Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

Zgryźliwi prorocy: Edycja 5, kwiecień 2006

Esensja.pl
Esensja.pl
Piotr Dobry, Bartosz Sztybor, Konrad Wągrowski
« 1 2

Piotr Dobry, Bartosz Sztybor, Konrad Wągrowski

Zgryźliwi prorocy: Edycja 5, kwiecień 2006

Bartosz Sztybor (8)
Miesiąc temu prorokowałem inny horror mało znanego reżysera, którego wcześniejszy film wbił mnie w fotel. Jeśli historia się powtórzy i „Wzgórza mają oczy” zawiodą mnie tak samo jak „Hostel”, to kolejne horrory będę prorokował o wiele niżej. Oryginalny obraz Wesa Cravena był klasykiem i na dobrą sprawę nie zestarzał się zbytnio, tak jak zestarzała się „Teksańska masakra”. Zarówno pierwsze „Wzgórza…” jak i „Teksańska…” były uważane za komentarz i ostrzeżenie przed powstawaniem atomowych społeczeństw. Remake tego drugiego już nie nosił na swych barkach ideologicznego bagażu i podobnie będzie z wersją Alexandra Aji. Nie martwię się o aspekty techniczne, bo Francuz pokazał już w „Haute Tension”, że kamera nie ma dla niego tajemnic. To będzie dobry seans.
Konrad Wągrowski (4)
Naprawdę nie sądzę, że kręcenie kolejnych remake’ów starych horrorów to najlepszy pomysł na rozwój gatunku…
Hi Way
Piotr Dobry (7)
Jako fan Mumio jestem pełen nadziei na pierwszą od 2002 dobrą polską komedię, ale z drugiej strony jestem pełen wątpliwości, czy ich „mistrzostwo chwili” sprawdzi się w długim metrażu.
Bartosz Sztybor (7)
Z „Hi Way” jest jeden problem, bo chociaż reklamy Plusa można oglądać w nieskończoność, to nie wiadomo, czy taka koncepcja sprawdzi się w trwającym półtorej godziny filmie. Nieźle zapowiada się sama fabuła, bo jest szansa na takie burtonowskie połączenie wyobraźni z rzeczywistością. Ale nic poza tym nie wiem i mam nadzieję, że to dobrze wróży samej produkcji.
Konrad Wągrowski (5)
Kabaret Mumio jest śmieszny. Naprawdę nie tylko w reklamie. Ale jednak pełnometrażowy film to cos zupełnie innego niż kilkuminutowy skecz na scenie. Jak ktoś się do tej pory czymś takim nie zajmował to dobrze zadebiutować nie jest łatwo. Dlatego może być całkiem dobrze, ale i bardzo źle – i raczej sądzę, że ocena będzie skrajna, ale ponieważ nie wiem, w którą stronę, więc typuje ocenę średnią.
Zestawienie typów z zeszłego miesiąca i ostatecznych ocen
Najpierw, pochyłą czcionką przedstawiamy nasz typ z zeszłego miesiąca, następnie prezentujemy notkę z tetryków po obejrzanym filmie.

V jak Vendetta

Bartosz Sztybor

Komiks jest świetny, choć gorszy od „Strażników” (Konrad pewnie napisze, że odwrotnie). Bracia Hughes i Stephen Norrington mieli okazję się dowiedzieć, jakie problemy niesie za sobą ekranizowanie dzieł Alana Moore’a. Trzeba albo całkowicie pominąć pierwowzór i tylko wykorzystać obrazkowe postaci, albo stworzyć coś w stylu parodii pierwowzoru. Jednak nawet do czegoś takiego potrzeba umiejętności. Istnieje więc obawa, że padawan braci Wachowskich nie poradzi sobie z tematem i zrobi film z dużą ilością wybuchów i mnóstwem wystrzałów, a pominie całkowicie sens całości. Już trailer zwraca uwagę na jedną wadę – budzący respekt w komiksie V, w filmowych urywkach wygląda dość komicznie. Mam jednak nadzieję, że łysa Portman za wszystko zadośćuczyni. (7)

Na mojej drodze do polubienia „V jak Vendetta” stała ogromna przeszkoda w postaci siedzącego obok Krzysztofa Lipki-Chudzika, który przez cały czas trzymał na swych kolanach moorowsko-lloydowski oryginał i przeklinał głośno kopię wachowsko-mcteiguowską. Na szczęście przeszkodę pokonałem i z czystym sercem mogę przyznać, że adaptacja jest może średnio udana, ale film – jako autonomiczny twór – jest bardzo dobry. Przede wszystkim brakuje świetnej narracji z uwzględnieniem kilku równorzędnych wątków i bogatej palety postaci na drugim planie. Szkoda też, że w adaptacji znacznie skrócono agonię władz i dodano kilka nazbyt teatralnych zagrań (V wydzierający się w niebogłosy podczas pożaru w Larkhill). Jest jednak też mnóstwo zmian ulepszających oryginał. Świetny motyw z „Benny Hillem” i ciekawy zabieg z analogicznością niektórych scen (jajko na toście). W ogóle zrobienie z V everymana sprawdziło się idealnie, czego doskonałym zwieńczeniem jest ostatnia scena. Patronat Wachowskich objawił się w kilku zapierających dech w piersi scenach akcji. Dorzucić do tego jeszcze można całą gamę nawiązań do ostatnich wydarzeń politycznych, a wyjdzie z tego dobry film rozrywkowy, przy którym nie warto wyłączać mózgownicy. A po wszytkim powtórzcie „remember remember the 5th of November”. (7)

Konrad Wągrowski

Bardzo, bardzo bym chciał, aby moje oczekiwania się spełniły. „V jak vendetta” to jeden z najwspanialszych komiksów wszech czasów (jak słusznie zauważył Bartek – uważam, że lepszy od znakomitych „Strażników”), jakoś, mimo rozczarowania trzecim „Matriksem” (drugi był super), nadal ufam Wachowskim, bo to pasjonaci, przepadam za Portman i lubie Weavinga, a trailery wyglądają niezwykle obiecująco (choć lekkim niepokojem napawa fakt odcięcia się Alana Moore’a od całego projektu). Kapitalnym pomysłem jest zatrudnienie Johna Hurta, czyli Winstona Smitha z „1984” w roli po drugiej stronie barykady. A jeśli będzie dużo wybuchów i walk? Cóż, jeśli nie przysłonią głównej wymowy, to ja nie mam nic przeciwko. (9)

Wachowscy bardzo dobrze odrobili swoją prace domową – film oddaje ducha komiksu (a wcale nie jest to dzieło łatwe do ekranizacji), jest ładny wizualnie i niegłupi. Fajnym pomysłem jest obsadzenie eks-Winstona Smitha w roli Wielkiego Brata, ale aktorsko oczywiście przegrywa on ze świetnymi Natalie Portman, Stephenem Fry’em i Stephenam Rea. Podoba mi się, że Wachowscy i McTeigue nie poszli tu w żaden postmodernizm i potraktowali swą opowieść bardzo serio. Wbrew obawom, nie ma też przeładowania go scenami akcji (w sumie chyba tylko 3). Mam jedynie wątpliwości co do zmiany przyczyn pojawienia się faszystowskiej dyktatury w Wielkiej Brytanii – nie dlatego, że twórcy odeszli tu od komiksu (bo od pomysłu sprzed 25 lat trzeba było odejść), ale dlatego, że ta ewolucja wydaje się jednak mniej prawdopodobna niż dyktatura w następstwie wojny jądrowej. Ale rozumiem chęć nadania filmowi współczesnego wydźwięku. Największe jednak brawa, że najsilniejsza emocjonalnie scena w komiksie pozostała najsilniejszą emocjonalnie sceną filmie (Portman wielka jest) – będziecie z pewnością wiedzieli o jakiej scenie mówię. I choć czasem film lekko traci tempo, że śladowo zarysowany wątek romantyczny niepotrzebny, to i tak obejrzałem jedną z lepszych komiksowych ekranizacji w ostatnich czasach. (9)

Wszystko gra

Bartosz Sztybor

Woody Allen ostatnimi filmami pokazał, że nie jest w wysokiej formie. A gdyby wziąć pod uwagę wyłącznie jego ostatni wyskok, to forma okazałaby się tragiczna. Jednak wierzę w Allena i wierzę w te opowiastki o odrodzeniu w Wielkiej Brytanii oraz w Scarlett Johansson dającą natchnienie. Wiara czyni cuda i obyś staruszku nie kusił losu, bo więcej nie zaufam. (6)

"Zbrodnia i kara” łączy się z „Windą na szafot” i trochę upodabnia do Allenowskich „Zbrodni i wykroczeń”. Momentami całkiem nieźle się to ogląda, ale kiedy nowojorski neurotyk każe swojemu bohaterowi cytować bodajże Sofoklesa, to robi się żałośnie. W ogóle nowy Allen we „Wszystko gra” objawia się tylko tym, że dialogi nie dorastają do pięt tekstom z poprzednich filmów. Niezła wymiana zdań trafia się raz na kilkadziesiąt minut, co wraz z monotonną fabułą sprzyja częstym powiewom nudy. Film ratuje bardzo dobry finał, który szczególnie zauroczy miłośników Dostojewskiego i alternatywnych zakończeń znanych historii. Smaku dodaje też superseksowna Johansson, która znowu nic nie pokazuje ale wygląda i zachowuje się, jakby pokazała wszystko po kilka razy. Nie zawiodłem się, ale też oczekiwania nie były wygórowane. Normalny poziom Allena, tego z ostatnich kilku lat oczywiście. (6)

Konrad Wągrowski

Będzie dobrze. Allen odchodzi od komedii na rzecz czegoś odmiennego i chyba poważniejszego, prasa go wychwala, Akademia nominuje. No i jeszcze ta Scarlett Johanson w obsadzie. Będzie dobrze. (8)

Na ewentualną wtórność filmu można by marudzić, gdyby nie końcówka. Bo sama fabuła dążenia do poprawy swej pozycji społecznej i rozdarcia między rozsądek i pożądanie nie jest może zbyt oryginalna (pojawia się przecież już wcześniej o samego Allena). Nie zmienia to jednak faktu, że w „Match point” podana solidnie, przypominając najlepsze brytyjskie wzory filmów i sztuk teatralnych, w których ciągła gra toczy się między ludźmi w związkach, co do których nie są pewni. Ale ta końcówka wnosi bez wątpienia film na wyższy poziom – bo historia nie zostaje jasno domknięta, bo dzięki niej film staje się przejmującym manifestem fatalistycznego spojrzenia na świat i ludzi (którzy nie potrafią kierować się logiką, lecz szarpani są żądzami i wyrokami losu), bo pozostawia widza z myślami, które muszą kłębi się w głowie głównego bohatera. (8)

Plan doskonały

Piotr Dobry

Kiedy wybitny reżyser, kojarzony z zupełnie innym kinem, zabiera się za opowiedzenie na pozór tak już doszczętnie wyeksploatowanej historii, jak to złodziej z policjantem bawią się w kotka i myszkę, gdzieś musi tkwić haczyk. I myślę, że nie tylko w honorarium. Spodziewam się dużego napięcia przez cały seans i ciosu obuchem w łeb pod koniec. (8)

Zaczyna się jak wariacja na temat „Pieskiego popołudnia” (jest nawet kilka bezpośrednich odniesień), po czym stopniowo poczyna igrać z przyzwyczajeniami i oczekiwaniami widza, stawiając go w pozycji detektywa Fraziera granego przez Denzela Washingtona na podobnej nucie, z jaką odgrywał Alonza w „Dniu próby”. Frazier jest inteligentny, ale nie aż tak jak myśli – za każdym razem, gdy jest już święcie przekonany, że rozgryzł bandytę Clive′a Owena, zostaje przez niego wywiedziony w pole. Widz podobnie – niemal każdy przewidywany zwrot akcji okazuje się rozmijać z przypuszczeniami. A więc świeży film o napadzie na bank? Tak, ale nie tylko. To także kolejny film Spike′a Lee o Nowym Jorku, który obecny jest tutaj fizycznie, ale też w dowcipnych bądź zgryźliwych dialogach bohaterów głównych i pobocznych, w umiejętnie wplecionych w akcję scenkach obyczajowych, w muzyce Terence′a Blancharda. Ten film wręcz tętni swoistą multikulturowością tego miasta. Przy czym – co istotne – ani na moment nie wypada z rytmu sensacyjnej opowieści. Słowem, tak jak niedawno pokazał Cronenberg „Historią przemocy” – na własną rękę czy dla dużej wytwórni, w niszy czy w mainstreamie – prawdziwy artysta pozostaje sobą i to materiał ma służyć jemu, a nie odwrotnie. Doskonały plan. (9)

Bartosz Sztybor

Spike Lee odszedł niby od „new-blaxploitation”, ale nadal robi kino zaangażowane społecznie i z pewnością bardziej dojrzałe. W „Doskonałym planie” zebrał doskonałą obsadę, którą poprowadzi tak dobrze, że w grę wejdą nawet oscarowe nominacje. Dla Spike’a znowu jej zabraknie, ale wierzę, że się jeszcze doczeka. Mam tylko nadzieję, że „Doskonały plan” w ogóle wejdzie do naszych kin i go w ostatniej chwili nie odwołają. (8)

Spike Lee to jedyny reżyser, który nigdy mnie nie zawiódł. Po paru dobrych (jak na niego, to tylko dobrych) projektach zregenerował siły i ponownie zrobił genialny film. „Plan doskonały” można spokojnie postawić obok „Do the Right Thing”, „Jungle Fever”, „He Got Game”, „Crooklynu” czy niedawnej „25. godziny”, bo wszystkie są dziełami epokowymi. Trudno jednak uwierzyć, że scenariusz do „Planu doskonałego” nie wyszedł spod ręki natchnionego reżysera, bo jest to tekst idealnie pod niego skrojony. We wspomnianej „25. godzinie” ewidentnie było widać, że jest to produkt odtwórczy. Świetny, ale odtwórczy. Natomiast tutaj widać w każdym tekście, że albo Spike Lee znacznie przerobił materiał, albo Russell Gewirtz potrafi idealnie podrobić styl artysty. Jest tu wszystko, za co pokochałem Spike Lee, bo są świetne postaci, mistrzowskie dialogi, ciekawa historia, dobrze zarysowany konflikt, wyśmienicie nakreślony drugi plan, oryginalna forma i ten wszechobecny nowojorski luz. Przy tak ogromnym natłoku wrażeń udało mu się przemycić parę ciekawych spostrzeżeń (rasa i narodowość a mieszczański patriotyzm) i wbić ogromną szpilę 50 Centowi. Charakterystyczny fragment z grającym dzieciakiem nie jest tu bowiem wrzutem na brutalność w grach komputerowych, a krytyką „hiphopizacji” afroamerykańskiej kultury. Poza tym wielkie brawa należą się też Matthew Libatique′owi, który przebija Sayeeda, Kurasa, ale także samego Dickersona. Ten człowiek potrafi czynić cuda z ekspozycją, której mistrzem był do tej pory właśnie Dickerson. Mógłbym wymieniać zalety w nieskończoność, a nawet mógłbym racjonalnie wytłumaczyć wszystkie niby-nielogiczności, ale nie zrobię tego. Powiem tylko, że takie jointy, to ja mogę palić w nieskończoność. (9)

Casanova

Piotr Dobry

O Casanovie kino opowiadało już kilkadziesiąt razy, przeważnie na poważnie. Hallstrom zamiast wiernej biografii najsłynniejszego kochanka proponuje przygodową komedię romantyczną. Lubię ciepłe bajki tego twórcy, lubię filmy kostiumowe i coraz bardziej lubię Heatha Ledgera, więc pewnie polubię i ten film. Choć będzie to raczej sympatia na jeden seans. (6)

Komedia kostiumowa bez bożej iskry, ale nie bez wdzięku. Aktorzy całkiem sympatyczni, akcja całkiem wartka, film całkiem znośny, jeśli nie ma się obsesji na punkcie tzw. prawdy historycznej, z czego zresztą Hallstrom bardzo ładnie zakpił w finale, kiedy to okazuje się – UWAGA, SPOILER! – że wcale nie oglądaliśmy filmu o tym prawdziwym Casanovie. (6)

koniec
« 1 2
14 kwietnia 2006

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Knajpa na szybciutko
Jarosław Loretz

22 IV 2024

Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: J-23 na tropie A-4
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Z tego cyklu

Edycja 7, wakacje 2006
— Piotr Dobry, Bartosz Sztybor, Konrad Wągrowski

Edycja 6, maj 2006
— Piotr Dobry, Bartosz Sztybor, Konrad Wągrowski

Edycja 4, marzec 2006
— Piotr Dobry, Bartosz Sztybor, Konrad Wągrowski

Edycja 3, luty 2006
— Piotr Dobry, Bartosz Sztybor, Konrad Wągrowski

Edycja 2, styczeń 2006
— Piotr Dobry, Bartosz Sztybor, Konrad Wągrowski

Edycja 1, grudzień 2005
— Piotr Dobry, Bartosz Sztybor, Konrad Wągrowski

Tegoż twórcy

Suplement filmowy 2019
— Adam Lewandowski, Marcin Mroziuk, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski

Krótko o filmach: Han Solo
— Marcin Osuch

Krótko o filmach: Han Solo
— Sebastian Chosiński

Pozwól Wookieemu wygrać
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Solo, ale w drużynie
— Konrad Wągrowski

Scenarzysta bez Wergiliusza
— Marcin T.P. Łuczyński

Esensja ogląda: Kwiecień 2015 (1)
— Piotr Dobry, Alicja Kuciel, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski

PR rządzi światem
— Ewa Drab

Im bliżej jesteś śmierci, tym bardziej czujesz, że żyjesz
— Konrad Wągrowski

Co nam w kinie gra: Człowiek, który gapił się na kozy, Zakochany Nowy Jork, Toy Story 2
— Jakub Gałka, Michał Oleszczyk

Tegoż autora

Kosmiczny redaktor
— Konrad Wągrowski

Po komiks marsz: Maj 2023
— Sebastian Chosiński, Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski

Statek szalony
— Konrad Wągrowski

Kobieta na szczycie
— Konrad Wągrowski

Przygody Galów za Wielkim Murem
— Konrad Wągrowski

Potwór i cudowna istota
— Konrad Wągrowski

Migające światła
— Konrad Wągrowski

Śladami Hitchcocka
— Konrad Wągrowski

Miliony sześć stóp pod ziemią
— Konrad Wągrowski

Tak bardzo chciałbym (po)zostać kumplem twym
— Konrad Wągrowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.