Sonda EsensjiCo sadzą o filmie Petera Jacksona Jacek Dukaj, Tomasz Kołodziejczak, Tadeusz A. Olszański, Jola Pers i Piotr W. Cholewa
EsensjaSonda EsensjiCo sadzą o filmie Petera Jacksona Jacek Dukaj, Tomasz Kołodziejczak, Tadeusz A. Olszański, Jola Pers i Piotr W. Cholewa
Wyszukaj / Kup Podstawową trudnością wszelkich adaptacji literatury jest istnienie u widzów uprzednich wyobrażeń: postaci, świata, nastroju opowieści. Im pierwowzór popularniejszy i stosunek do niego bardziej emocjonalny - tym wyobrażenia owe mocniejsze, a zadanie filmowców trudniejsze. W rzeczy samej uznaje się je za zgoła niemożliwe, ponieważ wyobrażenia czytelników/widzów nie są jednorodne, czy nawet wzajem kompatybilne, i adaptacja zawsze wchodzi w konflikt przynajmniej z ich częścią. Ekranizacja pierwszej części "Władcy Pierścieni" zbliżyła się do tej niemożliwości maksymalnie. Niesamowite, ale wyobraźnia nie stawiała mi podczas seansu prawie żadnego oporu. Nie znaczy to, że wszystko zgadzało się z obrazem, jaki wyniosłem z lektury - ale różnice nie wywoływały owej reakcji alergicznej. Nieliczne wyjątki na niekorzyść: Galadriela, o rysach twarzy niezbyt jednak elfich; Sauron w prologu, niczym wyjęty z "Diablo" czy innej gry komputerowej; pojedynek Sarumana z Gandalfem: za mało lub za bardzo widowiskowy. A teraz o filmie jako o filmie. Wessał mnie. To jest jednak Opowieść. Niby wiemy, co będzie dalej, lecz mimo wszystko główną atrakcją nie jest tu widowiskowość kolejnych sekwencji - ale siła całej historii, i konsekwentnie budowany nastrój. Aktorstwo, scenografia, zdjęcia - nie walczą zawzięcie i przeciwko sobie o naszą uwagę, ale budują całość większą od prostej sumy składników. Jedynym elementem sztuki filmowej, na który mógłbym tu narzekać, jest muzyka, zdecydowanie nazbyt nachalnie ilustracyjna. Ach, gdybyż jednak napisał ją Kilar...! Jacek Dukaj (pisarz) -------------------------------------------------------------------------------- Buty mi spadły. W ciągu następnych dwóch dni przeczytałem powieść, a następnych trzech - Silmarillion. Film jest kapitalny. Tomasz Kołodziejczak (pisarz, wydawca) -------------------------------------------------------------------------------- Paziowie Pierścienia Filmowa wersja Władcy Pierścieni jest znakomita (choć jest się też do czego przyczepić) i bardzo mi się podobała. Dawno nie widziałem tak znakomitego filmu fantastycznego - i nie tylko fantastycznego. Niemniej Jackson opowiada historię inną, niż ta, którą opowiedział Tolkien. Na tyle inną, że porównywanie książki z filmem traci w ogóle sens. Przynajmniej dla mnie. Jackson opowiada historię piękną i zajmującą. Ale nie tak mądrą i głęboką, jak ta, którą opowiedział Tolkien. Scenarzyści, idąc zresztą za utrwaloną konwencją ilustracyjną, wbrew Tolkienowi uczynili Froda młodzieńcem. Co więcej - młodzieńcem strachliwym i niezbyt rozgarniętym. Zatem tam, gdzie w powieści czytaliśmy o dojrzałym mężczyźnie, który dokonuje dramatycznych wyborów, podejmuje i realizuje samodzielne decyzje, na ekranie widzimy młodzieńca, którego popycha ślepy traf, który w krytycznych momentach jest zdumiewająco bierny. W powieści Frodo na Wichrowym Czubie podejmuje walkę z Nazgulem (i to właśnie go ocala), a u brodu Bruinen, resztkami sił, samotnie stawia czoła wrogowi; w filmie w obu sytuacjach jest tylko przedmiotem wydarzeń. Później, podczas Rady, jego kluczowe słowa są (w książce) odpowiedzią na ofiarowanie się jego starego wuja i padają w głębokiej ciszy, stosownej dla chwil, gdy ważą się losy; w filmie przestraszony chłopaczek chce przede wszystkim zakończyć dziką awanturę, jaka się wokół niego rozpętała. Zaś kluczowy wybór na Amon Hen, opisany jako własna decyzja Froda, decyzja trudna, o skomplikowanej motywacji, w filmie jest nie tyle wywróżony, co nakazany przez Galadrielę, a także podyktowany strachem - nawet przed Merrym i Pippinem. To nie są po prostu złe pomysły: one wynikają z podstawowej koncepcji scenariusza. Skoro opowiadamy o chłopcu, snujemy baśń inicjacyjną, opowieść o dorastaniu. Ale opowieść Tolkiena nie mówi o dorastaniu Froda, ale o porzuceniu przezeń (i innych) dotychczasowego życia w imię czegoś, co jest odeń większe, o ofiarowaniu się za inny, za świat. Wydaje się, że współczesne kino (a może - współczesna kultura?) utraciło tę zdolność opowiadania o dojrzałości, przełomie, nawróceniu i spełnieniu, a wreszcie - o śmierci, która miało jeszcze trzydzieści lat temu. Powszechny kult młodości, rozumianej jako niedorosłość, "zapowiadanie się", promuje wątki inicjacyjne, utrudnia zaś mówienie o spełnieniu, ukoronowaniu, a także o przemianie wewnętrznej (metanoi). A na innym poziomie refleksji panuje dogmat, że jeśli film (czy książka) ma apelować do określonej grupy widzów - musi ją właśnie pokazywać, by widzowie mogli się identyfikować z bohaterami, podobnymi do nich samych. Najwidoczniej przestajemy rozumieć, że można identyfikować się z kimś, zupełnie do nas niepodobnym - a może nawet tracimy taką zdolność? Drugim naprawdę ważnym odstępstwem od koncepcji Tolkiena - chyba nieuniknionym wobec współczesnej konwencji - jest wprowadzenie do filmu konwencjonalnej magii fantasy. W powieści magii jest bardzo niewiele, w tolkienowskim Śródziemiu nie ma miejsca na zaklęcie Arweny, "śnieżną wojnę" Sarumana z Gandalfem czy żenujące "bezkontaktowe karate" pojedynku magów w Orthanku. Teraz parę plusów i minusów - wybranych cokolwiek losowo. Wspólnym wysiłkiem reżysera i scenografów udało się nie uczynić zła malowniczym, pociągającym: nawet Saruman w swej szlachetnej urodzie jest zimny, odpychający, gdy brzydki i zaniedbany Gandalf budzi odruchową sympatię (co jest bardzo tolkienowskie). Ale dlaczego płaszcze Nazguli jesienną, wilgotna nocą, ledwie muśnięte pochodnią, buchają ogniem, jakby były nasycone benzyną?! Doskonała jest Arwena; tak, jak "napisał" ją Jackson, bliższa swej przodkini, Luthien Tinuviel, która przecież brała bezpośredni udział w czynach Berena. Kiksem jest natomiast walka z Czatującym w Wodzie, "skalkowana" z Dwudziestu tysięcy mil podmorskiej żeglugi; w dodatku kraken ten, zamiast zatrzasnąć drzwi Morii, wdziera się przez nie i ginie pod walącym się sklepieniem. Wreszcie pod koniec filmu razi długość i treść rozmowy konającego Boromira z Aragornem. Za dużo tu słów, w dodatku - niemądrych i niepotrzebnych. Zaraz potem Frodo wyciąga Sama z głębokości jakichś czterech - sześciu metrów, nie wysiadając z łódki... po co to było? Niestety, miejscami szwankuje tłumaczenie. Już w prologu czytamy (w napisach), że Isildur wraz z Pierścieniem otrzymał "moc niszczenia zła", podczas gdy tekst angielski mówi o jego "zniszczeniu". Zamiast "you were ment", "zostałeś wybrany (wskazany)", czytamy "było ci sądzone" - błąd, fałszujący zasady, rządzące tym światem. Zupełnie zaś haniebne jest tłumaczenie (w ostatniej rozmowie Boromira i Aragorna) "our people" jako "poddani" (lud!), a "my captain" jako "mój kapitanie" (wodzu!). Prof. Jakub Z. Lichański po obejrzeniu filmu wyraził opinię, że jego scenariusz najwidoczniej oparto na innym odpisie Czerwonej Księgi Marchii Zachodniej, niż ten, z którego korzystał Tolkien i że to może wnuk Faramira uznał np., że lepiej będzie wyglądać, jeśli Powiernika ocali nie jakiś tam elf, ale przyszła królowa Gondoru. Mówiąc innymi słowami - scenariusz (i film) to inne ujęcie tematu mitologicznego, interpretacja prastarej opowieści przez pryzmat nowego czasu, nowej wrażliwości. Takie podejście do cyklu arturiańskiego czy dziejów Heraklesa jest dla nas czymś oczywistym - do tego, że opowieść o Drużynie Pierścienia może być traktowana (także pod tym względem) na równi z nimi, musimy dopiero przywyknąć. [Obszerniejsza wersja tego teksu ukaże się w Miesięczniku ŚKF.] Tadeusz A. Olszański (tolkienista, tłumacz, politolog, Śląski Klub