Z filmu wyjęte: Ofiara od sercaGdy koniecznie chcesz być satanistą, ale w życiu ci nie wyszło, i wciąż nie wychodzi…
Jarosław LoretzZ filmu wyjęte: Ofiara od sercaGdy koniecznie chcesz być satanistą, ale w życiu ci nie wyszło, i wciąż nie wychodzi… Dzisiejszy kadr przedstawia klasyczną scenę satanistycznych filmów – ktoś komuś podrzyna gardło, żeby poświęcić cudze życie w idei udobruchania (bądź nakarmienia) demona, przy okazji pozyskując miseczkę krwi, bardzo przydatnej w rozlicznych rytuałach. Tylko że coś ewidentnie idzie tutaj nie tak. Krew z fachowo podciętego gardła tryska sobie gdzieś hen, na stół, omijając szerokim łukiem elegancką, czarną miseczkę. Dla prawdziwego satanisty taka sytuacja to dramat – fiolki będą puste, za to po łokcie trzeba się będzie urobić przy usuwaniu krwi ze ścian, mebli i obrusa. A przecież na ogół wszystko musi lśnić nieskazitelną czernią i – w przypadku drobnych aplikacji i bibelotów – srebrem. Żeby było bardziej głupio, sytuacja ma miejsce w tzw. Amityville Academy, prywatnej uczelni kształcącej wiedźmy, znaczyłoby to więc, że kadra nauczycielska nie jest tam najwyższych lotów, a czarne kury i czarne koty mają tam spokojne życie. Co ciekawe, dziewczyna trzymająca miseczkę twardo nie podsuwa jej bliżej gardła ofiary, co powoduje u widza konfuzję – bo wbrew pozorom film nie jest żadną komedią i scena tego typu jest po prostu najzwyklejszą fuszerką, której nikomu nie chciało się poprawiać. W końcu produkcja była tania, to i pewnie widzowie nie będą mieli wysokich wymagań. Szkoda, że nikt twórcom nie wytłumaczył, że w tym biznesie tak to nie działa. Film, o którym mowa, to nakręcony w 2020 roku brytyjski horror „Witches of Amityville Academy” (czyli na nasze „Wiedźmy z Akademii Amityville”), tysięczny odprysk serii Amityville, liczącej już powyżej 30 tytułów, niemający jednak absolutnie nic wspólnego z demonicznym domem rodziny DeFeo. Bohaterką historii jest dziewczyna, która trafia do malutkiej, prywatnej szkoły w lesie, dość szybko przekonując się, że dyrektorka bardziej niż jej edukacją jest zainteresowana jej gardłem, a raczej zawartością żył. Bo chce przywołać pewnego demona. Bohaterka – posiadająca specyficzne znamię i niewybudzoną moc, o czym nie miała dotąd pojęcia – na widok mordowanej uczennicy (tej na zdjęciu) nabiera nieprzepartej ochoty do zachowania integralności składników własnego ciała. Uwalnia się więc i ucieka, znajdując schronienie u trzech dobrych wiedźm, gdzie zaczyna pobierać nauki wiedźmowania. Tutaj niestety twórcy uznali, że kociołek melasy to to, czego sympatycy kina grozy najbardziej łakną, i historia niespodziewanie chlupie w ocean słodyczy i umownego dzióbkowania. Trzy wiedźmy oczywiście są seksowne i zadbane mimo dojrzałego (lekko przejrzałego?) wieku, dobroć bije od nich na kilometr (są dobre do szpiku tego, co jest szpikiem szpiku), nigdy nie rzucają ciężkim słowem, nigdy nie działają pochopnie, do innych zwracają się grzecznie, i to łagodnym głosem o ciepłej tonacji. Widz w tym czasie robi się blady, ale nie ze strachu. Naturalnie do dobrych wiedźm zgłaszają się te złe, próbując wyszarpać zbiegłą dziewczynę. A ponieważ – jak już ustaliliśmy przed chwilą – historia tchnie słodyczą, rozwiązanie intrygi nie będzie raczej dla nikogo zaskoczeniem. Co, niestety, spycha ładnie rozpoczęty film w otchłań miałkich, sztampowych historyjek dla niepsocących dzieci. A szkoda. 11 lipca 2022 |
Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.
więcej »Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.
więcej »Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.
więcej »Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Zemsty szpon
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Zemsty szpon
— Jarosław Loretz
Orient Express: A gdyby tak na Księżycu kangur…
— Jarosław Loretz
Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz
Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz
Majówka seniorów
— Jarosław Loretz
Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz
Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz
Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz
Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz
Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz
Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz