Z filmu wyjęte: Odpocząć w brzuchuWnijdź w me progi, strudzony wędrowcze, i spocznij. Ino drzwi domknę i prędziutko kwasu narychtuję dla zapełnienia brzuszka. Kwasu chlebowego, ma się rozumieć.
Jarosław LoretzZ filmu wyjęte: Odpocząć w brzuchuWnijdź w me progi, strudzony wędrowcze, i spocznij. Ino drzwi domknę i prędziutko kwasu narychtuję dla zapełnienia brzuszka. Kwasu chlebowego, ma się rozumieć. Dziś architektura. Dość specyficzny przypadek z przydrożnym domkiem przeznaczonym do odpoczynku, skonsumowania wałówki czy przeczekania deszczu. Powstaje jednak pytanie – jak na jego architekturę oraz na konieczność przejścia przez paszczę wielonogiego skorupiaka zapatrują się ci, którzy odczuwają bojaźń przed wszystkim, co ma więcej niż pięć kończyn (za piąta przyjmuję ogon, żeby nie było niedomówień)? Traktują taką architekturę jako żart, czy też raczej z piskiem odskakują wprost pod koła pędzącej ciężarówki? Nie da się jednak ukryć, że architekt miał fantazję i trochę mi brakuje takich zwariowanych budyneczków u nas. Z tego typu pomysłów pamiętam jedynie dość szybko wygasłą modę na przyczepianie na fasadach domów wielkich, przynajmniej metrowych pająków z nieznanego mi bliżej materiału, sprzedawanych swego czasu ze stojących na poboczach dróg furgonetek. Było to zaskakujące doznanie, utopione jednak w przesadnej liczbie objawień. Krabowy domek można zobaczyć w filipińskim ni to horrorze, ni to thrillerze, ni to filmie fantasy o szumnym tytule „T2”. Ujrzał światło dzienne w 2009 roku i trzeba przyznać, że został wykonany z dość wysoką kulturą, choć jednocześnie zdradza objawy irytującego rozwłóczenia fabularnego, na dłuższą metę prowadzącego do znużenia intrygą. Bohaterką opowieści jest szefowa niedużej społecznej organizacji zajmującej się wynajdowaniem domów dla sierot. Ponieważ niespodziewanie rozpada się jej małżeństwo (kobieta dłuższy czas myślała, że gdy mąż wspominał o doradcy, to miał na myśli specjalistę od niepłodności), w następnej ekspedycji pod miasto bierze udział osobiście, odwożąc chłopca na wieś i zabierając z innego miasta, z sierocińca prowadzonego przez zakonnice, dziewczynkę. W drodze powrotnej obserwuje jednak szereg dziwnych zjawisk – dziewczynka rozmawia z kimś niewidzialnym, jest nagabywana bądź gdzieś odprowadzana przez znikającą kobietę w bieli, psuje się auto, dzięki czemu udaje się uniknąć wypadku, pojawia się zapóźniony autobus umożliwiający powrót do domu. Zaś w miejscu docelowym, w tytułowym bloku, nie zastaje krewnej, do której miała trafić dziewczynka. Wobec wyraźnego niepokoju okazywanego przez dziecko kobieta postanawia zaczekać. Dopiero wtedy powoli zaczynają wyjaśniać się tajemnicze zjawiska, koncentrujące się wokół dziewczynki. Aura horroru zaczyna wówczas coraz mocniej barwić się wątkiem fantasy, wprowadzając widza w skomplikowany świat lokalnych wierzeń. Trudno uznać „T2” za kino wybitne, zwłaszcza wobec dość przaśnych efektów specjalnych, ale intryga potrafi rozbudzić ciekawość, a klimat chwilami jest więcej niż przyzwoity. Jeśli więc sięgać po jakąś egzotykę z Dalekiego Wschodu, to w sumie polecam „T2”. W końcu filipińska fantastyka – i to ta tych ciut lepszych lotów – nie jest czymś, co się często trafia. 8 marca 2021 |
Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.
więcej »Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.
więcej »Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.
więcej »Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Zemsty szpon
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Zemsty szpon
— Jarosław Loretz
Orient Express: A gdyby tak na Księżycu kangur…
— Jarosław Loretz
Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz
Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz
Majówka seniorów
— Jarosław Loretz
Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz
Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz
Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz
Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz
Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz
Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz