Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 24 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
70,0 (0,0) % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

50 najlepszych filmów 2017 roku

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 3 4 5

Esensja

50 najlepszych filmów 2017 roku

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
10. Uciekaj!
(2017, reż. Jordan Peele)
Biała dziewczyna jedzie wraz ze swym chłopakiem z wizytą do swoich rodziców. Problem w tym, że ten chłopak jest czarny, a żyje już na tym świecie wystarczająco długo, by wiedzieć, że nawet dla najbardziej liberalnie nastawionych osób może to być problem. Obawy zdają się potęgować, gdy po przypadkowym zderzeniu z jeleniem lokalny policjant każe się bohaterowi wylegitymować – mimo tego, że to wcale nie on siedział za kierownicą. To już nie jest przewinienie „driving while being black”, to już „being a passenger while being black"… Ale po dotarciu do domu wszystko wygląda z początku okej – rodzicie są mili, komplementują Chrisa, wygląda, że go akceptują. Ale różne drobiazgi zaczynają budzić niepokój, otoczenie wydaje się kryć w sobie jakąś tajemnicę. I tak film z konwencji „Zgadnij, kto przyjdzie na obiad” ewoluuje powoli w kierunku „Żon ze Stepford”, a potem kolejnych wcieleń kina grozy… Po seansie ciśnie się do głowy szeroka gamą interpretacji. Bo przecież nijak nie da się podsumować tego filmu prostym stwierdzeniem „biali to rasiści” (a tym tropem idzie w Polsce wielu recenzentów). Bowiem ten ich stosunek do czarnych daleko wykracza poza typową pogardę dla „niższej” rasy, czy też żal za utraconymi czasami niewolnictwa. W filmie stosunek bogatych białych ludzi do Afroamerykanów oscyluje między rasizmem i fascynacją. Bo przecież oni nie ukrywają podziwu dla czarnych – Jessego Owensa, Tigera Woodsa czy prezydenta Obamy. I są w tych zachwytach szczerzy! Gdyby rasą gardzili, nie byłoby całego programu „podmiany ciał”, bo kto chciałby żyć w ciele, którego nienawidzi? A jest w tym coś z podejścia Leni Riefenstahl, która przecież była nadworną reżyserką nazistów, ale w filmie o berlińskiej Olimpiadzie nie ukrywała fascynacji ciałami czarnych sportowców. Jest więc fascynacja, ale też chęć dominacji, układania świata według „białych” norm, strącenia czarnych do przewijającego się w filmie „The Sunken Place”.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
9. Aquarius
(2016, reż. Kleber Mendonça Filho)
Film opowiada historię „brazylijskiej Jolanty Brzeskiej”, ostatniej rezydentki tytułowej nadmorskiej kamienicy, którą deweloper zamierza przerobić na ekskluzywny apartamentowiec. Punkt wyjścia mamy więc podobny jak choćby w komedii „Zróbmy sobie wnuka” Wereśniaka, gdzie Andrzej Grabowski grał upartego właściciela gospodarstwa w centrum Warszawy, ale „Aquarius” to oczywiście zupełnie inna klasa kina, a przy tym krytykę dzikiego kapitalizmu dostajemy tu niejako przy okazji, reżyser Kleber Mendonça Filho koncentruje się przede wszystkim na bohaterce, przedwcześnie owdowiałej Clarze, kobiecie sześćdziesięcioparoletniej, która dzięki wojnie z deweloperem paradoksalnie odżywa, wyrywa się z codziennej rutyny… Fabuła nie jest przesadnie skomplikowana w aspekcie zwrotów akcji czy wyzwania intelektualnego, ale rysuje złożony portret kobiety w sile wieku, ładnie mówi o miejscu pochodzenia i zamieszkania jako integralnej części naszej tożsamości, dorzuca do tego paralele polityczne z brazylijskim systemem, który kształci ambitną młodzież na Zachodzie, a ta następnie, zamerykanizowana do cna, wraca i z cynicznym szerokim uśmiechem prywatyzuje co się da, w przekonaniu, że wszystko ma swoją cenę.
WASZ EKSTRAKT:
60,0 (75,0) % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
8. Blade Runner 2049
(2017, reż. Denis Villeneuve)
Niesamowity film, zrealizowany z ogromnym poszanowaniem pierwowzoru. O ile w starym „Blade Runnerze” chodziło o człowieka, którego podejrzewamy o to, że być może sam również jest androidem, o tyle w nowej wersji mamy androida, który zaczyna podejrzewać, że bliżej mu do człowieka niż do bezdusznego, sztucznego tworu. Piękna wolta, z eleganckim poszerzeniem dawnego uniwersum (większe miasto, większa bieda, większa emocjonalna pustka) i jednoczesnym podkreśleniem, że realia opowieści to nie nasza przyszłość, a jakiś świat równoległy, w którym Atari i PanAm wciąż istnieją jako ogromne, bogate korporacje. Film ma świetne zdjęcia, zaskakująco przyzwoitą muzykę, chwilami jawnie nawiązującą do Vangelisa, przeuroczą Anę de Armas jako holograficzną kochankę i wiele scen, które po prostu wbijają w fotel – jak choćby widok San Diego zmienionego w gigantyczne złomowisko, rozmowę z kreatorką wspomnień czy bliską finału zażartą walkę. Nad całością unosi się zaś sentymentalny, wyczuwalnie fatalistyczny klimat, pięknie korespondujący z ckliwą liryką starego „Blade Runnera”. Tylko pogratulować reżyserowi talentu.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
7. The Square
(2017, reż. Ruben Östlund)
Gdyby trzeba było określić jednym słowem, o czym jest „The Square” i odejść zarazem od najbardziej wyświechtanych interpretacji, rzec można, że jest on o zaufaniu. Wszystkie podjęte tu wątki dotyczą właśnie zaufania w kontekście rozmaitych interakcji międzyludzkich. Od tytułowej instalacji artystycznej, która ma być przestrzenią azylu, gdzie każdy może wejść i poprosić o pomoc, przez relacje na linii szef-podwładny, artysta-kurator, kurator-dziennikarz, rodzic-dziecko i tak dalej, po kulminacyjny spektakl grozy, gdzie artysta wystawia zaufanie uczestników na wyjątkowo ciężką próbę. Albo weźmy wątek erotyczny. Główny bohater, Christian, plejbojowaty dyrektor prestiżowego muzeum, ma tak wysokie mniemanie o sobie, że po przespaniu się z dziennikarką pilnuje swojej prezerwatywy! No i jest jeszcze mało subtelny, acz bardzo wymowny wątek żebraka-imigranta, który jako jedyny z zaczepianych przechodniów zgadza się popilnować Christianowi toreb z zakupami w galerii handlowej. Ale za najbardziej ujmującą scenę w tym aspekcie należy uznać, gdy bohater zabiera córki do muzeum, gdzie jako pierwsze mają okazję wypróbować nieczynną jeszcze instalację. Mają tam do wyboru dwa guziki: „Ufam ludziom” i „Nie ufam ludziom” – i obie wybierają zaufanie. Cała nadzieja w dzieciach.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
6. Moonlight
(2016, reż. Barry Jenkins)
Afroamerykanie doczekali się swojej „Tajemnicy Brokeback Mountain” i swojego „Boyhood” w jednym. „Moonlight” to film z gatunku tych, jakie trafiają się raz na pokolenie.Klucz do nowatorskiego przełożenia na język filmu sztuki Tarella McCraneya „In Moonlight Black Boys Look Blue” znajduje reżyser w balansie między twardym realizmem a niemal mistyczną poetyką. Na ścieżce dźwiękowej Mozart sąsiaduje z gangsta rapem. Melancholijne suity kompozytora Nicholasa Britella wprowadzają do estetyki „kina ulicy” zupełnie nową jakość. Kręcone z ręki zdjęcia Jamesa Laxtona gładko przechodzą od pasteli do barw nasyconych; tworzą klimat senny i sugestywny jednocześnie. Efekt przypomina nieco lesbijski dramat „Pariah” Dee Rees, trochę „Bestie z południowych krain” Benha Zeitlina. Ma prawo też kojarzyć się z kinem Terrence’a Malicka. Nade wszystko jednak film dziarsko stoi na własnych nogach – tak w formie, jak i treści. Jak każda cenna opowieść, „Moonlight” oferuje perspektywę zarówno uniwersalną, jak i skupioną wokół konkretnego zjawiska. Fabuła wiernie oddaje świat patologicznych enklaw Miami i Atlanty, specyfikę amerykańskich „sąsiedztw”, gdzie każdy ma z góry przypisane miejsce w szeregu, a wszyscy o tobie wszystko wiedzą, jeszcze zanim ty sam dowiesz się tego o sobie.
