Z filmu wyjęte: Nakarm żabęDziś stacjonarne flippery to w zasadzie już pieśń minionej epoki. A co było pieśnią minionej epoki, gdy błyskające światełkami flippery dopiero stawały się modne…?
Jarosław LoretzZ filmu wyjęte: Nakarm żabęDziś stacjonarne flippery to w zasadzie już pieśń minionej epoki. A co było pieśnią minionej epoki, gdy błyskające światełkami flippery dopiero stawały się modne…? Dzisiaj proponuję kadr z francuskiego filmu „Merry-Go-Round”, czyli „Karuzela”. Obraz powstał w roku 1979, aczkolwiek z różnych przyczyn – między innymi finansowych oraz obsadowych (główna aktorka stwierdziła w pewnym momencie, że ma już dość grania, i trzeba było szukać dublerki) – do dystrybucji wszedł dopiero w 1981 roku. Ponieważ jego twórcą był Jacques Rivette, jeden z tytanów tzw. nowej fali, nie ma co liczyć na prostą, gładko przyswajalną historię. Intryga kręci się wokół kobiety, która ściąga do sprzedawanego właśnie domu na prowincji swojego byłego chłopaka z Ameryki (Joe Dallesandro) oraz młodszą siostrę (Maria Schneider). Zaraz po spotkaniu kobieta zostaje porwana, zaś dwójka bohaterów musi ją odszukać. Ponieważ film jest czymś w rodzaju kryminału, wkrótce okazuje się, że w rozgrywce chodzi nie o to, by odszukać kobietę, ale by wydusić z jej siostry kombinację cyfr do sejfu w jednym z zagranicznych banków, co z kolei pozwoli na przejęcie czterech milionów dolarów, zdeponowanych tam przez zabitego w wypadku lotniczym ojcu. Pulę dramatis personae uzupełnia rzekoma siostra chłopaka, prawniczka ojca oraz… sam ojciec, który być może sfingował własną śmierć. Każda z postaci spodziewa się coś ugrać, i każda ma inne motywacje. I wszystko byłoby pięknie, ale: 1) film trwa 2,5 godziny, 2) seans wydłużają zbędne, nawracające sceny biegu przez las czy przez wydmy, 3) co kwadrans na minutę-dwie pojawia się dwóch panów w pasiastych bluzach i rzępoli smutne jazzowe kawałki, 4) finał jest mętny i tak naprawdę niczego nie wyjaśnia. Jeśli więc ktoś chce zaczynać znajomość z filmami Rivette’a, to niech sięgnie po coś innego – na przykład „Piękną złośnicę” albo „Celine i Julie odpływają"… Co zaś do samego kadru – widać na nim drewniany stolik z wyborowanymi w blacie otworami, a także doczepionymi metalowymi pierścieniami, tulejami oraz żabą. Stolik ten jest w istocie grą, zwaną we Francji przez blisko trzy stulecia jako „Le tonneau” (czyli beczka, bo pierwotnie na grę przerabiano stare beczki), a później – gdzieś od przełomu XIX i XX wieku – „Le jeu de la Grenouille”, czyli „grą w żabę”. Ideą gry jest rzucanie metalowymi sztonami tak, by zdobyć jak największą liczbę punktów. Najmniej punktowane są gołe otwory w drewnie, najwyżej zaś – trafienie w rozwarty pyszczek żaby. Zliczanie zdobytych punktów jest łatwe, bowiem pod blatem – czego na tym kadrze, i generalnie w filmie, nie widać – są opatrzone punktacją szufladki, do których zsuwa się wpadająca w otwór moneta (jak cały mebelek wygląda, można obejrzeć tutaj). Dwójka głównych bohaterów przez chwilkę bawi się rzucając monety, ale robią to bez specjalnego zaangażowania, więc nie ma co liczyć na efektowne trafienia. Co ciekawe, powyższa gra została wpisana na listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego Francji. Jej pochodzenie jest jednak niejasne. Anglicy twierdzą, że wzięła się z przeróbki ich prymitywnej „Toad in the hole” („Ropucha w dziurze”), z odwróconym taboretem, w którym wyborowano pojedynczą dziurę (każdy z graczy ma do dyspozycji cztery sztony, owe „ropuchy”, którymi zbiera dwa punkty za wpadnięcie monety w otwór bądź jeden punkt za zatrzymanie jej na blacie – ale bez dotknięcia tylnej listwy). Jednak Hiszpanie, którzy po dziś dzień grę – zwaną u nich „Rana”, czyli „Żaba” – uwielbiają, są zdania, że jej korzenie tkwią w jednej z inkaskich legend. Zgodnie z nią w święta udawano się nad jezioro i rzucano doń okruchy złota. Gdy któryś z nich został połknięty przez ropuchę, ta stawała się złota i spełniała jedno życzenie właściciela okrucha. W hołdzie mnogości spełnionych życzeń król Inków nakazał skonstruować wielką złotą Pukllay Sapu (nazwa gry w języku keczua), przy grze w którą inkaska rodzina królewska zażywała później zabawy. Szkoda, że nasze złote rybki, też przecież spełniające życzenia, nigdy się nie dochrapały wdzięczności u (hazardowego) ludu… 24 sierpnia 2020 |
Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.
więcej »Co zrobić, gdy słyszało się o egipskich hieroglifach, ale właśnie wyłączyli prąd i Internetu nie ma, a z książek jest tylko poradnik o zarabianiu pieniędzy na kręceniu filmów, i nie za bardzo wiadomo, co to te hieroglify? No cóż – właśnie to, co widać na obrazku.
więcej »Barbara Borys-Damięcka pracowała w sumie przy jedenastu teatralnych przedstawieniach „Stawki większej niż życie”, ale wyreżyserować było jej dane tylko jedno, za to z tych najciekawszych. Akcja „Człowieka, który stracił pamięć” rozgrywa się latem 1945 roku na Opolszczyźnie i kręci się wokół polowania polskiego wywiadu na podszywającego się pod Polaka nazistowskiego dywersanta.
więcej »Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Zemsty szpon
— Jarosław Loretz
Taśmowa robota
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Zemsty szpon
— Jarosław Loretz
Taśmowa robota
— Jarosław Loretz
Orient Express: A gdyby tak na Księżycu kangur…
— Jarosław Loretz
Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz
Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz
Majówka seniorów
— Jarosław Loretz
Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz
Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz
Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz
Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz
Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz
Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz