Z filmu wyjęte: Herosem będącGdy przychodzi co do czego, wojownik wdziewa zbroję i rusza do boju, gromiąc przeciwnika bronią krzepko dzierżoną w silnych dłoniach. No chyba że płatnerz się nie popisał i zbroja… no cóż… raczej nie budzi respektu.
Jarosław LoretzZ filmu wyjęte: Herosem będącGdy przychodzi co do czego, wojownik wdziewa zbroję i rusza do boju, gromiąc przeciwnika bronią krzepko dzierżoną w silnych dłoniach. No chyba że płatnerz się nie popisał i zbroja… no cóż… raczej nie budzi respektu. Dzisiejszy kadr jest przykładem przedobrzenia w efektach specjalnych. Złoty Smok, jedyny wojownik zdolny pokonać najmroczniejszego z mrocznych wrogów, wyciąga właśnie przed siebie cudowny, świetlisty miecz, budząc swoją emanującą złocistym blaskiem sylwetką (a raczej brocząc festonami złocistych cekinów) podziw i szacunek tak wśród towarzyszy niedoli, jak i wśród niektórych widzów. Wtedy, zupełnie niespodziewanie, zjawia się szacowna dama zwana perspektywą, i mówi: kuku! I rzeczywiście. Gdy nasz wojownik obraca się w glorii i chwale, jego złoty napierśnik sekunda za sekundą coraz mocniej zaczyna przypominać… biustonosz. A nawet gorzej – gołe piersi wychylające się z wycięcia koszuli. W tym momencie szlag trafia całą tę misterną manifestację dumy, powagi i mocy, bo uważniejszy widz parsknie śmiechem, a ten mniej nieuważny da się nieprzyjemnie zaskoczyć, gdy domniemana niewiasta okaże się być płci odmiennej. Na szczęście jest to jedno z niewielu potknięć w filmie, co jest o tyle zrozumiałe, że kadr pochodzi z nakręconej w 2016 roku wysokobudżetowej produkcji chińskiej „League of Gods” („Liga bogów”). A chiński wysoki budżet na ogół oznacza rozbuchane, dość porządne efekty specjalne, a także doskonałe zdjęcia. Nie inaczej jest tutaj, z tą różnicą, że do kompletu twórcom udało się dołączyć sensowny scenariusz, co nie jest aż tak częste u Chińczyków, raczej opornie przyswajających wiedzę nt. robienia blockbusterów. Jak mogło jednak być inaczej, skoro scenariusz oparto na liczącej sobie już prawie 400 lat opowieści „Fengshen Yanyi”, czyli „Stworzenie bogów”. Zły władca, noszący w sobie czarnego smoka, wespół ze złotą Lisicą (Bingbing Fan) podbijają świat, wyniszczając kolejne samodzielne plemiona. Ostatnia niepodległa forteca wysyła więc do miasta Złego ostatniego przedstawiciela klanu skrzydlatych ludzi (aczkolwiek bez skrzydeł, bo nie przemógł lęku przed lataniem), żeby wespół z grupką ninja odbił przywódcę plemienia niewidzialnych, obdarzonego mocą widzenia przeszłości i przyszłości. Ponieważ wbrew przestrogom bohater używa mocy do uwolnienia dzieci plemienia niewidzialnych, misja napotyka poważne kłopoty, wśród których jest oberwanie przez towarzyszącego ekipie czarodzieja (Jet Li) wyrafinowaną klątwą. Ekipie udaje się jednak dowiedzieć, w jaki sposób można pokonać Złego, w związku z czym nasz bohater rusza zgromadzić ekipę i sprzęt. Akcja pędzi na złamanie karku, przed naszymi oczami przewijają się kolejne magiczne, fikuśne miasta, fruwają parowe okręty, co i rusz zagładzie ulega jakiś relikt starożytnego świata, a do tego mamy złośliwego, latającego bobasa, gadającą roślinę, praktycznie niemożliwego do ubicia giganta, a nawet monstrualną stonogę i swego rodzaju robota, tyle że drewnianego, ożywionego magią. Wszystko jest tutaj szalenie kolorowe, z mnóstwem interesującego detalu, a sama historia potrafi utrzymać uwagę. Oczywiście nie jest to produkcja, która zostanie z nami (w pamięci) aż po grób, ale nadal – to jeden z lepszych chińskich filmów fantasy ostatnich lat. 26 października 2020 |
Zarazem skrót myślowy (bo słowo takie nie pada), i nie skrót myślowy (ubrani na czarno, z zasłoniętą - prócz oczu - twarzą (choć nie wszyscy), bezszelestni, skaczący z fikołkami, biegający po ścianach, walczący czarnymi pałkami). To formalnie nie ninja, ale jak ich się widzi w akcji, to natychmiast przychodzą na myśl ninja.
Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.
więcej »Co zrobić, gdy słyszało się o egipskich hieroglifach, ale właśnie wyłączyli prąd i Internetu nie ma, a z książek jest tylko poradnik o zarabianiu pieniędzy na kręceniu filmów, i nie za bardzo wiadomo, co to te hieroglify? No cóż – właśnie to, co widać na obrazku.
więcej »Barbara Borys-Damięcka pracowała w sumie przy jedenastu teatralnych przedstawieniach „Stawki większej niż życie”, ale wyreżyserować było jej dane tylko jedno, za to z tych najciekawszych. Akcja „Człowieka, który stracił pamięć” rozgrywa się latem 1945 roku na Opolszczyźnie i kręci się wokół polowania polskiego wywiadu na podszywającego się pod Polaka nazistowskiego dywersanta.
więcej »Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Zemsty szpon
— Jarosław Loretz
Taśmowa robota
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Zemsty szpon
— Jarosław Loretz
Taśmowa robota
— Jarosław Loretz
Orient Express: A gdyby tak na Księżycu kangur…
— Jarosław Loretz
Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz
Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz
Majówka seniorów
— Jarosław Loretz
Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz
Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz
Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz
Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz
Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz
Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz
Czy w filmie rzeczywiście pada nazwa ninja czy to tylko taki skrót myślowy? Ninja wywodzili się z Japonii, która okupowała Chiny podobnie jak Niemcy Polskę. To mniej więcej tak jakby w polskim filmie fantasy po stronie dobra walczyli Krzyżacy.