Z filmu wyjęte: Ciężkostrawna dietaJak powszechnie wiadomo, kobiety w ciąży mają problemy gastryczne. Zdaje się jednak, że w dalekiej Indonezji problemy te przybierają obce zachodniej cywilizacji rozmiary…
Jarosław LoretzZ filmu wyjęte: Ciężkostrawna dietaJak powszechnie wiadomo, kobiety w ciąży mają problemy gastryczne. Zdaje się jednak, że w dalekiej Indonezji problemy te przybierają obce zachodniej cywilizacji rozmiary… Jako dzisiejszy kadr proponuję młodą kobietę wymiotującą… noworodkiem. Jej własnym. Tym, który urósł w brzuchu. Scena jest z jednej strony dość kuriozalna, zwłaszcza jeśli próbować wyimaginować sobie, jak kilkukilogramowe dziecko przeciska się przez gardło nieszczęsnej, z drugiej jednak robi dość mocne wrażenie, zwłaszcza gdy kobiecie rozrywają się kąciki ust, a w finale małe ciałko chlupie do komory zlewu. Przyznam, że podobnej sceny raczej nie zobaczymy w zachodnim kinie, bo wciąż są tematy tabu, których nie porusza się na szerokim ekranie. Indonezyjskich twórców najwyraźniej tematy te przestały jednak ostatnio krępować… Powyższa scena pochodzi ze świeżego, nakręconego w 2019 roku filmu „Satu Suro”, czyli – w bardzo luźnym tłumaczeniu – „Pierwszy stycznia”. Suro jest bowiem pierwszym miesiąca jawajskiego kalendarza, a „satu” to „pierwszy”. Satu Suro natomiast to w istocie nie tylko pierwszy dzień nowego roku, ale także specyficzne święto, podczas którego lepiej zostać w domu, bo… na świeżym powietrzu wędrują duchy i można już nie wrócić ze spaceru. Nasz film wykorzystuje właśnie ów koncept – duchów odwiedzających nasz świat. Fabuła „Satu Suro” jest na pierwszy rzut oka obiecująca. Pisarz z kryzysem twórczym przeprowadza się wraz z ciężarną żoną na prowincję, do domu użyczonego przez wuja. Ponieważ jednak kobieta ma koszmary (np. rzyga kłębem włosów z nanizanymi żyletkami) i zaczyna przedwcześnie rodzić, mąż zawozi ją do pobliskiego szpitala. A że kobieta nalega, żeby już nie wracali do domu, mąż pędzi po bagaże i zatrzymuje się w drodze powrotnej na posiłek w przydrożnej jadłodajni, gdzie dowiaduje się, że szpital… spłonął ponad dekadę temu i obecnie jest porzuconą ruiną. I tu kończy się inwencja twórców, bo cała reszta filmu to żona błądząca po korytarzach pustego gmachu, natykająca się niekiedy na śnięty personel, oraz mąż błądzący po tych samych korytarzach, tyle że spalonych. Przy czym oboje bawią się w ciuciubabkę z duchami. Mimo że niemal dwie trzecie filmu (bite 50 minut!) to absolutnie jałowe i coraz mocniej irytujące wędrówki po szpitalu, a finał jest niezbornie skonstruowany i nie do końca jasny, to sam film jest godzien uwagi ze względu na dwie sekwencje – tę z kadru, zupełnie szaloną i niespotykaną w światowym kinie grozy, oraz tę rozpoczynającą całą historię, również robiącą wstrząsające wrażenie na tle światowego kina. Otóż widzimy, jak świeżo upieczona matka chwyta skalpel i biegnie poderżnąć gardło swojemu dziecku. A że położna mówi, że to nie jej dziecko, kobieta leci zabijać i pozostałe noworodki, żeby na świat nie przyszedł demon, który rzekomo miał się z jej łona narodzić. Nie muszę chyba przy tym wspominać, że film nie jest odpowiedni dla widzów o delikatniejszych żołądkach oraz tych, którym pęka serce na widok wyrządzanej dzieciom krzywdy…? 14 marca 2022 |
Dziesięć miesięcy po „Końcu gry” Hans Kloss powrócił do Teatru Sensacji. Od października 1966 roku rozpoczęto (comiesięczną) emisję pięciu kolejnych odcinków „Stawki większej niż życie”. Na pierwszy ogień poszedł – ponownie wyreżyserowany przez Andrzeja Konica – „Czarny wilk von Hubertus”, czyli opowieść o tym jak J-23 stara się zlikwidować działający w okolicach Elbląga oddział Werwolfu.
więcej »Wyroby rodzimych browarów trafiają na półki również zagranicznych marketów, ale nie jest wcale tak prosto się o tym przekonać.
więcej »Wielbiciele Hansa Klossa mogli w czwartkowy wieczór 16 grudnia 1965 roku poczuć wielki smutek. W ramach Teatru Sensacji wyemitowano bowiem „Koniec gry”, spektakl zapowiadany jako ostatni odcinek „Stawki większej niż życie”. Jak się niespełna rok później okazało, wcale tak nie było. J-23 powrócił na „mały ekran”. Mimo że jego pierwsze rozstanie z widzami nie należało do szczególnie spektakularnych.
więcej »Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Zemsty szpon
— Jarosław Loretz
Taśmowa robota
— Jarosław Loretz
Z wątrobą na dłoni
— Jarosław Loretz
Panika na planie
— Jarosław Loretz
Jak nie gryzoń, to może jaszczurka?
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Zemsty szpon
— Jarosław Loretz
Taśmowa robota
— Jarosław Loretz
Z wątrobą na dłoni
— Jarosław Loretz
Panika na planie
— Jarosław Loretz
Jak nie gryzoń, to może jaszczurka?
— Jarosław Loretz
Orient Express: A gdyby tak na Księżycu kangur…
— Jarosław Loretz
Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz
Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz
Majówka seniorów
— Jarosław Loretz
Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz
Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz
Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz
Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz
Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz
Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz