Z filmu wyjęte: Prehistoria, panie dziejuKiedy to było, gdy polski sprzęt elektroniczny wędrował w świat, pomagając nawet tworzyć… roboty.
Jarosław LoretzZ filmu wyjęte: Prehistoria, panie dziejuKiedy to było, gdy polski sprzęt elektroniczny wędrował w świat, pomagając nawet tworzyć… roboty. No dobrze, trochę przesadziłem w zajawce, bo wspomniane roboty były filmowe, a nie rzeczywiste. Ale nadal – polski sprzęt komputerowy na dużym ekranie, i to wspomagający konstruowanie robotów, to całkiem miłe zaskoczenie. Jak widać na załączonym kadrze, w proces twórczy uwikłany był monitor – czy raczej terminal, w skład którego wchodziła także klawiatura o uroczo niebieskich klawiszach – o oznaczeniu MERA 7910. Sprzęt należał do serii 7900, na którą zabrzańskie Zakłady Urządzeń Komputerowych Mera-Elzab nabyły u schyłku lat 70. licencję od szwedzkiej firmy Stansaab Elektronik AB, i jeszcze w pierwszej połowie lat 80. stanowił rodzimy hit eksportowy. Oczywiście w strefie oddziaływania RWPG. Uwidoczniony na zdjęciu egzemplarz znalazł nabywcę w Czechosłowacji, doczekując się wystąpienia – przez krótką chwilkę – w wyprodukowanym w 1983 roku filmie ‘Babicky dobijejte presne!’, wyświetlanym w naszych kinach jako „Elektroniczne babcie”. Jego głównymi bohaterami jest małżeństwo obdarzone parką nie dających się okiełznać dzieci. Zahukani, bez wolnej chwili dla siebie (na czym mocno cierpi kariera zawodowa męża, skrzypka z filharmonii), z coraz większą zazdrością patrzą na sąsiadów, którzy kupili sobie zrobotyzowane babcie. Jedni ciągle imprezują, a drudzy mają mnóstwo czasu do zagospodarowania, bo robot nie tylko sprząta i gotuje, ale też dba o zdrowie syna. Małżeństwo w końcu nie wytrzymuje i też nabywa sobie elektroniczną babcię – oczywiście najnowszego, najbardziej wypasionego modelu. Niestety, dość szybko przekonują się, że wybór niektórych opcji – jak choćby egzotycznych potraw czy forsownego rozwijania talentów – był sporym błędem, i to trudnym do naprawy ze względu na to, że jakiekolwiek zmiany w oprogramowaniu będzie można przeprowadzić najwcześniej po upływie roku. Prawdziwe kłopoty zaczynają się jednak dopiero z chwilą, gdy okazuje się, że ich babcia i babcia sąsiadów rozkręcają swego rodzaju podjazdową wojnę, która przysparza coraz większych zniszczeń. Film jest dość pogodny i posiada szereg nietuzinkowych pomysłów oraz przyjemnych scen, aczkolwiek jako komedia sprawdza się raczej przeciętnie. Co jest o tyle rozczarowujące, że historia naprawdę miała duży potencjał i zdawałoby się, że można z niej było wykrzesać znacznie, znacznie więcej. Jednak nawet w tym kształcie, jaki „Elektroniczne babcie” finalnie przyjęły, jest to rozrywka nadal potrafiąca przynieść więcej niż odrobinę przyjemności. Aha – jak by co, Mera-Elzab jako jedna z nielicznych firm elektronicznych epoki PRL wciąż istnieje i ma się całkiem dobrze. Obecnie zwie się po prostu Elzab i specjalizuje się w produkcji kas fiskalnych, kas samoobsługowych i ogólnie sprzętu do obsługi sklepów. 12 kwietnia 2021 |
Oj, tak. "Adela jeszcze nie jadła kolacji", "Kto chce zabić Jessii?", "Szpinak czyni cuda!", "Jak utopić doktora Mraczka", "Tajemnica zamku w Karpatach", "Cesarski piekarz", "Gdy przychodzi kot"... I wszystko doskonałe. Szkoda, że później jakoś oklapli z komediami zahaczającymi o fantastykę...
Dobry był czeski serial "Goście" o podróżnikach w czasie.
Parę lat temu oglądałem też stary czeski film, gdzie organizowano wycieczki turystyczne w przeszłość. Tytuł był zakręcony, ale nie mogę sobie przypomnieć. Zabawne to było.
@Jale- po tym artykule zaczęło mnie zastanawiać? Czy to Czesi skończyli z kręceniem tego typu filmów, czy może bardziej polska telewizja przestała je kupować?
Czy jest tu ktoś kompetentny w sprawach czeskiej kinematografii? (Sam próbowałem, ale nie urażając niektórych, język czeski, nawet pisany, powoduje u mnie napady śmiechu)
Z perspektywy takiego zwykłego oglądacza filmów jak ja, to mam wrażenie, że po roku 1990 komedie czeskie (czechosłowackie) zostały zastąpione przez brytyjskie. Ale na swój sposób, humor był podobny.
@El Lagarto
Być może chodzi o "Wyprawę w przeszłość" ("Cesta do pravěku") z 1955, tyle że tam nie tyle były wycieczki, ile pojedyncza wyprawa czwórki chłopców przez epokę dinozaurów.
@freynir
Po rozpadzie CSRS filmowa fantastyka - już nie mówię komediowa - praktycznie w ogóle wypadła z tamtego rejonu. Gdyby nie Svěrák (genialny "Akumulator 1", świetny "Kuki powraca" oraz nieznany mi na razie "Trzej bracia") i Švankmajer (częściowo animowane "Mały Otik" i nieznane mi bliżej "Przeżyć swoje życie"), to panowałaby tam plaża jeszcze gorsza niż u nas.
@Ugluk
Rzekłbym, że czeskie komedie po 1990 roku rzadko mnie śmieszą, natomiast brytyjskie - i owszem (choć naturalnie też nie wszystkie).
@Jale Nie,to nie to. Chodzi o inny film. Odgrzebałem jego tytuł i brzmi on po polsku: "Jutro wstanę rano i oparzę się herbatą" z 1977 r. Reżyseria: Jindřich Polák
Je to autentická perla!
Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.
więcej »Co zrobić, gdy słyszało się o egipskich hieroglifach, ale właśnie wyłączyli prąd i Internetu nie ma, a z książek jest tylko poradnik o zarabianiu pieniędzy na kręceniu filmów, i nie za bardzo wiadomo, co to te hieroglify? No cóż – właśnie to, co widać na obrazku.
więcej »Barbara Borys-Damięcka pracowała w sumie przy jedenastu teatralnych przedstawieniach „Stawki większej niż życie”, ale wyreżyserować było jej dane tylko jedno, za to z tych najciekawszych. Akcja „Człowieka, który stracił pamięć” rozgrywa się latem 1945 roku na Opolszczyźnie i kręci się wokół polowania polskiego wywiadu na podszywającego się pod Polaka nazistowskiego dywersanta.
więcej »Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Zemsty szpon
— Jarosław Loretz
Taśmowa robota
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Zemsty szpon
— Jarosław Loretz
Taśmowa robota
— Jarosław Loretz
Orient Express: A gdyby tak na Księżycu kangur…
— Jarosław Loretz
Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz
Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz
Majówka seniorów
— Jarosław Loretz
Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz
Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz
Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz
Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz
Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz
Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz
Eh, Czesi kiedyś potrafili zrobić świetne komedie s-f i fantasy. "Babcie" uwielbiałem na równi ze "Smacznego, telewizorku", a "Arabellę" zdarza mi się i teraz tak raz na 2-3 lata obejrzeć (nawet tą nową, z bodajże 2000 roku).