty o to właśnie kierowano w stronę Meryl Streep za jej kreację wspomnianej już Margaret Thatcher). Gdybym przymuszony torturami miał koniecznie wskazać jeden element, który by choć trochę wyjaśnił, o co mi chodzi – wskazałbym spojrzenie. W niektórych scenach od tego spojrzenia nie da się wzroku oderwać.
• • •
Pani Danuta. Jej wspomnienia pt. „Danuta Wałęsa. Marzenia i tajemnice” pobiły rekordy sprzedaży, rozchodząc się w setkach tysięcy egzemplarzy. Zrobił się skandal, bo pani prezydentowa, zupełnie jakby zapomniawszy, że jej mężem jest samobieżny pomnik, napisała szczerą, bolesną prawdę o ich małżeństwie, o ich domu, o niezliczonych porażkach i o wielu gorzkich sprawach. Odzew na tę książkę był fantastyczny, nagle Polacy zobaczyli, że obok człowieka legendy zawsze stała najprawdziwsza siłaczka. Kobieta o niesamowitej odwadze i zaradności, która raz po raz znienacka zostawała sama z sześciorgiem dzieci. Szkoda, że tak późno mogliśmy w pełni ujrzeć i docenić osobę, która do tej pory, głównie za sprawą jej nieokrzesanego męża, funkcjonowała w publicznym obiegu jako „Danuśka”. Nie, nie żadna tam Danuśka, lecz jedna z najbardziej niesamowitych kobiet w polskiej historii, skryta za plecami męża, jak mechanik samolotowy w cieniu latającego skrzydlatą maszyną asa przestworzy.
Oczywiście zaroiło się od opinii, że taka nielimitowana szczerość to jednak ekshibicjonizm i coś niesmacznego. Tak potraktowała ją Monika Jaruzelska w swoim żenująco nudnym wywiadzie-rzece, w tenże deseń pojechał Głowacki w rozdziale o wszystko mówiącym tytule „Pani Danuta superstar": „Na okładce grubej książki i na okładkach kolorowej prasy pojawia się pani Danuta. Elegancka, stylowa, w modnym, białym kapelusiku, prosta, skromna kobieta, przemieniona w gwiazdę pop-kultury. Napisała książkę, odsłania mroczne tajemnica małżeństwa z Lechem Wałęsą. A cóż to za porażające grozą wyznanie. Nie prał, nie gotował, nie zmywał naczyń, nie wyrzucał śmieci, nie troszczył się o dzieci, nie robił zakupów, tyko palił, strajkował i dzieci robił. Naród jest poruszony, wstrząśnięty. Boże, jaka ona cudownie prosta, uczciwa, dobra gospodyni. Tyle lat w cieniu, a cóż to za bogata osobowość. Książka staje sie bestsellerem. […] A pani Danuta dostaje nagrody. Sława. Pieniądze. Jest popularniejsza od męża. Polska ją pokochała. Luksusowe damy uśmiechają się wyrozumiale i całują w oba policzki.” Cóż, po przeczytaniu tej tyrady lepiej się rozumie słowa gefrajtra „Kani” Kaniowskiego: „Faktycznie, tak to już jest, że najszybciej zwraca na siebie uwagę idiota.” Ja bym od siebie do tego klasyka dorzucił, że durny buc też wcale ładnie wystaje nad powierzchnią.
Obsadzenie Agnieszki Grochowskiej w roli pani prezydentowej było ruchem genialnym. Nie dokopałem się do nazwiska żadnej osoby odpowiedzialnej za casting, więc składam tę pochwałę u stóp Andrzeja Wajdy. Kreacja Grochowskiej stała się gwoździem do trumny opisanej wyżej asymetrii, bo żeby nie wiem jak świetny był Więckiewicz w roli Wałęsy, gdy pojawiają się na ekranie oboje, ona kradnie mu każdą scenę. Każdą jedną, przysięgam.
• • •
Muzyka w filmie Wajdy to jest coś wspaniałego. Choćby tylko dla niej tylko warto iść na seans. Żadnego ckliwego plonkania, żadnego smęcenia na smyczkach. Ostre kawałki zbuntowanego, pesymistycznego polskiego rocka z tamtej epoki. Paweł Mykietyn wykonał fantastyczną pracę selekcjonera, rany boskie, kogo tam nie ma: Chłopcy z Placu Broni, Proletaryat, Dezerter, Aya RL, Daab, KSU, Brygada Kryzys, Róże Europy, Tilt. Dzięki niej, mimo koncertowej pracy scenografów, którzy wizualnie cofają nas o całe dekady, do Polski szarej, brudnej, ponurej, odrapanej i przygnębiającej, film wymyka się anachronizmom i pompatycznemu zadęciu, w których łapska łatwo mógłby wpaść sędziwy już reżyser, oferując w zamian inne, bardzo świeże wzruszenia. Kto, jak ja, młócił swego czasu w kółko album KSU „Pod prąd”, poczuje emocje i zrozumie zachwyt.
Wielkie oklaski. Na stojąco.
• • •
Scena finalna to majstersztyk politycznej zręczności i grania na symbolach. Nie jest zasługą twórców filmu, bo to zapis archiwalny, ale wybranie go na zamknięcie to najlepszy pomysł. I chyba jedyny sensowny. W historii Lecha Wałęsy potem zaczyna się raczej jazda z górki, szarpanina o prezydenturę, potem wybucha sprawa „TW Bolka”. Cały wielki patos tej postaci spala się jasnym światłem właśnie w Waszyngtonie. Już wkrótce zabranie paliwa na ten blask. To był absolutnie bezprecedensowy moment, żadna rakieta nigdy nie wyszła tak wysoko w niebo, jak Wałęsa tam i wtedy. Zapis tego wystąpienia oglądany dziś – absolutnie miażdży. Do połączonych izb Kongresu i Senatu Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej raz do roku wkracza prezydent tego państwa, by wziąć udział w najważniejszej celebrze i wygłosić najważniejsze przemówienie, jakie tamta władza wymyśliła: State of the Union, raport o stanie państwa. Okazjonalnie przywilejem do takiego właśnie prestiżowego wystąpienia uhonorowany zostaje jakiś ważny przywódca świata, jak Winston Churchill czy Charles de Gaulle.
15 listopada 1989 roku w drzwiach Kongresu rozległ się donośny głos:
« 1 2 3 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Knajpa na szybciutko
Jarosław Loretz

22 IV 2024

Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: J-23 na tropie A-4
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Z tego cyklu

Tam, na piętrze…
— Marcin T. P. Łuczyński

Rozmowa przy kawie
— Michał Kubalski

Miasto za rzeką
— Marcin T. P. Łuczyński

Za dwadzieścia dolarów
— Marcin T. P. Łuczyński

Luke i jego Cień
— Konrad Wągrowski

Jednemu z tych braci moich najmniejszych…
— Marcin T. P. Łuczyński

Diamentowy pocisk
— Marcin T. P. Łuczyński

Graal dla każdego
— Marcin Łuczyński

Tegoż twórcy

Właściwie dlaczego pan pisze?
— Joanna Kapica-Curzytek

Dżanus o Dżerzim
— Joanna Kapica-Curzytek

By nie pozostał po nim nawet powidok…
— Sebastian Chosiński

Bez słabych punktów
— Joanna Kapica-Curzytek

„Idę sobie rześko Krakowskim Przedmieściem”
— Joanna Kapica-Curzytek

CamerImage 2016: Ostatnie dzieło mistrza
— Konrad Wągrowski

Esensja ogląda: Czerwiec 2014 (3)
— Sebastian Chosiński, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski, Piotr Dobry

Wstawaj, Dżerzi!
— Alicja Siwik

Grobowiec z kliszy
— Piotr Dobry

Nie mam już pomysłów, ale wciąż chce mi się kręcić
— Eryk Remiezowicz

Tegoż autora

Piosenki Wojciecha Młynarskiego
— Przemysław Ciura, Wojciech Gołąbowski, Adam Kordaś, Marcin T.P. Łuczyński, Konrad Wągrowski

Wracaj, gdy masz do czego
— Marcin T.P. Łuczyński

Scenarzysta bez Wergiliusza
— Marcin T.P. Łuczyński

Psia tęsknota
— Marcin T.P. Łuczyński

Dym/nie-dym i polarne niedźwiedzie na tropikalnej wyspie
— Konrad Wągrowski, Jędrzej Burszta, Marcin T.P. Łuczyński, Karol Kućmierz

Zagraj to jeszcze raz, odtwarzaczu…
— Marcin T.P. Łuczyński

Esensja czyta: Maj 2013
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Joanna Kapica-Curzytek, Jarosław Loretz, Marcin T.P. Łuczyński, Marcin Mroziuk, Joanna Słupek

Esensja ogląda: Maj 2013 (1)
— Anna Kańtoch, Gabriel Krawczyk, Jarosław Loretz, Marcin T.P. Łuczyński

Panie Stanisławie, Mrogi Drożku!
— Marcin T.P. Łuczyński

Towarzyszka nudziarka
— Marcin T.P. Łuczyński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.