Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 24 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

Porażki i sukcesy 2016, czyli filmowe podsumowanie roku

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2 3 4 5 »

Piotr Dobry, Gabriel Krawczyk, Jarosław Robak, Konrad Wągrowski, Kamil Witek

Porażki i sukcesy 2016, czyli filmowe podsumowanie roku

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Jarosław Robak: W ubiegłym roku nawet te niezupełnie dobre polskie filmy były ciekawe: gdyby Tomasz Wasilewski wkładał tyle inwencji w scenariusz, co w stylizację, to „Zjednoczone stany miłości” byłyby arcydziełem; wielki talent reżyserski objawił w fabularnym debiucie Bartosz M. Kowalski (jego „Plac Zabaw” o dziecięcej przemocy to trochę ścinki z Van Santa i Hanekego, ale nakręcone jest to pierwszorzędnie). Wprawdzie serdecznie nie znoszę „Wszystkich nieprzespanych nocy”, dla mnie to garść poimprezowych pseudomądrości sfotografowanych z ładnym filtrem, ale zapewne ktoś za chwilę wyjaśni mi, dlaczego ten film może się podobać.
Gabriel Krawczyk: Wymaganie od bohaterów Marczaka, by okazywali większą życiową mądrość, kojarzy mi się z oskarżaniem o infantylność Xaviera Dolana, gdy ten opowiada o emocjach nastolatków. Młodość rządzi się własnymi prawami, impreza też ma swoje własne. Rozgoryczenie płynące z „…nocy” często, jak sądzę, wynika ze zbyt wygórowanych (szczególnie intelektualnych) oczekiwań. Nie wiem też, skąd u niektórych widzów pragnienie, by kamera portretująca jakiś procent młodych automatycznie dystansowała od nich, a twórca miał moralizować lub zmierzać do socjologicznej pointy. Tak być nie musi. Wartością dokumentalnej fabuły Marczaka jest konsekwentne pomijanie wszystkiego, co tytułową nieprzespaną nocą nie jest – czynników ekonomicznych, politycznych, jak i zwykłej codzienności. Częste narzekanie na miałkość, bezrobotność i zgorzknienie bohaterów przypomina narzekanie na agenta 007, że nie chce usiąść w fotelu z herbatką w jednej i z książką w drugiej dłoni. Młodzi bohaterowie Marczaka to egoiści, ale jest to egoizm zdrowy, tolerancyjny, beztroski. Owszem, mało tu społecznego realizmu, ale o to w tym wszystkich chodzi. Po latach młodość wydaje się nierealna. „Wszystkie nieprzespane noce” chwytają na gorąco ten czas, nie patrzą, co się stanie, gdy ten czas przeminie.
Jarosław Robak: Czyli, jak mówiłem, film o niczym, ale za to ładny. Chyba mam po prostu mniejszą tolerancję na pełną egzaltacji paplaninę bohaterów Marczaka (i oczywiście okropnie im zazdroszczę, że są tacy fajni, wyluzowani, a gotówka im się nie kończy). No i żaden Bond, nawet z herbatką i książką w ręku (zresztą, czy nie byłby wtedy postacią z powieśći Johna Le Carre?), nie mógłby być w połowie tak nudny, jak flanowanie po Warszawie w tym filmie.
Gabriel Krawczyk: Jak to o niczym?! Panorama hipsterskiej Warszawy, przegląd stołecznych miejscówek, rozmaitość ekscentrycznych charakterów, istna typologia pijackich one-linerów, tak denerwująca Cię ludyczna intensywność pierwszoplanowych flaneurów, nawet muzyczna playlista – dla mnie to trafione argumenty przeciw Twojemu „niczemu”. Jeśli dodamy do tego nienachalny, acz wielokrotny dialog z polskim i francuskim nowofalowym filmem, otrzymamy jedyny w swoim rodzaju, bo w jakimś stopniu kinofilski, paradokument. O wiele trafniejsze wydaje mi się opowiadanie przez Marczaka o bawiących się utracjuszach niż snucie przez polskich twórców kolejnych „szokujących” portretów chwytających za broń (lub ściskających pięści, a nawet mordujących) nastolatków. Inna rzecz, że w tej identyfikacji pomaga mi miejsce zamieszkania i duchowa młodość, z której wciąż nie mogę się wyleczyć…
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Konrad Wągrowski: No dobra, ale pogadajmy może o tych najważniejszych. „Ostatnia rodzina"? „Wołyń"? „Jestem mordercą"? Trafiły naszą topową listę, ale żaden z nich nie miał jednoznacznego poklasku.
Jarosław Robak: Byłbym bardzo zaskoczony, gdyby akurat te produkcje jakoś nas nie podzieliły. Po lekturze „Beksińskich” Magdaleny Grzebałkowskiej każdy miał chyba odmienne wyobrażenie, jak mógłby wyglądać film na ich temat, wszak obok poplątanych rodzinnych relacji jest tam i kawał historii Polski, i opowieść o losie artysty w demokracji ludowej – można było się zastanawiać, czy da się to w ogóle zmieścić w jednej fabule. W „Ostatniej rodzinie” się nie dało – reżyser Jan P. Matuszyński i scenarzysta Robert Bolesto wykroili z życia Zdzisława i Tomasza Beksińskich kameralny dramat trudnej miłości (wybitny!), odrzucając mnóstwo potencjalnie fascynujących wątków. I to może było po części źródłem niektórych rozczarowań. Doszły do tego filmowy portret samych Beksińskich, który – z konieczności! – musi być pewną interpretacją, a nie odmalowaniem w skali 1:1; pewne jednak przerysowanie w kreacji Dawida Ogrodnika – i kontrowersje gotowe. Z „Wołyniem” jest nawet więcej problemów, choć też uważam, że to dobry film (a sekwencja polsko-ukraińskiego