Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 16 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

Transmisja z Wrocławia: Wybrańcy, jak każdy z nas

Esensja.pl
Esensja.pl
Niewiele brakowało, a przeoczyłbym „Próbę sił”, przekonany, że czekam na coś zupełnie innego. Prawdopodobnie skojarzył mi się ten tytuł z jakimś podobnym, pod którym chowa się film o bohaterskim Murzynie chcącym zostać nurkiem na złość Robertowi de Niro, czyli rzecz zupełnie do oglądania się nie kwalifikująca.

Paweł Pluta

Transmisja z Wrocławia: Wybrańcy, jak każdy z nas

Niewiele brakowało, a przeoczyłbym „Próbę sił”, przekonany, że czekam na coś zupełnie innego. Prawdopodobnie skojarzył mi się ten tytuł z jakimś podobnym, pod którym chowa się film o bohaterskim Murzynie chcącym zostać nurkiem na złość Robertowi de Niro, czyli rzecz zupełnie do oglądania się nie kwalifikująca.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
No, ale szczęśliwie zorientowałem się w porę i dzięki temu zobaczyłem, co porabia Kim Bassinger. Czuję się tu w obowiązku zdementować nieodpowiedzialnie szerzone pogłoski, jakoby była „pulchniutka”. Taka to może jest Christina Ricci, na czym zresztą jej urok polega. Kim nie jest i wygląda nadal tak, jak wyglądała. Przez ostatnie dwadzieścia lat z kawałkiem zresztą. No i co z tego?
Zastanawiam się, czy „Próba sił” nie była aby inspirowana „Dogmą”, filmem o rozpaczliwie pomylonym tytule. Wygląda na to, że oryginalny tekst dostał się w ręce jakiegoś biegłego w nowoczesnych tendencjach artystycznych tłumacza, głęboko przekonanego, iż ma do czynienia z dziełem wykonanym według Dogmy von Trierowskiej. Chodzi o te zasady, zabraniające między innymi kręcenia filmów kamerzystom, którym nie latają ręce. Trzęsący się obraz jest bowiem, jeżeli dobrze rozumiem, sprzeciwem wobec komercji i drobnomieszczaństwa. Jakie by jednak nie były tego przyczyny, banalny do wiernego i dosłownego przetłumaczenia tytuł pozostał niezmieniony, paradoksalnie zmieniając w ten sposób znaczenie i tracąc jakikolwiek związek z filmem. Tymczasem z drugiej strony, właśnie całkowita wymiana „Bless the Child” na „Próbę sił” uratowała prawdopodobnie ten „Omen” a rebours przed wpadnięciem do otchłani, w której pokutują dzieła mające w tytułach błogosławione, przykładowo, Faustyny. A tak przecież łatwo można było przełożyć to dosłownie, znajdując co najwyżej polską wersję, jeżeli jest to jakiś cytat, co być może. Cóż, może akurat w ten sposób dano nam do zrozumienia, że nie zawsze do celu wiedzie droga prosta i równa, i czasem trzeba wybrać ścieżkę bardziej kamienistą.
Oczywiście jednak nie o wspólnotę problemów z tłumaczeniami tytułów chodzi, podobieństwo tych filmów leży gdzie indziej. Identyczny jest przecież cel, do którego dążą, lub w dążeniu do którego próbuja przeszkodzić, bohaterowie jednej i drugiej historii. „Dogma” pokazuje go dosłownie – należy zapobiec jak najbardziej rzeczywistemu końcowi świata. „Próba sił”, ściśle rzecz biorąc, mówi o tym, jak Zło usiłuje zawładnąć dziewczynką obdarzoną niezwykłą mocą. Gdyby się to jednak powiodło, skutek, nomen omen, ostateczny byłby taki sam. Moc dziecka nie ogranicza się przecież do wprawiania w ruch śniegu w szklanej kuli, ale najwyraźniej potrafi nawet ożywiać. Także sposób, w jaki dziewczyna na wózku inwalidzkim patrzy po spotkaniu z Cody na swoje nogi, nie wydaje mi się przypadkowy. Ktoś o takich możliwościach byłby niewątpliwie dla Piekła cenną zdobyczą.
O dziwo, niezwykłość dziewczynki wcale nie wypada karykaturalnie. Zapewne w dużej części jest neutralizowana przez skutki uboczne, takie jak ów podejrzewany przez lekarzy autyzm, a do tego nie manifestuje się zbyt ostentacyjnie. Nie potrzebuje efektownych pokazów, tak naprawdę Cody nie dokonuje niczego, co nie byłoby możliwe do racjonalnego wytłumaczenia. No, prawie. Nawet w scenie kuszenia na dachu, ryzykownej artystycznie, ale jednak udanej. Po pierwsze, rzeczywiście zachowuje się jak sześciolatka. Po drugie zaś, rzeczywiście zachowuje się tak, jak mogłaby znana wszystkim Osoba kuszona po czterdziestu dniach na pustyni. A że to dziewczynka… To nawet lepiej. Chłopiec może mieć „Szósty zmysł” do rozmów z duchami, ale tym razem wypadłby źle.