Ranking filmów OscarowychGdybyście mieli jeszcze jakieś wątpliwości, jaki film zasługuje na najważniejszego Oscara, pomagamy je rozproszyć. Dziś oceniamy dziewięć nominowanych filmów w skali 0-10 i układamy je w ranking. Zwycięzca jest nieco zaskakujący…
EsensjaRanking filmów OscarowychGdybyście mieli jeszcze jakieś wątpliwości, jaki film zasługuje na najważniejszego Oscara, pomagamy je rozproszyć. Dziś oceniamy dziewięć nominowanych filmów w skali 0-10 i układamy je w ranking. Zwycięzca jest nieco zaskakujący… ![]()
Wyszukaj / Kup 1. Witaj w klubie (Dallas Buyers Club, reż. Jean-Marc Vallée) „Witaj w klubie” to film z jednej strony pokazujący nowe spojrzenie na AIDS, z drugiej strony prawdziwy popis aktorskiej gry odtwórców dwóch głównych ról. Napisany w oparciu o autentyczną historię scenariusz to majstersztyk. Film o chorym na AIDS kowboju dotyka całej palety ważnych tematów. Na czoło wysuwa się oczywiście przemiana bohatera, który dzięki chorobie i kontaktom z innymi ludźmi (w dużej mierze homoseksualistami) nie tylko uczy się tolerancji wobec odmienności, ale też potrafi nadać swemu życiu – czy jego resztce – jakiś autentyczny sens. Drugą wielką zaletą filmu jest naturalistyczne pokazanie światka chorych na AIDS z początków epidemii. Nie mamy tu kolorytu homoseksualnych bohaterów kina Almodovara, nie mamy łzawego sentymentalizmu „Filadelfii”, mamy cierpiących ludzi, na granicy własnej godności, próbujących po prostu żyć, bądź po prostu mniej cierpieć. Nieważne kim są, nieważne w jaki sposób zarazili się wirusem, ważne, że każdy człowiek ma prawo do opieki zdrowotnej, do ograniczania cierpień, do przeżycia swych ostatnich miesięcy w najlepszym możliwy stanie. „Witaj w klubie” nie jest wymieniany jako główny kandydat do najważniejszego Oscara, ale z pewnością nie zostanie pominięty w rozdaniu. To ważne, poruszające, opowiadające o pewnych konkretnych czasach, ale dotykające wielu istotnych współczesnych kwestii, znakomicie zrobione kino. Konrad Wągrowski Średnia ocen: 8,19 Czytaj pełną recenzję „Witaj w klubie”. ![]()
Wyszukaj / Kup 2. Zniewolony. 12 Years a Slave (12 Years a Slave, reż. Steve McQueen) Steve McQueen – ten to ma charakter! Niestraszne mu najpodatniejsze na schematy gatunki, niestraszny mu romans z Hollywoodem; nawet jeśli płynie głównym nurtem, robi to w pełni własnym stylem. Jego najnowszy film, nominowana w dziewięciu Oscarowych kategoriach historia obejmująca dwanaście lat niewoli Salomona Northupa, to adaptacja wspomnień spisanych przez samego bohatera – wolnego człowieka, którego skuto kajdanami. Filmowiec mógł zatem poddać się egzaltacji wyrażonej w książce lub podporządkować się kliszom biografii historycznej, pod którymi ugięła się mniej zasłużona większość reżyserów. Tak się jednak nie stało. „Zniewolony” to dzieło wyróżniające się także na tle innych tytułów dotyczących niewolnictwa, dzieło, w którym na każdej niemal scenie autor odcisnął własne piętno. McQueen nie bawi się w wielkie metafory ku pokrzepieniu serc. Nie uładza koegzystencji białych i czarnych. Nie leczy też z traumy fantazyjnymi bajkami. Twórca „Zniewolonego” jest za to śmiertelnie poważny (poczucia humoru nie miał nigdy) i chyba ta niewzruszoność pozwala mu stworzyć najbardziej z wszystkich wymienionych konsekwentne i artystycznie dojrzałe dzieło. Zestawiając na ekranie wolność i niewolę jednego człowieka, dodatkowo unaocznia faktyczny bezsens wszelkiej nierówności. A jeśli owa droga przez mękę tak silnie na widza oddziałuje – w dobie rozmaitych torture porn i innych cielesnych horrorów – to jest to dowód reżyserskiej maestrii. Gabriel Krawczyk Średnia ocen: 8,11 Czytaj pełną recenzję „Zniewolonego”. ![]()
