EKSTRAKT: | 100% |
---|---|
WASZ EKSTRAKT: | |
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Łowca androidów: Edycja Kolekcjonerska (5DVD) |
Tytuł oryginalny | Blade Runner: Ultimate Collector’s Edition (5DVD) |
Dystrybutor | Galapagos |
Data premiery | 3 grudnia 2007 |
Reżyseria | Ridley Scott |
Zdjęcia | Jordan Cronenweth |
Scenariusz | Hampton Fancher, David Webb Peoples |
Obsada | Harrison Ford, Rutger Hauer, Sean Young, Edward James Olmos, M. Emmet Walsh, Daryl Hannah, William Sanderson, Joe Turkel, Joanna Cassidy |
Muzyka | Vangelis |
Rok produkcji | 1982 |
Kraj produkcji | USA |
Cykl | Blade Runner |
Czas trwania | 112 min |
Parametry | Dolby Digital 5.1; format: 2,35:1 |
Gatunek | SF |
EAN | 7321909184978 |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Klasyka pod lupę: Biegnij, Blady, biegnij czyli legenda Blade RunneraMichał Chaciński, Konrad Wągrowski
Michał Chaciński, Konrad WągrowskiKlasyka pod lupę: Biegnij, Blady, biegnij czyli legenda Blade RunneraDo roli przywódcy replikantów wybrano Rutgera Hauera, na początku lat 80. znanego głównie w rodzimej Holandii. W Stanach zdążył zagrać jedynie psychopatę pokonywanego przez Sylvestra Stallone’a w „Nocnym jastrzębiu”. Scott zatrudnił Hauera po obejrzeniu jego roli w filmie Paula Verhoevena „Żołnierz Orański”. Miało się okazać, że to jedna z najcelniejszych decyzji obsadowych w karierze reżysera. Zimne, stalowe spojrzenie Hauera, gdy jako Roy Batty zabija swego stwórcę w „Blade Runnerze”, to dzisiaj historia kina. Dwie ważne role kobiece przypadły młodym, pięknym kobietom, również bez większych aktorskich dokonań: Sean Young i Daryl Hannah. Obie trafiły na plan typową drogą – z przesłuchań. Young wybrano spośród pięćdziesięciu innych aktorek (konkurowała między innymi z Barbarą Hershey). Z kolei replikant Leon miał być początkowo Murzynem. Scott był bliski zaklepania tej roli dla Franka McRae, ale przeszkodziło w tym przesłuchanie Briona Jamesa. Po przeczytaniu przez Jamesa jednej sceny, Scott zapytał swoją sekretarkę, czy aktor choć odrobinę ją przestraszył. Usłyszał tylko: „Śmiertelnie!” i uznał, że Leon nie musi być czarnoskóry. Ekipy dopełnili aktorzy charakterystyczni z drugiego i trzeciego planu kina amerykańskiego. Wszystkie te chwile… Zdjęcia rozpoczęły się 9 marca 1981 roku. Scott chciał kręcić na ulicach autentycznych miast, Nowego Jorku i Los Angeles, ale pod wpływem producentów zdał sobie sprawę, że grozi to brakiem kontroli nad planem. Postanowił, że większość materiału nakręci na terenie należącym do The Burbank Studios (dzisiaj Warner Bros.). Decyzja warta jest odnotowania z dwóch powodów. Po pierwsze, powstał dzięki niej jeden z największych i najbardziej szczegółowych „zewnętrznych” planów filmowych w historii – filmowe ulice Los Angeles z 2019 roku. Po drugie, ulice stworzono, dekorując i przebudowując stary plan filmowy, zbudowany jeszcze w roku 1929. W latach 40. powstawały na nim między innymi klasyczne czarne kryminały: „Sokół maltański” i „Wielki sen”. Krótko mówiąc, Rick Deckard biegał wśród tych samych budynków, między którymi cztery dekady wcześniej przemykał Humphrey Bogart. Scott, zawsze obsesyjnie podchodzący do strony wizualnej swoich filmów, niezwykle dokładnie przygotowywał wszelkie drobiazgi na planie. Podobnie jak Stanley Kubrick podczas pracy nad „2001: Odyseją kosmiczną”, uważał, że plan musi wyglądać jak realistyczny kawałek świata, a nie jak konstrukcja zbudowana dla kamery. Dlatego większość miejsc wypełniono drobiazgami absolutnie niezauważalnymi dla widza, czasami nawet niefotografowanymi, ale niewątpliwie działającymi na grających aktorów. Wnętrza pojazdów były odpowiednio zakurzone i zabrudzone; wszelkie produkty nosiły plakietki producentów, często fikcyjnych; na autobusach pojawiały się ostrzegawcze oznaczenia pasujące do apokaliptycznej przyszłości („Kierowca jest uzbrojony i nie ma gotówki”). Nawet na pojawiającym się na moment w filmie kiosku z gazetami umieszczono stosy magazynów przyszłości („Krotch”, „Creative Evolution”, „Kill”, „Droid” itd.), z dokładnymi okładkami, zachęcającymi do lektury konkretnych artykułów. Autorem okładek był grafik Tom Southwell. Tak drobiazgowe podejście oczywiście doprowadzało producentów do białej gorączki. Jeśli „Blade Runnera” charakteryzuje jeden konkretny obrazek, to jest nim niewątpliwie widok neonów w deszczowym krajobrazie. Wszechobecna reklama i nieustające kwaśne deszcze to również wynik dokładnie przemyślanej wizji Scotta. Korporacyjna przyszłość miała być mieszanką ciągłej inwigilacji i pogrążającego się w dekadencji zewnętrznego świata, przeczącego pięknym obrazkom z reklam. Depresyjna atmosfera była dla Scotta priorytetem. Dla dodatkowego podkreślenia melancholii i wprawienia ekipy w odpowiedni nastrój, podczas zdjęć odtwarzał na planie powolne, minorowe utwory, które później zastąpiła podobna muzyka Vangelisa. Obsesyjne przywiązanie do szczegółów i depresyjna atmosfera miały swoje skutki uboczne, widoczne głównie w coraz większym napięciu na planie. Zaczęło się od samego początku. W pierwszym tygodniu zdjęć okazało się, że Scott przekroczył już budżet zaplanowany na kilka pierwszych scen i nie trzyma się harmonogramu prac. Potrafił przygotowywać się do jednego, krótkiego ujęcia przez pięć godzin, po czym powtarzać je 15-20 razy. Szefowie Tandemu zaczęli wykłócać się ze Scottem i Deeleyem dosłownie o każdy drobiazg. Tym bardziej że po obejrzeniu pierwszych nakręconych materiałów nadzieja otrzymania mieszanki filmu akcji z kinem SF zaczęła ustępować wrażeniu, iż z ich pieniędzmi dzieje się coś bardzo ryzykownego. Harrison Ford również był na Scotta wściekły. Poza planem nie rozmawiał z nim w ogóle, zaś na planie głównie się wykłócał. Nie zgadzał się z koncepcją roli i uważał, że Scott kieruje film w złym kierunku. Miał wrażenie, że dla reżysera ważniejsza od aktorów jest scenografia. Podobną opinię sygnalizował również M. Emmet Walsh – filmowy szef Deckarda. Trzeba jednak dodać, że Ford podobny konflikt miał z Sean Young, z którą najwyraźniej absolutnie się nie cierpieli (ten emocjonalny chłód podczas scen z Deckardem i Rachael był akurat prosty do zagrania). Z kolei ekipa techniczna uważała Scotta za nawiedzonego perfekcjonistę, który marnuje czas na pierdoły niewidoczne na ekranie. Z racji ciągłych konfliktów z czasem ekipa zaczęła odnosić się do filmu per „Blood Runner” („wykrwawiacz”). Dla wszystkich zaangażowanych w produkcję film stawał się powoli wielką torturą. Jednym z ciekawszych wydarzeń na planie była tak zwana wojna na T-shirty. Ktoś na planie wydobył jedną z lokalnych gazet, w której Scott krytykował swoją ekipę za opieszałość. Reżyser twierdził w wywiadzie, że w porównaniu do Amerykanów pracownicy w Anglii po jednej uwadze reżysera mówią: „Tak jest, szefie” i zabierają się do roboty, a w Stanach trzeba wszystko pięć razy powtarzać. Kserokopie artykułu szybko obiegły całą ekipę i krótko później sześćdziesięciu techników chodziło po planie w specjalnie zamówionych koszulkach z napisem: „Tak jest, szefie nas w dupę”. Scott stanął na wysokości zadania. Zamiast zachować się jak palant i pozwalniać członków ekipy, zamówił dla siebie i kierownictwa produkcji… własne koszulki. Pojawił się na planie w T-shircie z napisem „Ksenofobia jest do kitu”. Wszyscy uznali to za przeprosiny i przejaw poczucia humoru. Atmosfera chwilowo uległa rozprężeniu. Oczywiście na planie zdarzały się również piękne momenty – nie mogło być inaczej przy realizacji filmu, który dzisiaj porusza widza prawie każdą sceną. Dla realizatorów całość obrazu pozostawała tajemnicą, ale końcowa scena – rozmowa Batty’ego z Deckardem przed śmiercią – była zrozumiała. Monolog replikanta miał być początkowo znacznie dłuższy, ale Rutger Hauer przekonał Scotta, że to błąd. Reżyser zgodził się wypróbować jakąś krótszą wersję. W rezultacie Hauer powiedział tylko dwa-trzy zdania ze skryptu, a dalej improwizował: „Wszystkie te… chwile… znikną w czasie… jak łzy w deszczu…. Pora umierać”. Po wyłączeniu kamery członkowie ekipy rozpłakali się na planie. Zdjęcia zakończono 9 lipca 1981 roku. W tym momencie film przekroczył budżet o pięć milionów dolarów, czyli o ponad 30 procent. Ledwie kilka dni później w prasie gruchnęła wiadomość, że Scott i Deeley zostali zwolnieni przez producentów. Informacja okazała się przesadzona – obaj faktycznie otrzymali od Tandemu list z wypowiedzeniem umowy, ale krótko później nieoficjalnie poinformowano ich, że mają dalej pracować na filmem. Tandem chciał po prostu pokazać, że wszelkie decyzje należy uzgadniać z nimi. W takiej atmosferze rozpoczęła się druga zasadnicza faza pracy – efekty specjalne. Ta część pracy wykonywana była przez firmę EEG, należącą do jednej z legend branży – Douglasa Trumbulla. Trumbull rozpoczynał karierę, tworząc efekty dla Stanleya Kubricka w „2001: Odysei kosmicznej”. Później wspierał efektami między innymi Spielberga w „Bliskich spotkaniach trzeciego stopnia” oraz Roberta Wise w „Mgławicy Andromedy” i „Star Treku”. Sam wyreżyserował również ekologiczny film SF „Silent Running” i inne. Miał reputację człowieka, który tworzy efekty bardzo pomysłowe, a z racji swojej profesji potrafi również łatwo porozumieć się z drugim reżyserem. Współpraca ze Scottem układała mu się rzeczywiście dobrze, nawet pomimo tego, że producenci przycięli budżet na efekty specjalne z ponad pięciu do dwóch milionów dolarów. Trumbull i Scott wspólnie ustalili po prostu, z których sekwencji efektów specjalnych należy zrezygnować. Wypadło ich z filmu około… czterdziestu. Warto pamiętać, że była to era, kiedy o realistycznej animacji komputerowej nadal można było tylko pomarzyć (albo pisać o niej książki SF). Komputery wykorzystywano głównie do koordynacji efektów optycznych, modelarskich, sterowania oświetleniem itd. A jednak wynik osiągnięty przez ekipę Trumbulla wciąż zapiera dech w piersi, zwłaszcza na wielkim ekranie. |
szkoda ze w akapicie -Pojazdy „Blade Runnera”- autor nie podał kto był projektantem pojazdów a był nim "Leonardo" naszych czasów
"Deckard wydaje się wytrzymalszy od zwykłego człowieka w pojedynku z Pris i Battym"
Wytrzymalszy? Deckard chyba nawet palcem nie dotknął Batty'ego i głównie uciekał przed nim po dachach, drobna Pris o mało nie wkręciła mu głowy do tyłka, Leon wprasował go w ścianę, a od półnagiej Zhory też z początku dostawał lanie. Nie taki twardy ten Deckard, to pewnie replikant w jakiejś zubożonej wersji, model ze specjalnością strzelecką, a nie atletyczną...
Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.
więcej »Co zrobić, gdy słyszało się o egipskich hieroglifach, ale właśnie wyłączyli prąd i Internetu nie ma, a z książek jest tylko poradnik o zarabianiu pieniędzy na kręceniu filmów, i nie za bardzo wiadomo, co to te hieroglify? No cóż – właśnie to, co widać na obrazku.
więcej »Barbara Borys-Damięcka pracowała w sumie przy jedenastu teatralnych przedstawieniach „Stawki większej niż życie”, ale wyreżyserować było jej dane tylko jedno, za to z tych najciekawszych. Akcja „Człowieka, który stracił pamięć” rozgrywa się latem 1945 roku na Opolszczyźnie i kręci się wokół polowania polskiego wywiadu na podszywającego się pod Polaka nazistowskiego dywersanta.
więcej »Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Zemsty szpon
— Jarosław Loretz
Taśmowa robota
— Jarosław Loretz
Prezenty świąteczne 2017: Film
— Esensja
Dobry i Niebrzydki: Ludzie bez duszy, replikanci bez ciała
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski
Najlepsze filmy SF – wybór czytelników
— Esensja
Ranking, który spadł na Ziemię
— Sebastian Chosiński, Artur Chruściel, Jakub Gałka, Jacek Jaciubek, Michał Kubalski, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski, Kamil Witek
100 najlepszych filmów science fiction wszech czasów
— Esensja
Najlepsze pakiety filmowe na prezent
— Esensja
35 najbardziej wpływowych owiec
— Piotr Dobry
Grudzień 2007
— Esensja
Transmisja z Wrocławia: Pewnego dnia one już będą
— Paweł Pluta
Kanon filmów fantastycznych „Framzety” – rozstrzygnięcie
— Konrad Wągrowski
Jak Lucas zmienił wszystko
— Michał Chaciński
Jak Kubrick stworzył ekranowy mit
— Michał Chaciński
Wychowane przez wilki: Sez. 2, Odc. 8. Wysoka cena przetrwania
— Marcin Mroziuk
Wychowane przez wilki: Sez. 2, Odc. 7. Sojusze ponad podziałami
— Marcin Mroziuk
Wychowane przez wilki: Sez. 2, Odc. 6. Przeszłość jest kluczem do przyszłości
— Marcin Mroziuk
Wychowane przez wilki: Sez. 2, Odc. 5. Jak trwoga, to do Sola
— Marcin Mroziuk
Wychowane przez wilki: Sez. 2, Odc. 4. Wiara, logika i miłość
— Marcin Mroziuk
Wychowane przez wilki: Sez. 2, Odc. 3. Matka najlepiej zna swoje dzieci
— Marcin Mroziuk
Wychowane przez wilki: Sez. 2, Odc. 2. Sprawiedliwość czy przebaczenie
— Marcin Mroziuk
Wychowane przez wilki: Sez. 2, Odc. 1. Inny klimat, czyli nowe szanse i zagrożenia
— Marcin Mroziuk
Wychowane przez wilki: Odc. 10. Więcej pytań niż odpowiedzi
— Marcin Mroziuk
Wychowane przez wilki: Odc. 9. Niech się dzieje wola Sola
— Marcin Mroziuk
Kosmiczny redaktor
— Konrad Wągrowski
Po komiks marsz: Maj 2023
— Sebastian Chosiński, Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski
Statek szalony
— Konrad Wągrowski
Kobieta na szczycie
— Konrad Wągrowski
Przygody Galów za Wielkim Murem
— Konrad Wągrowski
Potwór i cudowna istota
— Konrad Wągrowski
Migające światła
— Konrad Wągrowski
Śladami Hitchcocka
— Konrad Wągrowski
Miliony sześć stóp pod ziemią
— Konrad Wągrowski
Tak bardzo chciałbym (po)zostać kumplem twym
— Konrad Wągrowski
Brat Ridleya Scotta wciąż żyje chyba, że ma jeszcze jakiegoś innego brata niż Tony Scott.