WASZ EKSTRAKT:
80,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
5. Baby Driver
(2017, reż. Edgar Wright)
„Baby Driver” to wyborny pastisz i „nowe rozdanie” w jednym, niebywałe osiągnięcie techniczne, majstersztyk w dziedzinie montażu dźwięku, musical-nie-musical pisany pod retro-tracklistę, co lokuje go w osobliwej przestrzeni dzielonej zarówno ze space operą Jamesa Gunna, jak i z „American Graffiti” Lucasa. Obawiałem się hollywoodyzacji i hipsteriady, ale Edgar Wright pokazał, że doskonale czuje amerykańską ikonografię (samochód, dziewczyna-kelnerka, marzenie o ucieczce autostradą donikąd) i przygotował „Prawdziwy romans” dla nowego pokolenia, nie tracąc nic charakteru z czasów „Shaun of the Dead” i „Hot Fuzz”. Nieunikniony sequel nazwałbym „Baby Knows” – i otworzył właśnie piosenką Prince’a, ale na razie cieszmy się tym, co mamy, bo naprawdę sięgamy tu kinofilskiego nieba.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
4. Sieranevada
(2016, reż. Cristi Puiu)
Rodzinne spotkanie upamiętniające zmarłego. Goście wciśnięci w ściany bukareszteńskiego M4 czekają na księdza (ale trochę bardziej na obiad, którego nie wypada spróbować przed błogosławieństwem). Przy stole rozmówki, anegdotki, polityczne skargi i teorie spiskowe – ale jeszcze więcej skrywanych konfliktów, napięcia oraz nieutulonego bólu utraty, które raz po raz będą wybuchać, gasnąć, prowadzić bohaterów do łez i do śmiechu. Cristi Puiu – autor „Śmierci pana Lazarescu” – jest mistrzem w wydobywaniu przenikliwych obserwacji z pozornie banalnych okoliczności, obracaniu tego, co szare, zwyczajne i niefilmowe w wybitnie zainscenizowaną tragikomedię. „Sieranevada” to niby podręcznikowy przykład realizmu – akcja dzieje się w czasie rzeczywistym, kamera podąża za bohaterami i niemal nie opuszcza mieszkania (a wypada to tak naturalnie, że nic, tylko podziwiać choreografię na planie), język i sytuacje są jak z życia (babcie z partyjną legitymacją pierwsze kłaniające się księdzu, „demaskowanie” przy wódce oficjalnej propagandy na temat zamachów terrorystycznych, wybrzydzanie na tą dzisiejszą młodzież – kto nigdy nie słyszał tego przy rodzinnym stole?). Ale Puiu interesuje coś więcej niż podglądanie prozaicznych scenek przy stole – tu każdy błahy dialog zdaje się kryć drugie dno, jakąś historię czy dramat; im dłużej zaś trwa prozaiczna krzątanina (a trwa wyjątkowo długo, bo „Sieranevada” liczy sobie niemal trzy godziny), tym bardziej przejmująca okazuje się ta wiwisekcja współczesnej rodziny, pełnej konfliktów i żali, obrosłej w hipokryzję i puste rytuały – ale też nieoczekiwanie potrafiącej dać wsparcie i poczucie przynależności. Film Puiu można też czytać jako wypowiedź o rumuńskiej historii – inteligenckich losach (przede wszystkim porażkach) w ostatnim półwieczu, dwuznacznym dziedzictwie komunizmu, kapitalizmu, prawosławia. Wszystko to bez surowych ocen, bez karykatury – za to z obszernym miejscem na empatię, bo w „Sieranevadzie” rozpoznać się niezwykle łatwo. Co jest może i trochę straszne, ale warto poświęcić te trzy godziny, by przekonać się, że może nie zupełnie beznadziejne.
WASZ EKSTRAKT:
80,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
3. Dunkierka
(2017, reż. Christopher Nolan)
To bez dwóch zdań najbardziej oczekiwany film wojenny ostatnich lat. Nie bez powodu porównywany z „Szeregowcem Ryanem”, choć przedstawiający sytuację odwrotną. Steven Spielberg pokazał na ekranie operację Overlord, czyli lądowanie aliantów w Normandii w czerwcu 1944 roku, natomiast Christopher Nolan poświęcił swoje dzieło operacji Dynamo, czyli – mówiąc trochę złośliwie – ucieczce Brytyjczyków z plaż północnej Francji na przełomie maja i czerwca cztery lata wcześniej. Jako że angielski reżyser skupił się na wydarzeniu będącym skutkiem dotkliwej klęski militarnej (a pamiętajmy, że byłaby ona po wielekroć straszniejsza, gdyby Hitler zdecydował się na zniszczenie wojsk brytyjskich i francuskich zamkniętych w kotle wokół Dunkierki), szanse na podniesienie temperatury obrazu tragiczno-heroicznymi scenami miał większe. I wykorzystał to, dzięki czemu film niesamowicie „ssie” emocjonalnie. Trudno przejść obok niego obojętnie. Mimo że brak mu rozmachu charakterystycznego dla kolegi po fachu zza Atlantyku, minimalistycznie prowadzona narracja trzyma w wielkim napięciu. Choć jej forma wcale nie ułatwia widzowi śledzenia trzech oddzielnie prowadzonych wątków, które zbiegają się dopiero w finale. Dość powiedzieć, że w przypadku każdego z nich czas ekranowy biegnie inaczej.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
2. La La Land
(2016, reż. Damien Chazelle)
No dobrze, ale o czym właściwie jest film? Najlepiej obrazują to chyba słowa jednej z piosenek: „Here’s to the dreamers” – „Wypijmy za marzycieli!”. Ona i on. Ona, imieniem Mia (Emma Stone), pragnie zostać aktorką, chodzi na kolejne castingi, na których zawsze słyszy na początku swego występu: „Dziękujemy, to nam wystarczy”. On, Sebastian, to muzyk jazzowy, którego życia zmusza do grania „Merry Christmas Everyone” i „Jingle Bells” do kotleta, ale marzy o założeniu własnego klubu jazzowego, w którym będzie promował taką muzykę, jaką naprawdę kocha. Spotkają się, pokochają, ale ich związek będzie musiał przechodzić ciężkie próby – właśnie na skutek perypetii związanych z pragnieniami realizacji swych marzeń i pojawiających się konieczności osobistych poświęceń i trudnych kompromisów. Historia miłosna w „La La Land” jest prosta, ale nie banalna – z pewnością duża w tym zasługa obojga odtwórców głównych ról. Cóż, o tym, że między Emmą Stone i Ryanem Goslingiem jest chemia wiemy co najmniej od czasów „Crazy, Stupid, Love” i Chazelle potrafi to znakomicie wykorzystać. Ale udaje mu się też uniknąć banału, w dużej mierze dzięki znakomitemu, przejmującemu finałowi, w którym ogląda alternatywne wersje losów bohaterów.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
1. Manchester by the Sea
(2016, reż. Kenneth Lonergan)
Pięknie powolny, lecz wyrazisty i nienużący dramat. Casey Affleck gra tu niejakiego Lee, pozornie cichego, lecz wybuchowego dozorcę w jednym z bostońskich budynków. Nie jest to jednak opowieść o żywocie złotej rączki wśród amerykańskiego blokowiska. Lee zmuszony jest wrócić do rodzinnego Manchesteru z powodu śmierci brata. Zorganizować pogrzeb, dopełnić formalności. A także zmierzyć się z duchami przeszłości, które kiedyś wypędziły go z rodzinnych stron. Mrucząca i zamknięta w sobie postać Afflecka na każdym kroku cierpi. Jego wypalenie życiem bije przez ekran. Każdy dzień smakuje tak samo: słowa są wypowiadane od niechcenia, codzienność to sączone samotnie piwo i towarzyszący mu oglądany z otępieniem mecz. Świetnie dopasowana do emploi aktora rola wybrzmiewa tu z podwójną siłą. Tym bardziej, że reżyser Kenneth Lonergan fabularne wątki rozbija na dwie ścieżki. W retrospekcjach poznajemy diametralnie innego Lee – mężczyznę cieszącego się życiem i rodzinną duszę towarzystwa. Odkrycie zdarzeń sprzed lat nie będzie w „Manchester by the Sea” jednak celem samym w sobie. To raczej obrazek złamanego człowieka z przeszłością ciągnącą się za nim w nieskończoność. Bo wśród rodzajów bólu i wyrzutów sumienia są też takie, które niczym i nigdy nie da się uciszyć.
W tym roku nasz numer jeden.
koniec
« 1 3 4 5
12 stycznia 2018

