Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

Najgorsze filmy 2016 roku

Esensja.pl
Esensja.pl
W tym roku po raz pierwszy oprócz listy filmów najlepszych prezentujemy w oparciu o wyniki naszego głosowania również zestawienie najgorszych obrazów 2016 roku. Nie układamy ich w kolejności, prezentujemy alfabetycznie – są wśród nich filmy autentycznie złe, ale też filmy może nie koszmarne, ale będące wielkimi rozczarowaniami.

Esensja

Najgorsze filmy 2016 roku

W tym roku po raz pierwszy oprócz listy filmów najlepszych prezentujemy w oparciu o wyniki naszego głosowania również zestawienie najgorszych obrazów 2016 roku. Nie układamy ich w kolejności, prezentujemy alfabetycznie – są wśród nich filmy autentycznie złe, ale też filmy może nie koszmarne, ale będące wielkimi rozczarowaniami.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
7 rzeczy, których nie wiecie o facetach
(2015, reż. Kinga Lewińska)
Połączenie scenariusza, w którym bohater zakładający kawiarnię nie myśli o tym, że potrzebuje na to zgody sanepidu z grą aktorską, opartą na dwóch minach (lub w niektórych przypadkach: zerze min) nigdy nie rokuje arcydzieła. W przypadku „7 rzeczy…” dochodzi do tego jeszcze tytuł wskazujący na usuwanie w montażu niektórych wątków – konia z rzędem temu, kto po seansie jest w stanie wymienić, jakich to tytułowych siedmiu rzeczy jesteśmy się w stanie dowiedzieć – i rozpaczliwy casting. Połowa obsady gra w innym filmie, druga nie zeszła jeszcze z planu swoich poprzednich produkcji. Kolejny dowód na to, że kopiowanie „Love Actually” nie jest najlepszym pomysłem – nawet jeśli udaje się do roli powracającego na rodzimą scenę muzyczną polonusa zatrudnić Zbigniewa Zamachowskiego.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Ben-Hur
(2016, reż. Timur Bekmambetov)
Ciężko uwierzyć, ale nowy „Ben-Hur” jest bardziej zachowawczy niż wersja z 1959 roku. Juda i Messala nie są już kumplami z dzieciństwa, lecz adoptowanymi braćmi i nie ma między nimi homoerotycznego napięcia, jakie przed laty Wyler i scenarzysta Gore Vidal przemycili do postaci w tajemnicy przed konserwatywnym Charltonem Hestonem. Co gorsza, Jack Huston zupełnie się nie sprawdza w roli tytułowej – z idealnie przystrzyżonym zarostem i w lnianych koszulach prezentuje się bardziej jak metroseksualny model niż zdeterminowany twardziel. Jest też wyścig rydwanów, a jakże, tyle że Biekmambietow inscenizuje go zupełnie bez polotu, bardziej efekciarsko niż efektownie, podobnie jak kręcił pościgi samochodowe w „Wanted. Ściganych” czy galopady w „Abrahamie Lincolnie: Łowcy wampirów”. Dużo cięć, masa zbliżeń, slow motion. Okropna chała – podobnie jak cały film.
WASZ EKSTRAKT:
40,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Bogowie Egiptu
(2016, reż. Alex Proyas)
Fantastyczny budżet (140 milionów zielonych), dający praktycznie nieograniczone możliwości kreacji, zwłaszcza że w obsadzie zabrakło pierwszoligowych, chłonących kasę jak gąbka gwiazd, za sterami twórca świetnego „Kruka” i „Mrocznego miasta”, a co z tego wyszło? Kolorowa, niemal zupełnie bezkrwawa sieczka, pozbawiona godnych pamiętania kreacji, na dodatek osadzona w wyssanych z palca realiach.
WASZ EKSTRAKT:
40,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Dzień Niepodległości: Odrodzenie
(2016, reż. Roland Emmerich)
Emmerich kontynuacją „Dnia Niepodległości” prześcignął samego siebie. Stworzył film, który nawet dla najzagorzalszych fanów patetyczno-katastroficznej jatki, może być doświadczeniem bolesnym. Wyprane z sensu wątki postaci niweczą jakiekolwiek zaangażowanie widza w wydarzenia na ekranie. Logika fabuły pochodzi z jakiejś alternatywnej rzeczywistości. Karykaturalnych postaci nie da się zagrać. Żarty smucą, zgony śmieszą, a patetyzm wywołuje chwile bezdechu.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Epoka lodowcowa: Mocne uderzenie
(2016, reż. Mike Thurmeier, Galen T. Chu)
Tradycyjnie już w „Epoce lodowcowej” leży scenariusz. Poza pierwszą częścią (dla przypomnienia, tą z ludzkim dzieckiem) kolejne odcinki były zlepkiem scen, skeczy a nie zwartą opowieścią. Broniło się to jakoś dzięki w miarę sprawnym przepychankom słownym głównie tych z udziałem Sida. Niestety, w „Mocnym uderzeniu” twórcy postanowili wrzucić do historii wszystkich dotychczasowych bohaterów, co wprowadziło chaos i pozbawiło tych najzabawniejszych okazji do popisów.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Historia Roja
(2015, reż. Jerzy Zalewski)
Nie wiadomo, czy propagandyści wciskający kit, jakoby „Historia Roja” była pierwszym polskim filmem o tzw. „żołnierzach wyklętych”, grzeszą ignorancją, czy świadomie kłamią – mamy wszak na ten temat kilka produkcji, i tak się składa, że jedna z nich jest arcydziełem światowego kina. No ale z pewnością „Historia Roja” jest bardziej prawilna niż „Popiół i diament” – szkoda że przy jednowymiarowości przesłania jest tak nieudolnie nakręcona i zagrana.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Jak to robią single
(2016, reż. Christian Ditter)
Chociaż pomysł wyjściowy filmu był interesujący – pokazać, że życie w pojedynkę jest świadomym wyborem – to już od pierwszych scen twórcy starają się skompromitować i ideę, i jej główną wykonawczynię. Alice (w tej roli Dakota Johnson) oznajmia swojemu wieloletniemu chłopakowi, że zamierza pobyć sama, przeprowadza się zatem do przytulnego mieszkania, na które stać ją prawdopodobnie tylko dzięki imperatywowi narracyjnemu fabuły, i rozkoszując się tą wolnością wzdycha za miłością. Poznaje uroki życia w wielkim mieście u boku ekscentrycznej Robin (Rebel Wilson), sekunduje pragnącej macierzyństwa siostrze (Leslie Mann) i walczy o palmę pierwszeństwa najbardziej niezdecydowanej i bezbarwnej postaci pierwszoplanowej w kinematografii 2016 roku.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Jak zostać kotem
(2016, reż. Barry Sonnenfeld)
Wyjątkowo żałosna komedia familijna o obrzydliwym pracoholiku-megalomanie zamienionym w sierściucha – i dopiero wówczas zaczynającym dostrzegać swoją rodzinę. Kretyński pomysł wyjściowy to jedno, ale film kładą przede wszystkim nędzne żarty skoncentrowane wokół demolki wszystkiego wokół, oddawania moczu i kastrowania. Po filmie Barry′ego Sonnenfelda (naprawdę?!) można szczerze znienawidzić koty i Kevina Spaceya – lepiej więc sobie odpuścić.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Królowa pustyni
(2015, reż. Werner Herzog)
„Królowa pustyni” to bez wątpienia jeden z najsłabszych filmów Herzoga i to nie dlatego, że po raz kolejny wzbudza kontrowersje – raczej dlatego, że nie wzbudza zupełnie żadnych. Herzog najwyraźniej z wiekiem złagodniał i w przeciwieństwie do terroryzowanych przez niego miesiącami aktorów, widzom raczej nie wyjdzie to na dobre. Jego najnowsze dzieło to po prostu mocno zakurzona ramotka, w której nie brak scen rodem z marnego harlequina. To film o subtelności historycznych superprodukcji z lat 60. i każdy, kto choć raz musiał wysiedzieć do końca na „Kleopatrze” zrozumie, że nie jest to komplement. Epicka porażka.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Las samobójców
(2016, reż. Jason Zada)
Problem z tym filmem jest taki, że nie sprawdza się jako horror. Ma mało scen obliczonych na straszenie, a jak już sceny takie się trafiają, to przypominają wyświechtane jasełka, zebrane trochę od sasa do lasa z różnych mniej lub bardziej znanych produkcji. Bohaterowie nieustannie wyczyniają jakieś oczywiste głupstwa, a logika chwilami wychodzi sobie na bardzo długi spacer. Trudno też zgadnąć, do kogo tak naprawdę ten film miał być adresowany, bo raczej nie do miłośników kina grozy, a i z pewnością nie do zwyczajowych amatorów thrillera czy sympatyków Kraju Kwitnącej Wiśni…
WASZ EKSTRAKT:
50,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Legion samobójców
(2016, reż. David Ayer)
Miało być tak pięknie. Miało być nowe otwarcie dla DC Comics, pozwalające na rywalizację na równych prawach z filmowym Marvelem. Miał być film, który zrewolucjonizuje gatunek kina superbohaterskiego, tworząc coś w rodzaju kina antysuperbohaterskiego (czy też superantybohaterskiego?). Miało być koncertowe wprowadzenie plejady barwnych postaci, z których każda w przyszłości będzie w stanie pociągnąć samodzielnie własną franszyzę. Miał być kolejny krok do przyszłego wielkiego sukcesu „Ligi Sprawiedliwości”. A co wyszło? Rozczarowanie roku.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Lolo
(2015, reż. Julie Delpy)
Hasło „francuska komedia” na ogół kojarzy się z czymś wesołym, lekkim i być może odrobinę świntuszącym. W „Lolo” tylko to ostatnie jest prawdą. Zapewne są widzowie, których rozbawi poniżanie Bogu ducha winnego faceta i podłe próby zniszczenia szczęścia dwóch osób, jednak fabuła pozostawia wyłącznie niesmak. W typowej opowieści o tym, jak ktoś komuś robi wyjątkowo wredne kawały oczekujemy, że mniej więcej w 2/3 filmu kolejne sztuczki zaczną coraz bardziej zwracać się przeciwko złośliwcowi, aż do finału, w którym sam zostanie spektakularnie ośmieszony. Tutaj nic takiego nie następuje, przez co film jest przykry w oglądaniu, pomimo szczęśliwego, w sumie, zakończenia.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Łowca i Królowa Lodu
(2016, reż. Cedric Nicolas-Troyan)
Podobno przepis na udany sequel to spojrzenie krytycznie na film bazowy, usunięcie wszystkiego, co nie działało w „jedynce” i podwojenie pozytywów. Tak przynajmniej należy tłumaczyć wyeliminowanie bezbarwnej Kristen Stewart i pomnożenie razy kilka tempa akcji i efektów specjalnych. Kiedy reżyseria trafia w ręce kompletnego debiutanta, wcześniej specjalisty od kreowania CGI, efekt jest łatwy do przewidzenia. Fabularne wątki nie trzymają się ze sobą nawet na cienkich nitkach a rozbuchane tło przyćmiewa wszystkich bohaterów. Cokolwiek in plus? „Łowca i Królowa Lodu” jest od swojego poprzednika o kilkanaście minut krótszy.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Pasolini
(2014, reż. Abel Ferrara)
Po tragicznym „4:44. Ostatni dzień na Ziemi” duet Abel Ferrara i Willem Defoe kontynuuje swą krucjatę przeciwko zapamiętania ich jako artystów, którzy mieli kiedyś cokolwiek interesującego do powiedzenia. W biografii skandalisty Piera Paolo Pasoliniego reżyser „Złego porucznika” chce poruszyć wszystko i zarazem nic. Rzucić nowe światło na ostatnie chwile twórcy „Salo, czyli 120 dni Sodomy” i podsycić różnorakie teorie na temat jego niewyjaśnionego zabójstwa. Odmalować portret ówczesnych nastrojów społecznych, trudnego wnikania artysty w głąb własnej twórczości i pewnie jeszcze kilku innych tematów, które nikną pod ciężarem nudy tego wątpliwego dzieła. Dlatego „Pasolini” to kolejny Ferrara, którego nie powinno oglądać w kinie. Nie można wtedy wyłączyć go już po 15 minutach.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Pięćdziesiąt twarzy Blacka
(2016, reż. Michael Tiddes)
Już sama idea, że „Pięćdziesiąt twarzy Greya”, samo w sobie kuriozalne, wymaga parodii, jest cokolwiek poroniona. Marlon Wayans z ekipą tradycyjnie naśmiewa się tu także z innych głośnych filmów ostatnich lat, jak „Magic Mike” czy „Whiplash”, ale kloaczne przedrzeźnianie to jeszcze nie satyra. W efekcie dostajemy żenujący, wulgarny, rasistowski składak „gagów” na poziomie wczesnego gimnazjum – nic dziwnego, że pozostali Wayansowie, też przecież nie apologeci wysublimowanego humoru, nie chcieli mieć z tym nic wspólnego. No i przykro widzieć Jane Seymour w takim filmie.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Point Break. Na fali
(2015, reż. Ericson Core)
Kolejny z zupełnie niepotrzebnych remake’ów, głośniejszy, szybszy i dużo głupszy. I choć przecież ani Patrick Swayze, ani Keanu Reaves do jakichś wybitnych indywidualności kina nie należeli, to zastępujący ich tu Edgar Ramírez i Luke Bracey nawet na ich tle porażają swą charyzmą ameby.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Randka na weselu
(2016, reż. Jake Szymanski)
Przemielony, przetrawiony i wypluty komediowy kotlet. Gdyby skupić się wyłącznie na aspekcie komediowym, to „W poszukiwaniu choćby jednego zabawnego żartu” bardziej pasowałoby tutaj na tytuł. Zac Efron nigdy nie był za bardzo wybredny w swoim filmowym dossier, ale Aubrey Plazie i przede wszystkim Annie Kendrick musiano zaoferować naprawdę spore gaże, bo tylko to mogło sprawić, że obie przed pierwszym klapsem nawet nie zajrzały do scenariusza.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Smoleńsk
(2015, reż. Antoni Krauze)
Polska odpowiedź na „JFK” i jednocześnie niezamierzona parodia „Człowieka z marmuru”. Szokujące realizatorską nieporadnością kino na polityczne zamówienie – ważny temat pęknięcia w społeczeństwie spłycony do spiskowych rojeń o zamachu. Socrealizm nie miał się w polskim kinie tak dobrze od czasów Bieruta.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Światło między oceanami
(2016, reż. Derek Cianfrance)
Film aż krzyczy, że chce być klasycznym melodramatem spod znaku Davida Leana, ale Derek Cianfrance nie rozumie, że realizacja wystawnego romansu z intrygą i tragedią w tle nie polega jedynie na przeskakiwaniu od pięknych krajobrazów zdejmowanych w dalekich planach do skrajnych zbliżeń na napięte twarze postaci – i z powrotem. Narracja jest rozwlekła, aktorstwo – mechaniczne, motywacje bohaterów – niewiarygodne. Pal licho uwznioślanie martyrologii i patriarchatu – jedyne wzruszenie, jakie oferuje film, to wzruszenie ramionami, a to już niewybaczalne.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
#WSZYSTKOGRA
(2016, reż. Agnieszka Glińska)
Chuja tam wszystko, powiedziałby pewnie Entombed z „Wilq’a”, na widok płasko sfotografowanej, mizernej choreografii i wyssanej z palca fabuły. Produkcja Agnieszki Glińskiej to filmowy potworek o uroku audycji z kiepskimi coverami „złotych przebojów” i kto wie, czy nie najbardziej drętwy film muzyczny świata – po prostu nie da się zrobić przyzwoitego musicalu o reprywatyzacji (sic!) w poetyce serialu telewizji TVN. Zresztą, czy da się zrobić cokolwiek oglądalnego?
koniec
14 stycznia 2017

Komentarze

14 I 2017   18:20:27

Mnie się udało 2 filmy obejrzeć z powyższych. Kto da więcej?

14 I 2017   18:35:32

Ja też tylko dwa, ale za to jeden z nich mi się PODOBAŁ!

15 I 2017   11:28:21

Ja widziałem 6 filmów z listy i w dwóch punktach pozwolę się sobie nie zgodzić.

Suicide Squad - opis dlaczego film jest słaby raczej to raczej projekcja oczekiwań autora niż faktycznych zamiarów twórców. Na solowe filmy od początku mieli szanse tylko Will Smith i Margot Robbie. I pewnie oboje się jeszcze pojawią w DCU. Film raczej nie miał mieć nic wspólnego z Justice League. W dodatku mam wrażenie BvS było większym rozczarowaniem.

Ben-Hur - tu popełniacie błąd cały czas przykładając kalkę z poprzedniego filmu - od początku wiadomo było, że raczej film nie doskoczy do jednego z najlepszych obrazów w historii, więc takie pastwienie się jest bez sensu. Lepiej już oceniać film po zgodności z literackim pierwowzorem lub -uwaga- jako samodzielny film.

Z resztą się zgodzę - tylko na "Randce na weselu" bawiłem się nieźle i odniosłem wrażenie, że ekipa aktorska też.

15 I 2017   11:45:17

Nie wydaje mi się, by przykładanie kalki do najbardziej ikonicznej adaptacji było błędem. Ekranizacji "Ben-Hura" było sześć, wersja z Hestonem sama już była remakiem, a jednak zapisała się w historii. Wersja Biekmambietowa nie wnosi literalnie nic, czasem nuży, czasem niezamierzenie śmieszy (opisy w powyższym rankingu z założenia są "krótkie i na temat", nie wspominają np. o seksownym Jezusie i jego pożal-się-Boże bon motach, czy Morganie Freemanie w roli Morgana Freemana - mędrca nad mędrcami.

16 I 2017   09:04:29

Ale to przecież bez sensu. Ben-Hur nie miał wchodzić w polemikę z wersją z Hestonem ani tym bardziej jej przebijać bo to chyba niemożliwe. To miało być raczej przytoczenie tej historii młodszemu pokoleniu, które nie ma cierpliwości siedzieć ponad 3h na seansie lub nie ogląda starych filmów. Morgan Freeman był chyba jedynym prawdziwym wabikiem w obsadzie.

16 I 2017   09:53:08

@Tomek
Miał, nie miał - przecież to naturalne, że będą porównania. A sens istnienia krytyków i recenzentów jest taki, żeby wyszukiwać takie "polemiki" (nawet jeśli ich nie ma:-)

16 I 2017   13:08:54

Moim zdaniem najgorszym filmen 2016 był Misiek w Nowym Jorku (Norm of the North).

17 I 2017   12:04:23

@ugluk Na tym polega różnica między dobrym a słabym recenzentem. Dobry będzie próbował ocenić dzieło wg. zamierzeń twórców a słaby pójdzie po linii najmniejszego oporu i zestawi dwa filmy żeby się efektownie poznęcać.

17 I 2017   13:31:05

@Tomek
Te "zamierzenia twórców" też mogą być śliskie, wydaje się, że dobrze jak recenzent zwróci uwagę i na jedno i na drugie. I spróbuje znaleźć między nimi równowagę.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Knajpa na szybciutko
Jarosław Loretz

22 IV 2024

Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: J-23 na tropie A-4
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Inne recenzje

Esensja ogląda: Lipiec 2017 (2)
— Sebastian Chosiński, Jarosław Loretz

Remanent filmowy 2016
— Sebastian Chosiński, Gabriel Krawczyk, Jarosław Loretz, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski, Kamil Witek

Esensja ogląda: Grudzień 2016 (2)
— Jarosław Loretz

Prezenty świąteczne 2016: Płyty DVD i Blu-Ray
— Esensja

Esensja ogląda: Październik 2016 (2)
— Jarosław Loretz, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski

Esensja ogląda: Październik 2016 (1)
— Sebastian Chosiński, Jarosław Loretz

Esensja ogląda: Wrzesień 2016 (1)
— Miłosz Cybowski, Marcin Mroziuk, Marcin Osuch

Inwazja głupot
— Tomasz Kujawski

Esensja ogląda: Lipiec 2016 (2)
— Sebastian Chosiński, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Do kina marsz: Czerwiec 2016
— Esensja

Tegoż twórcy

Krótko o filmach: Patriota bije Godzillę!
— Sebastian Chosiński

Przebudzony potwór kontratakuje!
— Konrad Wągrowski

Krótko o filmach: Bright
— Jarosław Loretz

Esensja ogląda: Grudzień 2016 (2)
— Jarosław Loretz

Esensja ogląda: Październik 2016 (1)
— Sebastian Chosiński, Jarosław Loretz

Szlachetne szaleństwo
— Gabriel Krawczyk

To nie jest „Drive 2”
— Konrad Wągrowski

Esensja ogląda: Listopad 2012 (DVD i Blu-Ray)
— Sebastian Chosiński, Krystian Fred, Jakub Gałka, Jarosław Loretz, Daniel Markiewicz, Konrad Wągrowski

3. American Film Festival: Dzień drugi
— Kamil Witek

Esensja ogląda: Sierpień 2012 (DVD)
— Sebastian Chosiński, Miłosz Cybowski, Daniel Markiewicz, Konrad Wągrowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.