Wyszukaj / Kup 3. Wilk z Wall Street (Wolf of Wall Street, reż. Martin Scorsese) W dobie gdy Francis Ford Coppola nie nakręcił dobrego filmu od 35 lat, gdy William Friedkin od dawna robi kino klasy B i odcinki seriali telewizyjnych, gdy Peter Bogdanovich kręci tylko coś dla TV, Brain de Palma tworzy coś w rodzaju autoparodii swoich starych dzieł, George Lucas… wiadomo, Michael Cimino skończył się po „Wrotach niebios”, Martin Scorsese, ich rówieśnik i kolega z ekipy Nowego Hollywood, po siedemdziesiątce kręci kolejny film z niesamowitą energią przez 3h, z ciekawymi pomysłami inscenizacyjnymi, i zrobi nim sukces kasowy i zgarnie przynajmniej kilka nagród. Niesamowite. „Wilk z Wall Street” nie jest filmem idealnym, widać, że reżyser delektuje się swoimi pomysłami, przeciąga niektóre sceny bez zysku dla fabuły, tylko z powodu przyjemności ich kręcenia, ale każda z tych scen jest taką zabawą, że trudno tego nie przebaczyć. Film – będący przy okazji doskonałą czarną komedią – nie przestaje być ważną wypowiedzią na ważny temat. Szalony hedonizm bohaterów, pazerność nie znająca granic, jednocześnie kompletnie trwonienie pieniędzy na najbardziej absurdalne i wyuzdane rozrywki, przy pokazaniu wewnętrznej pustki postaci jest doskonałym komentarzem do dzisiejszego świata i przyczyn kryzysu ekonomicznego, tu ubranej w niezwykle atrakcyjną formę. No i wyborny di Caprio, perełki scen Jonah Hilla, Roba Reinera, Jeana Dujardina i niezwykle malowniczego drugiego planu. Scorsese w najlepszej formie być może nawet od czasu „Chłopców z ferajny” (do których zresztą swą konstrukcją „Wilk z Wall Street” ewidentnie nawiązuje). Konrad Wągrowski Średnia ocen: 7,88 Wizualnie „Grawitacja” jest przeżyciem nie do zapomnienia i ze wsparciem technologii 3D daje nam możliwość posmakować kosmicznego spaceru jak nigdy dotąd. Długie ujęcia Emmanuela Lubezkiego, autora zdjęć do filmu, wpasowują się w „Grawitację” w niezwykły sposób – kamera unosi się swobodnie w przestrzeni i obserwuje pracujących astronautów, zbliża i oddala, by za chwilę „wlecieć” w hełm jednego z nich i pozwolić obserwować kosmos jego oczami i raczyć widokami naszej planety. Pomysł dramaturgiczny na łańcuchowe zniszczenie krążących wokół Ziemi sztucznych satelit i stacji kosmicznych wydaje się dość prosty, ale wykorzystany jest bardzo efektywnie. Odłamki po katastrofie okrążają Ziemię i co mniej więcej półtorej godziny uprzykrzają życie bohaterom. A efekty niszczonych w ciszy stacji są spektakularne i wciskają w fotel. Realizmu dodaje fakt, że „Grawitacja”, co zdarza się rzadko, mocno stara się honorować prawa fizyki. Choć głównym zamiarem Cuaróna było nakręcenie trzymającego w napięciu thrillera, to tytułowa grawitacja ma także bardziej metaforyczne znaczenie. Wzniesienie się poza zasięg przyciągania jest dla bohaterów możliwością ucieczki od ludzi, świata i problemów pozostawionych na Ziemi. Pustka i cisza kosmosu daje bezpieczeństwo i spokój. Ale jakże złudne. Takie oderwanie od rzeczywistości przynosi ukojenie tylko, gdy mamy świadomość zaczepienia i możliwości powrotu. Bez grawitacji człowiek staje się tylko dryfującym w przestrzeni kosmonautą. A ostatecznie Ziemia z bliska okazuje się nie mniej piękna niż ta widziana z kosmosu. Tomasz Kujawski Średnia ocen: 7,83 Czytaj pełną recenzję „Grawitacji”. „Nebraska” okazała się czarnym koniem Oscarowego wyścigu, zgarniając sześć nominacji. W tym dwie za aktorstwo – dla zdobywcy Złotej Palmy z Cannes za tę rolę Derna oraz Squibb, która znalazła się w mocno w tym roku obsadzonej kategorii „najlepsza aktorka drugoplanowa”. Sam obraz nie ma raczej wielkich szans w którejkolwiek kategorii i stąd być może jego brak w polskich kinach, ale przed samą ceremonią nie warto jeszcze dzielić skóry na niedźwiedziu, pozostaje również mieć nadzieję, że „Nebraska” pojawi się u nas poza festiwalami. Nie jest to łatwa i grzejąca serca opowieść o rodzinnym pojednaniu. Payne nie żeruje na łatwych emocjach, pokazując jak jedna podróż może odmieć życie kiepsko komunikującej się ze sobą rodziny. Nie ma tu łzawych przełomów – nikt nie pada sobie w ramiona, czując oczyszczającą moc rozmowy. W istocie, żadnej takiej rozmowy na ekranie nie uświadczymy. Katharsis zapewnione przez Payne’a jest naprawdę miniaturowe. Karolina Ćwiek-Rogalska Średnia ocen: 7,78 Czytaj pełną recenzję „Nebraski”. ![]()
Wyszukaj / Kup 6. Kapitan Phillips (Captain Phillips, reż. Paul Greengrass) Greengrass trzyma się zasadniczych faktów, ubarwiając nieznacznie swą opowieść w kilku miejscach. Po krótkim wstępie, przedstawiającym kapitana jako człowieka rodzinnego i oddanego swej pracy służbistę oraz pokrótce charakteryzującego postacie i motywacje piratów, rozpoczyna się właściwa akcja, która będzie trzymała widza w napięciu do samego końca. To maestria reżyserii i narracji w każdym elemencie. Cały czas widz ma jasność co do sytuacji i uwarunkowań, sytuacja zmienia się dynamicznie, logika zostaje zachowana, motywacje bohaterów są wiarygodne i przejrzyste. Greengrass trzyma się delikatnie heroicznego wizerunku kapitana, ale nie czyni z niego świętego, jakim widziały go media. Wielka w tym oczywiście zasługa Toma Hanksa, który do wysokiego poziomu swych ról chyba już tak przyzwyczaił widza, że ten traktuje to jako pewnik. Warto jednak zwrócić uwagę na to, jak jego bohater zmienia się w czasie, jak z zimnego fachowca, który próbuje wykonywać swą robotę jak najlepiej staje się zwykłym człowiekiem, pełnym także obaw o własne życie. Doskonale sekunduje mu reszta obsady, ze szczególnym uwzględnieniem czwórki mało doświadczonych aktorów odtwarzających role piratów, pokazujących całą barwę emocji, zmiennych motywacji, stanów ducha. Znakomicie wypada też wrzucanie widza do klaustrofobicznego wnętrza szalupy, przez co zdaje się on fizycznie odczuwać brak czystego powietrza, kołysanie oceanu, napięcie między bohaterami, postępujące ich zmęczenie i strach. Konrad Wągrowski Średnia ocen: 7,63 ![]()
Wyszukaj / Kup 7. Tajemnica Filomeny (Philomena, reż. Stephen Frears) Prosta historia z fabularnym twistem? Porządny kawałek brytyjskiego kina? Czy może granie na łatwych emocjach? Obraz nie miałby żadnej siły oddziaływania, bo stojący za nim scenariusz nie oferuje więcej niż kilka wzruszeń i okazyjny uśmiech od czasu do czasu, gdyby nie Judi Dench. Filomena w jej wykonaniu jest tak autentyczna, że nie ma sensu poddawać w wątpliwość jej działań i wyborów. Możemy jej współczuć, możemy się z nią solidaryzować, możemy w końcu nie wątpić nawet w nie do końca udane monologi, jakie scenarzyści wkładają jej w usta. Ta jedna rola waży więcej niż cały film. Ani partnerujący Dench na ekranie Steve Coogan jako Martin Sixsmith nie podołał swojej roli – co jest tym dziwniejsze, że Coogan był współscenarzystą filmu – ani bardzo czarno-białe przedstawienie Kościoła Katolickiego nie wnosi do filmu żadnych dodatkowych wartości. Tajemnicy Filomeny” bliżej bowiem miejscami do „Wczorajszych dzieci” Marcusa Cole’a niż do chwytającego za serce dramatu z puentą wymierzającą sprawiedliwość upadlającemu kobiety Kościołowi. Było blisko, ale jednak tym razem się nie udało. Karolina Ćwiek-Rogalska Średnia ocen: 7,40 „Ona” jest opowieścią o związkach, za którą stoi dość prosta i dość przerażająca konstatacja: nic nie trwa wiecznie, życie ludzkie nie i związki bynajmniej też nie. Dlatego trzeba się cieszyć tym, co się ma w momencie, kiedy się to ma. Theodore właśnie zmaga się z rozwodem z kobietą, którą znał od lat. Jego sąsiadka, a dawna dziewczyna, Amy nie czuje się komfortowo w ośmioletnim związku, w którym mąż stara się kontrolować jej działania. Mąż Amy ucieka w świat medytacji. Ludzie na ulicach nie chodzą już razem, mają w uchu słuchawki i przez nie prowadzą konwersacje – z innymi ludźmi albo z OS-ami. „Ona” to film poruszający się na granicy komedii romantycznej i dramatu obyczajowego. Sprawnie nakręcony obraz, w którym to, co ma śmieszyć jest naprawdę zabawne, a to, co powinno wzruszać, może spowodować lekkie zawilgotnienie oczu. Na ile jednak wiązanie z tym filmem etycznych pytań o to, co to znaczy być człowiekiem, jest uzasadnione? Karolina Ćwiek-Rogalska Średnia ocen: 7,33 Czytaj pełną recenzję filmu „Ona”. David O. Russell przypomina trochę oszustów ze swojego filmu. Zamydla publiczności oczy świetnymi aktorami i wyrazistymi bohaterami, wkładając im w usta zmyślne monologi i trzaskające energią dialogi. Gdyby jednak zajrzeć pod peruki i kostiumy, a więc odłożyć na bok kreacje aktorskie i dynamiczne riposty, pozostaje zaledwie szkielet wciągającej historii, która nie wiadomo, czy ma być kryminalną przypowieścią, komedią z kroplą dziegciu i morałem w finale, a może dramatem o osamotnieniu, nierozumieniu i uporczywym pragnieniu osiągnięcia czegoś i zaznaczenia swojej obecności na ziemi w czasie krótkiego żywota ludzkiego. Russell wrzuca do wrzącej filmowej mikstury po trochu wszystkiego, przez co demonstruje reżyserskie niezdecydowanie, rozczarowujące jak na człowieka umiejącego wirtuozersko poprowadzić na planie aktorów. American Hustle” ma energię ambitnego kina rozrywkowego, ale – tak jak w przypadku zeszłorocznego „Poradnika pozytywnego myślenia” – filmowi szkodzi zamieszanie, jakie wybuchło wokół niego, kreujące Russella na mistrza kina, a samą produkcję na oscarowe arcydzieło. Ewa Drab Średnia ocen: 6,56 Czytaj pełną recenzję „American Hustle”. • • • Zapoznaj się też z naszymi typowaniami w najważniejszych kategoriach. ![]() 28 lutego 2014 |
Nieczęsto widzowie w latach 50. i 60. ubiegłego wieku mieli okazję oglądać Zbigniewa Cybulskiego w przedstawieniach teatralnych. Każda taka rola zasługuje więc na uwagę. Wyreżyserowany przez Jerzego Gruzę „Sammy” to monodram autorstwa Brytyjczyka Kena Hughesa, w którym aktor znany przede wszystkim z „Popiołu i diamentu” wciela się w drobnego kombinatora próbującego zebrać pieniądze na spłatę długu.
więcej »Chociaż o brytyjskim dramatopisarzu i prozaiku Patricku Hamiltonie dzisiaj już mało kto pamięta, wielbiciele klasycznych thrillerów psychologicznych sprzed dekad powinni kojarzyć przynajmniej dwie z jego sztuk, które dotarły do Hollywoodu – „Gasnący płomień” oraz „Sznur”. Ta pierwsza doczekała się także inscenizacji w ramach Teatru Sensacji „Kobra”, a reżysersko odpowiadał za to… Andrzej Łapicki.
