Najlepsze filmy II kwartału 2014 r.Jak co kwartał, Stopklatka i Esensja wybrały najlepsze filmy spośród tych, które premierę miały w polskich kinach w przeciągu ostatnich trzech miesięcy. W naszym zestawieniu nie brakuje zaskoczeń.
EsensjaNajlepsze filmy II kwartału 2014 r.Jak co kwartał, Stopklatka i Esensja wybrały najlepsze filmy spośród tych, które premierę miały w polskich kinach w przeciągu ostatnich trzech miesięcy. W naszym zestawieniu nie brakuje zaskoczeń. Z jakiegoś powodu (może za małe pieniądze na promocję – cały budżet produkcji to ponoć około dwóch milionów dolarów) o „Locke′u” jest bardzo cicho. Film gościł w Wenecji, Londynie i na Camerimage. Przemykał ukradkiem obok festiwalowych pewniaków. Zdobył British Independent Film Award za scenariusz i nominacje do tej nagrody za najlepszą rolę i montaż (Justine Wright). Szkoda, bo wart jest uwagi. Brak wybuchów i fajerwerków Knight rekompensuje historią, w którą można uwierzyć, o wiele inteligentniejszą i bardziej logiczną niż w przypadku wielu blockbusterowych sensacji, sprawnie i pomysłowo zbudowaną narracją, bohaterem z krwi i kości, i z aktorem, z którym można by pokonać niejedną autostradę. Nieczęsto się zdarza, aby w napisach początkowych bądź końcowych filmu nie umieszczono – poza scenarzystą i reżyserem – nazwisk odtwórców głównych ról i członków ekipy technicznej. Pod tym względem irańskie „Rękopisy nie płoną” są na pewno ewenementem na skalę światową. Staje się to jednak całkowicie zrozumiałe po obejrzeniu dzieła Mohammada Rasoulofa, które jest bezpardonowym artystycznym uderzeniem w reżim polityczny ajatollahów. Choć Rasoulof zrealizował swój film w ojczyźnie, zrobił to w podziemiu; dlatego – w przeciwieństwie do wielu innych twórców irańskich, starających się, mimo krytycznego spojrzenia na rzeczywistość, funkcjonować w obrębie oficjalnej kinematografii (jak chociażby Asghar Farhadi, Mohsen Makhmalbaf czy Abbas Kiarostami) – nie musiał podejmować gry z cenzurą, zastanawiając się, co mu „puszczą”, a czego pokazać nie pozwolą. W efekcie nakręcił jeden z najbardziej wstrząsających dramatów politycznych XXI wieku – film tyleż niepokojący, co szokujący.
Wyszukaj / Kup 3. „X-Men: Przeszłość, która nadejdzie” reż. Bryan Singer X-Men: Przeszłość, która nadejdzie” jawi się całościowo jako idealne wcielenie kina rozrywkowego. Nie do końca broniąc się co prawda od strony logicznej, poza tym jest wyjątkowo dobrze skrojoną filmową rozrywką, bardzo dobrze wykorzystując potencjał głównych i doskonale balansując między akcją, patosem i humorem. Co będzie dalej? Jak wykorzystany zostanie potencjał obu ekip (bo jednak nic nie wskazuje, że ta wcześniejsza ma zostać odesłana w niebyt)? Na pewno warto czekać, by się o tym przekonać. „X-Men: Apocalypse” zapowiadany jest na rok 2016. „Tom” stanowi żonglerkę filmowymi gatunkami i cytatami. Młody reżyser podkrada od najlepszych; film otwiera francuska wersja znanej z „Afery Thomasa Crowna” piosenki „The Windmills of Your Mind”, gołym okiem widać nawiązania do eleganckich melodramatów Douglasa Sirka i do Hitchcocka (scena w polu kukurydzy przywodzi na myśl „Północ-północny zachód”, a bombastyczna muzyka Gabriela Yareda sporo zawdzięcza Bernardowi Herrmannowi). Liczne nawiązania nie składają się może na jednolitą całość, ale też nie przeszkadzają. Jak trafnie zauważył kiedyś Sirk, siła formy melodramatycznej zależy od tego, jak wiele pyłu przy drodze jest w stanie wzbić przechodząca nią opowieść. Zgodnie z tym założeniem „Tom” to film, który wydaje się w zamierzony sposób przesadzony. Muzyka jest trochę za głośna, aktorzy grają trochę zbyt teatralnie, nawet sama historia wydaje się trochę naciągana, jeśli jednak oswoimy się z tą konwencją możemy się na „Tomie” całkiem dobrze bawić. Jak można choć trochę nie polubić filmu, w którym bohaterowie tańczą tango w stodole, a wyrazem uczuć jest pragnienie kupienia drugiej osobie automatycznej dojarki? Oscarowy „O krok od sławy” to zaiste piękny hołd dla wokalistek obdarzonych niezwykłym talentem, które nie zaistniały w masowej świadomości w wyniku braku szczęścia, siły przebicia, niekiedy nawet otwartej niechęci do blichtru czy gry według cudzych reguł. Większość artystek ukazanych w filmie oczywiście marzyło o wielkiej karierze i otarło się o nią; były płyty, wyprzedane koncerty, nagrody Grammy. A chwilę potem niespodziewanie milczące telefony i brutalna degradacja z pozycji gwiazdy do statusu sprzątaczki lub nauczycielki hiszpańskiego. Ale jest też tu na przykład bodaj najbardziej inspirująca historia Lisy Fischer, która śmiało mogłaby być diwą na miarę Whitney Houston, ale WOLAŁA zostać głównym głosem wspierającym Stonesów, którą to funkcję pełni od ′89. Wolała tylne szeregi w ekipie gigantów rocka niż pierwsze miejsca popowych list przebojów, bo właśnie obcowanie z geniuszem Micka i spółki dawało jej i wciąż daje, jak twierdzi, prawdziwe spełnienie. Co prawda Morgan Neville, podobnie jak wcześniej Malik Bendjelloul w „Sugar Manie”, nieco tu koloryzuje „pod tezę”, ale i tak – też jak w przypadku historii Rodrigueza – mamy do czynienia z wybitnym dokumentem subiektywnym.
Wyszukaj / Kup 6. „Szukając Vivian Meier” reż. John Maloof, Charlie Siskel Kim była Vivian Maier? Przez całe życie skromną, obowiązkową nianią pracującą dla zamożnych rodzin. Pięć lat od jej śmierci zalicza się ją do grona najważniejszych współczesnych fotografów portretujących przez lata Nowy Jork. „Szukając Vivian Maier" jest kroniką młodego odkrywcy, choć to zapis podwójnej drogi – do nieznajomej, odległej postaci, która staje się nam bliska, niemal droga; i do siebie. To hołd dla wcześniej nieodkrytego talentu artystki, choć równie ważny jest jej zawiły życiorys i trudny charakter. Specjalnie nie zdradzam szczegółów, poznawanie kolejnych sekretów jest bezcennym przeżyciem, z uchwyconych na kliszy małych i wielkich momentów rysuje się wnikliwy portret niejednoznacznej kobiety; choć tu też jest tak jak z jej zdjęciami, ciąg dalszy dopisuje już ktoś inny, ciąg dalszy biegnie ponad czasem, poza kadrem. Charakter debiutanckiego filmu Jana Olego Gerstera idealnie oddaje już sam jego tytuł. „Oh Boy” brzmi jak westchnienie – z jednej strony trochę lekceważące, z drugiej zdradzające zniecierpliwienie i rozczarowanie osobą, pod której adresem jest kierowane. Na taką właśnie reakcję otoczenia zasługuje bowiem główny bohater dzieła – Niko Fisher, trzydziestolatek, którego rozwój emocjonalny zatrzymał się na poziomie ucznia szkoły średniej. Można film Uruszadzego potraktować jako antywojenny moralitet, a w postaci Iva widzieć inkarnację któregoś z biblijnych mędrców. Taka interpretacja nie byłaby daleka od prawdy. Gruziński reżyser stara się jednak nie nadawać swemu dziełu zbyt patetycznego charakteru. Potrafi też powściągnąć naturalne w takim przypadku – vide temat – skłonności do opowiedzenia się po jednej ze stron konfliktu. Tym bardziej że mogłoby się to dla niego zakończyć oskarżeniami o brak obiektywizmu. Zapewne właśnie z tego powodu reżyser (i scenarzysta w jednym) całą dramatyczną opowieść przedstawia z trzeciego punktu widzenia, „wcielając” się w neutralnych Estończyków, którzy wbrew sobie zostają wrzuceni w sam środek Piekła. Dzięki takiemu zabiegowi Uruszadze jest w stanie wyważyć racje historyczne, przy jednoczesnym uniknięciu pokusy emocjonalnego uwikłania. Podobne historie w życiu się zdarzają i rzadko kiedy kończą happy endem. Nie ma go też – bo zwyczajnie być nie ma prawa – w „Mandarynkach”. Dramatyczny finał pozwala natomiast autorowi przytoczyć odwieczną prawdę, z którą w zasadzie nikt nie powinien polemizować – że dana ziemia należy do tych, którzy w niej spoczywają. Kolejny dokument, którego nie wolno przegapić, to „Mundial. Gra o wszystko” Michała Bielawskiego, rzecz o tym, jak MŚ ′82 były rozgrywane zarówno przez piłkarzy, jak i władze epoki stanu wojennego, manipulujące przekazem medialnym czy szantażujące internowanych działaczy Solidarności groźbą odebrania telewizorów na czas mistrzostw. Film operuje typową dla futbolu retoryką wojenną (mecz to bitwa, koszulka zdobyta od zawodnika ZSRR to skalp etc.), ale tym razem nie chodzi o kultywowanie maczyzmu, tylko wpisanie się w dyskurs rozliczeniowy, wciąż gorejący, co pokazały właśnie emocje wywołane pogrzebem Jaruzelskiego. Przy czym Bielawski nie jest zainteresowany ani demonizowaniem PRL-u, ani tak dziś modną płytką nostalgią; wyciąga z lamusa krzepiącą historię „zwycięskiego remisu”, ale poddaje w wątpliwość jej rzeczywisty wpływ na morale Polaków. W efekcie ten „Mundial”, również dzięki ciekawej formie (przestrzenne zdjęcia, animacje, kroniki wideo po cyfrowej obróbce), śledzi się z zaangażowaniem godnym najlepszych rozgrywek, ale już o końcowy komentarz, mimo obecności Dariusza Szpakowskiego na ekranie, każdy widz musi postarać się sam. „Camille Claudel 1915” to jeden dzień z życia głośnej rzeźbiarki przełomu XIX i XX stulecia. Dzień, który spędza już w przytułku dla umysłowo chorych, w którym umieściła ją dwa lata wcześniej rodzina po serii paranoicznych zachowań. Ośrodek ma – zwłaszcza jak na owe czasy – dosyć wysoki standard. Nie ma tu mrocznych cel, wiązania pasami, są zakonnice, które opiekują się pensjonariuszami, spacery, gotowania własnych potraw, a nawet próby amatorskiego teatrzyku. Nie zmienia to jednak faktu, że wizja pobytu w takim miejscu jest i tak wyjątkowo przerażająca. Claudel, która ma dość łagodną formę psychozy, otoczona jest przez ludzi o bardzo silnych zaburzeniach psychicznych (do tych ról, co wiele osób wytykało jako moralnie dwuznaczne, Dumont zatrudnił autentycznych umysłowo chorych) i wraz z bohaterką mamy wrażenie, że w takim towarzystwie choroba może się jedynie rozwijać. Camille czeka na przyjazd brata, którego wizycie poświęcona jest druga połowa filmu. Poznajemy go jako religijnego fanatyka, który zachowania siostry tłumaczy w pewnym stopniu opętaniem i daleki jest od myśli, by uwolnić ją z tego przerażającego miejsca. Dumont najpierw w szczegółach pokazuje życie w przytułku, następnie budzi nadzieję na odmianę losu bohaterki, by w ostatniej scenie spuentować film informacją, że Camille Claudel w ośrodku pozostała do końca swojego życia, przez kolejne 28 lat, co działa na odbiorcę nie słabiej niż zakończenie niejednego horroru. 17 lipca 2014 |
Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.
więcej »Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.
więcej »Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.
więcej »Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Zemsty szpon
— Jarosław Loretz
10 najlepszych filmów wojennych XXI wieku
— Esensja
Oscary 2015: Rozdanie najgorsze i rozdanie ekscytujące. O nominacjach oscarowych dyskutuje Esensja
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski, Kamil Witek, Jarosław Robak
Oscary 2015: Ranking filmów nominowanych do Oscara w kategorii filmu nieanglojęzycznego
— Esensja
50 najlepszych filmów 2014 roku
— Esensja
Esensja ogląda: Listopad (3)
— Sebastian Chosiński, Jarosław Loretz, Jarosław Robak
Prezenty świąteczne 2014: 25 filmów na Gwiazdkę
— Esensja
Do kina marsz: Październik 2014
— Esensja
Transatlantyk 2014: Dzień 3
— Sebastian Chosiński
Niepokój moralny oprawcy i ofiar
— Sebastian Chosiński
Esensja ogląda: Czerwiec 2014 (3)
— Sebastian Chosiński, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski, Piotr Dobry
Freddie i jego koty
— Sebastian Chosiński
Killer Queen
— Piotr Nyga
Krótko o filmach: Uczciwy człowiek
— Marcin Mroziuk
Remanent filmowy 2016
— Sebastian Chosiński, Gabriel Krawczyk, Jarosław Loretz, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski, Kamil Witek
Powszedniość końca świata
— Jarosław Robak
Transatlantyk 2015: Dzień 7
— Sebastian Chosiński
Esensja ogląda: Listopad 2014 (1)
— Sebastian Chosiński, Karolina Ćwiek-Rogalska, Jarosław Loretz, Jarosław Robak
Co nam w kinie gra: Mama
— Marta Bałaga
Cannes 2014: Najdroższa mamusia
— Marta Bałaga
Esensja ogląda: Grudzień 2013 (4)
— Sebastian Chosiński, Konrad Wągrowski
Zmarł Leonard Pietraszak
— Esensja
50 najlepszych filmów 2019 roku
— Esensja
50 najlepszych filmów 2018 roku
— Esensja
20 najlepszych filmów animowanych XXI wieku
— Esensja
15 najlepszych filmów dokumentalnych XXI wieku
— Esensja
20 najlepszych polskich filmów XXI wieku
— Esensja
15 najlepszych filmów superbohaterskich XXI wieku
— Esensja
10 najlepszych filmów wojennych XXI wieku
— Esensja
10 najlepszych westernów XXI wieku
— Esensja
15 najlepszych horrorów XXI wieku
— Esensja