Fantastyki) -------------------------------------------------------------------------------- Chyba na żaden film nie czekaliśmy z taką mieszaniną nadziei i obaw. Nawet "Mroczne widmo" nie wzbudziło takich emocji. Fascynacja twórczością Tolkiena stała się udziałem znakomitej większości fantastów - u niektórych na stałe, u innych została uznana za młodzieńczą chorobę tolkienizmu, faktem jest, że na większości z nas lektura "Władcy Pierścieni" pozostawiła - banalnie rzecz ujmując - piętno niezatarte. Jak więc wypadła konfrontacja młodzieńczych marzeń z wizją Petera Jacksona? Muszę przyznać - nad podziw dobrze. Choć jako typowy wzrokowiec miałam zawsze bardzo szczegółowe wyobrażenia o tym, jak miałyby wyglądać postacie i krajobrazy z powieści, obawiałam się pewnego braku kompatybilności między obrazem kinowym a prywatnym filmem tkwiącym od lat w mojej głowie. Na szczęście obawy te okazały się całkowicie nieuzasadnione - czy to dzięki pewnemu wizualnemu obyciu z materiałami z filmu, czy też po prostu dlatego, że graficznie film wysmakowany jest bardzo - już po kilku minutach przyjęłam tę wizję za swoją. Przez chwilę miałam tylko wrażenie, że większość krajobrazów towarzyszących bohaterom w ich podróży jest taka jakaś... trochę zbyt zwyczajna, ale w trakcie "poseansowych" dyskusji zmieniłam zdanie - rzeczywiście, nic nie przemawia za tym, żeby musiały być szczególnie nieziemskie. Nie mogę też złego słowa powiedzieć o obsadzie aktorskiej - Elijah Wood już na zawsze pozostanie moim prywatnym Frodem, a Liv Tyler jako Arwena robi wrażenie nienajgorsze. Pewnym zgrzytem była jedynie obsada Hugo Weavinga w roli Elronda - cały czas miałam wrażenie, że jest trochę z innej bajki, ale tu jestem chyba sama sobie winna: nie trzeba było oglądać "The Matrix" circa 20 razy. Nie sposób też nie wspomnieć ciepło o efektach specjalnych - na tym filmie można uczyć absolwentów sztuki filmowej ich zastosowania, gdyż jest ich tyle, ile być powinno, tam, gdzie być powinny i takie, jakie być powinny - może z wyjątkiem sceny z Legolasem na trollu, która wypadła nieco sztucznie. Jola Pers (Magazyn Fantastycznie! http://sf.magazyn.pl) -------------------------------------------------------------------------------- Na Władcę Pierścieni w kinie czekałem jak wszyscy, i nie mogłem się doczekać (też jak wszyscy). Wybrałem się nawet z grupą tolkienistów z ŚKF do Ostrawy, żeby zobaczyć film miesiąc wcześniej. I nie zawiodłem się. Film rzeczywiście wgniata w fotel (od pierwszej bitwy, ba, od pierwszych słów "I amar prestar aen" - Świat jest odmieniony). Wizualnie jest porażający. Co do treści - w miarę wierny książce, odchylenia raczej poprawiają odbiór i film zyskuje. Trochę żal kurhanów, ale za Glorfindelem nie tęsknię. Także Aragorn chodzący na patrole z całym, a nie złamanym mieczem, choćby i kiedyś należał do Elendila, ma więcej sensu. Nic nie jest idealne, więc można się czepiać kilku elementów - choćby jaskiniowego trolla. Postanie są raczej papierowe, co w książce tak nie razi - jeśli w książce o kimś się akurat nie pisze, to on tak jakby nie istnieje, a w każdym razie znika, w filmie natomiast snuje się w drugim planie i demonstruje swoją papierowość. No i za dobrze Drużyna radzi sobie w walkach. Jako szczery antytolkienista muszę dodać: widać, że kiedy tę niezłą, ale bez wodotrysków książkę dostanie w ręce dobry reżyser (wsławiony "Martwicą mózgu"), może z niej co nieco wyciągnąć. Piotr W. Cholewa (Śląski Klub Fantastyki, Miesięcznik ŚKF) 1 marca 2002 |
Dziesięć miesięcy po „Końcu gry” Hans Kloss powrócił do Teatru Sensacji. Od października 1966 roku rozpoczęto (comiesięczną) emisję pięciu kolejnych odcinków „Stawki większej niż życie”. Na pierwszy ogień poszedł – ponownie wyreżyserowany przez Andrzeja Konica – „Czarny wilk von Hubertus”, czyli opowieść o tym jak J-23 stara się zlikwidować działający w okolicach Elbląga oddział Werwolfu.
więcej »Wyroby rodzimych browarów trafiają na półki również zagranicznych marketów, ale nie jest wcale tak prosto się o tym przekonać.
więcej »Wielbiciele Hansa Klossa mogli w czwartkowy wieczór 16 grudnia 1965 roku poczuć wielki smutek. W ramach Teatru Sensacji wyemitowano bowiem „Koniec gry”, spektakl zapowiadany jako ostatni odcinek „Stawki większej niż życie”. Jak się niespełna rok później okazało, wcale tak nie było. J-23 powrócił na „mały ekran”. Mimo że jego pierwsze rozstanie z widzami nie należało do szczególnie spektakularnych.
więcej »Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Zemsty szpon
— Jarosław Loretz
Taśmowa robota
— Jarosław Loretz
Z wątrobą na dłoni
— Jarosław Loretz
Panika na planie
— Jarosław Loretz
Jak nie gryzoń, to może jaszczurka?
— Jarosław Loretz
100 najlepszych filmów XXI wieku
— Esensja
10 najgorszych scen „Władcy pierścieni” i „Hobbita”
— Esensja
12 najlepszych scen „Władcy pierścieni” i „Hobbita”
— Esensja
„Hobbit” i „Władca pierścieni” w Esensji
— Esensja
Grom z jasnego nieba, czyli 10 lat filmowego „Władcy pierścieni”
— Esensja
100 najlepszych filmów dekady
— Esensja
Jubileusz: Ranking Esensji – najlepsze filmy pięciolecia
Oni nie rozgrywali meczów szachowych, tylko walczyli, żeby toporem obciąć drugiemu głowę.
— Esensja
Konstatacje po Oscarach
— Michał Chaciński, Kamila Sławińska, Konrad Wągrowski
Transmisja z Wrocławia: Relacja na żywo
— Paweł Pluta
Wojna, która zakończy wszystkie wojny
— Konrad Wągrowski
Karuzela wrażeń
— Gabriel Krawczyk
Jak dobrze wyglądać na łosiu, czyli bitwa w Śródziemiu
— Anna Kańtoch
Esensja ogląda: Styczeń 2014 (3)
— Krystian Fred, Michał Kubalski, Daniel Markiewicz, Agnieszka Szady
Esensja ogląda: Grudzień 2013 (6)
— Sebastian Chosiński, Gabriel Krawczyk, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski
Śródziemski rollercoaster
— Gabriel Krawczyk
Przygoda trwa
— Anna Kańtoch
Esensja ogląda: Kwiecień 2013
— Sebastian Chosiński, Miłosz Cybowski, Tomasz Kujawski, Małgorzata Steciak, Agnieszka Szady, Konrad Wągrowski
Esensja ogląda: Styczeń 2013 (Kino)
— Sebastian Chosiński, Miłosz Cybowski, Piotr Dobry, Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Alicja Kuciel, Beatrycze Nowicka, Agnieszka Szady, Konrad Wągrowski
Udana podróż
— Tomasz Markiewka
Zmarł Leonard Pietraszak
— Esensja
50 najlepszych filmów 2019 roku
— Esensja
50 najlepszych filmów 2018 roku
— Esensja
20 najlepszych filmów animowanych XXI wieku
— Esensja
15 najlepszych filmów dokumentalnych XXI wieku
— Esensja
20 najlepszych polskich filmów XXI wieku
— Esensja
15 najlepszych filmów superbohaterskich XXI wieku
— Esensja
10 najlepszych filmów wojennych XXI wieku
— Esensja
10 najlepszych westernów XXI wieku
— Esensja
15 najlepszych horrorów XXI wieku
— Esensja