więcej »Zdarza się, że za jednym zamachem twórcy oferują widzowi wizję całkiem trafioną, jak i kompletnie chybioną. Na przykład w kwestii rozwoju motoryzacji.
więcej »Dysonans motoryzacyjny
— Jarosław Loretz
Obrandowani
— Jarosław Loretz
Na wywczasie
— Jarosław Loretz
W kupie raźniej
— Jarosław Loretz
Proszę szanownej wycieczki
— Jarosław Loretz
Och jej, ja tu faktycznie mam tatuaż
— Jarosław Loretz
Proszę oddać mi kapelusz. W środku tkwi połowa mojego czerepu
— Jarosław Loretz
Superman z napędem kobiecym
— Jarosław Loretz
Warzywny dramat
— Jarosław Loretz
Międzygwiezdne fotele w natarciu
— Jarosław Loretz
10 najlepszych filmów science fiction XXI wieku
— Esensja
100 najlepszych filmów XXI wieku
— Esensja
50 najlepszych filmów 2014 roku
— Esensja
Nie przegap: Styczeń 2014
— Esensja
Prezenty świąteczne 2014: 25 filmów na Gwiazdkę
— Esensja
Najlepsze filmy I kwartału 2014
— Esensja
Esensja ogląda: Kwiecień 2014 (2)
— Sebastian Chosiński, Miłosz Cybowski, Jarosław Loretz, Agnieszka Szady
Co nam w kinie gra: Witaj w klubie
— Konrad Wągrowski
Esensja ogląda: Marzec 2014 (1)
— Miłosz Cybowski, Konrad Wągrowski
Esensja dyskutuje o Oscarach
— Karolina Ćwiek-Rogalska, Piotr Dobry, Grzegorz Fortuna, Krzysztof Spór, Konrad Wągrowski
„Zniewolony”, „Grawitacja” i hitowe zdjęcie. Esensja komentuje Oscary
— Karolina Ćwiek-Rogalska, Piotr Dobry, Ewa Drab, Krzysztof Spór, Konrad Wągrowski
Esensja dyskutuje o Oscarach
— Karolina Ćwiek-Rogalska, Piotr Dobry, Grzegorz Fortuna, Krzysztof Spór, Konrad Wągrowski
Ballada o oscarowych piosenkach 2014 roku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Esensja przyznaje Oscary 2014
— Karolina Ćwiek-Rogalska, Piotr Dobry, Ewa Drab, Grzegorz Fortuna, Krzysztof Spór, Małgorzata Steciak, Konrad Wągrowski
Oscarowe ciekawostki 2014. Aktorzy
— Krzysztof Spór
Oscarowe ciekawostki 2014. Filmy, reżyserzy, twórcy
— Krzysztof Spór
Blaski i cienie świata liliputów
— Konrad Wągrowski
Wielkopostne podpłomyki
— Wojciech Lewandowski
O pustej Golgocie
— Przemysław Ciura
Esensja ogląda: Kwiecień 2017 (1)
— Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Gabriel Krawczyk, Marcin Mroziuk, Konrad Wągrowski
Bourne przechodzony
— Jarosław Robak
Esensja ogląda: Styczeń 2016 (2)
— Piotr Dobry, Grzegorz Fortuna, Jarosław Loretz, Marcin Mroziuk
Esensja ogląda: Marzec 2015 (2)
— Piotr Dobry, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski
Dokąd oczy poniosą, a scenariusz pozwoli
— Karolina Ćwiek-Rogalska
Esensja ogląda: Luty 2014
— Sebastian Chosiński, Karolina Ćwiek-Rogalska, Piotr Dobry, Grzegorz Fortuna, Jarosław Loretz
Esensja ogląda: Luty 2013 (Kino)
— Miłosz Cybowski, Gabriel Krawczyk, Alicja Kuciel, Konrad Wągrowski
Zmarł Leonard Pietraszak
— Esensja
Do kina marsz: Marzec 2020
— Esensja
Do kina marsz: Luty 2020
— Esensja
50 najlepszych filmów 2019 roku
— Esensja
Do kina marsz: Styczeń 2020
— Esensja
Do kina marsz: Grudzień 2019
— Esensja
Do kina marsz: Listopad 2019
— Esensja
Do kina marsz: Październik 2019
— Esensja
Do kina marsz: Wrzesień 2019
— Esensja
Do kina marsz: Sierpień 2019
— Esensja