Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

‹11 Bradfordzki Festiwal Filmowy›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
CyklBradfordzki Festiwal Filmowy
MiejsceBradford, Wielka Brytania
Od4 marca 2005
Do11 marca 2005
WWW

Bradford – miasto filmu

Esensja.pl
Esensja.pl
Zapraszamy do lektury relacji Anny Draniewicz z 11 Bradfordzkiego Festiwalu Filmowego (4-11 marca 2005 r.)

Anna Draniewicz

Bradford – miasto filmu

Zapraszamy do lektury relacji Anny Draniewicz z 11 Bradfordzkiego Festiwalu Filmowego (4-11 marca 2005 r.)

‹11 Bradfordzki Festiwal Filmowy›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
CyklBradfordzki Festiwal Filmowy
MiejsceBradford, Wielka Brytania
Od4 marca 2005
Do11 marca 2005
WWW
Bradford to jedno z dziesięciu największych miast w Wielkiej Brytanii. Mieszka tu ponad 400 tysięcy ludzi. W 2001 roku było o nim głośno z powodu zamieszek – młodzież z tutejszych mniejszości narodowych prowadziła na ulicach regularne walki z policją.
Jednak Bradford jest bardziej znane z zupełnie innego powodu – znajduje się tu druga, tuż po Londynie, największa atrakcja turystyczna Anglii – Narodowe Muzeum Fotografii, Filmu i Telewizji, czyli National Museum of Photography, Film and Television (NMPFT). Muzeum powstało w 1983 roku i odwiedza je około 750 tysięcy ludzi rocznie. W 1999 roku unowocześniono wystrój i zmieniono jego kształt. Dziś znajduje się w nim ponad 3 miliony eksponatów oraz trzy sale kinowe: Imax, Pictureville i Cubby Broccoli Cinema. Tam właśnie od 1994 roku corocznie odbywa się Bradfordzki Festiwal Filmowy.
Tegoroczna, 11 już edycja festiwalu, odbyła się w dniach od 4 do 19 marca 2005 roku. Pokazano ponad 90 filmów długometrażowych (w tym prawie 60 nowości) i prawie 90 poprzedzających je krótkich metraży oraz kilkanaście produkcji telewizyjnych.
Program festiwalu podzielono na 11 cykli: 1) „Premiery i nowości”, 2) „Shorty” (m.in. filmy krótkometrażowe nominowane w tym roku do brytyjskich Oscarów, czyli nagród BAFTA), 3) „Nowe Kino Litewskie” (m.in. pokazywana na WMFF „Umowa najmu”), 4) przegląd filmów Pawła Pawlikowskiego (m.in. „Twockers”, „Last Resort” i „Lato miłości”), 5) retrospektywa bradfordzkiej aktorki Jenny Agutter (zagrala m.in. w „Orzeł wylądował”, „Amerykański wilkołak w Paryżu” czy „Ucieczka Logana” z Michaelem Yorkiem), 6) „Panoramiczny Weekend” (m.in. „Pożegnanie z Afryką”, „Hello Dolly”, „Oklahoma”, „Dźwięki muzyki”, „Jak zdobywano Dziki Zachód” i „Amadeusz”), 7) warsztaty mistrzowskie (m.in. z Jackiem Cardiffem – operatorem filmów „Śmierć na Nilu”, „Psy wojny”, „Conan Niszczyciel” i „Rambo II – Pierwsza Krew” oraz z Frankiem Cottrellem Boyce – scenarzystą „Alei snajperów” i pokazywanego na WMFF „24 Hour Party People” Michaela Winterbottoma), 8) konferencja „Film w sieci”, 9) „Muzyka na żywo” (m.in. pokaz filmu „Berlin: Symfonia wielkiego miasta” z 1927 roku, do którego przygrywał zespól Reflektor w składzie Jan Kopinski i Steve Iliffe), 10) pokazy TV Heaven oraz 11) sympozjum „Crash” (na którym pokazano polskie „Nienasycenie”).
Jenny Aguter
Jenny Aguter
Festiwal otworzył kostiumowy film Mike’a Barkera „A Good Woman” ze Scarlett Johansson, Helen Hunt i Tomem Wilkinsonem w rolach głównych, oparty na sztuce Oscara Wilde’a „Wachlarz lady Windermere”. Poprzedził go zabawny short z Kanady „Commentary: On” Roba Lindsaya i Rudolfa Mammitzscha o chłopaku, którego była dziewczyna zostaje gwiazdą filmową! Zaczęło się zatem bardzo obiecująco. Później różnie bywało. Ale po kolei.
Ułożenie programu na 15 dni festiwalu jak zwykle nie przyszło mi łatwo. Po skreśleniu kilku filmów, które już widziałam w Polsce w kinach lub na festiwalach (francuski „Pan od muzyki”, amerykańska Dogma 25 „Converting with Angles”, hiszpańskie „Poniedziałki w słońcu”, czeski „Jedna ręka nie klaszcze”, litewska „Umowa najmu”, „Życie jest cudem” Emira Kusturicy, „Melinda i Melinda” Woody’ego Allena i „Nienasycenie” Wiktora Grodeckiego, których nie miałam zamiaru oglądać po raz drugi) oraz paru filmów telewizyjnych, wybór nadal nie był prosty. W ciągu tygodnia mogłam po pracy zobaczyć tylko dwa filmy dziennie, a w weekendy teoretycznie pięć, ale w praktyce oglądałam najwyżej cztery, gdyż program był dużo mniej ciekawy.
Paweł Pawlikowski
Paweł Pawlikowski
Zacznijmy jednak od najgorszych filmów tego festiwalu. Część z nich nie powinna pojawić się na żadnym festiwalu, nawet takim, który niemal na równi traktuje filmy kinowe i telewizyjne. Największą męczarnią okazało się oglądanie dwóch zestawów filmów krótkometrażowych „Screen Yorkshire”, na których przysnęłam. Z czterech filmów, pokazanych w cyklu „Widoki Wilna”, jedynie „Existence” był godny uwagi. Poza tym pojawiły się dwa filmy dla nastolatków – chwilami zabawne, ale przeważnie niesmaczne i głupie (czeski „Snowboarders” oraz szwedzko- finlandzki „The Ketchup Effect”), trzy fatalnie zrobione filmy kręcone kamerą cyfrowa (niemiecki „Follow the Feather” oraz brytyjskie „Cargo” i „Charlie White”), nudnawy dokument „Abbas Kiarostami: The Art of Living” Pata Collinsa i Fergusa Daly’ego z Irlandii oraz dwie dość spektakularne porażki artystyczne (włoski „Don’t Move” z Penelopą Cruz oraz „Untold Scandal” z Japonii, oparty na „Niebezpiecznych związkach”, które okazały się nieprzetłumaczalne na japoński).
Na szczęście dobrych filmów było dużo więcej. Zaliczały się do nich zabawne komedie (hiszpańska „Torremolinos 73” o parze małżonków, którzy zostają gwiazdami porno w Skandynawii i hiszpańsko-argentyńska „Only Human” o Palestyńczyku, który poznaje rodzinę swojej żydowskiej narzeczonej) czy słodko-gorzki „Wilby Wonderfull” o życiu mieszkańców małego kanadyjskiego miasteczka. Ciekawe były też dokumenty (irlandzki „Lord Haw-Haw: Portrait of a Fanatic” Briana Gilberta o Williamie Joyce’ie – ostatnim jak dotąd człowieku straconym za zdradę korony brytyjskiej – oraz angielski „Putting You in the Picture” o rozwoju telewizji w Yorkshire), irlandzki „The Halo Effect” z najlepszą na tym festiwalu sceną otwarcia filmu, amerykański „Pornographer” z Irene Jacob w roli aktorki, która podejmuje swoistą grę z reżyserem, francuski dramat „Wild Side” o transseksualiście, który wraca na prowincję, żeby zająć się chorą matką, brytyjski „Bullet Boy” o życiu na przedmieściach, gdzie panuje przemoc czy szwajcarski „Strähl” o krnąbrnym policjancie, który bierze sprawy w swoje ręce.
Ciekawostką był czarno-biały film „Fallen” z USA o przygodach amerykańskich, niemieckich i włoskich żołnierzy w czasie II Wojny Światowej oraz duński nakręcony w stylu Dogmy „In Your Hands” o życiu w kobiecym więzieniu i problemie wiary. Obejrzałam też wreszcie głośny „DiG!”, który ominął mnie na ostatnim WMFF oraz nominowaną do Oscara „Marię łaski pełną”, która mnie rozczarowała, podobnie jak pokazywane na zakończenie festiwalu brytyjskie niskobudżetowe „Asylum”, które nadawało się bardziej do telewizji, niż do kin (do których zresztą zapewne nie trafi).
Do najciekawszych filmów tego festiwalu należały: dokument „Libby, Montana” o wymierającym amerykańskim miasteczku, kultowy w Anglii paradokument Pawła Pawlikowskiego „Twockers” o 17-letnim Trevorze, który okrada z kolegą samochody oraz „What the Bleep Do We Know?” – kultowy w Stanach film, który łączy w sobie dokument, fabułę oraz efekty specjalne i prezentuje zupełnie nowe spojrzenie na świat z perspektywy ostatnich odkryć fizyki kwantowej. Po raz kolejny obejrzałam też „Amadeusza” Miloša Formana, który jak każdy dobry film za każdym razem zaskakuje i nabiera nowego znaczenia. Z nowości zaś najbardziej podobali mi się niemieccy „Edukatorzy”, „Zabić prezydenta” z Seanem Pennem (bardzo na czasie), „5x2” Françoisa Ozona, „Clean” Oliviera Assayasa, ponury „The Machinist” Brada Andersona (amerykańska wersja „Zbrodni i kary”), duński „Brothers” z Ulrichem Thomsenem i Connie Nielsen oraz „Lato miłości” Pawła Pawlikowskiego (patrz też: http://www.stopklatka.pl/wydarzenia/wydarzenie.asp?wi=25173).
Przez 15 dni byłam na 37 seansach, z których każdy kosztował mnie niewiele ponad 2 funty. Przed festiwalem kupiłam bowiem ulgowy karnet, który upoważniał mnie do odebrania „darmowych” wejściówek na wybrane przeze mnie filmy. Ceny Bradfordzkiego Festiwalu Filmowego nie odbiegają zatem za bardzo od cen Warszawskiego Międzynarodowego Festiwalu Filmowego (WMFF), który proponuje jednak widzom dużo większą ilość filmów, przeważnie na dużo wyższym poziomie. Porównanie z letnimi festiwalami w Polsce, takimi jak „Era Nowe Horyzonty” w Cieszynie czy „Lato Filmów” w Kazimierzu Dolnym również wypada na korzyść tych ostatnich. Jeżeli Bradfordzki Festiwal Filmowy pragnie się znaleźć w czołówce światowych festiwali, musi dokonywać dużo ostrzejszej selekcji pokazywanych filmów i przestać się kierować źle pojętym „lokalnym patriotyzmem”, który w tym roku zaowocował chociażby przeglądem filmów mało znanej aktorki czy prezentacją kręconych w okolicy krótkich metraży z cyklu „Screening Yorkshire”, a skupić się raczej na interesujących gościach.
W tym roku do Bradford zawitał m.in. Paweł Pawlikowski, który jest teraz u szczytu swojej kariery i który ma coś ciekawego do powiedzenia, zarówno poprzez swoje filmy, jak i w rozmowach z publicznością. Zaproszono także Jacka Cardiffa i Franka Cottrella Boyce oraz Miroslava Ondricka, który niestety nie dotarł, ale zapowiedział swój przyjazd do Bradford w czerwcu, kiedy to w NMPFT odbędzie się Przegląd Filmów Czeskich. Muzeum jest bowiem miejscem wielu imprez filmowych, takich jak chociażby odbywający się od 4 lat w maju Weekend Filmów Fantastycznych (w tym roku zaplanowano przegląd filmów Romera), wrześniowy Festiwal Kina Światowego, na którym pokazywane są głównie produkcje azjatyckie (Chiny, Hong Kong, Tajwan, Japonia, Indie) czy listopadowy Bradfordzki Festiwal Animacji (BAF). Marcowy Bradfordzki Festiwal Filmowy jest jednak najstarszy, największy i najważniejszy. W tym roku pokazano na nim kilka wspaniałych i poruszających filmów, wiele przeciętnych oraz parę naprawdę miernych. Życzę mu, żeby w przyszłym roku miał bardziej wyrównany poziom.
Szczególnie, że Bradford to miasto o bardzo bogatej tradycji filmowej, znane w Wielkiej Brytanii jako „miasto filmu”. Kręcono tu sceny do takich obrazów jak „A Boy, a Girl and a Bike” Ralpha Smarta (1947), „Miejsce na górze” Jacka Claytona (1958), „Billy kłamca” Johna Schlesingera (1963), „Life at the Top” Teda Kotcheffa (1965), „Przygoda przyjeżdża pociągiem” Lionela Jeffiesa (1970), „Wodne dzieci” Lionela Jeffiesa (1978), „Yanks” Johna Schlesingera (1979), „Sens życia według Monty Pythona” Terry’ego Gilliama i Terr’ego Jonesa (1973), „Pink Floyd – The Wall” Alana Parkera (1982), „Garderobiany” Petera Yatesa (1983), „A Private Function” Malcolma Mowbraya (1984), „Rita, Sue and Bob Too” Alana Clarka (1987), „Brothers in Trouble” Udayana Prasada (1995), „Kochankowie sztormowego morza” Beebana Kidrona (1997), „Elfy z ogrodu czarów” Charlesa Sturridge’a (1997) i „LA bez mapy” (1998) Mikiego Kaurismäkiego. Ale więcej na ten temat za miesiąc, w tekście pod tytułem „Bradford – kolebka brytyjskiego przemysłu filmowego”.
koniec
22 kwietnia 2005

