Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 16 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Z filmu wyjęte: Gdy prędkość wylotowa pocisku jest pojęciem pustym

Esensja.pl
Esensja.pl
Macho wymachujący wielkimi giwerami, strzelaniny, pościgi – to klasyczny wyznacznik atrakcyjnego kina akcji. Na ogół. Bo diabeł tkwi w szczegółach…

Jarosław Loretz

Z filmu wyjęte: Gdy prędkość wylotowa pocisku jest pojęciem pustym

Macho wymachujący wielkimi giwerami, strzelaniny, pościgi – to klasyczny wyznacznik atrakcyjnego kina akcji. Na ogół. Bo diabeł tkwi w szczegółach…
Prawem serii dziś kolejny kadr z rosyjskiego kina fantastycznego obecnej doby. Jeszcze gorszego niż opisywani w poprzednim odcinku „Strażnicy nocni”. Również w jakimś tam stopniu będącego plagiatem, i do tego podobnie nieudolnym.
Mowa o nakręconej w 2017 roku produkcji „Tancy nasmiert”, znanej w Polsce jako „Taniec śmierci”. Jest to młodzieżowa dystopia mocno wzorowana na „Igrzyskach śmierci”, tyle że uczestnicy nie walczą ze sobą w turnieju, a… tańczą. Kto bardziej gibko podskoczy, ten może przeżyje. Dlaczego akurat tańczą, a nie na przykład robią przysiady albo ćwiczą tai chi? Bo scenarzysta miał taką fantazję. A Andriej Zołotariew to scenarzysta nie byle jaki – maczał palce w obu częściach dramatycznie słabego „Przyciągania”, ale i w zaskakująco przyzwoitym „Sputniku”. Jak by nie było, ludzkość została wyniszczona wojną atomową, a później kataklizmami rozpętanymi przez matuszkę Ziemię (tak, to ona – celowo i świadomie – rzygała np. cząsteczkami theta, które co jakiś czas strzelały gejzerami w niebo i literalnie zmieniały ludzi w proch natychmiast po dotknięciu skóry). Ostatnie niedobitki żyją w nędzy w zrujnowanej Moskwie. Gdy po paru miesiącach spokoju znowu pojawia się chmura dymu z morderczymi cząsteczkami, reżimowi strażnicy łapią szereg młodych osób i zmuszają ich do uczestniczenia w tańcu. Wygra tylko jeden, otrzymując mieszkanie w idiotycznie czystym, schludnym i bogato wyposażonym bunkrze, reszta zaś zostanie przez Arenę, na której toczą się pojedynki, przemieniona w potrzebną po coś Ziemi (personalnie) energię. Czyli rozpadnie się w proch, zostawiając po sobie malutką świetlistą bransoletkę. Fabuła „Tańca śmierci” jest po prostu niedorzeczna, a finał otwarcie sugeruje kontynuację, której na szczęście – ze względu na ogólną klapę finansową produkcji – nie nakręcono. Jedyna warta tutaj uwagi rzecz to przyzwoita scenografia (jeśli tylko przymknie się oko na możliwość istnienia bunkra w tak zapyziałym, brudnym świecie), bo już efekty specjalne – tradycyjnie rozbuchane ponad rozsądek – nie robią jakiegoś szczególnego wrażenia.
Co do kadru zaś – widać na nim dzierżącego krzepko dwururkę dżentelmena ze zbyt słabo zapiętym paskiem (jeszcze jedna dziurka mniej i prawdopodobnie męska część widowni mogłaby zacząć dywagować na nieśmiertelne męskie tematy z zakresu seksualnej komparatystyki). Przed dżentelmenem, na stole, znajduje się bateria rozmaitych przedmiotów, wśród których wyróżnia się kilka kolorowych naboi do strzelby. Pierwsze ujęcie z nabojami jest zrobione tak, żeby wszystkie było widać od strony spłonki. Niestety, na drugim już się ta sztuka nie udała i widzimy, że żadnych naboi tu nie ma – są jedynie puste łuski. Powiedzmy, że nie jest to jakieś dramatyczne potknięcie, ale mimo wszystko pokazanie zaraz potem śmiertelnej palby jest ździebko bez sensu, skoro wiadomo, że w broni nie ma nic, co mogłoby komukolwiek wyrządzić choćby tycią, tycieńką krzywdę.
Zdaje się jednak, że posługiwanie się na planie pustymi łuskami jest dość rozsądną i w miarę powszechnie stosowaną metodą, pozwalającą na zapobieganie ewentualnym wypadkom 1). Wskazuje na to choćby drugi z kadrów, tym razem z amerykańskiego horroru SF „Germ”, czyli „Zarazek”. Nakręcony w 2013 roku za malutkie pieniądze mówi o rozbiciu się na odludziu strąconego meteorytem satelity. A że wrak przywlókł ze sobą jakieś świństwo, w miasteczku wybucha plaga z grubsza zombie. Z grubsza, bo zarażeni i owszem, żrą ludzi (nie tylko zdrowych, ale też i zarażonych), tyle że przy tym zachowali szczątkowo mowę, a na dokładkę stale rozrasta im się podwzgórze, co po jakimś czasie prowadzi do efektownych eksplozji czaszki. W pewnym momencie – w obliczu nadciągających zombie – jedna z bohaterek chwyta za słój z nabojami i… możemy zobaczyć, jak pięknie prześwieca przez puste łuski słońce. Na domiar złego jedna z łusek wypada na blat komody i turla się tak, że doskonale widzimy jej puste wnętrze. Film, mimo że tani, jest zaskakująco przyzwoity – nie da się przewidzieć, kto przeżyje, trup ściele się gęsto, a i trafiają się drobinki humoru – jak choćby wtedy, gdy po stwierdzeniu patologa, iż trup został objedzony przez człowieka, policjant jedzie pobrać odcisk szczęki od… żony ofiary.
Jeśli więc trafi się gdzieś „Zarazek”, to z braku bardziej wystrzałowych tytułów swobodnie można go obejrzeć. Natomiast od rosyjskiej produkcji zdecydowanie należy trzymać się z daleka.
koniec
11 kwietnia 2022
1) Bodaj najsłynniejszą ofiarą niefrasobliwości filmowych speców od broni jest Brandon Lee, syn Bruce′a Lee, który w 1993 roku otrzymał śmiertelny postrzał w brzuch na planie fascynująco mrocznego „Kruka”.

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Z filmu wyjęte: Bo biblioteka była zamknięta
Jarosław Loretz

15 IV 2024

Co zrobić, gdy słyszało się o egipskich hieroglifach, ale właśnie wyłączyli prąd i Internetu nie ma, a z książek jest tylko poradnik o zarabianiu pieniędzy na kręceniu filmów, i nie za bardzo wiadomo, co to te hieroglify? No cóż – właśnie to, co widać na obrazku.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: Gdzie są naziści z tamtych lat?
Sebastian Chosiński

9 IV 2024

Barbara Borys-Damięcka pracowała w sumie przy jedenastu teatralnych przedstawieniach „Stawki większej niż życie”, ale wyreżyserować było jej dane tylko jedno, za to z tych najciekawszych. Akcja „Człowieka, który stracił pamięć” rozgrywa się latem 1945 roku na Opolszczyźnie i kręci się wokół polowania polskiego wywiadu na podszywającego się pod Polaka nazistowskiego dywersanta.

więcej »

Z filmu wyjęte: Wilkołaki wciąż modne
Jarosław Loretz

8 IV 2024

Nikt chyba nie wie, ile tak naprawdę kręci się dziś rocznie filmów z wilkołakami. Jedno jest jednak pewne – za oglądanie większości z nich twórcy powinni wypłacać widzom rekompensatę za ciężkie warunki konsumpcji.

więcej »

Polecamy

Bo biblioteka była zamknięta

Z filmu wyjęte:

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Taśmowa robota
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Z tego cyklu

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Taśmowa robota
— Jarosław Loretz

Tegoż autora

Orient Express: A gdyby tak na Księżycu kangur…
— Jarosław Loretz

Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz

Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz

Majówka seniorów
— Jarosław Loretz

Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz

Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz

Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz

Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz

Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz

Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.