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Trudno jednak puścić małe dziecko, żeby samo ratowało świat, więc w „Próbie sił” pomaga mu przy tym matka, a w „Dogmie” Bethany w ogóle musi się sama zająć całością, bo dziecka jeszcze nie ma. Charakterystyczne, że obie główne bohaterki matkami zostają w sposób jeżeli nie cudowny, to przynajmniej niezwykły. Co jest o tyle istotne, że chociaż chciały, dotychczas było to niemożliwe. Formalnie zresztą rzecz biorąc, Cody to przecież tylko siostrzenica Maggie. Ale ta zbieżność raczej nie ma wpływu na fakt, że akurat one zostają wezwane. Obie, bo wezwaniem jest nie tylko biblijnie wspaniała w zamierzeniu manifestacja Metatrona, ale również spokojnie zapalające się w cichym kościele świece, między którymi stoi z matką dziewczynka. I wezwania te zostają odebrane tak, jak zapewne zrobiłaby to większość ludzi, czyli nieufnie. Anioł jest nawet przyjmowany, nie da się ukryć, wrogo. Minęły już, o ile kiedykolwiek naprawdę były, czasy, w których po dostąpieniu objawienia pędziło się do księdza. Teraz pewnie wybraniec poszedłby do domu, udając, że nic nie zauważył, albo ostatecznie do lekarza.
Ale właśnie dlatego wezwany musi dostać kogoś do pomocy. Tym bardziej, że przeciwników jest wielu i do tego mają większą swobodę działania. Bożemu posłańcowi nie wypada przecież zabijać, diabelskiemu jak najbardziej. Toteż pomoc się pojawia. Jawnie i na stałe, jak w „Dogmie”, lub też dyskretnie i tylko wtedy, kiedy jest niezbędna, jak w „Próbie sił”. Zawsze jest ktoś, kto odpędzi trójosobowego Belzebuba, czy przytrzyma otwarte drzwi metra przed tymi, których ściga demon. Zastanawiające, swoją drogą, jest, że skoro Niebo zawsze może udzielić takiej pomocy, to dlaczego udziela jej tak w zasadzie niechętnie i w ostatniej chwili? Co powstrzymuje anioły przed samodzielnym rozwiązaniem problemów, z którymi często nieporadnie zmagają się ludzie? A może samego Boga coś powstrzymuje przed wydaniem im takiego polecenia? Prawdopodobnie trudno będzie się nam dowiedzieć, chociaż być może odpowiedź na to samo w zasadzie, chociaż nieco inaczej sformułowane, pytanie, padła już pod koniec „Dogmy”. Cóż, może nie jest szczególnie podnosząca na duchu świadomość, że dzieje sie tak dla zabawy, ale chyba gorzej by było, gdyby przyczyna nie istniała w ogóle.
Kiedy popatrzeć uważniej, zaglądając pod sztafaż konwencji, i „Próba sił”, i „Dogma” okazują się opowieściami traktującymi religię niespodziewanie poważnie. Nie wiem, czy jest to w całości zamierzone, ale obie pokazują, moim zdaniem, bardzo realistycznie, o ile można w tym kontekście użyć takiego słowa, jak zachowywałby się człowiek, otrzymujący niespodziewane wezwanie od Boga, albo chociaż anioła. Co do drugiego z filmów, nie jest to trudne do zauważenia, z pierwszego trzeba odgrzebać nieco grubszą warstwę dekoracji. Cóż, rynek ma swoje prawa, zresztą wynika to również z przyjętych przez twórców reguł. Komediowo zrealizowana „Dogma” mogła się łatwiej obyć bez efektownych zdobień, pewne uproszczenia nawet wzmacniały efekt komizmu. Co nie znaczy bynajmniej, że autorzy nie dbali o szczegóły. Brzęczące w obecności trzech wrotkarzy muchy, poruszające się resztki odstrzelonych anielskich skrzydeł – to raczej nie powstało przypadkiem.
Z drugiej strony, konwencja filmu grozy pozostawiła po sobie w „Próbie sił” stada szczurów i latające demony. Na szczęście zrobione fachowo i w znośnych ilościach, bo nie ma przecież nic żałośniejszego od śmieszącego widza horroru. Krwawych scen także nie było wiele, a nawet finałowy pojedynek nie przytłaczał nadzwyczajnymi wybuchami i ograniczył się do całkiem zwykłego pożaru. Dlatego zresztą dało się zobaczyć pod tymi ozdobnikami nieszczególnie wprawdzie wyrafinowaną, ale mimo to ciekawą fabułę, ubarwioną nawiązaniami do Ewangelii. A zwłaszcza wypada docenić, jak już wspomniałem, zadziwiająco rozważną wizję dziecka, które… No właśnie, kim jest Cody?
koniec
1 lipca 2001