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: J-23 na tropie A-4
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.

więcej »

Z filmu wyjęte: Bo biblioteka była zamknięta
Jarosław Loretz

15 IV 2024

Co zrobić, gdy słyszało się o egipskich hieroglifach, ale właśnie wyłączyli prąd i Internetu nie ma, a z książek jest tylko poradnik o zarabianiu pieniędzy na kręceniu filmów, i nie za bardzo wiadomo, co to te hieroglify? No cóż – właśnie to, co widać na obrazku.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: Gdzie są naziści z tamtych lat?
Sebastian Chosiński

9 IV 2024

Barbara Borys-Damięcka pracowała w sumie przy jedenastu teatralnych przedstawieniach „Stawki większej niż życie”, ale wyreżyserować było jej dane tylko jedno, za to z tych najciekawszych. Akcja „Człowieka, który stracił pamięć” rozgrywa się latem 1945 roku na Opolszczyźnie i kręci się wokół polowania polskiego wywiadu na podszywającego się pod Polaka nazistowskiego dywersanta.

więcej »

Polecamy

Bo biblioteka była zamknięta

Z filmu wyjęte:

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Taśmowa robota
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż autora

Bradford – kolebka brytyjskiego przemysłu filmowego
— Anna Draniewicz

Między słowami
— Anna Draniewicz

Amerykanie nadchodzą!
— Anna Draniewicz

Bollywood atakuje
— Anna Draniewicz

15 lat prywatnej dystrybucji kinowej w Polsce
— Anna Draniewicz

Filmy o ludziach. Filmy dla ludzi
— Anna Draniewicz

Pasja Gibsona
— Anna Draniewicz

Noc z Darrenem Aronofskym
— Anna Draniewicz

Film wojenny
— Anna Draniewicz

Kill Bill - czwórgłos
— Marta Bartnicka, Michał Chaciński, Anna Draniewicz, Konrad Wągrowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.