Z filmu wyjęte: Skrawkowy rekinCo wyjdzie, jak skrzyżować monstrum Frankensteina z rekinem? Otóż… Jak to, co to za pomysł? Jak każdy inny! Wystarczy sypnąć kasą na porządne efekty specjalne i już mamy wyśmienitą rozrywkę! Gdyby zaś kasy zabrakło…
Jarosław LoretzZ filmu wyjęte: Skrawkowy rekinCo wyjdzie, jak skrzyżować monstrum Frankensteina z rekinem? Otóż… Jak to, co to za pomysł? Jak każdy inny! Wystarczy sypnąć kasą na porządne efekty specjalne i już mamy wyśmienitą rozrywkę! Gdyby zaś kasy zabrakło… Dzisiejszy urokliwy kadr przedstawia błękitnego powiedzmy-rekina (nie mylić z płetwalem błękitnym) napadającego na bogu ducha winną kobietę, korzystającą z uroków położonej na uboczu plaży. Rekin jest najwyraźniej plastelinowy, w ostateczności piankowy, zaś jego napaść dokonuje się metodą CGI (Ciężka Graficzna Indolencja). Twórcy po prostu porobili parę fotek stwora, wrzucili je do komputera i kazali programowi graficznemu na szybko wkleić je w film. Hi hi, ho ho, bo przecież film został nakręcony jako wyśmienita, pastiszowa komedia. Która śmieszy co najwyżej nieporadnością i czerstwotą. Sytuacja wyjaśnia się w momencie, gdy uświadomić sobie, że film – o szumnym tytule „Sharkenstein” (polskie tłumaczenie w rodzaju „Rekinsteina” nie brzmi już tak dobrze) – został nakręcony przez Marka Polonię, jednego z czołowych chałturników bezbudżetowego kina sf i grozy. Lata temu Mark kręcił filmy ze swoim bratem bliźniakiem, Johnem, jednak gdy ten zmarł w 2008 roku, podjął się trudu samodzielnej produkcji filmów. Nie, żeby coś to zmieniło, bo od samego początku bracia Polonia dostarczali na rynek wyroby już nawet nie filmopodobne, a po prostu nawóz. Do tej pory powstało blisko 40 filmów sygnowanych nazwiskiem Polonia, i do oglądania każdego z nich trzeba mieć pod ręką paru znajomych oraz baterię płynnych rozweselaczy, inaczej bowiem można uszkodzić sobie głowę o ścianę czy kant stołu – zależy, o co się tą głową stuka. Żeby nie było – „Sharkenstein” posiada nawet jakąś fabułę. Znalezione w okresie II wojny mózg i serce monstrum Frankensteina zostają skonfiskowane przez nazistów i w nieznany sposób trafiają po latach do USA, gdzie przez kolejne dekady stanowią własność szalonego naukowca. Po tym, jak twór tegoż naukowca, czyli rekin będący patchworkiem kilku najbardziej morderczych gatunków rekinów, zostaje z powodzeniem przetestowany (zżera sporo ludzi w zatoce, na łodziach, a nawet na plażach), naukowiec przeszczepia mu z pomocą trójki złapanych na wyspie turystów mózg i serce potwora, ale że próbuje go dyscyplinować prądem, sharkenstein zżera go i niszczy laboratorium, a następnie wychodzi na ląd żerować na czym się da. Jak już wspomniałem – w założeniu miał to być pastisz, więc szereg scen jest intencjonalnie idiotycznych, a gra aktorska kłuje w oczy mocnym przerysowaniem, jednak prowizoryczność efektów specjalnych, specyficzne (nie)poczucie humoru i umowność wielu elementów intrygi powodują, że filmu praktycznie nie daje się oglądać na trzeźwo. Żeby było zabawniej, właśnie dzięki tej tandecie i fabularnej nonszalancji bracia Polonia dochrapali się w Ameryce statusu twórców kultowych. Co oznacza, że za dekadę, może dwie, ktoś zrobi o nich jakiś film biograficzny, i być może będzie to pierwsza porządna produkcja, w której przewinie się nazwisko Polonia… 12 października 2020 |
Był też rekin w piasku, rekin-ośmiornica i inne. Mnie jednak zastanawia czy producentom to się zwraca, bo poziom tych produkcji jest poniżej dna. Lubię złe filmy, ale większości z tych o rekinach to się nie da oglądać nawet dla beki.
Mam wrażenie, że najwięcej budżetu zawsze pochłania przygotowanie plakatu reklamowego, bo te zawsze są pierwsza klasa.
Akurat "Meg" ze Stathamem to był wysoki budżet.
BTW "Szczęki" i "Szczęki 2" to klasyka kina. Na tyle mocna, że nawet po 45 latach odcina się od niej kupony.
Uuu... Wyczuwam tu spore zaległości. ;)
"Sharknado" - 6 części. "Megalodon" - 10 rozmaitych filmów (wliczając "Meg", "Jurassic Shark", "Super Shark" oraz cztery części "Mega Shark"). A do tego - przynajmniej z tych, które osobiście oglądałem - "90210 Shark Attack" (duch), "Avalanche Sharks" (rekiny śnieżne), "Ghost Shark" (duch; istnieje druga część), "Hammerhead: Shark Frenzy" (krzyżówka człowieka z rekinem młotem), "Jersey Shore Shark Attack" (rekiny albinosy), "Ouija Shark" (duch), "Planet of the Sharks" (pewnie wrzucę kadr, choć akurat nie rekina), "Raiders of the Lost Shark" (rekin latający), "Roboshark", "Sand Sharks" (tak jest, rekiny piaskowe!), "Shark Exorcist" (duch), "Sharktopus" (rekin-ośmiornica + dwa sequele) i "Swamp Shark" (zadziwiająco przyjemny). A zaręczam, jest tego więcej...
Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.
więcej »Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.
więcej »Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.
więcej »Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Zemsty szpon
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Zemsty szpon
— Jarosław Loretz
Orient Express: A gdyby tak na Księżycu kangur…
— Jarosław Loretz
Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz
Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz
Majówka seniorów
— Jarosław Loretz
Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz
Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz
Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz
Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz
Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz
Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz
Jak że były już filmy o rekinie-zombie, atomowym rekinie, 2-, 3-, 4-, 5- czy sześciogłowym rekinie, to sharkenstein był chyba tylko kwestią czasu. Ale zaliczę dzieło, a co!