Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Z filmu wyjęte: Techniczne faux pas

Esensja.pl
Esensja.pl
Konne wozy, lampy naftowe i magnetofon? Czemu nie… O ile jest to jakaś historia alternatywna…

Jarosław Loretz

Z filmu wyjęte: Techniczne faux pas

Konne wozy, lampy naftowe i magnetofon? Czemu nie… O ile jest to jakaś historia alternatywna…
Niekiedy w filmach zdarzają się potknięcia w postaci przedmiotów, które nie miały prawa istnieć w portretowanej epoce. Na ogół dotyczy to jednak elementów scenografii nie mających większego znaczenia dla głównego nurtu fabuły. Od czasu do czasu trafiają się jednak rodzynki takie jak ten na dzisiejszym kadrze, i w tedy widz jest w kropce. Bo tak naprawdę na troje babka wróżyła – albo twórcy zaliczyli grube potknięcie z głupoty, albo wstawili dany element celowo, chcąc dać jakąś wskazówkę widzowi, albo mieli tegoż widza głęboko w ciemnej, wilgotnej grocie, i z braku lepszego pomysłu poszli na bezczelne skróty.
W przypadku brytyjskiego niedrogiego filmu „The House of Violent Desire” (po naszemu z grubsza „Dom gwałtownego pożądania”), nakręconego w 2018 roku, zdaje się występować trzecia z wymienionych wyżej przypadłości. Ogólnie bowiem całość jest drapowana na opowieść retro, dziejącą się najpóźniej w latach międzywojennych. Do starego dworu, czy też może raczej zameczku, przybywa czarnoskóra służąca, której zadaniem jest obsługiwanie pani domu, jej męża, oraz trójki „dorastających dzieci”, granych przez pełnoletnich aktorów. Do kompletu dochodzi narzeczony jednej z córek, a także zasuszony służący. W pewnym momencie wsiąka ojciec, dziewczyny znajdują na zakazanym strychu perwersyjne zdjęcia matki i jej bliźniaczki, po okolicy krąży cień z kolczastą maską na twarzy, a dzień czy dwa później przed drzwiami pojawia się nieznajomy, proszący o nocleg ze względu na burzę i śmierć konia. Od tego momentu historia zjeżdża niemalże w maximum perversum, w kolejnych wirażach proponując piętrowe związki lesbijskie, brutalny romans gejowski, gierki sadystyczne i wywlekaną z odmętów przeszłości pokrętną klechdę o narodzinach dzieci. Nic dziwnego w tej sytuacji, że twórcy nie odważyli się zatrudnić kogokolwiek poniżej 18 roku życia.
Tego, iż spokojna z pozoru historia zsunie się w mroki zwichrowanej seksualności, nie sposób się spodziewać. Początek sugeruje raczej lekką opowieść grozy z delikatną nutką surrealizmu. Jednak mniej więcej od połowy robi się dziwniej i dziwniej. Co być może nawet by nie przeszkadzało, gdyby nie osobliwe roszady scenograficzne. Pomijając strój służącej – umeblowanie i wyposażenie domu sugerują końcówkę XIX wieku. Nie ma tu praktycznie żadnych przedmiotów, które przesuwałyby fabułę w wiek XX. Do chwili, gdy okazuje się, że w jednym, jedynym pokoju jest… prąd. I lampy z żarówkami. Najlepsze jednak czeka na strychu, wraz z garścią perwersyjnych zdjęć. Otóż jest to… magnetofon reporterski. Ten uwidoczniony na dzisiejszym kadrze.
Ponieważ kamera przez chwilę koncentruje się na urządzeniu, możliwe staje się odczytanie jego nazwy oraz modelu, dzięki czemu wiadomo, że ów magnetofon pochodzi z lat 1972-75 (dla niedowiarków detale są tutaj). Żeby było bardziej głupio, sprzęt jak najbardziej działa, mimo że odleżał się dłuższy czas na strychu i baterie raczej nie powinny się już do czegokolwiek nadawać. Ale to jeszcze nie wszystko! Dziewczynki, które go znajdują, natychmiast wiedzą, do czego służy, i jak go obsługiwać. Mimo że w domu nie ma absolutnie żadnych urządzeń mechanicznych, podobnie jak nie ma kolorowych pism czy literatury, w której dałoby się znaleźć wzmiankę o podobnych mechanizmach.
Finał co prawda można by odczytać tak, że znalezienie się elektryczności i magnetofonu w domostwie dałoby się od biedy usprawiedliwić, ale twórcy zapomnieli rozsiać po filmie ewentualne tropy, które mogłyby pozwolić na dokonanie jednoznacznej interpretacji. W efekcie dostaliśmy rodzaj półproduktu, który męczy chaotycznością fabuły, atakuje zmysły agresywną seksualnością, a na koniec stawia przed mglistą ścianą, w której nie majaczy nawet kontur tego, co autorzy mieli na myśli. A szkoda, bo tu czy tam widać zadatki na duszny, klimatyczny dramat z nutką grozy.
koniec
15 marca 2021

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: J-23 na tropie A-4
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.

więcej »

Z filmu wyjęte: Bo biblioteka była zamknięta
Jarosław Loretz

15 IV 2024

Co zrobić, gdy słyszało się o egipskich hieroglifach, ale właśnie wyłączyli prąd i Internetu nie ma, a z książek jest tylko poradnik o zarabianiu pieniędzy na kręceniu filmów, i nie za bardzo wiadomo, co to te hieroglify? No cóż – właśnie to, co widać na obrazku.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: Gdzie są naziści z tamtych lat?
Sebastian Chosiński

9 IV 2024

Barbara Borys-Damięcka pracowała w sumie przy jedenastu teatralnych przedstawieniach „Stawki większej niż życie”, ale wyreżyserować było jej dane tylko jedno, za to z tych najciekawszych. Akcja „Człowieka, który stracił pamięć” rozgrywa się latem 1945 roku na Opolszczyźnie i kręci się wokół polowania polskiego wywiadu na podszywającego się pod Polaka nazistowskiego dywersanta.

więcej »

Polecamy

Bo biblioteka była zamknięta

Z filmu wyjęte:

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Taśmowa robota
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Z tego cyklu

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Taśmowa robota
— Jarosław Loretz

Tegoż autora

Orient Express: A gdyby tak na Księżycu kangur…
— Jarosław Loretz

Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz

Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz

Majówka seniorów
— Jarosław Loretz

Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz

Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz

Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz

Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz

Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz

Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.