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Gdzie są naziści z tamtych lat?
Sebastian Chosiński

9 IV 2024

Barbara Borys-Damięcka pracowała w sumie przy jedenastu teatralnych przedstawieniach „Stawki większej niż życie”, ale wyreżyserować było jej dane tylko jedno, za to z tych najciekawszych. Akcja „Człowieka, który stracił pamięć” rozgrywa się latem 1945 roku na Opolszczyźnie i kręci się wokół polowania polskiego wywiadu na podszywającego się pod Polaka nazistowskiego dywersanta.

więcej »

Z filmu wyjęte: Wilkołaki wciąż modne
Jarosław Loretz

8 IV 2024

Nikt chyba nie wie, ile tak naprawdę kręci się dziś rocznie filmów z wilkołakami. Jedno jest jednak pewne – za oglądanie większości z nich twórcy powinni wypłacać widzom rekompensatę za ciężkie warunki konsumpcji.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: Kruck Polakowi oko wykole
Sebastian Chosiński

2 IV 2024

Chcąc zachować chronologię wydarzeń, w drugiej serii teatralnej „Stawki większej niż życie” scenarzyści stanęli przed sporym wyzwaniem. Wojna skończyła się już, co zatem wymyśleć, aby usprawiedliwić pozostawanie Hansa Klossa w mundurze niemieckim? Najpierw uczynili go żołnierzem Werwolfu (vide „Czarny wilk von Hubertus”), a następnie – w „Nocy w szpitalu” – zastosowali retrospekcję, dzięki której akcja przeniosła się do 1942 roku.

więcej »

Polecamy

Wilkołaki wciąż modne

Z filmu wyjęte:

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Taśmowa robota
— Jarosław Loretz

Z wątrobą na dłoni
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Inne recenzje

Do sedna: Kevin Smith. Dogma
— Marcin Knyszyński

Próba nerwów
— Jarosław Loretz

Z religii też można się pośmiać
— Eryk Remiezowicz

Z tego cyklu

Pan przestępca
— Paweł Pluta

De gustibus cośtam cośtam
— Paweł Pluta

Pudełko z dna szafy
— Paweł Pluta

Druga Japonia
— Paweł Pluta

Punkty styku
— Paweł Pluta

I po legendzie
— Paweł Pluta

Jediowski łeb do interesów
— Paweł Pluta

Swój chłopak
— Paweł Pluta

Relacja na żywo
— Paweł Pluta

Dobór naturalny
— Paweł Pluta

Tegoż autora

Pamiątka z historii
— Paweł Pluta

Hidalgos de putas
— Paweł Pluta

My też mamy Makoare
— Paweł Pluta

El Polcon mexicano
— Paweł Pluta

Elektryczne stosy
— Paweł Pluta

Od Siergieja według możliwości, czytelnikowi według potrzeb
— Paweł Pluta

Ktoś nam znany, ktoś kochany…
— Paweł Pluta

Przejście przez cień
— Paweł Pluta

Druga bije pierwszą
— Michał Chaciński, Paweł Pluta, Eryk Remiezowicz, Konrad Wągrowski

A Słowo było u ludzi
— Paweł Pluta

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.