wesela to najlepsza godzina, jaką Smarzowski kiedykolwiek nakręcił), o wartościowym antynacjonalistycznym przekazie, próbujący pokazać, jak mowa nienawiści stanowi preludium do czystek etnicznych. Jest w „Wołyniu” porażający obraz mordów dokonywanych przez Banderówców i kilka (chyba jednak nie aż tak sugestywnych) słów o tym, że nie wzięły się one tak zupełnie z niczego; przegląd postaw i ideologii – ale brakuje prawdziwych ludzi. Tylko Arkadiusz Jakubik, może w najlepszej roli w karierze, ma do zagrania żywotną, wieloznaczną postać, której nie da się sprowadzić do kategorii dobry/zły Polak/Ukrainiec (ale, niestety, obok Jakubika mamy też nieprzekonującego Adriana Zarembę w roli kryształowego AK-owca – oraz masę bezbarwnych twarzy, których po seansie nie zapamiętamy).
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Konrad Wągrowski: Na szczęście książkę o Beksińskich przeczytałem po filmie (moje życiowe credo: nic tak nie spojluje filmów, jak czytanie książek, na których są oparte), więc nie oczekiwałem szczegółowej wizji losów rodziny, nie mam też emocjonalnego stosunku do Tomka Beksińskiego, oglądałem więc bez uprzedzeń i oczekiwań. I dla mnie „Ostatnia rodzina” z kolei mniej była filmem o rodzinie, a bardziej o formach radzenia sobie z poczuciem absurdu naszej egzystencji – i na tym polu też było to bardzo ciekawe doświadczenie (nie, żebym po tym potrafił samemu jakoś lepiej ten absurd oswajać, ale przynajmniej radzę sobie lepiej od filmowego Tomka).
Z kolei „Wołyń” kupuję z całości. Oczywiście, że bohaterowie w większości są raczej typami niż osobami z krwi i kości, ale to przecież częste w sytuacjach, gdy chce się opowiadać o historii zbiorowej, a nie indywidualnej. Bo przecież i tak film jest wstrząsającym doznaniem emocjonalnym. Bałem się – jak chyba każdy, kto dowiedział się, że Smarzowski ma kręcić film o masakrze – tego filmu, ale bałem się głównie nagromadzenia makabry. A było gorzej. Bo oczywiście jest tu dużo drastycznej przemocy, ale podana jest tak, że nie zobojętnia, że jeszcze silniej działa atmosfera oczekiwania i osaczenia. Jeden z tych filmów, po których wychodząc z kina inaczej się patrzy na otaczających ludzi.
W naszej pięćdziesiątce naliczyłem aż pięć filmów dokumentalnych, w tym 3 polskie, to chyba rekord. Kryzys fabuł, czy po prostu lepsza reprezentacja filmu dokumentalnego w naszych kinach?
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Gabriel Krawczyk: Odpowiedzią może być ciągłe poszerzanie granic gatunku i wytyczanie nowych kierunków przez dokumentalistów. „Nawet nie wiesz, jak bardzo Cię kocham” Pawła Łozińskiego już nie nawiązuje do leczniczej funkcji kina, ale wprost rejestruje odbywaną w czasie rzeczywistym psychoterapię dwóch nierozumiejących się osób. Pozwala widzowi przejrzeć się jak w lustrze i samemu w tej terapii uczestniczyć. Z drugiej strony, elementy dokumentalne wkraczają do fabuł. Dyskutowane wyżej „Wszystkie nieprzespane noce” to przecież nietypowa dokumentacja młodości chmurnej i durnej, w której nie możemy z całą pewnością stwierdzić, co jest udawaniem i grą, a co cichą rejestracją autentycznych postaci i niesymulowanego życia Warszawy.
Jarosław Robak: Na „obronę” fabuł można dać taki argument, że wspomniane „Nawet nie wiesz, jak bardzo Cię kocham” to niby dokument, ale tak nie do końca (a odpowiedź dlaczego, zostawmy widzom) – i chyba nawet bardziej przekonujący dowód, jak trudna do wytyczenia jest granica między kreacją a rzeczywistością niż „Wszystkie nieprzespane noce”. Spośród polskich dokumentów w tym roku szczególnie chciałbym jednak wyróżnić „Komunię” Anny Zameckiej – film, który nie celuje w uniwersalność (w przeciwieństwie do wspomnianej produkcji Łozińskiego, co trochę mi tam jednak przeszkadzało), ale przedstawia konkretną rodzinę, konkretną (fantastyczną zresztą) bohaterkę, a jednocześnie, jakby mimochodem, mówi kapitalnie celne rzeczy o współczesnej Polsce, sytuacji kobiet czy roli kościoła.
OSOBISTE ZACHWYTY
Konrad Wągrowski: Chcielibyście jakieś tytuły 2016 roku szczególnie wyróżnić? A może nawet nie filmy, ale sceny, chwile, aktorów?
WASZ EKSTRAKT:
55,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Gabriel Krawczyk: Mój (chaotycznie zmontowany) mashup 2016 wyglądałby tak: kompilacja wszystkich scen erotycznych (na czele z piłowaniem zęba) ze „Służącej"; pościg po Chomiczówce w „Zwierzogrodzie"; tańce nad morzem przy utworze Caribou we „Wszystkich nieprzespanych nocach"; anonimowa ręka w Tarantinowskim split-screenie dolewa trucizny do dzbanka w „Nienawistnej ósemce"; Rooney Mara spogląda zza szyby w „Carol” (niech patrzy tak na mnie w nieskończoność!); szerokie panoramy z „Zabójczyni” i jeszcze szersze z „Nienawistnej ósemki”. Jako pointę umieściłbym Andrzeja Seweryna AKA Zdzisława Beksińskiego i jego cytat cytatów i wszechpointę: „To mnie zwilża!”. Po napisach końcowych podprogowo zawarłbym kadry z finałowej orgii parówek w „Sausage Party”, od której wciąż nie mogę się uwolnić.
« 1 2 3 4 5 »

Komentarze

« 1 2 3
24 I 2017   22:05:22

O, wiem co mnie ubodło bardziej niż biały faraon i spaliło mi film - Keanu Reevs w roli samuraja. Nie pamiętam tytułu.

24 I 2017   22:17:00

Lepszy był John Wayne w roli Dżyngis Chana, nie wierzyłem własnym oczom.

24 I 2017   22:37:52

A propos Deppa to gdzieś czytałem info, że przyznawał się do indiańskich korzeni:-)

24 I 2017   23:54:53

Mnie też Keanu nie do końca przypasował (on jeszcze kiedyś zdaje się Buddę grał, co już kompletnie mi nie pasuje, zważywszy na większość wizerunków Buddy, jakie widziałam), choć filmu tylko fragmenty widziałam.

Ale on akurat ma bardzo różnorodne korzenie: wiki podaje że jego ojciec był pół-Chińczykiem pół-Hawajczykiem. Więc i urody nie ma typowo "białej". Mnie się sewgo czasu (tj, jak ja i on byliśmy młodsi, a zwłaszcza tuż po premierze "Matrixa", Keanu bardzo podobał... ech, wspomnienia ;P)

W sumie z azjatyckich aktorów, którzy grywali w wysokobudżetowych filmach amerykańskich kojarzę tylko Jeta Li.

A tak przy okazji - czy ktoś z Was zna jakiś film o Jezusie, w którym aktor grający go miałby wyraźnie semickie rysy i czarne kręcone włosy. Bo ja, przyznam szczerze, nie kojarzę. A szkoda.

« 1 2 3

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Knajpa na szybciutko
Jarosław Loretz

22 IV 2024

Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: J-23 na tropie A-4
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż twórcy

Śladami Hitchcocka
— Konrad Wągrowski

Stawka większa niż qilin
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Niedoczarowana
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Siła pustyni dla początkujących
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Krótko o filmach: Zabawa z żywymi trupami
— Marcin Mroziuk

Szalone lata 60.
— Piotr Nyga

Koniec podróży
— Kamil Witek

Żmije
— Jarosław Robak

Postacie z gier w pogoni za szczęściem
— Konrad Wągrowski

Niuchacz, czarownica i stary Kredens
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Tegoż autora

Co nam w kinie gra: Perfect Days
— Kamil Witek

Co nam w kinie gra: Czasem myślę o umieraniu
— Kamil Witek

14. American Film Festival: Czasem myślę o umieraniu
— Kamil Witek

Co nam w kinie gra: Poprzednie życie
— Kamil Witek

Kosmiczny redaktor
— Konrad Wągrowski

mbank Nowe Horyzonty 2023: Drrrogi, chłopcze…
— Kamil Witek

Po komiks marsz: Maj 2023
— Sebastian Chosiński, Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski

Statek szalony
— Konrad Wągrowski

Kobieta na szczycie
— Konrad Wągrowski

Przygody Galów za Wielkim Murem
— Konrad Wągrowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.