Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Andrzej Wajda
‹Wałęsa. Człowiek z nadziei›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWałęsa. Człowiek z nadziei
Dystrybutor Vue Movie Distribution
Data premiery4 października 2013
ReżyseriaAndrzej Wajda
ZdjęciaPaweł Edelman
Scenariusz
ObsadaRobert Więckiewicz, Agnieszka Grochowska, Iwona Bielska-Grabowska, Zbigniew Zamachowski, Maria Rosario Omaggio, Mirosław Baka, Remigiusz Jankowski, Piotr Probosz, Marcin Hycnar
Rok produkcji2013
Kraj produkcjiPolska
Gatunekbiograficzny, dramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Światła na scenę: Monolog nad umarłym światem

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2 3

Marcin T.P. Łuczyński

Światła na scenę: Monolog nad umarłym światem

„Mr. Speaker! O głos prosi przewodniczący Związku Zawodowego «Solidarność», Lech Wałęsa!”
Wśród wielkiej owacji, ściskając wyciągane doń ręce, Lech Wałęsa powoli, na oczach całego świata wkracza na mównicę. Z góry, z galerii dla korespondentów i gości specjalnych, patrzą na to Jan Nowak-Jeziorański i Zbigniew Brzeziński. Płaczą jak bobry.
Zapada cisza. Speaker dokonuje wprowadzenia:
„Członkinie i członkowie Kongresu! Poczytuję sobie za wielki przywilej i zaszczyt, i za wielką osobistą przyjemność możliwość przedstawienia wam szanownego pana Lecha Wałęsy, przewodniczącego «Solidarności»”.
Znowu wielka owacja na stojąco. Lech Wałęsa zerka na tekst przemówienia, napisanego dlań przez Kazimierza Dziewanowskiego, ambasadora Polski w Stanach Zjednoczonych. Napisanego pod Amerykanów, bo zaczynającego się od słów, którymi otwiera się preambuła do ich Konstytucji (a nie, jak się często mylnie uważa – nawet sam Głowacki w swojej książce – Deklaracja Niepodległości):
„We the People of the United States, in Order to form a more perfect Union, establish Justice, insure domestic Tranquility, provide for the common defence, promote the general Welfare, and secure the Blessings of Liberty to ourselves and our Posterity, do ordain and establish this Constitution for the United States of America.”
Ponownie zapada cisza. Wałęsa wypowiada dwa słowa, natychmiast przetłumaczone na angielski:
„My, naród.”
I tym razem to już nie jest owacja, tylko szał. Wszystko się wypełnia, wielkie symboliczne zwycięstwo idzie telewizorami na cały świat, z serca największego imperium na ziemi, które zbudowano ongiś, by uciec z Europy przed uciskiem. Bajkowy moment, na trwałe zapisany w historii.
W archiwach, jak wszystko inne.
• • •
Film Andrzeja Wajdy jest w przewrotnym sensie idealnym filmem o Lechu Wałęsie. Doskonale doń dopasowanym. Jest nierówny, jak sama postać, o której opowiada. Ma naprawdę dużo mocnych punktów, które opisałem powyżej. Ma smaczki, jak cudowne scenki cameo, gdzie pojawiają się postacie przywołane z „Człowieka z żelaza": Krystyna Janda (Agnieszka) i Jerzy Radziwiłłowicz (Maciek Tomczyk, syn Mateusza Birkuta), roznoszący po pociągu egzemplarze „Robotnika”, jeden egzemplarz wkładając w ręce Lecha Wałęsy (cóż za wspaniała sztafeta!). Marian Opania (redaktor Winkel), idący cokolwiek bezradnie w stronę mównicy opustoszałej Hali, tuż po podpisaniu Porozumień Sierpniowych i wyniesieniu przez robotników Lecha Wałęsy na rękach, ku bramie. Kapitalnie przewrotne, ale udane było obsadzenie Zbigniewa Zamachowskiego, bohatera „Zawróconego”, w roli SB-ka Nawiślaka. Sympatycznie wypadł Maciek Stuhr w roli księdza, odprawiającego nabożeństwa dla Wałęsy podczas internowania w Arłamowie. Za to Dorota Welmann w roli Henryki Krzywonos to jakieś nieporozumienie, nawet jak na rolę drugoplanową. Podejrzewam najgorsze: czyjeś parcie na szkło albo czyjeś parcie na znane ze szkła twarze.
Wyszukaj / Kup
Rozumiem, że oczekiwanie po Andrzeju Wajdzie i Januszu Głowackim sprawnego uporania się z tematem „Bolka”, byłoby naiwnością. Nie ci ludzie, nie ten moment. Ale mimo wszystko trochę żal, że wybili historii o Lechu Wałęsie tak wiele zębów. Zwłaszcza jeden. Brakuje pewnej sceny. Jednej, jedynej. Wajda ją już nakręcił, ale w innym filmie. W „Ziemi obiecanej”, która jest jego reżyserską supremacją. Jeden z moich ulubionych filmów w ogóle, a już tego reżysera na pewno. Znakomita obsada, z koncertową rolą Wojciecha Pszoniaka. Świetny scenariusz samego Wajdy, dużo lepszy niż powieść, której jest adaptacją. Doskonała muzyka Wojciecha Kilara. Kapitalne, pozbawione info dumpów dialogi. Niesamowicie sprawnie zmontowana sekwencja w teatrze. Można wymieniać i wymieniać. Wspomniana scena nie zmieściła się w kinowej wersji tego filmu (a przynajmniej nie w wersji, którą reżyser po latach przemontował na potrzeby emisji DVD). Znaleźć ją można w ostatniej części czteroodcinkowego serialu pod tym samym tytułem. Jest jedną z najistotniejszych scen całego tego dzieła, bo to de facto meta analiza epoki, w której zanurzona została fabuła. Monolog Karola Borowieckiego, wyjątkowego lodzermenscha i fantastycznego kolorysty, wygłoszony formalnie nad zwłokami jego zmarłego ojca, a tak naprawdę nad zagarniętym już właściwie przez przeszłość światem, który rzuca na tych, co wciąż żyją, swoje ostatnie, coraz krótsze cienie. To właśnie jest kamień odrzucony przez budujących.
Powinienem się za ciebie modlić. Ojcze nasz, który jesteś na niebiesiech. Ale przecież ty dawno byłeś w niebiesiech, a mnie zostawiłeś na ziemi. Nie potrafię rozpaczać, żeś mnie opuścił. Przecież opuściłeś mnie już dawno, a coś mi zostawił? Twoje szlachetne poglądy, aspiracje, ideały, a tego nijak nie można wymienić na gotówkę i na kredyt. W stoczny ciągne kable, ynstalacje montuje. Co ja wielkiego mogie? Tak niewiele żądam. Tak niewiele pragnę. Tak niewiele widziałem. Tak niewiele zobaczę. Czy myślisz, że nie widziałem, jak żeś mnie karcił każdym spojrzeniem? Wygnałeś mnie, wykląłeś, a ja nie powiedziałem ani słowa, bo wiedziałem, że to jest twoja miłość do mnie. Ja także cię kochałem, ojcze, ale musiałem to w sobie stłumić, bom wiedział, że jak się poddam roztkliwieniu, to stratują mnie jak ciebie, mój biedny stary. Czasy były ciężkie, nadziei żadnej. Czołgamy po nas jeźdźyly, pałamy lali. Wybrzeże krwiom spłynęło. A ja nie chcę się dać stratować dzisiejszemu pochodowi pieniędzy, żelaza, podstępu i podłości. Ja się spóźniłem na czas bohaterstwa i dlatego na nic mi się zdały twoje poglądy i nauki z przeszłości wysnute, bo ci, pomiędzy którymi jestem, sami dla siebie są przeszłością, dniem jutrzejszym, teraźniejszością. I ja muszę być do nich podobny, aby być wolnym pośród nich i ich nagiąć do woli własnej. I dlatego robyłem to, co robyłem. Bo wedziałem, że muszem. Wtedy nie było jeszcze tego gniewu wielkiego. Tego ognia. Wtedy ynaczej to wydziałem. Zrozum, ojcze, przecież to samo osiągali nasi antenaci przed wiekami szablą i krzyżem, co ja dzisiaj osiągnąć muszę żydowskim kredytem i niemieckim przemysłem. Bo dzisiaj to tylko stanowi siłę. Tak niewiele myślę. Tak niewiele znaczę. Tak niewiele słyszałem. Tak niewiele potrafię. Dlatego nie rzucałem w SB kamieniamy, tylko z nymi rozmawiałem. Lawyrowałem. Maksymum zysków, mynimum kosztów. Bo tu trzeba było sprytu. Teatru trochę. Ugęcia, by się nie złamać. Plony z ziemi wydziera się brudnymi rękamy. Za winy zapłacę kedyś, jak przyjdzie czas. Wie o nich mój spowiednik. To jemu obiecałem i Matce Bożej. Bo ja jestem człowiek zawierzenia. Tak jak wtedy, gdy prosiłem w modlytwie w stoczni, ażeby naszym działaniom patronował Krystus. O sobie też myślałem. O wielkiej próbie i wielkiej szansie na lepsze jutro. Na to, żeby zmienić Polskie. Tak niewiele miałem. Tak niewiele mam. Mogę stracić wszystko. Mogę zostać sam. Nie sądź mnie, ojcze, bo ci powiem, że kiedy dopnę swego, wnuki i prawnuki też widzieć mnie będą szlachetnym i dostojnym, zapominając, coś ty tu widział we mnie. Żegnaj mój biedny ojcze, zapłaczę za tobą, kiedy będę miał miliony, obiecuję ci to. Może kedyś. Może zajde wysoko. Może będę szanowany.
Wolność kocham i rozumiem, wolności oddać nie umiem.
• • •
„- Panie Trawiński! Pan wyszedł pospacerować, panie Trawiński?
– Tak, pospacerować.
– Łódź bardzo ładna.
– Pan jest amator, pani Halpern.
– Co pan chcesz? Jak się przeżyje w mieście pięćdziesiąt sześć lat, jak się tu zna wszystko, ej, to proszę pana, można zostać amatorem.
– Co nowego słychać?
– Zrobił się ładny deszcz z protestowanych weksli. Ale to głupstwo, panie Trawiński, to wcale nie szkodzi…
– Ale jak to?
– …dzień dobry, witam. Gałganów i tak diabli wezmą. Ale Łódź, Łódź zawsze zostanie. Dla mądrych to jest zawsze dobry czas.
– Kiedy będzie dla uczciwych?
– Niech pan tak nie mówi, panie Trawiński. Oni mają niebo, po co im dobre czasy?”
• • •
Latem tego roku Agnieszka Odorowicz , dyrektorka Państwowego Instytutu Sztuki Filmowej, oceniła, że szanse na ukończenie filmu Andrzeja Wajdy są małe. Powodem były kłopoty z jego finansowaniem, spowodowane przez aferę wokół spółki Amber Gold, obracającej przez 4 lata złotem bez zezwolenia, którego nie mogłaby dostać, mając za prezesa człowieka z sześcioma wyrokami za oszustwa finansowe. Przed oczami staje Al Capone, hojnym gestem ofiarujący duże wiązki banknotów na sierocińce. Producent filmu, Michał Kwieciński, zachował się bardzo elegancko i zwrócił pieniądze otrzymane od tego akurat sponsora, i poszukał źródeł finansowania gdzie indziej, co spowodowało opóźnienie prac nad filmem, choć nie wywróciło go zupełnie.
Ale na złagodzenie symbolicznej wymowy tej całej sytuacji nie mógł poradzić nic a nic, bo klej już wyszedł ze zgniecionej tubki. Tak perfidnego i wymownego symbolu sukcesu transformacji ustrojowej i jakości państwa, ojake walczył Lech Wałęsa, nie wymyśliłby nawet zając w marcu stuknięty przez jadące na pełnej kurwie Pendolino. Janusz Głowacki by się uśmiał jak koń. Odgłosem „paszczowo”.
koniec
« 1 2 3
11 listopada 2013

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Knajpa na szybciutko
Jarosław Loretz

22 IV 2024

Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: J-23 na tropie A-4
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Z tego cyklu

Tam, na piętrze…
— Marcin T. P. Łuczyński

Rozmowa przy kawie
— Michał Kubalski

Miasto za rzeką
— Marcin T. P. Łuczyński

Za dwadzieścia dolarów
— Marcin T. P. Łuczyński

Luke i jego Cień
— Konrad Wągrowski

Jednemu z tych braci moich najmniejszych…
— Marcin T. P. Łuczyński

Diamentowy pocisk
— Marcin T. P. Łuczyński

Graal dla każdego
— Marcin Łuczyński

Tegoż twórcy

Właściwie dlaczego pan pisze?
— Joanna Kapica-Curzytek

Dżanus o Dżerzim
— Joanna Kapica-Curzytek

By nie pozostał po nim nawet powidok…
— Sebastian Chosiński

Bez słabych punktów
— Joanna Kapica-Curzytek

„Idę sobie rześko Krakowskim Przedmieściem”
— Joanna Kapica-Curzytek

CamerImage 2016: Ostatnie dzieło mistrza
— Konrad Wągrowski

Esensja ogląda: Czerwiec 2014 (3)
— Sebastian Chosiński, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski, Piotr Dobry

Wstawaj, Dżerzi!
— Alicja Siwik

Grobowiec z kliszy
— Piotr Dobry

Nie mam już pomysłów, ale wciąż chce mi się kręcić
— Eryk Remiezowicz

Tegoż autora

Piosenki Wojciecha Młynarskiego
— Przemysław Ciura, Wojciech Gołąbowski, Adam Kordaś, Marcin T.P. Łuczyński, Konrad Wągrowski

Wracaj, gdy masz do czego
— Marcin T.P. Łuczyński

Scenarzysta bez Wergiliusza
— Marcin T.P. Łuczyński

Psia tęsknota
— Marcin T.P. Łuczyński

Dym/nie-dym i polarne niedźwiedzie na tropikalnej wyspie
— Konrad Wągrowski, Jędrzej Burszta, Marcin T.P. Łuczyński, Karol Kućmierz

Zagraj to jeszcze raz, odtwarzaczu…
— Marcin T.P. Łuczyński

Esensja czyta: Maj 2013
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Joanna Kapica-Curzytek, Jarosław Loretz, Marcin T.P. Łuczyński, Marcin Mroziuk, Joanna Słupek

Esensja ogląda: Maj 2013 (1)
— Anna Kańtoch, Gabriel Krawczyk, Jarosław Loretz, Marcin T.P. Łuczyński

Panie Stanisławie, Mrogi Drożku!
— Marcin T.P. Łuczyński

Towarzyszka nudziarka
— Marcin T.P. Łuczyński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.