Komentarze

08 I 2018   20:58:44

Obstawiam zwycięstwo "Manchester by the Sea".

10 I 2018   18:41:40

Coco numer 22, Star Wars numer 23. Gratuluję szanownej redakcji gustu.

11 I 2018   14:51:12

Gwiezdne Wojny, Coco i Spider-man w 50... To jest na poważnie?

11 I 2018   19:12:17

Ale może weźcie napiszcie, jakie są wasze propozycje, co? Bo z waszych lakonicznych komentarzy nie wynika, czy jesteście wielbicielami "Botoksu" czy chilijskiego kina moralnego niepokoju.
PS. Idę o zakład, że znowu nikt nie przeczytał wstępu.

12 I 2018   10:37:58

Bingo! :)
Zabrakło mi "mother!" oraz "Jackie". I chyba wszystkie animacje przesunąłbym ciut wyżej, ale to drobiazg.

12 I 2018   11:13:51

"Jackie" na miejscu 62.
"Mother!" na miejscu 67.

12 I 2018   13:40:29

Za nisko :)
Tak czy siak uważam, że był to naprawdę świetny rok w kinie, bogaty repertuar bardzo dobrych przedstawicieli różnych gatunków (świetny musical, świetny film wojenny,kilka niezłych horrorów), dużo ciekawych pozycji z kina światowego, a do tego najlepszy w historii rok dla kina superbohaterskiego, o którym myślałem, że już zaczyna zjadać własny ogon. Tylko na naszym rodzimym podwórku trochę ubogo.

21 I 2018   11:22:25

"Coco" jest cudowne i zasluguje na miejsce na liscie. Zastanawiam sie, czy ci krzykacze, ktorym tak nie pasuje ten film w ogole go widzieli...

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Knajpa na szybciutko
Jarosław Loretz

22 IV 2024

Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: J-23 na tropie A-4
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż twórcy

mbank Nowe Horyzonty 2023: Drrrogi, chłopcze…
— Kamil Witek

Magia znowu działa
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Krótko o filmach: Grzebanie w czasie na nic ci zda się
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Skażona utopia
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Remanent filmowy 2022: „Idiota” za kratkami
— Sebastian Chosiński

Rejs
— Konrad Wągrowski

Krótko o filmach: Thor to imię czy stanowisko?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Spaghetti-superbohaterstwo
— Sebastian Chosiński

Krótko o filmach: Kieślowszczyzna w pelerynce
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Krótko o filmach: Ten typ tak ma
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.