Z filmu wyjęte: Kamień u szyiPogoń za modnymi krawatami przybiera niekiedy formy co najmniej niezwykłe. Na przykład gdy mała, srebrna szpilka już nie wystarcza…
Jarosław LoretzZ filmu wyjęte: Kamień u szyiPogoń za modnymi krawatami przybiera niekiedy formy co najmniej niezwykłe. Na przykład gdy mała, srebrna szpilka już nie wystarcza… Ponieważ ostatnio były ciągle tylko knoty i potknięcia, przez kilka następnych odcinków postaram się podrzucać pomysły i ujęcia jeśli nie ciekawe, to chociaż nietuzinkowe. Zacznę więc od czarnego, obłego przedmiotu, który oczywiście nie jest żadną ozdobą męskiej kreacji, a… urządzeniem – tzw. pieczęcią – do wyrywania dusz. Przykłada się to to do klatki piersiowej wybranej osoby, pociąga do siebie i ziut! Dusza – w formie czarnego dymnego węża ze światełkiem na końcu – już jest zassana i cieszy oko kolekcjonera z krainy smołą i magmą płynącej. Oczywiście sprawa jest z jednej strony prosta, bo urządzeniem – a istnieje ich kilka – może posługiwać się każdy zwykły człowiek, ale z drugiej – formalnie używają go osoby związane kontraktem z demonami, bo i pieczęć jest własnością demonów. Co więcej, istnieje też anielska wersja pieczęci, ale o sposobie jej działania niewiele da się powiedzieć. Pewne jest tyle, że obie wersje – anielska i demoniczna – stanowiły pierwotnie jedność i służyły do innych celów niż wydzieranie dusz rozmaitym nieszczęśnikom. To może w końcu dwa słowa o samym filmie i jego fabule. Otóż koncept pieczęci pochodzi z dość świeżej, niedrogiej produkcji o w miarę oczywistym tytule: „Soul Hunters”, czyli „Łowcy dusz”. Obraz wszedł do dystrybucji w 2019 roku i opowiada o najemniku, który na zlecenie demonicy wyrywa opisaną pieczęcią dusze osobom, które z tęże demonicą zawarły kontrakt na jakieś diabelskie rzeczy w rodzaju bogactwa, zdrowia czy nie sikającego po kątach mieszkania kota. Ponieważ kontrakt to rzecz święta (czy nieświęta, ciężko dobrać tu odpowiednią terminologię), zerwać przed czasem może go jedynie człowiek – i już wiadomo, dlaczego demon musi się wysługiwać osobą trzecią. I tu pojawia się kłopot. Bo o ile „nasz” najemnik grzecznie oddaje pieczęć z zassanymi duszami demonicy, to inny, nieuczciwy (można w ogóle być nieuczciwym wobec demona?), odsysa z dusz zupełnie przypadkowe osoby, kumulując w pieczęci moc i szykując jakiś brudny numer bohaterowi. W ramach rozliczeń za tragiczne zdarzenie z przeszłości. Tu na scenę wchodzi anioł o dość bezsensownym imieniu Ativus, wręcza „naszemu” najemnikowi niebiańską pieczęć i – w celu usunięcia mordującego ludzi wolnego strzelca, który bruździ tak demonom, jak i aniołom – zaleca współpracę z pewną kobietą. Tu się zatrzymam ze streszczeniem, ale zaznaczę, że w dalszej części fabuły pojawia się nawet Lucyfer we własnej osobie. Co może nie było zbyt dobrym pomyśle przy tak skromnym budżecie. I wszystko pięknie, tyle że… film jest po prostu kiepski. Owszem, ma dobry pomysł, sensownie skomplikowaną fabułę i sympatycznych bohaterów, ale wszystko w nim jest zatopione w mli-mli – akcja jest stonowana i ugrzeczniona, walki śmiesznie ostrożne i nieszybkie, rozmowy kulturalne nawet w sytuacjach, w których Gandhi rzucałby klasycznymi przecinkowcami, a gra aktorska gładka i średnio angażująca, z okrągłymi, lekko łopatologicznymi dialogami. Szkoda zmarnowanej szansy. I tak, jeśli przypadkiem zastanawialiście się, co wam przypomina z wyglądu pieczęć – zaiste, prawdopodobnie jest to po prostu oklejona czymś i pociągnięta grubo czarnym lakierem komputerowa myszka… ![]() 28 listopada 2022 |
W maju 1969 roku w czwartkowym Teatrze Sensacji (tym razem bez dopisku „Kobra”) pojawiła się klasyczna historia szpiegowska. „Kryptonim Maks” – napisany przez Jerzego Bindera i Edwarda Szustera, a wyreżyserowany przez Józefa Słotwińskiego – to historia polowania, jakie Służba Bezpieczeństwa organizuje na działającą na prowincji siatkę tajnych agentów Bundesnachrichtendienst (BND).
więcej »Niektórzy potrafią puścić sobie w głuszy dymka. Z rozmaitych powodów. Niekiedy nawet ważkich.
więcej »Dymek w lesie
— Jarosław Loretz
Beczka bezpieczeństwa
— Jarosław Loretz
Pomsta na ufokach
— Jarosław Loretz
Zupa jednak wyszła za słona
— Jarosław Loretz
Ogień domowy
— Jarosław Loretz
Dom światła
— Jarosław Loretz
Chcesz mieć jeszcze jeden pokój? To kilof w dłoń!
— Jarosław Loretz
Escher w praktyce
— Jarosław Loretz
Porcelana po babci
— Jarosław Loretz
Urok zła
— Jarosław Loretz
Dymek w lesie
— Jarosław Loretz
Beczka bezpieczeństwa
— Jarosław Loretz
Pomsta na ufokach
— Jarosław Loretz
Zupa jednak wyszła za słona
— Jarosław Loretz
Ogień domowy
— Jarosław Loretz
Dom światła
— Jarosław Loretz
Chcesz mieć jeszcze jeden pokój? To kilof w dłoń!
— Jarosław Loretz
Escher w praktyce
— Jarosław Loretz
Porcelana po babci
— Jarosław Loretz
Urok zła
— Jarosław Loretz
Orient Express: Potwór grubszego kalibru
— Jarosław Loretz
Orient Express: Tanie lokum z haczykiem
— Jarosław Loretz
Z bachorami trzeba ostro
— Jarosław Loretz
W Indiach też straszy
— Jarosław Loretz
Pożegnania 2021 (4/4)
— Jarosław Loretz
Pożegnania 2021 (3/4)
— Jarosław Loretz
Pożegnania 2021 (2/4)
— Jarosław Loretz
Pożegnania 2021 (1/4)
— Jarosław Loretz
Jak dobrze nam mutantem być
— Jarosław Loretz
Danie w średnim stanie
— Jarosław Loretz