Transmisja z Wrocławia: Relacja na żywoOto jest. Wyczekiwany przez kilkadziesiąt lat, z czego ostatnie, mniej więcej, dwa trwały chyba najdłużej, bo już wiadomo było, że zaraz będzie. „Władca Pierścieni”. Po tym, co się dzieje na schodach prowadzących do sali kinowej sądzić można, że chodzi o pierścienie tłokowe, ale jednak nie. Jeżeli ktoś nie wie zawczasu, dowiaduje się od razu na wstępie, dlaczego wszyscy są tak zainteresowani tą złotą obrączką, chociaż ona nawet nie ma oczka z jakimś ładnym kamieniem.
Paweł PlutaTransmisja z Wrocławia: Relacja na żywoOto jest. Wyczekiwany przez kilkadziesiąt lat, z czego ostatnie, mniej więcej, dwa trwały chyba najdłużej, bo już wiadomo było, że zaraz będzie. „Władca Pierścieni”. Po tym, co się dzieje na schodach prowadzących do sali kinowej sądzić można, że chodzi o pierścienie tłokowe, ale jednak nie. Jeżeli ktoś nie wie zawczasu, dowiaduje się od razu na wstępie, dlaczego wszyscy są tak zainteresowani tą złotą obrączką, chociaż ona nawet nie ma oczka z jakimś ładnym kamieniem. Otóż właśnie to wszystko jest dla zmylenia przeciwnika, ponieważ Pierścień jak najbardziej posiada oczko, można wręcz powiedzieć, Oko, a że znajduje się ono na szczycie wieży, to i kamieni ma nawet w nadmiarze. Do tego to Oka każdy chciałby sie dobrać, problem w tym, że wieża, jak to zwykle takie wieże, znajduje się daleko i nie po drodze. Najbardziej Pierścieniem zainteresowane są elfy, ale ze względu na swój zwyczaj noszenia długich szat nieporęcznie im się przedzierać przez chaszcze, więc kompletują grupkę głównie hobbicich gastarbeiterów zza granicy. Przyjechali oni początkowo jako turyści, chcieli tylko pochodzić trochę po lesie i zabawić się w knajpie, ale z różnych przyczyn zostali trochę dłużej. Wydaje się, że pewne znaczenie mogą mieć sugestie otrzymania w rozliczeniu kart stałego pobytu, a może nawet elfiego obywatelstwa. Do pilnowania interesu wydelegowany zostaje także jeden rdzenny elf, cokolwiek wprawdzie zahukany, ale może takiego łatwiej było nakłonić do włożenia obcisłych portek zamiast luźnego szlafroka i wysłać gdzieś, gdzie nie ma ciepłej wody. Poza tym, to przystojny chłopak, można go przed kamerami pokazać. Ledwo ruszają, zaczynają się problemy. Jakoś umknęło uwadze organizatorów, że wysoko w górach leży śnieg i wypadałoby to uwzględnić w zaopatrzeniu. Zdolności inżynierskich też najwyraźniej drużynie brakuje, bo nikt nie wpada na pomysł, żeby zrobić rakiety śniegowe, toteż przeprawa przez Karadhras kończy się niepowodzeniem i trzeba próbować innej drogi. Co prawda kierownik wyprawy trochę protestuje, ale jemu łatwo, bo jako jedyny jest opatulony w solidny płaszcz i kapelusz, nie wspominając o brodzie. Najwyraźniej ma jakiś uraz, może lekką klaustrofobię, ale nic nie może poradzić, on też musi iść dołem, przez Morię. Jeszcze przed wejściem próbuje kombinować, że zamknięte, ale pechowo trafia się nadgorliwiec, otwierający drzwi. Hasło do nich starodawnym zwyczajem jest, z braku wycieraczki pod którą można by je schować, zapisane na przyczepionej do framugi kartce. W środku atmosfera okazuje się istotnie nieco przygnębiająca, być może z powodu walających się wszędzie mumii. Widoki jednak, przynajmniej tam, gdzie coś widać, są imponujące, chociaż nie wiadomo, po co kurduplowatym krasnoludom takie wysokie sklepienia. Cóż, każdy ma prawo kompensować sobie niedostatki urody jak chce. Pechowo dla drużyny, jeden z hobbitów zabawiając się z nudów zwala do studni siedzącą na jej brzegu mumię w zbroi, a jakby tego było mało, leci za nią uwiązane na łańcuchu wiadro. Hałas, rzecz jasna, zwraca uwagę mieszkających w podziemiach orków, którzy dotychczas nie zauważyli intruzów, zresztą ze względu na kubaturę obiektu trudno im się dziwić. Idą więc zobaczyć, co się dzieje, ale drużyna zeźlona długą wędrówką przez pustkowia i ostatnio przez piwnice wyładowuje na nich frustrację. W metrażu Morii mieści się jednak bardzo dużo lokatorów, toteż zebrani w kupę nie są już tacy łatwi to rozpędzenia, ale na szczęście dla drużyny pojawia się właściciel domu, żeby zaprowadzić porządek i orkowie dają sobie spokój, skoro zaraz ich ktoś wyręczy. Istotnie, gospodarz to potężny chłop i drużyna zwiewa przed nim aż się kurzy, metaforycznie rzecz jasna, bo lokal jest utrzymany całkiem czysto. Dopiero kiedy są daleko, zaczynają się stawiać, co wyraźnie denerwuje Balroga. Zresztą trudno mu się dziwić, w końcu jest u siebie, a oni próbują dyrygować, gdzie ma chodzić. Do tego wszystkiego jeszcze mu zarywają mostek pod nogami, że aż wpada do piwnicy. Z całego zamieszania korzysta kierownik wyprawy i przekazawszy pośpiesznie obowiązki zastępcy, urywa się reszcie. Trochę są tym przygnębieni, bo był jedynym, który miał przyzwoitą latarkę i teraz trzeba będzie świecić pochodniami, ale nowy szef zaraz ich bierze w obroty i goni dalej. Docierają w ten sposób do następnej bazy elfów, najwyraźniej nie do końca zadowolonych z postępów prac, bo mających wielką ochotę na rozmówienie się z dotychczasowym kierownikiem. Ale on, jako się rzekło, przezornie znikł. Skoro więc nie ma odpowiedzialnego, drużyna dostaje tylko trochę dodatkowych wskazówek, parę reklamowych gadżetów, no i przynajmniej tym razem w miarę solidne środki transportu. Szefowa ośrodka ma jeszcze jakieś nocne plany względem drużyny, w której jest przecież paru nienajgorszych facetów, ale okazuje się, że jeden z hobbitów nie śpi, więc wszystko widzi i z zabawy nici. A jeszcze dla niepoznaki trzeba mu zrobić mały pokaz multimedialny, żeby myślał, że o co innego chodziło. W dalszą drogę mogą podróżnicy już wyruszyć znacznie wygodniej, bo rzeką. Niestety po drodze są wodospady i bez wyjścia na brzeg się nie obejdzie. Nie byłoby z tym problemu, ale po paru dniach siedzienia w ciasnocie łódek cała drużyna rozłazi się po lesie, a na domiar złego jeszcze niektórzy wdają się w kłótnie niędzy sobą. Tymczasem akurat w tym miejscu pojawia się oddział konkurencji, która również chciałaby się dobrać do Pierścienia. Paradoksalnie, dzięki wzajemnemu pogubieniu się drużyny, uchodzą niemal wszyscy z życiem, bo rozsypane w tyralierę orki muszą przeszukiwać spory kawałek lasu i nie mogą atakować całymi siłami. Pecha ma dwójka złapanych hobbitów, no i jeden zabity. Trzeba zresztą zauważyć, że żołnierze, wbrew przemycanej tu i ówdzie propagandzie o ich rzekomym bestialstwie, nie wyżywają się na rannym, walczą uczciwie, w ferworze bitwy może jeden z nich doskakuje do przeciwnika od tyłu, ale i tak wszystkie rany zadane są od przodu. Tymczasem zaś Frodo, z wyobraźnią rozdmuchaną w Lorien, wpada na pomysł, że samodzielnie załatwi sprawę z Pierścieniem i ucieka za rzekę. W ostatniej chwili dopada go jeszcze jeden współtowarzysz, ale na resztę nie czekają i idą sami. Co będzie dalej, wiadomo z oficjalnych relacji pisanych, ale warto poczekać na transmisję z wydarzeń. To, co się zobaczy na własne oczy, choćby nawet przedstawione z konkretną intencją, pozwala jakoś wyrobić sobie własny pogląd na sprawę, niekoniecznie zgodny z linią oficjalną. Byle nie brać zbyt poważnie tego, co się przy obrazie słyszy. Co prawda, po jakimś czasie pojawiają się obiektywne relacje z wydarzeń, w rodzaju „Ostatniego władcy Pierścienia” Kiryła Jes’kowa, któremu za najlepsze referencje wystarczy wściekłość budzona w tolkienistach, każąca im doszukiwać się siedemnastorzędnych potknięć tłumacza, żeby tylko wykazać nędzę literacką książki. Ale na takie rzeczy trzeba czasem czekać po kilkadziesiąt lat od ukazania się wersji historii dla zwycięzców, historii która dzieje się teraz. Tymczasem zaś można kiwać ze zrozumieniem głową nad poświęceniem obrońców wolności, bohatersko trzymających się poza zasięgiem broni oblężonych, z definicji tchórzliwych, napastników. Uśmiechnąć się na wieść, o kolejnym ostatnim punkcie oporu, w którym broni się mizerna garstka pięciu tysięcy najzajadlejszych wrogów. Wzruszyć ramionami nad następnym śmigłowcem rozbitym na froncie na skutek, rzecz jasna, drobnej usterki technicznej. Dowiedzieć się, że najnowsza broń jest humanitarna, ponieważ trafia bezbłędnie w magazyny pomocy humanitarnej właśnie. I zadziwić się na wieść o kolejnych tysiącach uchodźców, opuszczających domy na wieść o przyjeździe redaktora Milewicza, przed którym ucieka więcej ludzi, niż na danym obszarze w ogóle mieszka. 1 marca 2002 |
Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.
więcej »Co zrobić, gdy słyszało się o egipskich hieroglifach, ale właśnie wyłączyli prąd i Internetu nie ma, a z książek jest tylko poradnik o zarabianiu pieniędzy na kręceniu filmów, i nie za bardzo wiadomo, co to te hieroglify? No cóż – właśnie to, co widać na obrazku.
więcej »Barbara Borys-Damięcka pracowała w sumie przy jedenastu teatralnych przedstawieniach „Stawki większej niż życie”, ale wyreżyserować było jej dane tylko jedno, za to z tych najciekawszych. Akcja „Człowieka, który stracił pamięć” rozgrywa się latem 1945 roku na Opolszczyźnie i kręci się wokół polowania polskiego wywiadu na podszywającego się pod Polaka nazistowskiego dywersanta.
więcej »Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Zemsty szpon
— Jarosław Loretz
Taśmowa robota
— Jarosław Loretz
100 najlepszych filmów XXI wieku
— Esensja
10 najgorszych scen „Władcy pierścieni” i „Hobbita”
— Esensja
12 najlepszych scen „Władcy pierścieni” i „Hobbita”
— Esensja
„Hobbit” i „Władca pierścieni” w Esensji
— Esensja
Grom z jasnego nieba, czyli 10 lat filmowego „Władcy pierścieni”
— Esensja
100 najlepszych filmów dekady
— Esensja
Jubileusz: Ranking Esensji – najlepsze filmy pięciolecia
Oni nie rozgrywali meczów szachowych, tylko walczyli, żeby toporem obciąć drugiemu głowę.
— Esensja
Konstatacje po Oscarach
— Michał Chaciński, Kamila Sławińska, Konrad Wągrowski
Film jak książka, tylko inny
— Eryk Remiezowicz
Pan przestępca
— Paweł Pluta
De gustibus cośtam cośtam
— Paweł Pluta
Pudełko z dna szafy
— Paweł Pluta
Druga Japonia
— Paweł Pluta
Punkty styku
— Paweł Pluta
I po legendzie
— Paweł Pluta
Jediowski łeb do interesów
— Paweł Pluta
Swój chłopak
— Paweł Pluta
Dobór naturalny
— Paweł Pluta
Pewnego dnia one już będą
— Paweł Pluta
Wojna, która zakończy wszystkie wojny
— Konrad Wągrowski
Karuzela wrażeń
— Gabriel Krawczyk
Jak dobrze wyglądać na łosiu, czyli bitwa w Śródziemiu
— Anna Kańtoch
Esensja ogląda: Styczeń 2014 (3)
— Krystian Fred, Michał Kubalski, Daniel Markiewicz, Agnieszka Szady
Esensja ogląda: Grudzień 2013 (6)
— Sebastian Chosiński, Gabriel Krawczyk, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski
Śródziemski rollercoaster
— Gabriel Krawczyk
Przygoda trwa
— Anna Kańtoch
Esensja ogląda: Kwiecień 2013
— Sebastian Chosiński, Miłosz Cybowski, Tomasz Kujawski, Małgorzata Steciak, Agnieszka Szady, Konrad Wągrowski
Esensja ogląda: Styczeń 2013 (Kino)
— Sebastian Chosiński, Miłosz Cybowski, Piotr Dobry, Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Alicja Kuciel, Beatrycze Nowicka, Agnieszka Szady, Konrad Wągrowski
Udana podróż
— Tomasz Markiewka
Pamiątka z historii
— Paweł Pluta
Hidalgos de putas
— Paweł Pluta
My też mamy Makoare
— Paweł Pluta
El Polcon mexicano
— Paweł Pluta
Elektryczne stosy
— Paweł Pluta
Od Siergieja według możliwości, czytelnikowi według potrzeb
— Paweł Pluta
Ktoś nam znany, ktoś kochany…
— Paweł Pluta
Przejście przez cień
— Paweł Pluta
Druga bije pierwszą
— Michał Chaciński, Paweł Pluta, Eryk Remiezowicz, Konrad Wągrowski
A Słowo było u ludzi
— Paweł Pluta